RiP: Read in Peace | RECENZJE

By wildisthewind6

24.2K 2.4K 3K

Recenzownia "RiP: Read in Peace" - wymagająca, merytoryczna, bezkompromisowa i niebojąca się wskazywać autoro... More

Witamy w RiP: Read in Peace ☠️📚
Regulamin RiP 2.0
@wildisthewind6 - recenzentka
@Angulea - recenzentka
@_Lulu_pisze_ - recenzentka
@Celt85 - recenzent
@Porcelanowysloik - recenzentka
@Sugardemononme - recenzentka
@SzalonyIntrowertyk - recenzentka
@olek_zielonka_autor - recenzent
@Inna_str_ona - recenzentka
@Paola-Vea - recenzentka
@Chodznastrone - recenzentka
@Kattakan - recenzent
@myslezeniemysle - recenzentka
@Susumemy - recenzentka
@LegasowK - recenzentka
@Catbookish - recenzentka
Amano - reviev
Dziesięć objawów depresji - review
Tony Angel - Piekielna tożsamość - review
Ice Breaking - review
Cień naszych win - review
W blasku żywiołu. Błyskawica - review
Wszystko, co odbiera mi oddech - review
Upierz - recommendation
Poznaj naszą rodzinkę - review
A&A - review
Kiedy usta twoje. Sprzedany - review
Zaczarowane technikum - review
Pstrokate tulipany - review
Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i Tojad - review
Czas czarnego słońca - review
Bez Rhys - recommendation
Jej mroczna dusza - review
Looking for Love - review
*** - review
Konstruktorzy światów - review
Who Am I? - review
Hero in You - review
Śmierć na dwóch kołach - review
Tilda - review
Zaprzyjaźnianie się - review
Dobrawa eM - review
Komisarz Wilk - review
Gra o serce - review
Nadludzie - review
Wilk i Tojad - recommendation
Nietypowe Halloween - laudacje
Typowe Halloween - laudacje
Kolekcjoner wspomnień - review
Motyl na szpilce - review
Skrywane moce - review
Gra o tort - review
Pomornik - review
Pettsitterka - review
Ogień zemsty - review
Urodzona w Halloween - recenzja
Zapraszamy do RiP 3.0

Wszystko, co odbiera mi oddech - review

362 33 55
By wildisthewind6

Tytuł: "Wszystko, co odbiera mi oddech" (24 rozdziały)

Autorka: inna_str_ona

Gatunek: Fantasy (z elementami mitologii egipskiej)

Recenzent: Chodznastrone

To nadal moje początki z recenzowaniem wattpadowej twórczości i pisaniem recenzji do autora, a nie tylko do potencjalnych czytelników. Dodatkowo, co ciekawe, inna recenzentka działająca pod skrzydłami RiP też niedawno opublikowała opinię na temat "Wszystkiego, co odbiera mi oddech". I to jaką?!

Jednak Porcelanowysloik, jako literaturoznawca z wykształcenia oraz pisarka z niesamowitym warsztatem, analizowała pracę głównie pod kątem stylu, atmosfery oraz umiejętności autorki, ja zaś skupiłam się w dużej mierze na ciągłości, relacjach i kreacji bohaterów. Nie wiem, czy nasze spojrzenia mogłyby być bardziej od siebie odmienne.  

Pierwsze, co zauważyłam to fakt, że w początkowych rozdziałach (i prologu) autorka operuje ładnym oraz kwiecistym językiem dopasowanym do klimatu historii. Co prawda pojawiają się "dziwne wyrażenia", przykładowo postacie "rozpadają się na atomy albo drobne punkciki", zamiast rozsypywać się w proch lub pył, ale ogólne wrażenie jest przyjemne.

Jednak w kolejnych częściach ten atut się zaciera, jakby nie poświęcono im już tak dużej uwagi i tyle pracy, co na starcie. Poetyckie i malownicze opisy znikają.

