Tylko z Elitą możesz przetrwa...

Da pszczolka452

720K 19.7K 16.1K

*Na wstępie podkreślam, że ta książka nie była pisana po to, żeby ją wydawać tylko z przyjemności. Pisałam ją... Altro

Prolog
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
OKŁADKA
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
Epilog
Podziękowania ❤️
ELITE #2❤️

28.

18.2K 440 888
Da pszczolka452

Chwilę w wesołym miasteczku minęły szybko. Spędziłam je szczęśliwa razem z Nathanem. Korzystaliśmy z atrakcji, wyśmiewając się z siebie, a raczej bardziej ze mnie, gdy bałam się iść na jakąś ryzykującą atrakcje. Nathan natomiast wydziąc mój strach, chciał mi zrobić na złość i specjalnie wybierał te najgorsze. Ja jednak byłam uparta i nie dałam mu się.

Gdy niebo trochę pociemniało, ale jednak dalej było jasno, zaciągnęłam bruneta na diabelski młyn, który tak pięknie wyglądał. Był oświetlony kolorowymi ledami. W nocy musiał wyglądać czadowo. Nie protestował i ze cwanym uśmieszkiem kupił dwa bileta.

Gdy tylko młyn się zatrzymał, wyskoczyłam szczęśliwa do gondoli, a Moore roześmiany tuż za mną.

Siedzieliśmy na przeciw siebie. Gondola zaczynała się wznosić, a ja oglądałam coraz dalsze widoki. Niektóre oświetlone wyglądały tak pięknie.

Na samej górze, gdzie byliśmy tak wysoko uśmiechnęłam się jak małe dziecko. W tym momencie byłam tak przeszczęśliwa. I to nie tylko dlatego, że byłam na diabelskim młynie. Szczęście pojawiło się u mnie, bo moje życie zaczęło powoli się układać. Jednak sama do tego bym nie doszła. Chłopak, który pozwolił mi się wreszcie poczuć szczęśliwą siedział naprzeciwko mnie.
Nathan Moore sprawił, że zapomniałam o wszystkim co tak bardzo mnie niszczyło, a zaczęłam się cieszyć z małych rzeczy.

Teraz spojrzałam na niego śmiejąc się radośnie. On przez cały ten czas gapił się na mnie z neutralnym wyrazem twarzy. Intensywnie wybijał we mnie wzrok swych czarnych tęczówek, które tak mnie przeszywały. Moja mina dalej się nie zmieniła. Uśmiechałam się patrząc na moje największe szczęście.

Ja go kocham, kocham i to tak mocno.

Patrząc na niego moje serce coraz szybciej biło.

Nathan nagle głośno złapał powietrze i je wypuścił. Przybliżył się do mnie, ujął moje dłonie i pociągnął z całą siłą na swoje kolana, tak żebym na nim usiadła okrakiem. Po chwili przybliżył swoje usta do moich i je złączył.

Oplotłam go nogami, gdy tylko lekko się podniósł, dalej mnie całując. Wplątałam ręce w jego włosy, pciągając go za ich końcówki i słysząc jego jęki.

Nasze słodki pocałunki zmieniły się na te namiętne z języczkiem. Brunet dobierał się do moich ust, jak jakiś spragniony drapieżnik. Jego ręce błądziły po moim ciele, włożone pod mój kombinezon.

Gdy już brakowało nam tchu, Nathan oderwał się na chwilę ode mnie, a potem dobrał się do mojej szyi. Ssał moją skórę, a z moich ust wydobywały się jęki. Jego obie dłonie złapały za moje pośladki i zaczęły je ugniatać.

-Nathan... - wyjąkałam pełna rozkoszy.

Chłopak oderwał się ode mnie, patrząc jakby nie wiem... Jakby usłyszał coś pięknego albo nie wiem...

-Jezuu Adele... Ja nie wytrzymam... - wydyszał - Pierwszy raz nie patrzę na ciebie jak na dziewczynę na jedną noc... Mam ochotę cię kochać i wielbić - oznajmił niespodziewanie.

