I still hate you but...

By only_zoee

6.4K 247 117

Wciąż cię nienawidzę, ale... no właśnie ale. Podobno miłość zawsze wygrywa ze złem i nienawiścią. Podobno. Um... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
16
17
18
19
20
21
22
23

15

227 13 6
By only_zoee

Enjoy guys!

Zoe

☆☆☆

- Hej lalka. Jak się czujemy? - usłyszałam pytanie wychylającego się zza drzwi Leo.

Spojrzałam mu w oczy i wiem, że zrozumiał to co miały mu przekazać, dalej było w nich pełno bólu i goryczy. Chłopak podszedł i usiadł koło mnie na łóżku.

- A jak mam się czuć? - spytałam cicho i retorycznie. - Typ, który prawie mnie zgwałcił, będzie w tym samym budynku i w zasadzie może w każdej chwili znów mi coś zrobić. Boję się.

- Wiem, że się boisz i pewnie nijak cię to nie uspokoi, ale nie zostawię cię w szkole ani na sekundę samej, a po lekcjach będę cię odprowadzał pod same drzwi domu. Martwię się o ciebie i nie dam ci zrobić krzywdy, wiesz o tym? - chłopak pogłaskał mnie po włosach i pocałował moje czoło. Jego słowa i czyny dodały mi pewnego rodzaju otuchy, ale w dalszym ciągu się boję, co nie powinno nikogo dziwić.

- Gdybyś widział jego oczy. Tą rządzę, teraz mam wrażenie że od samego początku byłam dla niego tylko obiektem seksu, do którego wcześniej nie mógł sie dostać. To było straszne.

- Wiem, próbuje sobie wyobrazić jak mogłaś się czuć i zdaję sobie sprawę z tego, że to musiało być okropne. Rozmawiałaś o tym z rodzicami i Ethanem? - na jego pytanie pokiwałam głową na boki.

- Ethan wyjechał na cały weekend ze znajomymi na działkę nad jeziorem, a rodzice jak do tej pory są w przekonaniu, że źle się czuję przez okres i dlatego przeleżałam dwa dni w łóżku, a policzka nie widzieli, bo zakryłam go kosmetykami - wytłumaczyłam gryząc wargę.

- Przestań, krew ci leci - zganił mnie. - Powinnaś z nimi o tym pogadać. Mają prawo wiedzieć, ale mniejsza o to, dla ciebie będzie to zdecydowanie zdrowsze. Twoi bliscy muszą wiedzieć co się dzieje.

- Powiem Ethanowi kiedy wróci.

- A rodzice?

- Oni nie zrozumieją. Jestem święcie przekonana, że zacznie się milion pytań o to czy na pewno to ja go czymś nie sprowokowałam, tak jakby to było moją winą - oburzyłam się lekko.

- Hej spokojnie, nie unoś się. Gramy do jednej bramki, pamiętasz?

- Oni tego nie zrozumieją, uwierz mi... - Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. - Proszę! - mimo teoretycznego poczucia bezpieczeństwa instynktownie złapałam siedzącego obok Leo za rękę. Chłopak czując mój gest, w ramach pokazania mi swojej obecności, ścisnął lekko mocniej moją dłoń i objął ja szczelniej jeszcze swoją drugą ręką.

Po moim przyzwoleniu na wejście zza uchylonych drzwi wyłonił się Ethan. Widząc go zmarszczyłam brwi.

- Ethan? Miałeś być dopiero późnym wieczorem - zauważyłam.

- Miałem, ale parę osób bardzo źle się poczuło, prawdopodobnie po wczorajszym śmieciowym jedzeniu i stwierdziliśmy że nie ma sensu i wrócimy do domów wcześniej. Leo mogę cię przeprosić na chwilę? - na jego ostatnie wypowiedziane zdanie zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej. Jednak siedzący obok Leo bez zdziwienia czy protestów wstał, posyłając mi jeszcze na odchodne pełne wsparcia i troski spojrzenie.

