La Patte 🔞 || Miraculous

By MeWithADot

20K 620 243

W lesie nieopodal Paryża dokonano makabrycznego odkrycia: nagie, związane sznurem zwłoki mężczyzny, ułożone w... More

la dédicace
la partie un - le citations
prologue
un
deux
trois
quatre (może wreszcie nauczę się liczyć po francusku?) - ponowny wrzut
cinq
six [czyt. sis]
sept
huit
neuf/neuvième
dix
onze/onzième
douze/douzième
treize
quatorze
quinze/quinzième
seize
dix-sept
dix-huit
dix-neuf
vingt/vingtième
vingt-et-un
vignt-et-deux
vingt-troisième
vingt-quatrième
vingt-sixiéme
vingt-septième

vingt-cinquième

62 3 0
By MeWithADot

od razu z góry przepraszam, że tak długo musieliście czekać, miśki!! 🐻❤ chyba jednak założę tą stronę, czy grupę. 🤔 ah, i niedługo zmienię nazwę tej książki, jeszcze nie wiem, na jaką, ale to zrobię.

ale jakoś straciłam wenę do tej książki i jakoś nie mogłam się wdrożyć do pisania dalej (przez ponad pół roku gapiłam się w zakończenia ostatniego rozdziału i nie wiedziałam, co dalej), a odzyskałam ją dopiero wczoraj i to wczoraj powstała caluśka pierwsza część tego rozdziału.

ta pierwsza część jest też o wiele zabawniejsza, niż ta druga.

Obudził ją dźwięk jej telefonu, kiedy mieli jakieś sto kilometrów do Paryża, spała tak płytko, że nawet się tego nie wystraszyła. Na wyświetlaczu zobaczyła tylko "lód", odebrała.

- Halo? - odchrząknęła i przetała oczy

- Gdzie jesteś?

- W środku.. niczego.

- Jak to? Miałaś już dawno być.

- Luka złapał kapcia i mieliśmy przymusowy postój.

- Nic ci nie jest?

- Poza guzem na głowie, nie.

- Okay. Za ile wrócisz?

- Dzisiaj w ogóle, będę na moim miejscu, przygotowywać pytania dla ciebie.

- No, tak...

Poruszyła się na fotelu i odezwały się jej plecy, aż przez moment miała problem z zaczerpnięciem oddechu. Skrzywiła się, do oczu nabiegły jej łzy.

- Marinette? Halo?

- I jeszcze plecy - powiedziała z trudem.

- Jakie plecy? O co chodzi z plecami?

- Są kolorowe.

- Co?

- Nie teraz. - Nie sądziła, żeby głupi komentarz stał się jej końcem pracy, ale tak się właśnie wydarzyło. W sumie, to mogła mieć jedynie nadzieję, że pojutrze wyjeżdża i że do tego czasu zdoła je przed nim ukryć. Miała dobę na to, żeby przygotować swój plan, a jeśli ją dotknie, albo zaprosi na jakąś modelską uroczystość, gdzie będzie musiała założyć sukienkę z suwakiem na plecach, będzie miała problem z wyjaśnieniem mu tego, co ma na plecach. Mógłby chociaż posprzątać te jego czterysta pięćdziesiąt dziewięć metrów na dwóch piętrach przed moim przyjazdem, tak żebym zwaliła to na niego. Zasugerowała mu to.

- Niestety, jutro po przesłuchaniu wyjeżdżam do Prowansji, mam zdjęcia do nowej reklamy lawendowych perfum. - Westchneła z ulgą, słysząc to. - Myślę, że ze trzy dni i później tydzień i będę znowu w Paryżu, na dziesięć długich miesięcy. Myślisz, że nie uprzykszę ci się? Będę żarł czekoladę i McDonald's razem z tobą. Muszę w końcu zrobić ten przeszczep tłuszczu. Bo przez te wahania wagi wszystko mi obwiśnie.

- Pochorujesz się - wytknęła mu to, co zawsze jej mówił, kiedy jadła w ten sposób. - Ja przynajmniej ćwiczę.

- Przy okazji, możemy razem pójść do terapeuty?

- Po co? - zapytała oschle.

- Mogłabyś zostać księgą anatomii dla studentów medycyny.

- Nie - odparła ostro.

- Czasami martwię się, że pocisk przeleci przez ciebie i jeszcze trafi Lukę.