Serce zaczęło mi być coraz mocniej i głośniej. Oddech przyspieszył, a szczęście wzrosło.

-Też chcę się z tobą kochać - szepnęłam nieśmiało i niepewnie.

Chciałam tego... Byłam gotowa.

Moore uśmiechnął się czule.

-Nie... Nie chcę naciskać... Poczekam - oznajmił.

Ujęłam jego twarz w obie ręce.

Czułam, że naprawdę tego chcę i jestem gotowa.

-Chcę tego, chcę tego z tobą - wypowiedziałam i cmoknełam go w usta.

Kąciki ust bruneta powędrowały ku górze, a jego dłonie przyciągnęły mnie tak, że wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Tulił mnie tak mocno, że rozpływałam się w jego ramionach.

-Nie wiem, Adele - zaczął - Nie chcę byś tego żałowała... Nie podejmuj pochopnych decyzji - poprosił i pomasował moje plecy.

Teraz już nie wiedziałam. Może miał rację. Może to była pochopna decyzja, jednakże czułam, że nie żałowałbym tego. Teraz marzyłam tylko o tym, żeby mój pierwszy raz był z nim.

Między nami nastała cisza. Przytulałam się do jego ciała, a on mocno mnie obejmował. Nigdy nie czułam się tak bezpiecznie jak jego ramionach.

-Może pójdziemy nad jezioro dziś? - zapytałam po chwili ciszy.

Brunet trochę mnie od siebie odsunął i spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. W jego ciemnych oczach zobaczyłam parę radosnych iskierek.

-Jeśli tylko chcesz - odpowiedział i nachylił się, by ucałować moje czoło.





Niedługo potem razem z chłopakiem wchodziliśmy na pomost. Przez całą drogę szliśmy w ciszy. Była to jednak przyjemna cisza, w której Moore trzymał mnie za dłoń i prowadził przez ciemny las. Normalnie bym się bała, ale Nathan świecił latarką w telefonie. Ale w sumie nawet bez niej bym się nie bała. Szłam tak szczęśliwa, że nie myślałam o niczym innym niż o chłopaku i o tym co między nami.

Moore przygotował się i wziął z samochodu koc, który rozłożył teraz na moście. Gdy tylko to zrobił usiadłam na nim, a on obok. Między nami nadal była cisza.

Nie potrzebowałam rozmowy i pasowało mi to jak teraz jest między nami. Odparłam się o bruneta i położyłam na jego ramieniu moją głowę. On natomiast złapał za moją i splótł nasze palce. Czułam jego spokojny i ciepły oddech oraz perfumy, które zawsze od niego czułam. O dziwo nie było znać po nim zapachu papierosów. Było to dziwne, bo zawsze nimi pachniał.

Zaczęłam przyglądać się chłopakowi. Jego wzrok skupił się na gwiazdach, które zdobiły całe niebo i odbiły się w tafli wody. Ale nie odbijały się tylko w niej. Były także w jego oczach i wyglądały tak wspaniale, że aż zachwycały bardziej niż na niebie.
Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Oczy Nathana Moore były najpiękniejsze na świecie.

Chłopak czuł jak na niego patrzę, ale nie spojrzał na mnie... Jego kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze, a po chwili zachaczył zębami o dolną wargę i delikatnie ją zagryzł.

Gdy tylko to zauważyłam, spuściłam wzrok, a moje policzki z pewnością się zarumieniły. Na dole brzucha poczułam przyjemne fale gorąca, a delikatne deszcze przeszły przez całe moje ciało.

Zawsze tak reagowałam... Na każdy głupi uśmiech, gest i wszystko co związane z Nathanem Moore. Nie rozumiałam tego, bo nie znaliśmy ani dobrze ani długo. Czułam do niego tak mocne uczucie, które wydawało się nie możliwe. Moje życie od zawsze było pojebane. Ale zakochałam się w nim i nie mogę na to nic poradzić.