Istnieją również pewne problemy językowe, takie jak:

● nieuzasadnione mieszanie czasów w ramach jednego opisu

● nadużywanie aspektu niedokonanego czasownika, np. pada informacja, że ktoś o czymś "zapewniał", mimo iż zrobił to tylko raz, więc bardziej na miejscu byłoby "zapewnił". Dobór czasowników wpływa na postrzeganie bohaterów, ich stanowczości, zdecydowania i podejścia do danej czynności lub osoby.

● całość boryka się z niepokojącą fleksją i składnią, zastanawiające są frazy takie jak "chodziła w podartych dżinsach, okraszonych ponurą miną" – wiadomo, że chodzi o emocje dziewczyny, ale sekwencja wyrazowa ewidentnie wskazuje na to, że spodnie dysponują mimiką.

● pojawiają się zdania w stylu "Weszła do internetu" czy  "Siedział w korytarzu". Takie zlepki wyrazowe nie istnieją w języku polskim. W internecie się jest albo z niego korzysta, lub go włącza, a siedzi się na korytarzu.

Mam świadomość, że te zestawienia wywodzą się z mowy potocznej, jednak o ile (według mnie) są one dopuszczalne w ramach dialogu, jako część kreacji postaci, to w obrębie narracji są po prostu błędami.

Moje teksty wyglądały podobnie, kiedy pisałam je na gorąco i publikowałam bez ponownego czytania. Koncepcja na frazę często zmienia się w trakcie jej zapisywania, a że dzieje się to na poziomie podświadomym, bo człowiek myśli szybciej niż notuje, to takie błędy mają szansę na dłużej zagościć w pracy.

Przed publikacją warto zatem przeczytać rozdział jeszcze raz albo poprosić o to kogoś innego, żeby nie wpaść w pułapkę własnej inwencji.

● dodatkowo większość zdań jest za krótka, przez co tekst wydaje się dziwnie poszatkowany i nie do końca komfortowo się go czyta. Polecam sprawdzić książkę "Magia Słów". Niestety jest paskudnie napisana, ale zawiera sporo porad jak budować zdania, żeby były "mocne" i przekazywały intencje, a nie tylko informacje. Uważam, że ta lektura bardzo mi pomogła w pracy nad stylem oraz jakością publikacji.

● poza tym warto popracować nad poprawnością językową – feminatywy istnieją, tak więc bohaterka, która ma ochotę zawodowo komponować muzykę, nie chce zostać kompozytorem, tylko kompozytorką. Z drugiej strony z maskulinatywami jest tak samo, mężczyzna, który podaje kawę nie jest kawiarką i kelnerką, tylko baristą i kelnerem.

● to zwraca uwagę na jeszcze jeden problem: użycie słów, których znaczenia nie jest się pewnym. "Kawiarka" nie jest kobietą przygotowującą kawę; to urządzenie, w dużym uproszczeniu rodzaj czajnika do jej parzenia. Idąc dalej tym tropem, "paramedycyna" nie jest synonimem pierwszej pomocy ani nieprofesjonalnej pomocy medycznej.

● pojawia się też informacja, że w lokalu "wszystkie [dziewczyny] zgodnie poprosiły o drinka". Jest ich kilka, dlatego powinna pojawić się liczba mnoga, a bohaterki powinny poprosić o drinki. Dodatkowo "drink" to nie jest konkretny napój, tylko ich rodzaj/grupa, z tego powodu, takie zamówienie w lokalu byłoby co najmniej problematyczne.

Lektura momentami była dziwnie znajoma i szybko dotarło do mnie, że autorka korzysta z szablonów, motywów oraz zabiegów spopularyzowanych przez gatunek paranormal romance i młodzieżowe serie w typie "Zmierzchu", "Darów Anioła", "Skrzydeł Laurel" etc.

Główna bohaterka to wybrana, ale jest też niezdarna, potyka się na każdym kroku i musi ją wtedy podtrzymać przystojniak, w którym z miejsca się zakochuje (instant love), mimo iż nawet z nim nie rozmawiała. Relacja w szybki oraz pretekstowy sposób przeradza się w "trójkąt" miłosny. Nie jestem fanką tych rozwiązań, jako czytelnik potrzebuję solidnych ciągów przyczynowo-skutkowych i logicznie rozwijającej się fabuły.