Luka zaczął się śmiać, bo po jej kolorowych plecach sciszył radio i słyszał wszystko. Miał wrażenie, że wcześniej miała ciszej ustawione rozmowy. Tym bardziej, że jego auto było hybrydowe i po wioskach mknęli tylko z dźwiękiem toczących się opon.

- Dla Luki to byłby ogromny problem - sarknęła. - Właśnie się z tego śmieje.

- A dla Siri! Wyobraź sobie, zamiast jednego psa, będzie potrzebowała dwóch!

- A może ludzie przestaną się zabijać i gwałcić i nie będzie jej potrzebny żaden?

Luka nagle się cicho odezwał:

- Wątpię

- Możesz to przemyśleć? - Wiedział, że im dalej w żarty, tym dalej od właściwego tematu.

- Kiedy to by miało być?

- Nie wiem, ale szybko.

- Zastanowię się.

- Dobra, a teraz wyłącz głośnomówiący.

Kiedy sciszyła telefon, powiedziała:

- Już.

- Jak coś nie pójdzie zgodnie z moim planem, to będę w pracy dwa tygodnie pod rząd, z krótką przerwą.

- No i?

- Wolisz pobudkę rano, czy seks od razu po pracy?

- Miałeś już tak nie pracować! - jęknęła głośno.

- Wiem, to już ostatni raz. Przysięgam!

- Musimy dodać aneks do paktu. Gdzie wtedy jedziesz?

- Do Bretanii.

Marinette miała kilka wspomnień stamtąd i wszystkie dotyczyły molestowania jej i szpitala psychiatrycznego. Nawet nie poznała Nantes, a w nim była. Bardzo chciała zobaczyć chociaż zamek, niestety nie było jej dane, bo jej matka znowu się gdzieś spieszyła, zresztą, jak zwykle.

- Skąd wiesz, że będę chciała mieć z tobą do czynienia po przesłuchaniu?

- Wiem, kim jestem i jeśli mi nie uwierzysz, będę czuł się, mało powiedziane, że urażony. To złamie mi serce i wyjdzie na tyle, że bez sensu cię za każdym razem ratowałem, skoro i tak nie możemy być razem. Trzeba było cię zostawić w spokoju i samemu się powiesić.

To nią wstrząsnęło.

- Pomyśl o ciotce i kuzynie.

- On, podczas mojego pogrzebu, pobiłby i pokopał moje ciało. A ciotka by uznała, że jakiś zły gen się przypałętał w rodzinie i by nad Felixem skakała jeszcze bardziej - powiedział zrezygnowany i dodał wkurwiony: - Staram się być najlepszą wersją siebie dla ciebie i dla nas i nie mam nic wspólnego z tą jebaną książką.

- Dobra, wierzę ci, ale folię też musimy sprawdzić i, jeśli będzie na niej więcej, niż trzy-cztery, odcisków twoich palców, będziesz w kręgu podejrzanych. Ekspertyza leży już pewnie na moim biurku.

- Dotknąłem ją jeszcze raz, kiedy poszliście, za ten naderwany kawałek - dodał skruszony.

- Tego już nie sprawdzają, wiedzą, że mi pomógłeś. Chociaż wolałabym na nim odciski Luki. - Podgłosiła na chwilę rozmowę i złapała Lukę za rękę, bo już ją wyciągał, żeby włączyć radio. - Wiesz, gdzie są moje rękawiczki?

- Nie szpieguję cię, nie wiem, o czym mówisz.

- Aha, to dobrze. Kiedy ostatnio byłeś w szpitalu?

- Wtedy, kiedy i ty.

Po raz drugi tego dnia odetchnęła z ulgą.

- Do zobaczenia - powiedziała na koniec i rozłączyła się. Wsadziła telefon znowu do kieszeni w bluzie.

- Wierzysz mu?

- A powiedz mi, dlaczego nie?

- O co chodziło z twoimi kolorowymi plecami? - spytał Luka, nawet nie próbował tego zrozumieć.

- Są kolorowe - powiedziała tylko. Musiała jak najszybciej dostać się do domu i zeżreć pół opakowania witaminy C i żelaza, a potem jeszcze wpuścić sobie do żyły enzym Willebranda, który zostawiła u siebie w mieszkaniu i który ledwo w jej przypadku działał. Zaczęła nawet myśleć o swoim nowym życiu w Korei północnej.