Podniosłam głowę i zaczęłam patrzeć w tą samą stronę, gdzie Nathan. Niebo dziś było piękne. Rzadko patrzyłam na nie w nocy, więc ta chwila była zupełnie magiczna.

-To miejsce wydaje się teraz jeszcze bardziej piękniejsze - cichy głos Nathana przerwał między nami ciszę.

Nie spojrzałam na niego ani on na mnie.

-Nie sądziłem nigdy, że kiedykolwiek będę tak szczęśliwy jak teraz - zaczął po woli i spokojnie - Mogłem mieć wszystko czego tylko zapragnąłem, ale nigdy nie poczułem się szczęśliwy... - wyznał, a ja poczułam się trochę dziwnie - Dopiero, kiedy poznałem ciebie zacząłem czuć małą radość, a potem większą i większą aż w końcu poczułem coś jeszcze innego... Coś czego w ogóle się nie spodziewałem... Nawet w to nie wierzyłem...

Zagryzłam policzek od środka i niespokojnie się poruszyłam. Nathan poczuł to i rozplutł nasze palce, a potem objął mnie mocno ramieniem, przyciskając do siebie.

-Nie mogę w to uwierzyć do tej pory... Czuję jakby to był po prostu piękny sen, który ma zaraz się skończyć - oznajmił - Boję się, że zaraz się obudzę i nigdy już tego nie zaznam.

Spojrzałam na niego i wyciągnęłam w jego stronę swoje palce, by po chwili zacząć głaskać jego gładki policzek.

-To nie sen - zapewniłam, patrząc z delikatnym uśmiechem w jego oczy.

Moore także na mnie patrzył i pokręcił lekko głową z małym uśmiechem.

-I tak ciężko mi w to uwierzyć - szepnął.

Bez namysłu wyplątałam się z jego uścisku i objęłam go za ramiona, po czym okrakiem na nim usiadłam, oplatając go w pasie nogami.

Brunet uniósł brew, zaciekawiony co ja w ogóle robię.

Sama nie widziałam co, ale pragnęłam tego i nie mogłam się powstrzymać.

Zainicjowałam pocałunek sama z siebie, nie mogąc nacieszyć się jego ustami. Nathan najpierw był trochę zdziwiony, ale już po chwili z namiętnością oddawał pocałunki.

Chodź nie całowałam się z nikim innym to i tak byłam pewna, że nikt nie miał tak wspaniałych ust jak on.

W moim brzuchu roiło się miliony, a może nawet miliardy motyli.

Kiedy ręce Nathana dotknęły moich policzków poczułam pożądanie, które rzadko czułam.

Całowałam go bez opamiętania, przerywając tylko po to, żeby nabrać chodź trochę powietrza.

W moim całym ciele działy się dziwne rzeczy, a także zaczęłam czuć emocje, których nigdy nie czułam, a może tylko czytałam o nich tylko w książkach.

Brunet w końcu przerwał nasz pocałunek, odchylając swoją głowę trochę do tyłu. Ciężko oddychał, tak samo jak ja. Ręce nadal trzymał na moich pośladkach i zaczął delikatnie je ściskać przez co prawie jęknełam.

-Adele... - wydyszał.

W jego oczach widziałam pożądanie, które jeszcze bardziej nasiliło moje pragnienie.

-Teraz już czujesz, że to wcale nie sen? - zapytałam z lekką zadyszką.

Nathan nie odezwał się od razu, a zaczął wpatrywać się w moje oczy, jednakże po chwili lekko skinął głową.

Zagryzłam wargę po czym przybliżyłam swoje usta do jego.

Oddech bruneta przyśpieszył. Mój wzrok przeskakiwał między jego oczami pełnymi najmroczniejszych emocji a pełnymi ustami, które chciałam całować aż do śmierci.

-Nawet jeśli to sen to zróbmy tak, żeby był najpiękniejszy i niezapomniany - wyszeptałam.

Moore nie wytrzymał, jednym ruchem przewrócił nas tak, że leżałam na plecach przygwożdżona jego ciężarem do przykrytego kocem pomostu. Zawisł nade mną, a jego obie dłonie uniemożliwiały mi jaką kolwiek ucieczkę.