- Co się dzieje? - spytał, od razu gdy mój przyjaciel wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

- Co? Co ma się dziać? - spytałam zdecydowanie zbyt nerwowo. Nie jestem dobrym kłamcą jeśli chodzi o Ethana.

- Błagam młoda nie bawmy się w kłamstwa. Masz podkrążone i przekrwione oczy, nie spałaś, płacząc całą noc, trzęsiesz się i wyglądasz jakby cię ktoś zjadł i wypluł trzy razy. Oczywiście bez urazy słonko i tak jesteś tak samo śliczna, ale co do jesnej cholery się dzieje? Kto skrzywdził moją małą siostrę hm? - na jego słowa rozchyliłam lekko usta. Okej trzeba mu przyznać, że akurat przed moim starszym bratem nic nie ukryję. Przejrzy mnie cztery razy, zanim zdążę choćby otworzyć usta.

Moje oczy zaszły się łzami na samo wspomnienie piątkowych wydarzeń, ale opowiedziałam Ethanowi o wszystkim po kolei.

- Zabiję gnoja, zdajesz sobie z tego sprawę? - z oczu bruneta siedzącego przede mną biła czysta złość, a jego ręce zaciśnięte były w pięści.

- Zostaw to Ethan. Uwierz mi, że to nie rozwiąże problemu. Obiecaj mi, że nic mu nie zrobisz.

- Jak on mógł cię w ogóle tknąć? Ma szczęście że nie było mnie wtedy w mieście - uniósł się, ignorując mój nakaz.

- Obiecaj - trwałam nieugięcie w swojej prośbie.

Ostatnie czego potrzebowałam to jeszcze żeby przez to wszystko Ethan narobił sobie problemów.

- Dobra, już dobra obiecuję.

- Obiecujesz co?

- Obiecuję, że nie zrobię nic Harremu - chłopak przewrócił oczami. - No ale cholera masz z nim chodzić do jednej szkoły? To szaleństwo, nie ma opcji.

- Leo i Liv nie zostawią mnie samej nawet na sekundę, a ja naprawdę będę się ich pilnować, przysięgam.

- Już nie chodzi o zostawanie samą, ale japierdole jak ty się będziesz musiała z tym czuć. Walony gwałciciel - nagle na twarzy chłopaka pojawiła się jakiegoś rodzaju skrucha. - Cholera jasna jak ja mogłem do tego dopuścić?

- Nie mogłeś tego przewidzieć Ethan... - chłopak przerwał mi.

- Właśnie problem w tym, że mogłem - brunet schował twarz w dłoniach. - Dobrał się nie tylko do ciebie.

- O czym ty mówisz? - spytałam, podnosząc się z pozycji leżącej.

- Było kilka dziewczyn, którym zrobił to samo tylko nie udało im się uciec tak jak tobie. Wie o tym paru chłopaków z twojej szkoły i ja - odparł, mając łzy w oczach.

- Wiedziałeś o tym i nic nikomu nie powiedziałeś? - krzyknęłam, jednak zanim chłopak, zdążył się odezwać do pokoju wszedł Leo.

- Coś się stało? - spytał, wyraźnie zaniepokojony moim krzykiem.

- Leo myślę, że spotkamy się później. Okej? - odparłam najbardziej opanowanym głosami na jaki było mnie stać. Chłopak spojrzał jeszcze badawczo na przejętego Ethana, siedzącego na łóżku, po czym wrócił do moich oczu.

- Mhm do później. Na pewno wszystko okej? - dopytał jeszcze.

- Wyjaśnię ci to później - na moje słowa chłopak skinął głową i wyszedł, machając do mnie jeszcze na odchodnym, co odwzajemniłam.

- Do jasnej cholery wiedziałeś, że Harry dobiera się do majtek innych dziewczyn w taki sposób i nic z tym nie zrobiłeś? - wydarłam się gdy tylko Leo zamknął za sobą drzwi.