- Dlaczego? Są tęczowe?

- Nie twój interes, Luka - powiedziała ze złością.

- Nie mój interes, czy nie-męski interes? - dopytał.

- Nie twój interes, bardziej interes Siri, więc nie zdziw się, jeśli mnie od środy nie będzie. Zatrzymaj się tam, potrzebuję kawy - wskazała znak.

- Gdzie cię odwieźć?

- Na stare śmieci, ale po drodze jeszcze do jakiegoś marketu, muszę kupić jedzenie.

- O co go będziemy pytać?

- Nie wiem, masz jakieś pomysły? - zapytała go.

Przyłożył wnętrze dłoni do oka i potarł je.

- Aktualnie, tylko związane ze spaniem.

- Gdybyś dał mi poprowadzić... - zaczęła i wzruszyła ramionami.

- Nigdy w życiu! - obruszył się, a potem powiedział szybko: - O której wstał?

- Po mnie - odpowiedziała automatycznie.

- To go stawia w gorszej sytuacji... - zamyślił się.

- Myślisz, że sam by ją tam włożył? - Luka miał tak ograniczone zaufanie do niego, że nigdy nie wykluczał i tej opcji.

- Macie piwnicę?

- Nie wiem, ale to i tak nic nie zmieni, bo ma kilka samochodów, do których nie wchodzę.

- A kamery przy skrzynkach?

- Chyba tak.

- Dzwoń do niego od razu po powrocie do domu, albo i teraz - podał jej telefon. - Co ile zagląda do skrzynki?

- Myślisz, że wiem? To nie moje mieszkanie, nie mój dom - i zaraz po wypowiedzeniu tych słów dostała strasznych wyrzutów sumienia, bo pomyślała, co Adrien by poczuł, gdyby mu to powiedziała tym tonem.

Luka spojrzał na nią tak, jakby nie znała osoby, z którą mieszkała od czasu studiów, z zaskoczeniem i strachem jednocześnie. Co prawda poznali się dwa lata po zakończeniu ich przez nią, ale jednak, więc zadzwoniła.

- Nie odbiera.

- Dobra, podjadę tam się rozejrzeć i zapytam administratora budynku o kamery.

🐾🐾🐾

Dwa dni później wypasione auto podjechało pod niewielki piętrowy dom i wysiadł z niego mężczyzna. Podszedł do balustrady tarasu, na którym kobieta paliła papierosa.

- Gdzie Marinette?

- Śpi. - Wskazała niebo. - Chcesz, zanim wejdziesz do jaskini smoka? - Podała mu paczkę fajek. I kto tu jest smokiem? To ty pilnujesz księżniczki.

- Mam swoje. Mówisz o swojej córce.

- MOŻE... - zaczęła.

- I o mojej dziewczynie.

- Powiedziała mi o wszystkim.

- Też o tym, że jestem potworem?

- A jesteś?

- Nie wiem. Dlatego jesteś dla mnie taka miła?

- Nie, jestem dla ciebie miła, bo ty nie zrobiłeś jej krzywdy, w przeciwieństwie do poprzedniego i pokazałeś się tu, po dwóch dniach, a tamten nigdy. Można powiedzieć, że zmieniłam zdanie o tobie.

- Co zrobił poprzedni?

Spojrzała na niego znad ciemnych okularów i poprawiła je na nosie.

- Zgwałcił ją analnie.

- Dobra, dziękuję. - Zaciągnął się ostatni raz i włożył peta do popielniczki, a potem wszedł do domu i ruszył schodami na górę. Dotarł do drzwi i otworzył je.

Jej pokój był osobliwie duży, jak na rozmiar domku, zajmował pół piętra, drugie pół - jej prywatna łazienka.

Usiadł na jej łóżku i odgarnął jej włosy z twarzy. Ściskała w rękach swojego misia. Na jej policzkach zauważył świeże ślady łez. Sama jest dzieckiem, jak można wymagać od dziecka, urodzenia kolejnego. Pogłaskał ją delikatnie po ramieniu. Kiedy się nie poruszyła, pochylił się i dał jej delikatnego buziaka w policzek.

- Jak się czujesz? - zapytał, kiedy otworzyła oczy i skupiła na nim wzrok.

