Tajemnica Duskwood

By -Nuvole_Bianche-

19.9K 1.3K 743

Jednego dnia życie Cassie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy dostaje wiadomość od tajemniczego numeru z pr... More

ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII
Rozdział VIII
ROZDZIAŁ IX
ROZDZIAŁ X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
XXXV
EPILOG
ZAPROSZENIE

XVI

448 29 12
By -Nuvole_Bianche-

Jamie. To na pewno on. Jeśli chce się ze mną spotkać... Po co ktokolwiek inny miałby to robić?
Nie jadę od razu. Muszę chwilę odpocząć, poza tym niech sobie poczeka. Nie zasługuje na to, żebym leciała od razu na jego zawołanie. Psychol jeden. Jake musiał dać mu do myślenia, skoro sam poszedł na policje.

Cleo prosi mnie, żebym nie czuła się dotknięta zachowaniem Lilly. Generalnie mam to gdzieś, ale jestem w stanie zrozumieć. Martwi się o życie siostry. Rozmowa nie trwa długo, bo musi jechać do matki, która chce jej coś powiedzieć. Czasem zazdroszczę ludziom, którzy mają wciąż rodziców. Bez względu na to jak ciocia się starała, nie mogła mi zastąpić mamy. Były po prostu zbyt różne. Moja miała serce na dłoni. Kochała ludzi, zawsze dla wszystkich miała otwarty dom. Z powodu macierzyństwa zrezygnowała z pracy zawodowej i mój tata był głównym żywicielem rodziny. Niczego nigdy nam nie brakowało, w tym miłości, wsparcia i szacunku. Ona była takim domowym ogniskiem. Kochała gotować i dbać o nas. Eric ją uwielbiał, a ona jego. Często po szkole szliśmy w piątkę do mnie, wspólnie się uczyliśmy i potrafiliśmy siedzieć do wieczora. W zasadzie to też dzięki mojej mamie, która wyraziła troskę o to, że za mało przebywam wśród rówieśników, bo jestem za bardzo skupiona na grze. Nie chciała, żeby u mnie poszło to w stronę jak u dziadka, który od małego miał presję na sukces. Moi pradziadkowie jak tylko zauważyli u niego talent cisnęli go z nauką. Myślę, że dziadek tak na prawdę nienawidził grać i nie chciał tego. Też już nie chce. Pianino jest przyczyną moich cierpień. To przez nie tak dużo się wydarzyło, a kiedy go zabrakło, okazało się, że nie potrafię żyć. Ten talent w naszej rodzinie jest skażony.

Najedzony i wybiegany Chucky śpi w najlepsze. Nawet nie podnosi głowy, gdy biorę klucze od domu. Trzeba się zbierać. Wypiłam kawę i zjadłam dwie kanapki. Nie mam kiedy gotować, więc to musi mi narazie wystarczyć. Jadę wolno starając się jak najbardziej oczyścić swoje myśli i być spokojną. Nie wiem jaki plan ma Jamie, ale muszę być przygotowana na wszystko.

Parkuję samochód tuż pod komisariatem. Zanim wchodzę do środka mija dobrych pięć minut. Oficerowi dyżurnemu mówię po co przyszłam i karze mi czekać. Jeszcze nie tak dawno byłam przesłuchiwana jako podejrzana. Trudno mi uwierzyć, że od śmierci Andy'ego minął ledwo tydzień, a idzie drugi od momentu, gdy Thomas się do mnie odezwał. Niby wszystko toczy się tak szybko, a jednocześnie strasznie wleczę. Kiedy to wszystko się skończy, wezmę Chucky'iego i pojadę na jakieś wakacje.

Widzę policjantkę idącą w moją stronę.

- Trochę ci zeszło- mówi z wyrzutem.

- Miałam pędzić jak na skrzydłach?- odpowiadam z sarkazmem idąc za nią obskurnyn korytarzem. W myślach liczę powoli, żeby wyciszyć emocję.

- Macie góra dziesięć minut- informuję mnie z ręką na klamce.- Jakby co jest tam strażnik.

