Catherine's Wines

By black_snickers333

9.8K 597 130

Życie Vivienne było całkiem spokojne, do momentu gdy zaczęła kręcić interesy z braćmi Shelby. Niestety po fak... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
15.
16.
17.
18.

14.

460 35 0
By black_snickers333


Czułam, jak moje oczy wilgotnieją, jednak szybko je wytarłam. Bolesnym widokiem dla mnie było obserwować, jak odjeżdża pociąg z moją przyjaciółką i jej dzieckiem. Wiedziałam, że będę tęsknić za Adą, lecz starałam się tego nie okazywać. Konduktor zatrąbił, a ja i Polly wciąż stałyśmy na peronie machając w stronę odjeżdżającego parowozu. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak smutnej. Gdy otarła łzy zdecydowałyśmy, że to pora wracać i wsiadłyśmy do niedawno nabytego przeze mnie samochodu - Hudsona super six, w zakupie którego pomogli mi oczywiście Arthur oraz John.

Z wyjazdem Ady pogodziłam się już wcześniej, ale mimo to wciąż było mi smutno i prowadząc czułam, jak po policzkach spływają mi pojedyncze łzy. Kobieta obok mnie natomiast nie kryła emocji. Gdy się trochę uspokoiłyśmy, postanowiłyśmy z Polly udać się do nowo otwartej herbaciarni.

Prawdę mówiąc Pol stała się moją przyjaciółką. Wiedziałam, że mogę z nią zawsze porozmawiać i każdy sekret będzie z nią bezpieczny. Mogłam na niej polegać jeszcze zanim zdałam sobie z tego sprawę. Na tą myśl uśmiechnęłam się lekko pod nosem i zaparkowałam samochód. Zanim wysiadłyśmy podałam kobiecie chustkę, by mogła otrzeć twarz.

Przechodząc przez ulicę poczułam dziwne zimno na nosie, a potem na czole i policzku. Spojrzałam skonsternowana w górę i ujrzałam średniej wielkości płatki śniegu o przeróżnych kształtach. Zdziwiona wystawiłam dłonie przed siebie i zerknęłam na Polly, różnie zdziwioną jak ja. Mimo iż była już połowa listopada i powinnyśmy się tego spodziewać, pierwszy śnieg w roku zawsze sprawiał dziwne uczucie szczęścia w środku.

Lubiłam zimę. Dawała dobry powód do leżenia pod kocem i przy kominku, czytając książki i pijąc ciepłą herbatę. Oczywiście, mogłam robić to cały rok, ale w mroźne dni dawało to swoisty nastrój. Wieczorne spacery gdy dookoła było sporo białego puchu też miały swój klimat. Swoją drogą uwielbiałam patrzeć, jak świat zasypia i ludzi jest na drogach coraz mniej. Jest spokojniej, a na wiosnę rodzi się na nowo. Niestety zimy były w Anglii coraz cieplejsze.

Weszłyśmy z Polly do środka i młoda kobieta, która tam pracowała posadziła nas przy jednym ze stolików, zaraz obok okna, dzięki czemu mogłyśmy obserwować śnieżynki opadające na zewnętrzny parapet.

- Dzień dobry, co mogę podać? - podeszła do nas znowu kelnerka, a Pol spojrzała na mnie wymownie bym zamówiła pierwsza. Ja jednak uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową przed siebie, ustępując jej.

- Witam, poproszę herbatę czerwoną z malinami, imbirem i cytryną, a do tego ciasto z galaretką. - powiedziała, a kelnerka zapisała zamówienie. Następnie skierowała się w moim kierunku uśmiechnięta oczekując następnego.

- Dla mnie będzie herbata czarna z syropem malinowym, pomarańczą i granatem i z syropem klonowym, a do tego poproszę tiramisu.

- Dziękuję bardzo. - odparła uśmiechnięta kobieta i wróciła za bar.

- A zatem, jak idzie ci dekorowanie mieszkania? - zapytała zadowolona Polly.

- Już prawie skończyłam. Muszę jeszcze tylko znaleźć kilka pierdół i kupić większą ilość ręczników.

- Szybko się z tym uwinęłaś.

- Miałam zapał, jak zwykle z resztą. - uśmiechnęłam się do kobiety, która odpowiedziała mi tym samym.

- A co ze sklepem? I firmą?

- Sklep otwieram jutro, w poniedziałek, a firma cały czas prosperuje. W dodatku jak nigdy dotąd. Regularnie ogarniam wszystkie finanse. Okazuje się że sklepy z winem w Sheffield i Londynie okazały się być strzałem w dziesiątkę, więc niedługo chyba otworzę po jednym więcej. Zastanawiam się też czy nie rozszerzyć sieci, po jednym w Liverpoolu i Manchesterze. Poza sklepami współprace z barami i restauracjami przynoszą ogromny rezultat. Wymaga to wszystko ciężkiej pracy, zarówno mojej przy papierach, których jest więcej niż może się wydawać, jak i moich pracowników. Uważam jednak, że jest warto.