- Szantażował mnie. Powiedział, że jeśli coś komuś powiem to zrobi ci krzywdę, a teraz i tak się do ciebie prawie dobrał - byłam w szoku, gdyby ktoś powiedział mi że przez tyle lat podkochiwałam się w gwałcicielu to bym mu nie uwierzyła.

- Ile ich było?

- Nie wiem dokładnie. Przepraszam Maddy... ja przepraszam. Tak bardzo przepraszam - odparł kompletnie się rozklejając. Poczucie winy dobiło go na tyle, że był w stanie popłakać mi się w ramiona po raz pierwszy w życiu. Nigdy nie widziałam jak Ethan naprawdę był tak rozżalony i płakał, zawsze starał się trzymać emocje na wodzy tak jak większość facetów.

- Czemu pozwoliłeś mi z nim być? Wiedziałeś, a mimo to pozwoliłeś mu zbliżyć się do naszej rodziny... do mnie - odparłam trochę rozżalona, nie chciałam go dobijać naprawdę.

Wiem, że jest mu głupio za to, że nie zrobił nic ze swoją wiedzą na ten temat, ale po prostu nie mogłam tego zrozumieć. Ethan był zawsze taki troskliwy i opiekuńczy, dbał o moje bezpieczeństwo bardziej niż o własne, a mimo to wiedząc czego dopuszcza się Harry pozwolił mu się ze mną spotykać.

- Myślisz, że mu pozwoliłem? Rozmawiałem z nim, próbowałem wszystkiego serio, ale byłaś pieprzoną kartą przetargową, więc miałem związane ręce. Wołałem już żeby się do ciebie zbliżył w ten sposób niż... sama wiesz.

- Jezu - złapałam swoją głowę w obydwie ręce zaczesując włosy do tyłu i próbując ogarnąć jakkolwiek to czego się dowiedziałam. - Chciał mnie tylko przelecieć od samego początku. Kiedy przez rok nie dałam mu się po dobroci, próbował i w ten sposób. Niezły z niego aktor. Czułe słówka, te wszystkie randki, że ja głupia dałam się na to nabrać.

- Naprawdę gdybym mógł zrobiłbym wszystko żeby nigdy nie położył na tobie łap - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Widziałam, że naprawdę był tym wszystkim mocno dotknięty. - Tak bym mu teraz wpierdolił.

- Obiecałeś...

- Wiem - westchnął. - Powinien być ci wdzięczny bo gdyby nie ty to...

- Nie kończ. Nie chcę żebyś miał przez niego jakieś problemy, dlatego lepiej na razie poczekać z wymierzaniem sprawiedliwości. Rozumiesz?

- Tak, tak wiem, ale jak sobie pomyślę, że cię dotykał i że odważył się ciebie do cholery uderzyć to mnie szlak trafia.

- Ethan ja wiem. Uwierz mi, nikt nie jest zadowolony z tego co się stało. Sama się nim do jasnej cholery brzydzę, ale ostatnie czego nam brakuje to atakowania i prowokowania go jeszcze bardziej.

***

- Przecież to też było w podstawówce. Czy ty cokolwiek ogarniasz? - warknęłam mocno zirytowana.

Pomimo mojego złego samopoczucia, całej sytuacji i ciągłej złości na Gabriela postanowiłam nie odwoływać lekcji z nim, ale szczerze mówiąc bardzo żałuję tej decyzji. Aktualnie marzę już tylko o tym by wyszedł.

- Nie wyżywaj się na mnie - z jego oczu także biła złość, ale miałam wrażenie, że jakaś inna, pomieszana równocześnie ze współczuciem i zrozumieniem, których nie chciałam widzieć. Doprowadzały mnie do jeszcze większego szału.

- Bo co? - prychnęłam.

- Bo sobie tego nie życzę - mruknął, bardziej prowokacyjnie niż groźnie, niebezpiecznie zbliżając swoją twarz do mojej.