Niestety, "Wszystko, co odbiera mi oddech" wpada po uszy w konwencje utarte przez młodzieżówki z lat 00. i 10., i nie pokazuje żadnej zdrowej relacji partnerskiej czy rodzic-dziecko. W każdym z takich układów ludzie się niemal nie widują ani nie rozmawiają, a jeśli nawet taka sytuacja ma miejsce, to szybko się oszukują lub spławiają.

W wyniku czego Martyna (główna bohaterka) uważa, że "jej matka i chłopak, który jej się podobał powinni być naturalnymi wrogami". Jednak nie wie, że ta dwójka zawiązała sojusz, żeby ją uprzedmiotowić i okłamywać "dla jej dobra".

Oczywiście samo pokazanie toksycznych relacji nie jest niczym złym, o ile ma to swoją motywację w fabule – jest po coś, ma mieć następstwa lub argumentować zachowania bohaterów. Jednak wygląda na to, że w tej pracy ukazanie związków w ten sposób nie ma konkretnych przyczyn ani skutków, są takie "po prostu".

W moim odczuciu zakrawa to na powielanie szkodliwych kalek i być może normalizowanie takich zachowań. Jeśli w opowieści pojawiłyby się "pary" mniej i bardziej szczęśliwe, to ich sytuacje lepiej by wybrzmiewały, tworząc dla siebie wzajemnie kontrast.

Przykre jest również to, że Martyna nie ma żadnej mocy sprawczej, przez większość czasu robi to, co ktoś jej zasugeruje i istnieje tylko w odniesieniu do innych osób. Rzadko jest sama, głównie orbituje wokół mężczyzn – to strasznie antyfeministyczny koncept. Szczególnie, że współistnieje z wieloma opisami sugerującymi, iż dziewczyna jest bardzo zaradna oraz niezależna.

Autorka praktykuje opisywanie bohaterki za pomocą myśli innych postaci, tak więc każdy z nich zapewnia nas o dojrzałości i racjonalności czynów dziewczyny, poza nią samą.

Myślę, że przy każdej dwu- lub więcejosobowej scenie warto się zatrzymać i zastanowić, jak postacie w niej wypadają. Czy cechy, które im przypisano, się uwidaczniają. Czy zachowania bohaterów przeczą ich charakterystyce, czy są w swoim postępowaniu wiarygodni i ludzcy?

Kolejnym pokłosiem czytania "młodzieżówek z wampirami" jest fakt, że Martyna to połączenie niedojdy i Mary Sue. Nieustannie upada, ale jest w stanie wymknąć się z pokoju na piętrze przez okno, a potem do niego wrócić, wspinając się po drzewie i robiąc szpagat. Ponadto ma przebłyski samoświadomości, w trakcie których bezbłędnie używa swoich niedawno odkrytych mocy, które miała zawsze, ale objawiły się dopiero teraz.

Kiedy już wspomniałam o scenie ucieczki przez okno – narrator dokładnie opisuje technikę bohaterki: "Siadała na parapecie i zsuwała się delikatnie, a jej stopy trafiały na dolny parapet". To ujawnia braki w researchu, bo odległość między parapetami na sąsiednich piętrach wynosi ok. 2,9 m (minimalna, określona prawnie), więc jeśli dziewczyna faktycznie miałaby się opuścić na dolny parapet, nawet na wyprostowanych rękach, to musiałaby mieć 1,9-2 m wzrostu.

Jednak nic na to nie wskazuje, z opisów wynika, że jest drobną lub przeciętnej budowy nastolatką. W takim przypadku opisana technika wymagałaby skoku/spadnięcia pół metra w dół, na dolny parapet i nie byłoby to delikatne. Tego typu informacje warto sprawdzać, może nie empirycznie ;), ale weryfikacja wpływa na wiarygodność świata przedstawionego oraz bohaterów.