Ja jednak nie zamierzałam uciekać. Czekałam na ciąg dalszy.

-Oszaleje przez ciebie - wysapał.

Znów poczułam to ciepło w dole brzucha, a kąciki moich ust same się uniosły.

Moore widząc to zacisnął szczęki, a jego oczy pociemniały aż tak bardzo, że wyglądały jeszcze bardziej mrocznie.

Poczułam jeszcze większe pożądanie i nie mogłam już wytrzymać.

Chłopak także już nie mógł. Jego usta drapieżnie wpiły się w moje, a ręce zaczęły wędrówkę po całym moim ciele.

Czułam tyle emocji na raz, a moje ciało reagowało na każde nawet najdrobniejsze muśnięcie.

Wplątałam palce we włosy Nathana i zaczęłam za nie ciągnąć, przez co jęczał wprost do moich ust. Jego ciepłe ręce masowały moją nagą skórę przez co zaczęłam głośno oddychać. W końcu ścisnął moją nagą pierś przez co głośno jęknełam, a brunet momentalnie się ode mnie odsunął.

-Proszę, przerwij to teraz, bo zaraz stracę kontrolę - oznajmił błagając.

Ale czy ja tego chciałam?

Będę tego żałować czy może nie?

Może to za szybko?

Rozum podpowiadał, żeby się jeszcze powstrzymać, a serce... Serce chciało tylko i wyłącznie jego.

A pożądanie, które czułam górowało nad wszystkim.

Pragnęłam go.

-Strać ją - poprosiłam cicho i może trochę nieśmiale, jednak pewnie.

Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie, ale w oczach coś błysło.

-Adele... - zaczął - Nie podejmuj pochopnych decyzji... Proszę...

Nie zamierzałam go słuchać. On też tego chciał i ja. Oboje tego chcieliśmy. Byłam gotowa. Tu i teraz.

Pewna siebie wyciągnęłam obie dłonie w  stronę jego brzucha i uniosłam jego koszulkę. Moore poruszył się niespokojnie. Patrząc mu w oczy z wyzwaniem, położyłam na jego mięśniach dłonie. Z ust bruneta wydobyło się ciche warknięcie.

-Adele... - westchnął.

-Ciii... Wiem, że tego chcesz - oznajmiłam i zaczęłam jeździć dłońmi po jego brzuchu. Brunet aż zacisnął szczękę - I ja też tego chcę - wyznałam i zacisnęłam dłonie po obu bokach jego talii.

Nie musiałam nic więcej robić. Nathan Moore ewidentnie nie wytrzymał i rzucił się na mnie jak wygłodniały drapieżniki.

Jego ręce jeździły w górę i w dół i dotykały mnie wszędzie. Z moich ust wydobywały się jęki. Już po chwili zostałam w samej bieliźnie i nie czułam żadnego skrępowania, a tylko przyjemność.

-Jesteś taka śliczna... - mówił, składając mokre pocałunki na moim brzuchu.

Zjeżdżał nimi niżej aż w końcu zachaczył o koronkę mojej bielizny przez co głośno jęknełam.

Moore zaśmiał się i odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego zła i zwiedziona. Widząc to uśmiechnął się cwanie i pokręcił głową. Już miałam się odezwać, kiedy on zaczął pozbywać się swojej koszulki, a potem ściągać spodnie.

Poczułam jak się bardzo się czerwienie.

Gdy chłopak pozbył się spodni, zauważyłam w jego bokserkach ogromną erekcję i dopiero wtedy o czymś sobie przypomniałam.

-Nasza gumki? - zapytałam z nadzieją.

Moore przez chwilę na mnie patrzył nic się nie odzywając. Poczułam zawiedzenie i na chwilę odwróciłam od niego wzrok. Po kilku sekundach jednak usłyszałam jego cichy śmiech, po czym na niego spojrzałam i zauważyłam, że między palcami coś trzyma.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który próbowałam ukryć.