Jestem przekonana że po mojej twarzy przemknął strach, który poczułam, zdecydowanie nie chcę by jakiś facet zbliżał się do mnie w ten sposób zważając na moje ostatnie przeżycia. Chłopak widocznie musiał go zauważyć, bo na jego twarzy rysowało się przez chwilę lekkie zdziwienie. Moje tętno wyraźnie przyspieszyło, a myśli zaczęły wirować dookoła mojej głowy. Nagle przed oczami znów zobaczyłam wściekłe oczy Harrego i wszystkie emocje znów wróciły.

- Odsuń się - odparłam, a mój ton jak i oczy znów przesiąknięte były chłodem, ale z drugiej gdzieś za całym murem lodu był żal, złość i ból.

- Bo co?

- Bo tego sobie życzę - przedrzeźniłam go. - Powiedziałam odsuń się, tego też nie ogarniasz? Miałam cię uczyć chemii i fizyki, a nie kultury osobistej - powiedziałam już bardziej stanowczo.

- Dobra wyluzuj pe... Maddy.

- Japierdole czy ty możesz... Jezu wyjdź - odparłam, bezsilnie uderzając w blat biurka i przymykając oczy, które wbrew mojej wszelkiej woli zrobiły się wilgotne.

To już dla mnie za dużo. Za dużo emocji, za dużo facetów, w ogóle za dużo ludzi. Za dużo mnie. Mam tego wszystkiego dość.

Czułam jak moje ciało zaczyna coraz mocniej drzeć, a mój oddech przyspieszył. Kurwa mać ktoś ktokolwiek stworzył coś takiego jak pieprzone ataki paniki, był diabłem.

- Co wy tu robicie? Mad... - usłyszałam głos mojego brata, który jak tylko zobaczył moje zaszklone oczy, umilkł.

- Ja tylko... - Gabriel próbował się tłumaczyć, wiedząc jak bardzo wyczulony na moje bezpieczeństwo jest mój brat.

- Powiedziałam wyjdź - rzuciłam praktycznie bezgłośnie piskliwym głosem.

- Maddy... - znów zaczął błagalnym tonem.

- Powiedziała żebyś wyszedł. Już czas na ciebie Gabriel - przerwał mu mój brat z pełną stanowczością.

- Ale...

- Powiedziała wyjdź. Czego nie zrozumiałeś? - ton Ethana zrobił się bardzo ostry. Mimo jego całej sympatii do bruneta miałam wrażenie jakby chciał go zabić samym wzrokiem.

Gabriel wstał i zanim poszedł, popatrzył się na mnie jeszcze przez parę sekund jakby nie rozumiejąc całej sytuacji i miałam wrażenie, że oczekując jakiś wyjaśnień, ale po chwili zdając sobie sprawę z tego, że nie zamierzam mu ich dać, wyszedł. Bez słowa opuścił mój pokój, zaciskając mocno pięści.

- Zrobił ci coś? Coś się stało? - pytał nerwowo mój brat.

- Nie. Nic mi nie jest. Tylko się pokłóciliśmy... trochę. Położę się - oznajmiłam już kierując się w stronę łóżka. - Możesz iść, nic mi nie jest.

- Jakbyś czegoś potrzebowała jestem u siebie - powiedział, wychodząc.