Otwiera drzwi, a ja wchodzę do pomieszczenia bez okien, oświetlonego jedną jarzeniówką. Siedzi ze spuszczoną głową tak nisko, że prawie dotyka czołem metlowego blatu. Skute ręce trzyma na stole. Kiedy podnosi powoli głowę, a nasze spojrzenia się spotykają, nie mogę uwierzyć.

- To ty?!

Patrzy na mnie zaczerwienionymi oczami, z twarzą bladą jak u trupa, nie mogę nic z niej wyczytać. Świdruje mnie spojrzeniem. Nie mogę ruszyć się z miejsca.

- Usiądź.- Prosi. Ma znękany, zrezygnowany głos. Szok jeszcze mnie nie opuścił, więc wypiera wszelkie inne uczucia.

Podchodzę powoli i siadam. Jest teraz tak blisko, że mogę zobaczyć każdą zmarszczkę na jego zniszczonej alkoholem twarzy.

- Dlaczego?- pytam. - Po co?

- Chciałem ci pomóc- odpowiada patrząc mi prosto w oczy. Doszukuje się w jego spojrzeniu oznak szaleństwa, ale widzę jedynie smutek.- Kiedy go zobaczyłem takiego... A ty jeszcze zabrałaś go do domu... Gdy słyszałem, że chce z tobą wyjechać, że cię kocha... Nie mogłem na to pozwolić. Nie uwolniłabyś się od niego.

- Nawet mnie nie znałeś...

- To ty nie znałaś mnie- przerywa ostro.- Dla ciebie pracującej w barze, wszystkie te zapijaczone mordy wyglądały tak samo- śmieję się ponuro- ale rozmawiałaś z nami. Słuchałaś, żartowałaś. Dawałaś choć trochę uwagi i nawet jeśli nami gardziłaś, to nigdy tego się nie odczuło. Mówiłem ci, że przypominasz mi moją matkę. Ba! Nawet moją żonę... Nie mogłem na to patrzeć.

- Dlaczego się przyznałeś?

- Nasza ostatnia rozmowa dała mi do myślenia. Mam pięćdziesiąt lat. Moja córka jest w ciąży. Ma dobrego chłopaka. Będę dziadkiem. Może więzienie mnie uchroni przed dalszym staczaniem się. Ale ty- wymierza we mnie palca- zacznij znowu grać. Obiecaj mi, że to zrobisz. Możesz być na mnie zła i myśleć co chcesz, ale jeśli ponownie nie wybierzesz źle i zobaczysz co to na prawdę znaczy kochać i być kochaną, to wrócisz tu kiedyś i mi podziękujesz.

Nie wiem, co mam powiedzieć, ale nie muszę mówić nic, bo dla niego to koniec rozmowy. Daje znać strażnikowi i ten wyprasza mnie.

- Zacznij znowu grać! Chcę dostać jakąś twoją płytę!- Woła zanim drzwi się zamkną. Wychodzę całkiem oszołomiona i muszę na chwilę usiąść.

- Boże- szepcze chowając twarz w dłonie.

- W porządku?- pyta policjantka.

- Tak- mruczę. Przyjmuje od niej kubek wody - Ile dostanie?

- Około dwudziestu lat.

- Co?!

- Motyw może być środkiem łagodzącym.

Motyw. Jaki motyw może mieć porywacz Hannah, który prawdopodobnie wciąż trzyma ją żywą i próbuje przeszkodzić w poszukiwaniach, bo ma plan. Jaki? Ile jej czasu pozostało? Ile nam pozostało czasu? Mam dziwne przeczucie, że trzeba się spieszyć. Pomimo tego, że mój własny sąsiad okazał się mordercą nie potrafię być na niego zła. Jakkolwiek to zabrzmi, chciał dobrze.

- Cassie, co ci się stało w czoło?- pyta policjantka przyglądając mi się badawczo.

- Spadłam ze schodów- mruczę próbując przygładzić włosy na czole.