Odsunęła się pod ścianę i też usiadła oplatając łydki rękoma.

- Brzuch mnie boli. - Znowu miała łzy w oczach. Bała się tej rozmowy z nim, bała się, że znowu na nią naskoczy, że znowu będzie jej wina, jej wina, moja wina.

- Od której nie śpisz?

- Zapytaj moją matkę, kiedy była tu ostatni raz.

- Przepraszam - powiedział. - Miałaś rację.

- Z czym?

- To moja wina i nie mieliśmy nawet szansy porozmawiać poważnie o dzieciach, poza tym mogłem ci nie wierzyć, kiedy napalona szeptałaś mi do ucha, że już po. A na za tydzień mam niespodziankę, żebyś poczuła się lepiej i wiedziała, że zależy mi na tobie, na nas.

- Chciałeś wiedzieć, co miałam wtedy w głowie, więc.. nie było tam ciebie. Było tam to straszne wspomnienie od którego chcę uciec. To, co zrobiłam, nie było w ogóle z tobą związane, bo ty oczywiście jesteś wspaniały, cudowny i w ogóle tęcza, kucyki i jednorożce. - Uśmiechnął się, patrząc w dół na jego dłoń na pościeli, i mówi to kobieta w różowo-złotym pokoju i pod pościelą z hello kitty. - Dopiero, jak następnego dnia zadzwoniłeś...

- Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz. Wiem, po prostu, że nie powinienem był zareagować tak, jak zareagowałem i muszę się nauczyć lepiej dobierać słowa, bo wczoraj zabrzmiałem trochę toksycznie. Poza tym to twoje ciało, jeśli nie chcesz dziecka, to trudno. Nie mogę cię zmusić do bycia w ciąży i nie chcę, ale jakby się trafiło to przecież wychowalibyśmy je razem.

- Chcę ci powiedzieć - wzięła głęboki wdech - że jestem gotowa.. jestem gotowa mieć z tobą dziecko - przesunęła się i usiadła na nim okrakiem. Przygryzła wargę, uśmiechając się i zaczęła powoli rozpinać kombinezon.

- Marinette, przestań - powiedział przez zaciśnięte zęby, żeby zapanować nad sobą. Złapał ją za udo i przekręcił tak, że leżała pod nim. Następnie podsunął jej suwak pod brodę i zszedł z niej, siadając obok. - Poważnie? - Podniósł jej różowego misia z pościeli. - Od kiedy go masz?

- Od 17 lat. Dostałam go od taty.

Dotknął nim nosa i poczuł męskie perfumy. Nie jego.

- Czym on pachnie?

- Jego perfumami - wyrwała mu go z rąk.

- Sama jeszcze jesteś dzieckiem.

- Technicznie oboje jesteśmy dziećmi, bo przecież mamy rodziców.

- Nie to mam na myśli.

- Mamo! - zawołała. - Adrien mówi, że muszę cię zabić..! - zasłonił jej usta ręką, żeby nic więcej nie powiedziała.

- Chodzi mi o to, że zachowujesz się jak dziecko i tym, co przed chwilą zrobiłaś, tylko to potwierdziłaś.

- Więc, co robimy? - zapytała, kiedy odsunął rękę z jej twarzy i wytarł ją o pościel, bo lizała mu ją. - Spytaj moją matkę, kiedy się urodziłam, a opowie ci wszystko ze szczegółami.

- Po pierwsze, ty idziesz się umyć.

- A ty?

- A ja tu zostaję i obejrzę sobie twój pokój.

Po chwili wyszła naga z łazienki.

- Musisz mnie pocałować.

- Co? - Odwrócił się, kończąc oglądanie zdjęć w złotych ramkach na ścianie nad wielkim lustrem.

- Żeby mnie nie bolało.

- Dobra, kładź się i pokaż gdzie.

Położyła się i pokazała szyję pod uchem.

- No bez przesady.

- Boli mnie w zasadzie cała szyja, klatka piersiowa, brzuch i uda, więc zaczynaj, bo nie zdążysz do Wielkanocy.

Przekręcił klucz w zamku i stanął nad nią na czworakach.

- Gdzie dokładnie?

Dotknęła się pod uchem i ugiął nad nią ręce, potem nakreśliła mu ścieżkę po której przesuwał ustami w dół, kiedy dotarł do jej ud, poczuła narastające podniecenie w dole brzucha i jak jej mięśnie Kegla same się zaciskają.