Bez dłuższej chwili czekania Moore znów nade mną zawisł i zaczął sprawiać mi taką przyjemność o której nawet nie marzyłam.











Wracaliśmy w przyjemnej ciszy. W radiu przygrywała jakaś muzyczka. Nuciłam pod nosem jakąś piosenkę, a Nathan co chwilę przelotnie na mnie spojrzał. Kąciki jego ust jeszcze nie opadły. Trzymał swoją dużą i ciepłą dłoń na moim udzie i delikatnie je masował. Było to przyjemne.

Przez całą drogę myślałam o jedynym. Uprawiałam seks z Nathanem Moore. Było to nie do pomyślenia. Nie mogłam uwierzyć. To była tak spątaniczna decyzja, która zawładnęła moją głowę, jednak pewna byłam, że nie będę jej żałować.

Straciłam z nim dziewictwo...

Japierdole.

To było pojeabne.

Szalałam za nim, kochałam go.

Ten chłopak zapanował nad moim umysłem. Mój cały świat zaczął się kręcić tylko i wyłącznie wokół niego.

Ktoś mógłby mnie uznać za głupią i naiwną i może tak było... Nathan Moore już pierwszego dnia w szkole pokazał swoją złą stronę, jego przyjaciele mnie dręczyli i raczej nadal będą, czasami dziwnie się zachowywał i byłam pewna, że wciągał mnie w jakieś swoje gierki. Potem jednak poznałam go bliżej i przekonałam się, że może wcale nie jest zły. Próbowałam zrobić coś, żeby uczucie do niego wygasło. Nie udało. W pierwszy dzień na wyjeździe, kiedy znalazł mnie podczas mojego ataku paniki i pomógł zrozumieć, że to nie moja wina uświadomiłam sobie, że zaczynam się w nim zakochiwać. Potem każda godzina spędzona z nim była dla mnie skarbem.

Zastanawiałam się jednak czy on naprawdę coś do mnie czuł... Znaczy mówił mi te wszystkie piękne słowa, ale nie powiedział tego wprost, ale...

Nie...

Oboje coś do siebie czuliśmy. Na pewno.

Z opowieści innych jakim to jest zimnym dupkiem, dla mnie jest inny. Jego słowa od serca, to jak na mnie patrzy, jak się uśmiecha...

Powiedzmy, że oboje jesteśmy w sobie do szaleństwa zakochani, no ale co będzie dalej? Jego przyjaciele przecież mnie nienawidzą. Namawiali by go, żeby mnie zostawił, że nie jestem nic warta. Co by zrobił? Ich zna pewnie od dziecka... Poświęcił by dla mnie ich przyjaźń? Mnie zna zaledwie dwa miesiące... Gotów by był zostawić dla mnie wszystko?

Nie mogłam dłużej o tym myśleć. Posmutniałam. Nie widziałam nic.

Był gotów być ze mną czy nie? Chciał się zmienić pod wpływem mnie czy nie?

Z takimi myślami i rękom Nathana na udzie dojechaliśmy pod willę.

Zrobiło się już trochę ciemniej.

Moje serce biło mocniej, a ponury wyraz twarzy zmienił się w radosny, kiedy poraz kolejny przypomniałam sobie tą wspaniałą chwilę. Miałam dziwną ochotę na skakanie z radości.

-Musimy wysiadać - oznajmił brunet i pochylił się.

Nie widziałam co chciał zrobić, ale chyba chciał złożyć pocałunek na moim policzku, ale szybko odskoczył, gdy drzwi od kierownicy zostały otworzone.

Spojrzałam zdezorientowana jak pan Moore łapie za rękę i mocno szarpie Nathanem.

Byłam przerażona. Chłopak nie zrobił nic, a po prostu wysiadł. Poszłam w jego ślady i odpiełam pasy wyskakując z samochodu.

-Ty głupi gówniarzu! - krzyknął Demon - Ile razy można do ciebie dzwonić!? - wydarł się na cały głos.

Nie widziałam co mam robić.

