14.

457 35 0
                                    


Czułam, jak moje oczy wilgotnieją, jednak szybko je wytarłam. Bolesnym widokiem dla mnie było obserwować, jak odjeżdża pociąg z moją przyjaciółką i jej dzieckiem. Wiedziałam, że będę tęsknić za Adą, lecz starałam się tego nie okazywać. Konduktor zatrąbił, a ja i Polly wciąż stałyśmy na peronie machając w stronę odjeżdżającego parowozu. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak smutnej. Gdy otarła łzy zdecydowałyśmy, że to pora wracać i wsiadłyśmy do niedawno nabytego przeze mnie samochodu - Hudsona super six, w zakupie którego pomogli mi oczywiście Arthur oraz John.

Z wyjazdem Ady pogodziłam się już wcześniej, ale mimo to wciąż było mi smutno i prowadząc czułam, jak po policzkach spływają mi pojedyncze łzy. Kobieta obok mnie natomiast nie kryła emocji. Gdy się trochę uspokoiłyśmy, postanowiłyśmy z Polly udać się do nowo otwartej herbaciarni.

Prawdę mówiąc Pol stała się moją przyjaciółką. Wiedziałam, że mogę z nią zawsze porozmawiać i każdy sekret będzie z nią bezpieczny. Mogłam na niej polegać jeszcze zanim zdałam sobie z tego sprawę. Na tą myśl uśmiechnęłam się lekko pod nosem i zaparkowałam samochód. Zanim wysiadłyśmy podałam kobiecie chustkę, by mogła otrzeć twarz.

Przechodząc przez ulicę poczułam dziwne zimno na nosie, a potem na czole i policzku. Spojrzałam skonsternowana w górę i ujrzałam średniej wielkości płatki śniegu o przeróżnych kształtach. Zdziwiona wystawiłam dłonie przed siebie i zerknęłam na Polly, różnie zdziwioną jak ja. Mimo iż była już połowa listopada i powinnyśmy się tego spodziewać, pierwszy śnieg w roku zawsze sprawiał dziwne uczucie szczęścia w środku.

Lubiłam zimę. Dawała dobry powód do leżenia pod kocem i przy kominku, czytając książki i pijąc ciepłą herbatę. Oczywiście, mogłam robić to cały rok, ale w mroźne dni dawało to swoisty nastrój. Wieczorne spacery gdy dookoła było sporo białego puchu też miały swój klimat. Swoją drogą uwielbiałam patrzeć, jak świat zasypia i ludzi jest na drogach coraz mniej. Jest spokojniej, a na wiosnę rodzi się na nowo. Niestety zimy były w Anglii coraz cieplejsze.

Weszłyśmy z Polly do środka i młoda kobieta, która tam pracowała posadziła nas przy jednym ze stolików, zaraz obok okna, dzięki czemu mogłyśmy obserwować śnieżynki opadające na zewnętrzny parapet.

- Dzień dobry, co mogę podać? - podeszła do nas znowu kelnerka, a Pol spojrzała na mnie wymownie bym zamówiła pierwsza. Ja jednak uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową przed siebie, ustępując jej.

- Witam, poproszę herbatę czerwoną z malinami, imbirem i cytryną, a do tego ciasto z galaretką. - powiedziała, a kelnerka zapisała zamówienie. Następnie skierowała się w moim kierunku uśmiechnięta oczekując następnego.

- Dla mnie będzie herbata czarna z syropem malinowym, pomarańczą i granatem i z syropem klonowym, a do tego poproszę tiramisu.

- Dziękuję bardzo. - odparła uśmiechnięta kobieta i wróciła za bar.

- A zatem, jak idzie ci dekorowanie mieszkania? - zapytała zadowolona Polly.

- Już prawie skończyłam. Muszę jeszcze tylko znaleźć kilka pierdół i kupić większą ilość ręczników.

- Szybko się z tym uwinęłaś.

- Miałam zapał, jak zwykle z resztą. - uśmiechnęłam się do kobiety, która odpowiedziała mi tym samym.

- A co ze sklepem? I firmą?

- Sklep otwieram jutro, w poniedziałek, a firma cały czas prosperuje. W dodatku jak nigdy dotąd. Regularnie ogarniam wszystkie finanse. Okazuje się że sklepy z winem w Sheffield i Londynie okazały się być strzałem w dziesiątkę, więc niedługo chyba otworzę po jednym więcej. Zastanawiam się też czy nie rozszerzyć sieci, po jednym w Liverpoolu i Manchesterze. Poza sklepami współprace z barami i restauracjami przynoszą ogromny rezultat. Wymaga to wszystko ciężkiej pracy, zarówno mojej przy papierach, których jest więcej niż może się wydawać, jak i moich pracowników. Uważam jednak, że jest warto.

Catherine's WinesWhere stories live. Discover now