Ogólnie z samymi bohaterami też mam problem: są płascy, nie mają cech osobowości, zachowują się "niestosownie" do swojego wieku i często podejmują nieracjonalne decyzje, potrzebne do pchnięcia wydarzeń w odpowiednim kierunku. W historii nie ma ani jednego bohatera, którego można by polubić albo chociaż zrozumieć i mu kibicować. Martyna nie jest wyjątkiem, co przypieczętowuje zdradą (lub niewiernością – "status" jej relacji nie jest jasny). 

Spędziłam z bohaterką kilka tygodni w jej literackim świecie i jedyne, co mogę o niej powiedzieć to, że lubi lody pistacjowe oraz nie zna się na koniach (chociaż jest w stanie wymienić nazwy ich maści, które zaliczają się do słownictwa specjalistycznego). Nie mam pojęcia, czy i jaki sport uprawia, jaką muzykę lubi, jak spędza wolny czas, czy ma jakieś hobby... 

Dziewczyna powinna mieć jakieś zajęcie, najlepiej takie, które usprawiedliwiłoby szwendanie się po lesie, jak np. fotografia, kolarstwo przełajowe albo przynależność do Klubu Rośliniarzy. To aktywności, które wymagają researchu, ale dzięki nim można łatwo uniezależnić bohaterkę oraz mieć wiarygodny pretekst do wysyłania jej w różnych miejscach.

Podobnie sprawa ma się z Elżbietą, która w moim odczuciu aspiruje do roli drugiej głównej bohaterki. Poznałam wiele faktów z jej przeszłości, ale ona sama nie jest zdolna do żadnej reakcji w teraźniejszości; chyba że chodzi o Martynę i jakiegoś chłopaka, wtedy szafuje szlabanami na prawo i lewo.

Ponadto w pewnym momencie okazuje się, że kobieta jest palaczką, ale wcześniej nie było na ten temat ani słowa – to spore niedopatrzenie. Matka Martyny sprawia wrażenie bardzo kreskówkowej oraz przerysowanej postaci.

Myślę, że dobranie dwóch protagonistek w tak różnym wieku to nietrafiony pomysł. Przeważnie historia jest kierowana do osób o dojrzałości podobnej do tej, którą prezentuje główny bohater, a w tym przypadku są to nastolatka i dorosła kobieta.

Ja sama wiekowo wypadam pomiędzy nimi, a mimo to żadna z nich nie jest dla mnie realistyczna, atrakcyjna ani wiarygodna. Może dobrze byłoby wybrać jedną z nich oraz w pełni się na niej skupić, żeby mogła stać się pełnowymiarową postacią z krwi i kości.

Kolejnym bohaterem jest ojciec Martyny, który nie ma żadnej funkcji w historii, można się go bez skrupułów pozbyć (choć to drastyczne) i to na kilka sposobów. Mógł zostawić Elżbietę ze względu na ciążę, bo jest dupkiem. Mógł to zrobić, bo dowiedział się o jej romansie (to już druga zdrada w tej opowieści), wtedy pozostanie postacią względnie neutralną. Albo może zginąć w wyniku klątwy i być zapamiętany jako dobry mąż oraz ojciec.

Postać Elżbiety jako wdowa i samotna matka byłaby zdecydowanie lepiej podbudowana, a jej działania uzasadnione. To samo dotyczy Martyny jako półsieroty.

Mamy w opowiadaniu również dwóch chłopaków (love interests), których zachowanie nie ma większego sensu, a narracja w ich przypadku jest pretekstowa, poszarpana i nieczytelna. Darek początkowo jest przedstawiany jako natarczywy czy wręcz przemocowy natręt, jednak później przechodzi przemianę bez wyraźnego powodu. A Jacek ma być opiekuńczy, lecz w pewnym momencie zaczyna unikać Martyny, również bez wyraźnego powodu.

Dodatkowo Jacek twierdzi, że Darek pewnie w przyszłości skrzywdzi jakąś dziewczynę, a jednak wpycha mu Kaśkę (swoją podopieczną) do samochodu, żeby pojechali na przejażdżkę we dwoje... To ustanawia Jacka jako postać nieprzewidującą i bezmyślną lub wręcz perfidną, a wydaje mi się, że autorka nie miała takich intencji.