- Brzmi wspaniale. - powiedziała szczerze ucieszona Polly. - Poza tym, dobrze współpracować z kimś potężnym.

- Oh Pol, nie nazwałabym się potężną osobą, ale chyba będę musiała uaktualnić naszą umowę o ochronę. Chciałabym, żebyście obstawili nie tylko sklepy i winnice, ale także nadzorowali większe dostawy.

- Nie ma problemu słońce, przyjdź kiedy będziesz miała czas, to podpiszemy papiery.

- Oczywiście.

Rozmowę przerwała nam kelnerka, która przyniosła nam herbaty oraz ciasta. Zjadłyśmy je w spokoju i popijałyśmy herbatę rozmawiając o pierdołach. Następnie zapłaciłyśmy, zarzuciłyśmy na siebie płaszcze i wyszłyśmy.

Chwilę później odwiozłam Polly do domu i wróciłam do siebie. Posiadanie samochodu było sporym ułatwieniem biorąc pod uwagę mój tryb życia oraz odległości które często musiałam przemierzyć mieszkając w dość sporym mieście.

Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to zapaliłam w kominku i piecu, a ciepło po chwili objęło całe mieszkanie. Zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam do papierów, których nie dokończyłam w piątek. Zostało mi odrobić końcowe rozliczenia. Zajęło mi to około trzech godzin. Gdy skończyłam było już ciemno, a za oknem jedyne światło dawały latarnie oraz księżyc. Mimo wszystko, była dopiero siedemnasta trzydzieści.

Postanowiłam wziąć szybką kąpiel.
Miałam spore okno w łazience, przez które mogłam oglądać miasto leżąc w wannie. Całkiem przyjemny widok, na pewno lepszy od ściany. Odpaliłam kilka świeczek i pozwoliłam sobie na relaks w ciepłej wodzie.

Po około półtorej godziny stwierdziłam, że pójdę do baru. Poza rodziną Shelby nie miałam tu prawie żadnych znajomości, więc stwierdziłam, że najwyższy czas poznać kogoś nowego. Ubrałam długą, ciemnozieloną suknię, która była na tyle gruba bym nie zmarzła. Upięłam włosy w kok, jak zazwyczaj, a następnie ubrałam długie, czarne, skórzane kozaczki za kolana i narzuciłam płaszcz. Zabrałam ze sobą torebkę z bronią i zamówiłam taksówkę, gdyż nie chciałam jechać samochodem pijana.

The Garrison był mocno oświetlony i już na zewnątrz widać było iż w środku znajdowało się sporo ludzi. Podeszłam do baru pewnym krokiem i przywitałam się z Harrym oraz Marlowem. Zamówiłam szklankę szkockiej i usiadłam pod ścianą. Piłam napój rozmyślając nad wszystkim, co działo się dookoła mnie, a chwilę później udałam się do toalety. Gdy stanęłam przy lustrze, by poprawić sobie szminkę, do pomieszczenia wręcz wparowała zapłakana, rudowłosa kobieta.

Na oko była mniej więcej w moim wieku. Miała dość drobną posturę, o bladej cerze z piegami oraz rudymi, kręconymi włosami do szyi, jednak nie był to skręt naturalny i drobny, jak na moich, a raczej miały postać sporych, kręconych na wałkach loków.

- Hej, wszystko w porządku? - spytałam zmartwiona, a dziewczyna wpadła w moje ramiona zapłakana. Czułam, że nie mogła wykrztusić z siebie słowa, więc zdezorientowana objęłam ją i delikatnie głaskałam po plecach.

- Spokojnie, wypłacz to. - dodałam chwilę później. Po paru minutach kobieta uspokoiła się nieco.

- Przepraszam. - wygdukała wciąż łkając. - Nie chciałam na ciebie tak naskakiwać.

- Nic się nie stało. - powiedziałam, kładąc rękę na jej ramieniu.

- Wyglądam jak katastrofa. - powiedziała spoglądając w lustro, po czym się do mnie odwróciła, wciąż łkając.

- Powiesz mi co się stało? Oczywiście nie musisz, jeśli nie chcesz.

- Mój mąż mnie zdradził. Z moją siostrą. - odparła po jakimś czasie wciąż łamiącym się głosem.

- O nie. Chodź tu kochanie. - powiedziałam przytulając kobietę, gdy zauważyłam że zaczyna znów płakać.

- Nie r.. rozumiem, jak oni mogli... . - kontynuowała próbując wykrzesać zdanie wysokim głosem i jednocześnie dławiąc się łzami.

- Skurwysyn. - odparłam, ciągle ją przytulając.

- Już nie chcę o tym rozmawiać. Przyszłam się tu zabawić. Przepraszam, że tak Ci się wypłakałam, nie powinnam... . - powiedziała po jakimś czasie już spokojniejsza kobieta.

- No już, nic nie szkodzi. To zrozumiałe. - uśmiechnęłam się do niej, na co próbowała odpowiedzieć mi tym samym, jednak widziałam, jak trudne to było. - A teraz chodź. - złapałam ją za rękę i podprowadziłam do umywalki.