- Co?- pytam, bo jej spojrzenie wierci mi dziurę.

- Próbuję sobie wyobrazić jak spadałaś z tych schodów. Pierwszy raz widzę osobę, która spada głową w dół ryjąc czołem po stopniach.

- To jeszcze mało pani widziała- odpowiadam cierpko i wstaję z krzesła. Dlaczego ona tak się na mnie gapi?

- Coś jeszcze?- pytam tonem niezachęcającym do dalszej dyskusji, ale to policjantka, pewnie słyszała gorsze.

- Zrobił to dla ciebie.

- Ale nie na moje zlecenie. Nie kazałam mu zabić.

- W porządku- odpowiada lekko wzruszając ramionami.- Byłam blisko.- Puszcza do mnie oczko i odchodzi.

Zgniatam plastikowy kubek i wrzucam go do pojemnika na śmieci. Wychodzę szybkim krokiem i mam nadzieję, że nigdy więcej tu nie wrócę. Wciąż pozostaje sprawa anonimów, ale teraz wracam do psa. Zadziwiające jak myśl o tym, że ktoś czeka w domu, nawet jeśli ma cztery łapy, jest futrzasty i ma zęby jak igiełki. W sumie nie mogę się dziwić, że tak lubi mnie podgryzać. W jego oczach pewnie wyglądam jak chodzący szkielet.

Myślę o Jake'u i o tym, co napisał. Mam nadzieję, że to co czuję w związku...hmm...z naszą relacją nie sprawi, że znowu będzie się zachowywał jak służbista. Nie jestem zbyt dobra w odgadywaniu męskich uczuć, wiem na pewno, że w jakiś sposób stał mi się bliski. I ważny. Tak samo jak reszta grupy. Może tak mi wygodniej; tworzyć internetowe relacje. Bezpieczniej? W każdej chwili można je skończyć...

Dojeżdżam do domu z bólem głowy. Tabletki, które dostałam na receptę działają długo i na prawdę dobrze, przestaje boleć całe ciało, ale czuję, że właśnie ich działanie mija. Najgorszy jest ból szyi, bo utrudnia obracanie głową. Kiedy tylko wchodzę, Chucky od razy mnie wita. Wtulam twarz w jego sierść czując spokój. Moja mama zawsze mówiła, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Może ten pies to lekarstwo na moją samotność. Zanim go wypuszczam na podwórko połykam dwie tabletki i smaruję czoło maścią. Patrzę przez okno jak Chucky bawi się piłką i dociera do mnie, że chyba odzyskał energię.

Powoli zaczyna się ściemniać. Zostawiam otwarte drzwi od podwórka i siadam z książką w ręcę. Muszę zająć czymś myśli. Myślę o sąsiedzie, który zawsze był tylko anonimowym alkoholikiem, którego należy unikać. Nie dane jest mi poczytać, bo właśnie rozdzwania się telefon. Numer nieznany. Mogłabym odrzucić połączenie, ale nie robię tego. Odbieram. Znowu widzę las i słyszę kroki, w tle ujadanie psów. Obraz trochę skacze, ale nie spodziewam się niczego innego niż poprzednim razem. Przez chwilę wydaje mi się, że widzę coś po prawej stronie ekranu. I nagle wyskakuję przed kamerę. Odruchowo z mojej piersi wyrywa się krzyk, a następnie stek przekleństw.

- Znajdę ją ty sukinkocie i nie wystarszysz mnie psycholu jeden!- Połączenie się kończy. Drżą mi ręcę i muszę się uspokoić. Miał maskę. Kurwa, ze świńskiej skóry? Przynajmnjej tak to wyglądało. Ale to oznacza, że za nią kryję się ktoś prawdziwy. To żadna nadprzyrodzona zjawa, tylko człowiek z krwi i kości. Realne zagrożenie. Może wcześniej można było lekceważyć go, ale teraz...

Ja
Jake?

Czekam na odpowiedź, ale nie pojawia się. To dziwne. Zawsze przychodził.

Ja
Gdzie jesteś?