Wprowadzenie dwóch facetów jest moim zdaniem niefortunne, sugeruję zostać przy jednym. Ewentualnie, jeśli ma się rozegrać jakiś dramat na polu miłosnym, to może rozwiązaniem jest chłopak na odległość, który zerwie z Martyną, bo nie będzie mógł dłużej znieść izolacji. To tłumaczyłoby, dlaczego bohaterka jest przybita i poniekąd szuka pocieszenia.

Dwóch – jeden po drugim – względnie w porządku; dwóch na raz – dość niefajnie. Abstrahując od tego, że bycie w związku nie jest koniecznością ani jedyną możliwą opcją na życie. Szczególnie, że dla Martyny, w tej specyficznej sytuacji w jakiej się znajduje, najbardziej racjonalnym rozwiązaniem jest samotność, a nie szukanie mniejszego zła w postaci nieciekawego partnera.

Swoją drogą fajnie byłoby znaleźć wytrych dla klątwy, np. fakt, że nie działa ona przez internet, więc dziewczyna może mieć znajomych w sieci, którzy są bezpieczni, dopóki się z nimi nie spotyka na żywo. Bohaterowie znacznie lepiej działają w relacjach z innymi, bo wtedy da się pokazać ich osobowość, a nie tylko o niej opowiadać. Show don't tell!

Inną opcją może być przyjaciółka, która przeżyła śmierć kliniczną (zanim poznała Martynę) i przez to jest "niewidzialna" dla klątwy oraz nie figuruje w systemie Śmierci.

Wracając do postaci: Kaśki też jest słabo umotywowana, bo o ile wszystko dobrze zrozumiałam, to dwudziestolatka, która zachowuje się jakby miała lat dwanaście. W takim przypadku należy albo zmodyfikować jej zachowanie, albo ją odmłodzić.

Dziwnym zabiegiem jest też to, że wszyscy bohaterowie się znają i kotłują we własnym, hermetycznie zamkniętym środowisku. Robi się aż duszno. Rozumiem, że to mała miejscowość, ale w rzeczywistości życie na wsi nie wygląda tak, że każdy z każdym się spotyka. Owszem ludzie się znają, ale "z widzenia" ;)

Ważne jest również zróżnicowanie języka, jakiego używają bohaterowie – stary profesor nie może wypowiadać się identycznie jak obcokrajowiec czy nastolatka. 

Skoro już mowa o mowie, to historia obnaża także problemy bohaterów z komunikacją: w sytuacjach, w których Martyna jest zmuszona przekazać komuś istotne informacje, ale woli je zachować dla siebie, na chwilę wpada w gniew, traci nad sobą kontrolę i w wykrzykuje oponentowi wszystko w twarz. Inni bohaterowie robią dokładnie tak samo. Tego typu sceny są rozpisane bez należytej uwagi i często podważają informacje o cechach bohaterów, które zostały wcześniej (wielokrotnie) przytoczone. 

Historia nie ma stałego klimatu, to jasne, że czasami potrzebna jest odskocznia, element komizmu – scena z suknią wieczorową niesamowicie mnie rozbawiła. Jednak we "Wszystko, co odbiera mi oddech" przeważa powaga, która (chyba niezamierzenie) czasami wpada w przejaskrawiony patetyzm albo edgy vibe.

Przykładowo w sytuacjach, w których Martyna powtarza, że kocha ból; to przedstawia ją jako niepokojącą istotę. Bohaterka mogłaby uznać, że przezwycięży/zniesie ból, zrobi coś pomimo niego, wtedy odmalowałaby się jako osoba niezłomna. Ale mówiąc, że kocha ból, popycha swoją osobowość w rejony autodestrukcyjne i sugeruje, że być może sama będzie tego bólu szukać...

Ważne jest też rzetelne rozplanowanie fabuły, tempa, przełomowych wydarzeń i trzymanie się planu. Dobrze byłoby poczytać na ten temat, żeby baza historii była wykreowana jak najbardziej świadomie i solidnie.