Co tu do cholery się dzieje!?

-Zostaw go! - krzyknęła Rose i próbowała odciągnąć nabuzowanego mężczyznę od syna.

-Zostaw mnie szmato - wyszarpał się z jej objęć i prawie, że pochnął.

Rosie jednak oparła się o samochód. W jej oczach widziałam łzy.

Stałam w bezruchu.

-Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażam ty głupi!? Jak dzwonię to masz odpierać! Po chuja ci ten telefon!? Zaraz ci go wywalę! - krzyczał na bruneta.

-Weź się ode mnie odpierdol! - krzyknął mu wreszcie.

Jego ojciec zrobił się jeszcze bardziej czerwony.

-O ty smarkaczu zajebany - znów szarpnął go za ramię, a on syknął z bólu - Mieliśmy wyjechać godzinę temu stąd, a teraz mamy godzinę w dupę przez takiego idiotę jak ty... Przez ciebie się nie wyśpię i nie pójdę jutro do pracy! - warknął, dalej zaciskając na jego ramieniu swoją dłoń.

On jest niezauważony psychicznie.

To tyran. Znęcał się psychicznie jak i fizycznie nad swoją żoną i synem. To potwór, który nie powinnien istnieć.

-Zostaw go już! Chociaż raz nie rób przestawienia! - prosiła płaczliwie jego żona.

On odwrócił wzrok od syna i z surowością spojrzał za nią.

-Powiedziałem coś... Zamknij się suko i się nie wtrącaj! - poraz kolejny podniósł głos.

Myślałam, że ją uderzy. Patrzył na nią jak na największego szkodnika. To nie tak powinien patrzeć mąż na żonę.

Rose była bezsilna skuliła się, bo tak jak ja była pewna, że zaraz oberwie.

Nathan Moore, który tak samo jak ona pewnie bał się ojca, nie pozwolił jednak by zrobił co jego mamie. Odwrócił uwagę tego potwora i wyrwał się z jego objęć.

Damon Moore zabił go wzrokiem i niebezpieczne się do niego zbliżył.

Do jasnej cholery gdzie jest ciocia i wujek!??

Modliłam się w duchu, żeby przyszli. Chciałam nawet po nich pobiec, ale bałam się, że ten psychol w tym czasie coś im zrobi.

Moje całe ciało trzęsło się, ze strachu.

-Jeszcze raz nie odbierzesz mojego telefonu albo się sprzeciwiasz pożałujesz - syknął Damon Moore w stronę syna i z całej siły spoliczkował go.

Usłyszałam przerażający dźwięk. Zmrużyłam oczy, a mój oddech na chwilę przystanął.

To było tak mocne i bolesne uderzenie, że sama go poczułam. I chodź myślałam, że wtedy pierwszego dnia to ja tak boleśnie spoliczkowałam Vivien, to było o sto razy bardziej bolesne.

Nathan chodź był silnym chłopakiem teraz prawie co nie stracił równowagi. Chwycił się za policzek, który musiał niemiłosiernie boleśnie go piec.

Nie mogłam dłużej tak stać.

Potwór zaczynał zbliżać się do swojej żony. Byłam pewna, że chciał zrobić jej to samo i nie zamierzałam na to pozwolić.

-Ty chuju! - krzyknęłam odwracając uwagę wszystkich - Jesteś potworem! Zostaw ich, bo zadzwonię na policję! - zagroziłam, a serce biło mi z taką prędkością.

Damon Moore zatrzymał zimne spojrzenie na mojej osobie. Przyjżał mi się po czym zaśmiał się z kpiną.

-Dziwka mojego syna próbuje mnie nastraszyć? - prychnął.

Nie zdążyłam jednak nic odpowiedzieć, ani w żaden sposób nie zareagować.

Nathan Moore z całego siły uderzył ojca z zamachu pięścią. Ten aż upadł na ziemię i uderzył głową w ziemię.

-Ty głupi chuju, nie masz prawa się tak do niej zwracać! - wykrzyczał na cały głos i splunął na niego.