Czekam a emocje w cale nie opadają. Wołam Chucky'ego z powrotem do domu, ale bawi się w najlepsze. Jest coraz ciemniej i nie podoba mi się to, że mam otwarte na oścież drzwi. Zabieram więc go do domu, pomimo sprzeciwu i obiecuję się z nim pobawić, jak tylko skończę załatwiać swoje sprawy. W efekcie sadzam dupę na kanapię i biorę książke, w drugiej ręcę trzymam linę do przeciągania, żeby Chucky nie czuł się oszukany. Na szczęście taka forma zabawy też go zadowala. Próbuję czytać, ale przed oczami wciąż mam tą maskę. Kto to jest, do cholery? Hannah musi być w lesie. Inaczej nie chciałby tak nas trzymać z dala. Na dźwięk  telefonu reaguje już niemalże odruchowo. Jeszcze dwa tygodnie temu ciężko było się do mnie dodzwonić, bo wiecznie miałam wyłączony dźwięk, teraz jest aktywny niemalże non stop. To czat pomiędzy Jessy a Danem.

Jessy
Hej, chyba musimy pogadać
Wiem, że jak byłeś w szpitalu, była u Ciebie policja
Odezwij się do mnie jak najszybciej

To ciekawe. Robię sobie herbatę i wsypuje psu jedzenie do miski. Dlaczego dla Jessy to takie ważne? Dan jechał po pijaku i stracił panowanie nad kierownicą, to normalne, że odwiedziła go policja. Może zaraz się czegoś dowiem, bo Jessy właśnie do mnie napisała.

Jessy
Cześć
Co robisz?

Ja
Nic ważnego
Co tam?
Są jakieś nowe wieści?

Jessy
Nie

Oj no, Jessy. Przecież mi możesz powiedzieć.

Jessy
Pewnie nie możesz wyrzucić z głowy tego, że Richy został oznaczony

Biorąc pod uwagę telefon, który dostałam niedawno zaczynam się na prawdę o nich martwić. Są w centrum tego wszystkiego. Jeśli Jake się nie odezwię do jutra, po prostu pojadę do Duskwood i zostanę tam do zakończenia sprawy.

Ja
Martwię się o Was wszystkich

Jessy
😔
Mogę zadzwonić?

Ja
Jasne 😁

- Hej, wiesz Alfie i Grey są u nas, więc mam chwilę. Pamiętasz ich?

- Kto to Grey?- pytam.- Alfie'go pamiętam.

- Dozorca panny Walter, matki Alfie'go. Wiesz, jest właścicielką motelu. Mam dodać trochę ploteczek do tego?- zniża konspiracyjnje głos.

- Jasne- śmieje się i upijam łyk herbaty. Chucky znowu atakuję moje stopy. Próbuję gk odepchnąć wolną stopą, ale dla niego jeszcze lepiej. Zawzięta bestia.

- Reputacja panny Walter jako matki, tutaj w Duskwood jest raczej kiepska. Zostawia często Alfie'go samego i pozwala mu się bawić na zewnątrz albo w lesie. Wiesz, nie powinnam wydawać żadnych opinii na ten temat, ale tutaj ludzie twierdzą, że to nieodpowiednie.

- Jak jest samotną matką, ma motel i upośledzonego syna, to w cale się nie dziwie, że czasem jest sam.

- No tak, ale wiesz powinien być pod opieką i ble ble. No i Grey zajmuje się Alfie'em.- Puszcza do mnie oczko.

- Aaaaa rozumiem. Zajął się też panną Walter.

Dawno nie prowadziłam tak normalnej rozmowy. Jessy jest wspaniała jeśli chodzi o odwracanie uwagi. Może też sama tego potrzebuję. Założe się, że nie może przestać o tym myśleć.

- Powiedziałaś to na głos! - Jessy śmieje się zakrywając usta.- Ale tak, to jest ta plotka. Nikt nie wie czy jest tak naprawdę. Grey jest bardzo opiekuńczy wobec tego chłopca. Jak zepsuje się jego ulubiony samochód, to przychodzą tu go naprawić.