Zgodnie ze swoimi zamiarami położyłam się, usiłując zasnąć lub jakkolwiek się uspokoić, ale jak na złość moje tętno dalej było przyspieszone, a w środku czułam niepokój. Leżałam tak z dwadzieścia minut, ale rosnące we mnie poczucie złości na cały świat i moją sytuację nie pozwoliło mi zostać w miejscu. Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju, próbując uspokoić myśli. Przecież nic takiego się nie stało, a ja od prawie pół godziny nie mogę się uspokoić. Co jest ze mną nie tak? Na moje nieszczęście miałam uchylone okno i całkiem zwinięte żaluzje, a w domu obok zobaczyłam stojącego i przyglądającego mi się Gabriela. Patrzyliśmy się tak na siebie dopóki chłopak nie przyłożył do swojego ucha telefonu, nie było by w tym absolutnie nic dziwnego gdyby nie to, że urządzenie znajdujące się w mojej dłoni zaczęło wibrować, powiadamiając mnie o przychodzącym połączeniu. Normalnie szok i niedowierzanie, ale na wyświetlaczu widniało nazwisko idioty z naprzeciwka, który dalej czekał aż odbiorę. Zmierzyłam chłopaka surowym, pytającym spojrzeniem i mimo wszystkich moich emocji oraz głośnego głosu w mojej głowie, który mówił mi bym nie odbierała, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.

- Czego chcesz? - odparłam oschle.

- Co ci jest?

- Nic.

- Dziewczyno prawie popłakałaś się z byle gówna. Nie oszukujmy się ale gdyby naprawdę nic się nie stało to z pewnością nie zakończyłabyś naszej dyskusji w ten sposób i nie chodziłabyś po pokoju od paru pieprzonych minut nie mogąc się uspokoić. Nie kłam - wymieniał coraz mocniej ściskając telefon trzymany przy głowie.

- Nic mi nie jest - wycedziłam przez zęby, mierząc go spojrzeniem.

- Ta? To dlaczego się mnie boisz co?

- A co cię tak nagle wzięło na przejmowanie się mną co? - odparłam doskonale wiedząc, że zrozumie do czego próbuje się odnieść.

- Nie zachowuj się jak dziecko. To tylko głupia sprzeczka - przewrócił oczami.

- Ja mam się nie zachowywać jak dziecko? Jesteśmy do jasnej cholery prawie dorośli, próbowałam z tobą rozmawiać normalnie, a ty jak mnie potraktowałeś? Nie nazwałabym tego głupią sprzeczką, bo potraktowałeś mnie jak dziewczynę na raz.

- I naprawdę tym się aż tak przejęłaś?

- Oczywiście, że nie - zmieszałam się.

- Więc o co chodzi? Maddy do jasnej cholery rozmawiaj ze mną - czułam już podirytowanie w jego głosie, z drugiej strony z jego oczu, wpatrujących się we mnie nieustannie, biła jakiegoś rodzaju troska i bezsilność.

Frustruje go to.

- To nie twoja sprawa, więc z łaski swojej się nie mieszaj. Nie mam zamiaru z tobą o tym rozmawiać - syknęłam, jak najszybciej się rozłączając. Widziałam, że chłopak dalej wpatruje się we mnie z różnymi emocjami wypisanymi na twarzy, ale nie zwracając na to uwagi, zasłoniłam okna najszczelniej jak się dało i położyłam się na łóżku usiłując zasnąć.

***

Nie lubiłam poniedziałków tak jak każdy, ale ten wydawał się być szczególnie okropny. Dalej nie wiem co zrobię, kiedy spojrzę w jego oczy będąc na środku korytarza, nie mogąc uciec, krzyczeć ani nic nikomu powiedzieć. Chciałabym żeby poniósł odpowiedzialność, ale to wiązałoby się z tym że musiałabym zacząć mówić, musiałabym czekać aż inne dziewczyny też się przełamią. A to chyba nie na moje nerwy.

- To co jedziemy? - spytał uśmiechający się do mnie Ethan, wyrywając mnie tym samym z rozmyśleń.

- Tak, tak już idę. Pójdę tylko jeszcze na górę po telefon, bo chyba zostawiłam go na łóżku - mruknęłam już kierując się w stronę schodów.

- Yyy Maddy masz telefon w tylnej kieszeni spodni, wiesz o tym prawda? - czy zdawałam sobie sprawę z tego że telefon mam przy sobie? Oczywiście, że tak. Ale szczerze powiedziawszy myślałam że wychodząc z pokoju spakowałam go do torby, nie spodziewałam się po sobie takiej głupoty.