Ja ze swojej strony mogę polecić "Uratuj kotka!" Snydera. Książka co prawda odnosi się do scenariuszy filmowych, ale w dalszym ciągu dotyczy kreowania historii oraz bohaterów, więc nawet jeśli nie nadaje się do wykorzystania 1 do 1, to można ją zaadaptować. 

Każda historia wymaga planu oraz pewnej dozy kontroli, która utrzyma wątki przy głównej osi fabuły i nie pozwoli im odpływać w dziwne rejony.

Warto przemyśleć kontekst wydarzeń i nie zrzucać wszystkiego na zaistnienie przypadku. Jeśli Martyna ma trafić do stajni, to może ciekawym sposobem na to jest:

A) irytacja Elżbiety spowodowana ciągłym przesiadywaniem Martyny przed komputerem i próba zapewniania jej aktywności przez wysłanie jej na kurs jazdy konnej zgodnie z sugestią Kaśki,

B) szukanie wakacyjnej pracy przez samą dziewczynę (odpowiedzialność i niezależność!), żeby zarobić na hobby (nowy obiektyw, jakiś rowerowy gadżet, kurs na prawo jazdy, pierwszy samochód) i udanie się do stajni za namową kuzynki. Takie podejście oddałoby bohaterce moc sprawczą, nie musiałaby płynąć z prądem, byłaby sobie sterem, żeglarzem i okrętem.

Dodatkowo narrator nie powinien być tak bardzo wszystkowiedzący i tłumaczyć myśli bohaterów na każdym kroku; to aspekt tajemnicy utrzymuje uwagę czytelnika, nie wszystkie karty powinny od razu trafić na stół. Obecnie, na etapie 5. rozdziału wiadomo już wszystko o wszystkich i nie zostaje nic do odkrycia. Do tego momentu bohaterowie są zagadkowi oraz interesujący, ale po nim stają się obojętni (czytelnikowi).

Historia ma swoje momenty, ale według mnie momenty to za mało, wymaga jeszcze sporo pracy i czułości. Na uwagę zasługuje koncept, motyw snów oraz nawiązania do mitologii Egiptu. To fajne pomysły, warto im się dokładniej przyjrzeć i pozwolić rozrosnąć :) Szczególnie aspektowi marzeń sennych; myślę, że powinny pojawiać się częściej, są ciekawym sposobem na zajrzenie do podświadomości dziewczyny bez interwencji "głosu zza kadru".

Nie wiem, czy po przeczytaniu jakiejkolwiek pracy miałam tyle przemyśleń, mam nadzieję, że udało mi się je zebrać i przekazać w konstruktywny, merytoryczny sposób :) Liczę, że wszystkie uwagi oraz wskazówki będę przydatne, że dzięki nim "Wszystko, co odbiera mi oddech" będzie mogło rozwinąć skrzydła oraz odetchnąć pełną piersią ;)

Jestem bardzo ciekawa, czy i w jaki sposób autorka wykorzysta sugestie i jaką metamorfozę pod ich wpływem przejdzie opowieść. Czy zmieni się nie do poznania, czy raczej zaprezentuje subtelne różnice.

RiP 2.0: Chodznastrone (2574 słowa)

Korekta i redakcja: wildisthewind6

#RiPpowstańzmartwych — walczymy o wolność słowa i wolne media recenzenckie na Wattpadzie

Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 194 19
_Katarzyna Kowalska, porucznik w spoczynku, podejmuje się ochrony domu, w którym przebywa trójka dzieci. Jednorazowa fucha okazuje się jednak nie do...
1.6K 308 9
Wenecja skrywa swoje tajemnice i historie wśród ulic, kanałów i placów. Jak cienka jest granica między niezwykłością, którą się podziwia, a tą, którą...
104 0 4
Luke ma prawie 17 lat i pracuję od dwóch lat w burdelu. Ma wyrzuty sumienia po tym gdy rodzice wyrzucili go z domu za bycie gejem. Mając prawie 15 la...
Touch By mayka

Teen Fiction

98.1K 4.1K 27
"Miłość to partia kart, w której wszyscy oszukują - mężczyźni, by wygrać, kobiety, by nie przegrać." Alfred Hitchcock Żadne ze zdjęć nie jest moim zd...