- To miłe. Może go po prostu lubi.

- Tak, jasne. Właśnie patrzę na nich przez okno i...- Jessy zamiera, a jej twarz staję się skupiona. Marszczy brwi jakby nad czymś się zastanawiała.

- Jessy, wszystko ok?

- Tam się coś dzieje. Richy właśnie wrócił, Gray jest wściekły. Ojej, a Alfie płacze. Poczekaj, zaraz się odezwę- Rozłącza się.

- Au! Chucky- odsuwam psa  zirytowana, trochę zbyt mocno, bo przejeżdza po płytkach, ale zaraz nabiera rozpędu i rzuca się znowu na moją nogę.

- No już!- krzyczę.- Dość!

Wynoszę go do pokoju i rzucam jakąś zabawkę. Cholera, ten pies jest nadpobudliwy. Szarpię tego biednego miśka jak kawał mięcha, zaraz wypruje mu flaki. Czekam na wiadomość od Jessy, która pisze po długich pięciu minutach.

Jessy
Nie uwierzysz co się stało!
To Thomas!
To on zepsuł zabawkę Alfie'go!

Ja
Nasz Thomas? 😮

Jessy
Tak! Chciał się dowiedzieć, co Alfie powiedział Cleo o Hannah
Zaczął go szarpać za ramiona, a później zniszczył mu ten samochodzik, bo Alfie nie chciał z nim rozmawiać

Ja
Zwariował?

Jessy
Odezwę się później, dowiem się czegoś więcej😑

Jestem w stanie zrozumieć, że Thomas się martwi, denerwuje. Hannah nie ma już długo, ale... No cóż, ja prawie z kopa strzeliłam psa w nerwach aż przejechał pół kuchni. Małej kuchni i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Thomasowi puszczają nerwy. Może to dobry czas, żeby z nim porozmawiać. Ale najpierw zobaczę, co Lilly znowu odwala, bo właśnie napisała na czacie grupowym.

Lilly
Zamiesciłam właśnie to nagranie na Youtube
Mam nadzieję, że zrozumiecie jak poważna jestem.

Z lekkim niepokojem włączam filmik. Co ta czarownica wymyśliła?

Cześć .  Nazywam się Lilly Donfort .  Zaginiona dziewczyna , Hannah Donfort , to moja siostrą i wiem , kto stoi za jej zniknięciem .  Jakiś czas temu moja siostra wysłała nam numer telefonu.  W tym momencie już zaginęła.  W międzyczasie osobie , do której należy ten numer , udało się przeniknąć do naszego kręgu przyjaciół w celu uzyskania informacji o Hannah , jej przyjaciółach i rodzinie ”.

CO?!

Osobie tej pomaga nieznany mężczyzna , który uzyskał nielegalnie dostęp do prywatnych informacji o mojej siostrze . Szpiegował nas , a nawet groził na wiele sposobów . Jestem naprawdę pewna , że te dwie osoby są prawdziwymi sprawcami.
Dlatego wydaje się to również prawdopodobne , że stoją za martwym ciałem , które niedawno zostało znalezione w Duskwood . Mam oba numery telefonów komórkowych , jak również dane osobowe i jestem gotowa to przekazać każdemu , kto chce pomóc . Proszę ... Chcę odzyskać moją siostrę. Proszę, pomóż mi postawić tych dwoje przed obliczem sprawiedliwości. Wyślij ten film do jak największej liczby osób."

Nagranie kończy się, a ja biorę zamach gotowa pieprznąć tym telefonem o ścianę, ale powstrzymuje mnie szczeknięcie psa, który stoi w pozycji gotowej do aportu. Opuszczam rękę i odkładam telefon na stół, za to biorę poduszkę z kanapy i walę nią o pianino w akompaniamencie szczekania mojego psa.