*sex alert*

- Jeszcze tu - pokazała swoją łechtaczkę.

Kiedy ją tam pocałował, wplotła mu palce we włosy i przycisnęła jego twarz do swojej kobiecości. Zaczął ją tam lizać. Rozchylił jej wargi sromowe palcami i wsunął język do jej waginy, zatoczywszy nim koło dookoła jej ujścia.

- Smakujesz słono, chcesz zobaczyć? - Spojrzał na jej twarz i sam sobie odpowiedział. Zaczął pisać jej imię dużymi literami językiem na genitaliach i kiedy się spięła, włożył w nią cały palec, a kciukiem masował szybko łechtaczkę i w tym samym tempie uciskał punkt A. - Zrób to dla mnie - poprosił.

Złapała go za nadgarstek.

- Nie, nie, nie - jęczała głośno, a potem jej ciało wygięło się w łuk, złapała dłońmi pościel i poczuła obezwładniające odrętwienie.

- Mówisz nie, a i tak dajesz, to co chcę. - Zszedł z niej i zobaczyła dobrze widoczną wypukłość w jego spodniach.

- Muszę się umyć? - powiedziała, podnosząc się z łóżka.

- Marinette? Wszystko w porządku? - Zza drzwi dobiegł ich kobiecy głos.

Rzucił jej szlafrok, który wisiał na haczyku na drzwiach i zaraz je otworzył.

Kobieta za nimi przejechała po nim wzrokiem od głowy do stóp.

- Idź sobie zwalić gdzie indziej, a nie w moje dziecko.

Odsunął się z przejścia, ukazując jej Marinette, wiążącą pasek od szlafroka.

- Myślę, że ona kocha swoją francuską miłość bardziej, niż tradycyjną - powiedział cicho, kiedy Sabine przechodziła obok niego. Zatrzymała się i znowu spojrzała na jego krocze. - Podnieca mnie, gdy dochodzi - dodał i zamknął za sobą drzwi, zostawiając smoka z księżniczką, tylko kto jest kim?

- Idę się myć. - Marinette wstała z łóżka, a jej matka zasłoniła jej przejście. - Możesz się przesunąć?

- O czym on mówił?

- A skąd ja mam wiedzieć? Możesz? Brzuch mnie boli. - Tym razem kłamała. Nadal czuła w kościach ten orgazm, podobno pomaga na ból, cóż, teraz już wiedziała. - Adrien?! - zawołała. Sabine się przesunęła. - Gdzie do diabła on polazł? - Przeszła obok niej i zbiegła schodami. Wyjrzała przez okno w kuchni i zauważyła go. Stał przy jego samochodzie, jednym z wielu właściwie.

- Słownictwo!

- Mamo - jęknęła, ubierając buty. - Nie jestem już dzieckiem. Mogę robić, co do kurwy chcę i mówić, co do kurwy chcę. I tak w ogóle, to uprawialiśmy już tam - wskazała sufit - seks. - Wybiegła z domku, kiedy odpalał samochód. - Adrien, zaczekaj! - Otworzył szybę, ale obeszła go i w samym szlafroku usiadła na miejscu pasażera.

2228 słów.

mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj go ktoś przeczyta, jak nie, będę rozsyłać.

Continue Reading

You'll Also Like

909 33 9
Zwykły dzień w Hasbin Hotel, Lucyfer odwiedza córkę oraz słucha jej planu, lecz coś idzie nie tak
1.2M 33.5K 43
~Zaczął siać w moim życiu zamieszanie. Raz byliśmy jak przyjaciele, raz jak wrogowie. Lecz coś nas do siebie przyciągało.~♡♡♡ Fragment z książki: -M...
16.6K 623 25
❀ ₊⁻∘・ Now Playing: ❝I Write Sins Not Tragedies - Panic! at the Disco❞ [▶︎/❙❙/◼︎/⟳] 1:28 ⸠--❍-----⸡ 3:06 ,,Oh, well in fact Well, I'll look at it thi...
88.8K 1.4K 34
-jesteś kurewsko podniecające w tym wdzianku.. Wiesz aniołku? -wystękał z bólem w spodniach Ashley -tak wiem to, wyjdę tak na miasto.. -powiedziałem...