- O faktycznie - uśmiechnęłam się sztucznie, wyciągając telefon ze spodni. - Myślałam, że zostawiłam go na górze. Głupia ja...

- Maddy wiem, że nie chcesz jechać do szkoły i uwierz mi, ja nie chcę cię w niej zostawiać. Po prostu... gdyby się coś działo zadzwoń do mnie, przyjadę najszybciej jak tylko będę potrafił.

- Masz zajęcia - ucięłam.

- No i? Obydwoje doskonale wiemy, że studiuje tylko i wyłącznie ze względu na rodziców. Gdyby nie oni robiłbym teraz jakąś dobrą muzykę i nie przejmował się niczym, a tak gnije w tej dziurze i użeram się z wykładowcami na kierunku, który nawet nie był moim wyborem.

To prawda Ethan zawsze miał jakąś smykałkę do muzyki, nawet napisał parę swoich kawałków i są naprawdę świetne. Myślę, że gdyby zajął się w stu procentach profesjonalnym tworzeniem piosenek to ludzie by to kupili, ale rodzice mu to uniemożliwiają. Niestety ja, mama, tata i Ethan mamy cztery różne charaktery, priorytety i temperamenty, tyle że rodzice nie są w stanie pojąć, że ja czy Ethan nie zamierzamy układać sobie życia tak jak oni.

- Także no sory ale moja młodsza siostra jest dla mnie ważniejsza niż ta durna uczelnia. Dasz radę Maddy... my damy radę z tym całym gównem. Jak zawsze siostra - powiedział z uśmiechem i przygarnął mnie do swojej klatki piersiowej, w którą natychmiast się wtuliłam.

***

Na długiej przerwie siedziałam zadowolona że udało mi się przetrwać ten popieprzony dzień. Do powrotu do domu została mi tylko jedna lekcja, a co więcej nie minęłam dzisiaj ani razu Harrego z czego byłam dumna jak z niczego innego. Wciąż zastanawiam się jak mogłam być ślepa i zakochać się w kimś takim? Tyle lat, a ja nic nie zauważyłam... no ba ja go miałam za walony ideał. Ale boli jak nigdy. Wyjście z bańki uczuć do idealnego chłopca, wymaga potężnego zderzenia się z rzeczywistością i to boli. Boli patrzenie, że nic w nim nie jest wcale tak idealne jak ci się zdawało.

- Maddy? - moje przemyślenia przerwał Leo siedzący koło mnie.

- Co? - spytałam tępo kompletnie nie wiedząc o czym chłopak do mnie mówił.

- Nie słuchałaś mnie prawda? - spytał, doskonale znając odpowiedź na co ja spojrzałam na niego tylko przepraszająco. - Mówiłem, że dobrze byłoby wyrwać się w ten weekend na jakąś imprezę. Liv coś o tym wspominała i szczerze mówiąc podzielam jej pomysł. Przyda nam się trochę procentów.

- Nie chcę procentów Leo, chcę żeby moje życie znów było normalne i żebym potrafiła spojrzeć na siebie inaczej niż z obrzydzeniem. Nie chcę z tego robić największego problemu czy coś, ale nie mam ochoty na żadne balety i... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ uwagę Leo i moją skupiła biegnąca przez całą stołówkę Liv, która znalazła się przy nas w ciągu paru chwil.

- Boże Maddy, przepraszam ja chyba... powinnam ci o czym powiedzieć - wypaliła, a na jej twarzy kłębiło się tyle różnych emocji, że ciężko je było odgadnąć.

- Hej Liv, uspokój się. Co się stało?

- No bo... Gabriel przyszedł do mnie wczoraj popołudniu i wypytywał o ciebie. Chciał wiedzieć co ci się stało i w ogóle. Kiedy powiedział, że się go boisz... - nie dałam jej dokończyć.