- Co za idiotka!- wrzeszczę rzucając poduszką, która odbija się od ściany, a gdy spada na podłogę staje się ofiarą Chucky'ego. Krąże po pokoju z tysiącem czarnych scenariuszy. Dopiero co pozbyłam się policji... Jeśli to nagranie trafi w ich łapy...  Biorę telefon do ręki gotowa tak nawrzucać tej kretynce, że kopniaki na dupie poczuję na odległość, ale na czacie wywiązała się już dyskusja w tej sprawie.

Cleo
Czy zdajesz sobie sprawę z tego jakie konsekwencie mogą być dla Cassie?

Głupie pytanie. Oczywiście, że nie!

Thomas
Lilly czy to prawda? To Cassie i ten haker stoją za porwaniem Hannah?

Kolejny idiota w grupie!

Ja
Oczywiście, że nie! Jestem tu, bo WY mnie w to wciągneliście!!!

Czy oni na prawdę o tym zapomnieli??

Lilly
Nie wierzę, że nie widzicie jak Cassie i Jake są podejrzani

Jake? A skąd ona zna jego imię?

Dan
Kim jest do diabła Jake?

Milczę. Skąd ona wie?

Lilly
To haker

Richy
Haker ma na imię Jake? 🤔

A ten co się tak dziwi? Myśli, że hakerzy nie mają imion??

Dan
Nie mam pojęcia

Lilly
Widzisz?
To niemożliwe, żeby ktoś kto tak bardzo chce ukryć swoją tożsamość chciał tylko pomóc!

Ja
Pomaga!
Po co miałby dawać znać, że coś jej się stało?
Lilly Ty myślisz w ogóle?
Jakby chciał ją zabić, to po co byłaby ta cała szopka??

Lilly
Bo jest psychopatą, a ty mu pomagasz!

Ja
Nikogo nie zabił!

Lilly
Czy możesz to powoedzieć, ze stuprocentową pewnością?
Nie, właśnie chodzi o to, że nie

Ja
A czy Ty możesz ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że on to zrobił?!
NIE!

Thomas
Przykro mi Lilly, ale  Cassie ma racje

Cleo
Oskarżyłaś kogoś publicznie o porwanie, a nawet morderstwo
Coś Ty narobiła?

Lilly
Zmusiliście mnie do tego!

Dan
???

Cleo
Było głosowanie, które sama chciałaś

Jessy
Zrobiłaś to tylko po to, żeby postawić na swoim?

Lilly
Po prostu się boję, że on na tym nie poprzestanie, jeśli wy nie przestaniecie
Czy to tak trudno zrozumieć?

Richy
Aww Lilly 😔

Ja
Masz to natychmiast usunąć!

Ten kto chce niech się nad nią użala, ale nawet ze strachu lepsze byłoby gdyby poszła z moim numerem na policje, a nie rozdawała go w internecie!

Lilly
Nie
Zrobiłam, co uważałam za słuszne
I przy tym zostanę

(Lilly jest offline)

Zamykam oczy i siadam na kanapie. To jakiś koszmar. To się nie dzieje na prawdę. Jak otworzę oczy, to wszystko będzie po staremu. Liczę do dziesięciu i otwieram oczy. Gówno. Ciągle to samo.

Jessy
No i co teraz zrobimy?

Richy
Cokolwiek to ma być, lepiej się spieszmy
Inaczej całe Duskwood złapię za widły i będzie żądało spalenia Cassie

Ja
Dzięki Richy za pocieszenie 🙄

Richy
Wybacz, ale tak działają małe miasteczka😅

Thomas
Na prawdę nie wiem co moglibyśmy zrobić w tej sprawie

Richy
Jest opcja
Cassie czy haker mógłby usunąć to wideo?

Nie pomyślałam o nim, a przecież to nagranie dotyczy też jego.