Zacisnął mocno dłonie w pięści i widziałam, że był gotowy, żeby coś jeszcze zrobić. Szybko zareagowałam i okrążyłam samochodu, że mocno przytulić Nathana od tyłu.

-Proszę uspokój się - szepnęłam.

Jego spięte ciało trochę się rozluźniło, ale nadal sapał zły.

Widziałam krew, która była na kostce. Pan Moore mocno oberwał, ale nadal był przytomny.

-Pożałujesz - syknął z bólem i zaczął się podnosić.

Znów objął mną strach.

Gdy pan Moore już się podniósł i zaczął zbliżać się niebezpiecznie do Nathana, przytuliłam go z całej siły. Rose też stanęła koło nas i trzymała chłopaka za rękę.

Damon znów zakpił:

-Gówniarz i dwie dziwki razem.

Nathan na jego słowa poruszył się gotów, żeby znów mu przywalić.

Trzymałam go mocno jednak długo nie musiałam. Gdy potwór zaczął się zbliżać dwa anioły przybiegły z ratunkiem.

Andrew złapał Damona i pociągnął do tyłu z całej siły. Madeline objęła mnie i Rose.

-Co ty wyprawiasz do chuja!? - krzyknął wujek do ucha psychicznemu gościowi.

Ten nic się nie odezwał. Nagle zamilkł.

Wujek Andrew odciągnął go od nas.

Wtedy puściłam Nathana. Nawet na mnie nie spojrzał, tylko odszedł wsiadając do samochodu.

Cudowne i piękne chwile zmieniły się w istne piekło.

Nic nie powiedziałam. Widziałam, że on musi teraz pobyć sam. Nie zamierzałam się narzucać.

Madeline uspokajała swoją przyjaciółkę, która wpadła w histerię. Zaczęła płakać i tuliła się do blondynki.

-Adele przepraszam... On nie jest sobą... - ujęła mnie za rękę i zaczęła tłumaczyć mężczyznę.

Nie rozumiałam jej.

Pokiwałam jedynie głową.

Ciocia Madeline pytała wielokrotnie czy nic mi nie jest. Odpowiadałam, że nie.

Nathan siedział zamknięty w samochodzie. Tak bardzo pragnęłam się do niego przytulić i pocieszyć wtedy jak on mnie. Bałam się, że jednak chcę być sam i w nieprzyjemny sposób mnie odrzuci. Chłopaki, a szczególnie Nathan Moore byli inni.

Chwilę później przyszedł wujek i objął mnie ramieniem przytulając i oznajmiając wszystkim, że ten potwór, który powinien nie istnieć pojechał innym samochodem już do domu.

Rose odetchnęła z ulgą. Pożegnała się z każdym i wsiadła do samochodu ze swoim synem, który olał wszystkich, ale jednak każdy go zrozumiał.

Ten wyjazd zakończył się wyśmienicie.





Dobry wieczór! ❤️

Jak są jakieś błędy to z góry przepraszam. Będę poprawiać, ale to jutro jeśli będą.

Kolejny rozdział pojawi się na dniach i może być on trochę krótszy, ponieważ kolejny czyli 30 rozdział będzie jednym z najdłuższych i zarazem najważniejszych rozdziałów. Pewnie domyślacie się już o czym będzie.

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i polubienia ❤️❤️❤️

Miłego czytania! ❤️

Continua a leggere

Ti piacerà anche

My Broken Muse Da milka

Storie d'amore

243K 9.5K 35
PIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie z...
56.4K 3.4K 4
Szesnastoletnia Nina przylatuje do Barcelony na wakacyjny kurs hiszpańskiego. To jej pierwszy samodzielny wyjazd, dlatego jest zdeterminowana, by sob...
230K 4.2K 4
Drugi tom bestsellerowej serii! Historia lubi się powtarzać, Vivian przekonuje się o tym na własnej skórze. Dziewczyna nie ma kontaktu z Venomem od c...
8.2K 244 11
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalnych wyścigach samocho...