Pomogłam jej zmyć rozmazany makijaż i pożyczyłam swoją szminkę oraz tusz do rzęs. Po dziewczynie prawie nie było śladu płaczu, jedyne co pozostało to lekkie wypieki na policzkach.

- Chcesz może się do mnie przysiąść? - zapytałam, na co kiwnęła głową chętnie.

- Melanie. - podała mi dłoń kobieta gdy wychodziłyśmy z łazienki. - Nazywam się Melanie.

- Vivienne. - odparłam z uśmiechem potrząsając jej rękę, po czym wyszłyśmy z pomieszczenia. Usiadłyśmy przy moim dawnym stoliku, a Marlow szybko nas obsłużył, podając nam szkocką.

Rozmawiałyśmy z Melly o tym, co robimy w życiu i tak dalej. Jak się okazało, miałam rację - Mel była w moim wieku, konkretniej rok młodsza - miała dwadzieścia cztery lata. Dowiedziałam się też, że jej ojciec prowadził firmę budowlaną, którą przejął jej brat, a jej został dom na obrzeżach miasta. Później poznała swojego męża, lecz przez okropną sytuację - nakryła go na zdradzie z jej siostrą, która prawdopodobnie dlatego, że nic nie dostała, postanowiła się zemścić - czekał ją rozwód. Nie było to proste, łatwiej w tych czasach było kogoś zabić, niż się rozwieźć, ale tego oczywiście kobiecie nie podsunęłam. Trzymałam jednak za nią kciuki.

Po około godzinie postanowiła wrócić do domu, gdyż musiała pozbyć się wszystkich rzeczy męża - zdrajcy. Powiedziała mi wcześniej, że dziś wyniesie kilka rzeczy podręcznych, a jutro całą resztę spali. Przystałam na ten pomysł zważając, że to głównie z jej majątku i pracy utrzymywał się mężczyzna i zaproponowałam pomoc, co bardzo ją rozweseliło.

Ja jeszcze chwilę zostałam i myślałam nad wszystkim popijając szkocką. Niedługo później do baru wstąpił nie kto inny, jak rozweseleni bracia Shelby z podpitym Michaelem i Arthurem na czele. Zaraz po nich wszedł równie ucieszony John i lekko uśmiechnięty Thomas. Ten ostatni zauważył mnie prawie od razu i uśmiechnął się kiwając głową w moim kierunku na powitanie. Ja oddałam uśmiech i lekko podniosłam trzy palce ze szklanki. Nie zaznałam spokoju na długo, gdyż ani się obejrzałam, dostrzegł mnie Arthur.

- VIVIENNE! - wykrzyczał podpity na pół baru.

- Hej, Arthur. - uśmiechnęłam się do znajomego wstając i przytulając go na powitanie. Zaraz po nim w taki sam sposób przywitałam Johna. - Michaelu, Thomasie. - podałam obu mężczyznom dłoń. Thomas potrząsnął ją, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Czułam, jak wręcz przeszywa mnie spojrzeniem, ale mógł to być też alkohol. Michael natomiast oburzył się tym, że nie chciałam go przytulić. Gdy reszta podeszła by złożyć zamówienia, wręcz wybuchnął.

- Co, teraz będziesz udawała, że mnie nie pamiętasz? - powiedział skupiając na sobie wzrok sporej części gości i próbując złapać równowagę. - A może jednak to kwestia dumy? Nie jestem wystarczająco zamożny? A może to kwestia reputacji, co? - kontynuował z wyrzutem. - Może po prostu nie jestem pieprzonym Thomasem?!

- Michael, proszę. Już to przerabialiśmy. Poza tym nie mam pojęcia o czym mówisz. Poza biznesem nic nas nie łączy. - odparłam stanowczo mimo zmęczenia tym tematem. W tym momencie odwrócili się w naszą stronę prawie wszyscy, łącznie z braćmi Shelby.

- A może powinienem Ci przypomnieć, jak to między nami było? - mężczyzna stanął zdecydowanie za blisko mnie, tak, że byłam w stanie poczuć od niego odór alkoholu. To co zrobił przeszło jednak moje wszelkie oczekiwania. Chłopak nachylił się i mnie pocałował. Dawno nie poczułam takiego obrzydzenia.

- Michael, co jest kurwa. - krzyknął John, a Arthur podbiegł, by go powstrzymać.

- Pojebało cię do reszty? - zapytał kuzyna i pomógł mi go od siebie odepchnąć.

- Jesteś pokurwiony. - odparłam wkurwiona i lekko przerażona, zauważając, że trzymam dłoń w torebce, zaciśniętą na nożu. - Nigdy więcej nie chcę cię widzieć na oczy. Nigdy. - dodałam, po czym spojrzałam na Thomasa. W jego oczach widziałam czysty gniew. Nie dziwiłam się zresztą, też bałabym się o interesy po czymś takim.

- Proszę bardzo, przedstawienie skończone. - krzyknął do tłumu ludzi Arthur, a ja nie mówiąc ani słowa więcej wyszłam.

Continue Reading

You'll Also Like

52.7K 2K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
23.2K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
6.9K 377 30
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...
3.8K 306 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...