Od pochówku Brzoskwiniowego Świtu minęło prawie pół księżyca. Do tej pory w obozie nie było nai jego dzieci ani Lodowato Płomienia. Kocur strasznie się o nich martwił. Szukał ich praktycznie wszędzie, raz nawet wszedł na terytorium klanu Wysokich Drzew po czym zdobył tam zadrapanie na uchu.
- Szary Ogonie, Szary Ogonie słyszysz?- kocur poczuł szturchanie na swoim barku
- Tak o co chodzi?- podniósł wzrok na kota którym był Kędzierzawy Zachód
- Wiesz że Ptasia Gwiazda jest bardzo chory i musisz odprawić ceremonię dołączenia do starszyzny mnie i Paprotkowemu Pióru
- Tak postaram się zrobić to dziś wieczorem- lekko się uśmiechnął- Zasługujecie na odpoczynek.
Starszy wojownik pokiwał głową i wyszedł z legowiska. Zastępca znowu położył głowę na łapy i leżał tak przez jakiś czas. Chciał iść do Gwiazdnej Ziemii aby porozmawiać ze swoją partnerką i przyjaciółką. Wtedy czuł że naprawdę są przy nim. Jednak i tak nie zdążył by wrócić do wieczora. Zamiast tego wstał i poszedł w stronę wyjścia z obozu. Liczył że nikt teraz do niego nie podejdzie i będzie miał spokój, jednak nie miał na co liczyć. Podeszła do niego Wierzbowe Światło.
- Chciałbyś może gdzieś wyjść. Najlepiej teraz?
- Akurat wychodzę, ale no dobrze możesz iśc że mną
Wojowniczka uśmiechnęła się i poszła żwawym krokiem za zastępcą. Szli w stronę lasu nikogo tam gdzie Szary Ogon chodził z Lotosową Bryzą. To tam wyznał jej miłość to tam ją przysięgał, to tu chodzili prawie zawsze. Z boku rósł krzak obok którego spali noc po przyjęciu przez Ptasia Gwiazdę dziewięciu żywotów.To było ich miejsce.
- Szary Ogonie usiądź tutaj- Wierzbowe Światło wskazała na znajome drzewo. To było miejsce w którym wyznał jej miłość
- Nie chodźmy tam dalej. Tutaj są... pająki
Ostatecznie usiedli obok niewielkiego krzewu. Zastępca i tak czuł się tam strasznie niekomfortowo.
- Wiesz...- zaczęła brązowa wojowniczka- Od jakiegoś czasu...
Szary Ogon nie miał zielonego pojęcia co Wierzbowe Światło mogła powiedzeć. Pewnie jakiś kolejny problem klanu. Kotka już chciała to kończyć kiedy zza krzaków Pierzasty Lot.
- Tu jesteś Szary Ogonie. Myślalam, że nigdy cię nie znajdę. Mamy problem
***
To co ujrzał Szary Ogon kiedy zobaczył ten problem.
- I to ma być ten problem?!- wojownik nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać
- Tak! Zabierzcie go ode mnie!- powiedział głośno Rozlany Strumień
Problemem okazał się mały koteczka która przyszła za wojownikiem z patrolu. Miała krótkie łapy i ładne rudo-białe plamki na pyszczku. Szary Ogon nie wytrzymał i wybuchł śmiechem.
- No ej! Ja się nie śmieje- Rozlany Strumień już naprawdę się wkurzuł
- Mama, mama- koteczka biegała obok niego i piszczała
- Nie masz zielonego pojęcia o kociakach. Chodź malutka do Pierzastego Lotu- biała kotka odezwała się
Czarna koteczka nie rozmyślała długo i podeszła do wojowniczki
- No i ładnie. Słuchaj to nie jest twoja mama tylko Rozlany Strumień. Jemu bardzo dużo do dobrej matki brakuje. Jak masz na imię malutka?
- Imię, imię, imię. A co to jest imię?
- Chodzi mi o to jak cię nazywają.
- Nie nazywają. Moja ludzka mama wyrzuciła mnie na ulicę, bo nikt nie chciał mnie kupić
Biedna mała pomyślał sobie Szary Ogon
- No to wiesz. Ja zostanę twoją mamą.
- Super!- koteczka podskoczyła z radości- A mogę mieć imię?
- Oczywiście, nazwę cię Malinka.
- Jej! Malinka, Malinka- koteczka stała się jeszcze bardziej szczęśliwa i cały czas powtarzała swoje nowo nadane imię