- Powiedziałaś mu co się stało? - spytałam, znając odpowiedź na to pytanie i nie mogąc uwierzyć, że moja własna przyjaciółka zdradziła takie coś mojemu wrogowi. Powiedziała komuś kogo nienawidzę całym sercem, że mój chłopak, były czy kimkolwiek on teraz jest, mnie prawie zgwałcił.

- Przepraszam, ale on naprawdę się tobą przejął. A dzisiaj Harry przyszedł z obitą twarzą. Ja nie wiedziałam, że zrobi mu krzywdę naprawdę.

- Poczekaj co? Harry przyszedł z czym? - spytałam osłupiała.

- Noo... z obitą twarzą. Nie widziałaś go jeszcze?

- Nie.

- Ma obitą całą twarz, a zresztą Lucas z 4c powiedział mi, że cały jest poobijany do tego stopnia, że nie ćwiczył dzisiaj na wf i zwolnił się z treningu - powiedziała zmartwiona.

Szczerze mówiąc to nie wiem kogo mam teraz bardziej ochotę zabić Liv, Gabriela, Harrego czy może samą siebie.

- Liv cholera jasna jak mogłaś powiedzieć o tym Gabrielowi?

- No przepraszam naprawdę, ale on serio się o ciebie martwił. Serce mi się krajało jak prosił mnie żebym mu powiedziała.

- Co nie zmienia faktu, że to ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką, a nie on. Jezu ja ledwo zdobyłam siłę żeby powiedzieć o tym tobie czy Ethanowi, a ty tak po prostu powiedziałaś jemu - odparłam rozżalona, chowając twarz w dłoniach.

- Ja naprawdę przepraszam. Nie chciałam żeby tak to wszystko wyszło - spuściła wzrok.

- Mówiąc o tym tobie, Ethanowi i Leo, chciałam żebyś wiedziała ty, Ethan i Leo, a nie... cholera. Jesteście trzema najważniejszymi osobami w moim życiu i zaufałam wam. Każdy Liv, naprawdę cholera jasna przeżyłabym każdego, ale Gabriel? Mój wróg? Mam w dupie to że ty się z nim przyjaźnisz, nie miałaś prawa mu tego powiedzieć - jestem cholernie zła, jak ona mogła mi to zrobić? Wstałam z miejsca chcąc pierwszy raz tego dnia minąć Harrego, chciałam zobaczyć co ten idiota mu zrobił. - Idziesz Leo czy mam iść sama? - spytałam prawie normalnym tonem, w końcu chłopak nic nie zrobił.

- Już idę - odparł, patrząc przepraszająco na Liv. - Spróbuję z nią pogadać - usłyszałam na plecami szpt.

- Nie spróbujesz - wypaliłam, kiedy dorównał mi kroku przy wyjściu ze stołówki.

- Maddy...

- Nie zaczynaj jej usprawiedliwiać.

- Nie chce tego robić, źle zrobiła że mu powiedziała to oczywiste...

- Ale... - zaczęłam będąc pewna, że zaraz zacznie litanie argumentów dlaczego jej czyn był w jakiś sposób dobry. No błagam.

- Nie ma ale, zrobiła źle tak po ludzku i teraz tego szczerze żałuje dlatego uważam, że powinnaś jej wybaczyć albo przynajmniej spojrzeć na nią nieco łaskawiej - odparł. - Maddy, to dalej twoja przyjaciółka, nikt nie uważa że zachowała się w porządku, ale z pewnością nie zrobiła tego by wbić ci szpileczkę czy zrobić ci tym krzywdę, chciała dobrze. A patrząc na to z innej perspektywy to jedna z nielicznych sytuacji, w której zgadzam się z czynami Gabriela. Harremu należał się porządny wpierdol za to co ci zrobił i nie mów że sama tak nie uważasz - na jego słowa przewróciłam oczami. Byłam zirytowana tym jak dużo racji ma Leo.

- Idę do łazienki. Sama - mruknęłam. Byłam wściekła i nie był to odpowiedni czas na to żeby oświecać mnie swoimi mądrościami, potrzebowałam ochłonąć.

