18.

353 30 5
                                    


- A zatem, pani Arden. Gdzie była pani ostatniego wieczoru?

- Najpierw w The Garrison, potem w domu. - odpowiedziałam z pokerową twarzą natarczywemu policjantowi, który próbował wyciągnąć ze mnie jakieś informacje.

- Proszę opowiedzieć o tym bardziej szczegółowo. Z kim pani była? I co robiła pani w domu?

- Mogę wiedzieć, dlaczego tak właściwie tutaj jestem? - odparłam oburzona. Marnowali mój czas.

- Ależ spokojnie. - powiedział główny z policjantów. Zakładam, że jakiś detektyw bądź komendant. - Wszystko wyjaśnimy, gdy tylko odpowie pani na pytanie. Dokładnie. - Na te słowa westchnęłam. Wiedziałam, że szybko mnie stąd nie wypuszczą.

Opowiedziałam policjantom o wszystkim, co robiłam dziś oraz poprzedniego dnia, włącznie ze znalezieniem kota. Pominęłam jedynie moment, gdy zauważyłam wysoką postać pod domem. Nie chciałam, by uznali mnie za wariatkę. Poza tym, byłam już zmęczona, więc równie dobrze mogły to być tylko zwidy. Pozostawiłam to dla siebie.

- Więc po wyjściu z baru wczorajszego wieczoru cały wieczór spędziła pani sama, zgadza się? - zadał mi pytanie (jak się okazało) sierżant.

- Tak, poza faktem że był ze mną kot, owszem. - odparłam dosyć pewna siebie.

- Skąd możemy wiedzieć, że znalazła go pani wczoraj, a nie dziś? - wątpiąco spytał drugi policjant. Wprawiło mnie to w osłupienie i jednocześnie stawiało w bardzo złym świetle. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Nastała cisza. Nie byłam w stanie się odezwać. Nie miałam żadnych argumentów. - Poza tym, miała pani motyw. W końcu chodziło o pani przyjaciółkę. - dodał.

- Niczego nie zrobiłam. - powiedziałam cicho, ale stanowczo.

- Zobaczymy. - odpowiedział sierżant. Póki co jest pani podejrzana o zabójstwo Jamesa Greena. Ma pani prawo zachować milczenie oraz ubiegać się o prawnika, a w tym momencie zostaje pani zatrzymana w areszcie tymczasowym. - odparł złośliwie wstając, po czym podszedł do mnie i założył mi kajdanki. Byłam zbyt zszokowana, by oponować, więc uległam i dałam zaprowadzić się do celi. Przechodząc przez korytarz minęłam rodzinę Shelby. Złapałam kontakt wzrokowy z kilkoma osobami, ale nie odezwałam się słowem. Za strażnikami zaczęła biec Polly i Esme, ale nie mogły nic zrobić. Nie mogłam natomiast dostrzec Mel, doszłam więc do wniosku, że pewnie była przesłuchiwana.

Słysząc krzyki i kłótnie Shelbych zostałam zamknięta w celi.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

                    *tydzień później*

Szybkim krokiem zmierzałam do  baru. Gdy tylko napis "The Garrison" pojawił się przed moimi oczami westchnęłam, przypominając sobie wszelakie sytuacje, które miały w nim miejsce. Mimo to weszłam do środka, a mym oczom ukazała się moja przyjaciółka.

Spędzałam z nią każdą wolną chwilę od momentu, gdy tylko wypuszczono mnie na wolność po jednym dniu spędzonym w areszcie. Za morderstwem narzeczonego Melly stała jednak żona jej brata, a nie Peaky Blinders, jak wszyscy myśleli. Okazało się, że kobieta miała z nim romans, a ten okradał ją i brata Mel. Ponoć gdy dowiedziała się o tym wpadła w szał, a brat rudej dziewczyny wybaczył swojej partnerce. Nigdy nie sądziłam, że w dziurze jaką było Birmingham mogły dziać się takie rzeczy.

Przez cały ten czas starałam się unikać Thomasa. Melanie zdążyła opowiedzieć mi kilka historii z nim w roli głównej i mimo moich powątpiewań, sprawiły one, że czułam coraz większy dystans do mężczyzny. Minęłam go kilka razy przez cały tydzień. Wiedziałam, że próbował ze mną porozmawiać, jednak ja zawsze mu uciekałam, udając, że się spieszę. Sama nie do końca wiedziałam dlaczego. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że był piątek, a jutro miał mieć miejsce bal maskowy, na który zaprosił mnie mężczyzna. Postanowiłam jednak, że pójdę. Jeśli nie dla niego, to zawsze była to dobra okazja na rozwinięcie interesów.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 28 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Catherine's WinesWhere stories live. Discover now