Ja
Chwila, napiszę do niego

Richy
Niech się pośpieszy 😅

Ja
Jake, halooo??
PALI SIĘ więc bądź natychmiast online

W między czasie piszę do mnie jakiś Wallace i Eleanor, której próbuję wyjaśnić, że to tylko pomyłka, a ona twierdzi, że znała Hannah i widziała nas razem. To akurat jest ciekawe, ale na pytanie gdzie nas widziała, odpisuje tylko, że jestem strasznym człowiekiem, a Richy dodaje mi stresu informując, że jest już czterytysiące wyświetleń. Gdzie ten Jake? Nigdy na tak długo nie znikał. I akurat teraz!

Richy
4221

Ja
Och, przestań
Nie ma Jake'a

Dan
Pff, przecież to jasne

Ja
Może tylko w Twojej głowie, więc bądź łaskaw i nas oświeć

Jestem zła i zestresowana. Chucky jakby wyczuwał, że teraz nie mam ochoty na zabawy, bo leży gryząc zabawkę, ale zerka na mnie co jakiś czas.

Dan
Zwiał

Opadam z sił na kanapę. Na prawdę, moje nogi nie mogą dłużej trzymać ciała. Pies w moment znajduję się przy mnie domagając się wzięcia na kolana, więc to robię. Kładzie pyszczek, a ja drapię go za uchem, co mnie uspokaja.

Ja
Nie, nie zrobiłby tego

Dan
Długo zeszło Ci z odpowiedzią

Ja
Bo poraża mnie tok Twojego rozumowania!
Nie ma takiej opcji i już

Dan
No cóż, ja bym tak zrobił po takich oskarżeniach

Ja
Jakoś wciąż tu jestem

Jessy
Tak, jesteś 🙂

Richy
No cóż, pozostaje nam czekać na powrót hakera

Jessy
Tak, strasznie mi przykro Cassie, że to Cię spotkało

Ja
To nie Twoja wina
Odezwę się jak Jake się ze mną skontaktuje

- No i co teraz Chucky?- pytam jakby miał mi odpowiedzieć, ale patrzy tylko i trąca nosem moją rękę. Całuję go w głowę i miziam dalej. Dobrze, że jest.

Na zewnątrz jest już całkiem ciemno, a w domu cicho. Kiedy Chucky zasypia wystarczająco mocno zsuwam go z kolan i upewniam się, że wszystko jest dobrze pozamykane. Przez okno w kuchni widzę światła samochodu, kiedy zwalnia przy moim domu ogarnia mnie chwilowa panika, ale przejeżdża dalej i oddycham z ulgą. Słowo daję, że nabawie się jakiejś psychozy. Dzwonię do Erica, ale nie odbiera. Laura też nie. Mam straszną potrzebę porozmawiania z kimś. Jak radziłam sobie z samotnością wcześniej? Była praca, wyjścia z Andy'm i resztą tej zgrai, imprezy i wieczny kac, adrenalina, dzięki której może padło mi na serce. Do momentu śmierci Channel właśnie tak żyłam i nauczyłam się o tym zbyt wiele nie myśleć. Jej śmierć była jak znak stop. Walczyłam z myślami alkoholem, ale teraz już nawet on nie pomaga. Poza tym biorę silne tabletki przeciwbólowe, więc odpada.  Przynajmniej na dzisiejszy wieczór. A może potrzeba mi nauczyć się radzić sobie z rzeczywistością zamiast zapijać niewygodne godziny, uczucia, zdarzenia? Może.

Wyciągam z lodówki wino. Najwyżej mocniej klepnie.

                             
                                ***
Obawiam się, że pobudka o szóstek wejdzie już w moją rutynę. Na nic tłumaczenie skomlącemu psu, że mam urlop. Jest w tym tak upierdliwy, że trupa by podniósł z podłogi. Wsadza zimny nos do mojego ucha i rozkopuje łapkami włosy. Kiedy nakrywam się poduszką szarpie ją zawzięcie powarkując. Wciąż mogę oddać go do schroniska albo wywiesić ogłoszenie. Jego słodki wygląd nie idzie w parze z charakterem. Może zmienić mu imię? Wygląda na to, że opętał go duch tej przeklętej lalki.
   W końcu zwlekam się na wpółżywa. Na zewnątrz jest jeszcze ciemno. Wypuszczę go i wracam do łóżka, ale okazuje się, że jestem już na tyle rozbudzona, że nie jest to konieczne. Karmię nas oboje i czekam aż na zewnątrz się trochę bardziej rozjaśni, żeby móc wyjść z nim na spacer.
  Jake wciąż się nie pojawił. Oddzwaniała Laura, ale musiałam już spać w najlepsze uspana winem. Nie potrzeba było mi dużo. Tylko tyle, żeby nie myśleć.