Leo nie szedł za mną, najwyraźniej dostrzegł moją niemą prośbę o przestrzeń na pozbieranie w głowie tego całego bajzlu, więc przemierzałam korytarz i właśnie skręciłam w ostatni korytarz prowadzący do łazienek, gdy go zobaczyłam. Nasze spojrzenia skrzyżowały sie niemalże natychmiast, widział mnie. Stanęłam na środku korytarza jak wryta, zdając sobie sprawę z tego że nie byłam gotowa by go zobaczyć. Patrzyłam na niego skołowana, gdy zaczął zmierzać w moim kierunku. Cholera jasna Harry właśnie idzie w moim kierunku, nie odwracając wzroku od mojej osoby nawet na sekundę. Liv miała rację, całą jego twarz była posiniaczona. Na lewym łuku brwiowym i ustach miał rozcięcia, które z pewnością mocno wczoraj krwawiły. W sumie sam fakt tego że tu szedł nie był najgorszy, paraliżująco przerażające było to że jestem sama, nie ma Leo, nie ma Liv. Jestem wśród kilkudziesięciu osób, które spieszą się zajęte swoim życiem, co też w jakiś sposób zapewnia mi jakiegoś rodzaju bezpieczeństwo, ale to nie to samo. Nie mogłam uciec, chciałam i nie mogłam. Moje nogi odmówiły jakiejkolwiek współpracy. Czekałam tylko na to co się stanie...

- Słuchaj gówniaro... - warknął mi do ucha, gdy znalazł się przy mnie. Jednak nie dokończył myśli, tylko złapał mnie za ramię i mocnym uściskiem, który parzył moją skórę, ciągnął mnie za sobą.

Byłam na tyle przestraszona, że nie miałam mu się nawet jak wyrywać. Chłopak puścił mnie dopiero, gdy znaleźliśmy się we wnęce przy szatniach, gdzie było cicho i pusto. W tym momencie mój oddech przyspieszył, a serce biło tak, że miałam wrażenie iż prawie słychać je w głuchej ciszy, którą byliśmy otoczeni. Patrzyłam na niego czekając co się stanie, co ze mną zrobi.

- Tak sobie pogrywasz? Gdybym chciał dogoniłbym cię tamtej nocy, nie zrobiłem tego, a ty nasyłasz na mnie Gabriela i twojego pożal się Boże braciszka?

- Brata? - spytałam, w szoku analizując tylko to jedno słowo.

Obiecał.

- Jeszcze raz odwalisz takie coś, a tym razem nie dam ci uciec - warknął nachylając się nade mną i przyciskając moje ciało coraz mocniej do ściany, przy której mnie trzymał. - Zrozumiałaś? - patrzyłam na niego nie mogąc przeanalizować na żaden sposób tego co się dzieje, szczerze mówiąc to w ogóle zrobiło mi się słabo i traciłam lekko świadomość gdzie jestem. - Spytałem czy zrozumiałaś - krzyknął zbliżając się jeszcze bardziej o ile tak się dało.

W tej pozycji jego nos przylegał do mojej twarzy, którą ja odwróciłam, próbując być jakkolwiek dalej od niego. W tym momencie naprawdę odebrało mi już świadomość, gdyby nie mocny uścisk chłopaka, od którego będę miała z pewnością kolejnego siniaka, upadłabym na ziemię. Harry zaczął coś jeszcze do mnie mówić, ale nijak nie mogłam zinterpretować jego słów. Ostatnie co doszło do mnie przed straceniem przytomności na dobre to czyjeś wołanie dochodzące z końca korytarza i brutalne spotkanie z ziemią, na skutek ucieczki Harrego.

Continue Reading

You'll Also Like

364K 31.5K 22
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
165K 4.1K 25
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło.Tam spotyka przystojnego chło...
151K 4.7K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
137K 4K 21
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...