Nasz spacer wygląda tak samo, ale uczę go chodzenian przy nodze. To szarpanie za spodnie i smycz teraz wydaje się wybrykiem dzieciaka, ale jak podrośnie i nabierzę masy, to on zacznie wyprowdzać mnie na spacery ciągnąc po glebie.

   W parku spędzamy dobre dwie godziny. Podoba mi się to miejsce. Dziecięcy plac zabaw mnie nie obchodzi, ale miejsce dla psów jest fenomenalne. Ludzie muszą płacić kupę kasy za kupno tutaj domu. Osiedle nie jest zamkniętę, ale elitarne. Przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Kiedy przechodziłam przez nie miałam wrażenie jakbym była obserwowana z okien. Przez ten czas, który spędziliśmy biegając i ;w miarę możliwości Chuck'ego a także moich; pokonywaliśmy przeszkody. Chucky uwielbia przechodzić przez tunel. Jak na szczeniaka jest na prawdę zwinny. Miło patrzeć na jego szczęśliwą mordkę po wysiłku. Sama o mało co nie dyszę z wywalonym jęzorem, kiedy wracamy do domu.

- Hej!- Zerkam na źródło. Przy jednym z samochodów stoi nastolatka ubrana cała na czarno rzując demonstracyjnie gumę. Na ramionach ma plecak, więc domyślam się, że zbiera się do szkoły.

- Fajny pies- mówi.- Mogę pogłaskać?

Waham się chwilę, ale Chucky nie. Wyrywa się di stojącej nieopodal dziewczyny. W końcu sama podchodzi i kuca przy podekscytowanym psie, który gładzie się na plecach i karze drapać po brzuszku.

- Jak ma na imię?- pyta dziewczyna.

- Chucky.

Patrzy na mnie brązowymi tęczówkami i uśmiecha się.

- Jak ta laleczka z horroru?

- Uwierz mi, że pasuje do niego- odpowiadam z przekąsem.

- Wprowadziłaś się do domu po Gilbercie?

- Znałaś go?

- Dziwak- wzrusza ramionami.- Bałam się go. Zawsze jak przechodziłyśmy z koleżankami to stał w oknie i się gapił. Podobno się zabił.

- Co?!

- Evelyn!- woła jakaś kobieta. Samochód wydaje charakterystyczne kliknięcie. Kobieta podchodzi do nas i mierzy mnie zimnym spojrzenien.

- Wsiadaj do samochodu- rozkazuję takim tonem, że dziwie się, że pies nie wykonał polecenia. Dziewczyna robi do mnie oczy, ale nic nie mówi. Ku rozpaczy Chucky'iego macha do mnie na pożegnanie i wsiada do czarnego mercedesa.

Nie wiem dlaczego tak zareagowała. Przecież nikt mnie tu nie zna. Może właśnie przez to? A może przez to, że zamieszkałam w domu samobójcy? Ciarki mnie przechodzą na samą myśl. Agent nic nie mówił o okolicznościach śmierci poprzedniego właściciela. Ciągne psa, żęby szedł dalej. Kiedy przejeżdżają obok nas kobieta rzuca mi mordercze spojrzenie. Czyżby filmik Lilly dotarł aż tu? Ale to niemożliwe. Nie zamieściła zdjęcia. Może po prostu są nieufni wobec obcnych. Na osiedle trzeba przejechać przez las, jest w pewnej odległości od miasta, co zapewnia prywatność. Nie interesowałam się wcześniej poprzednim właścicielem, ale może powinnam? Agent wspominał, że dom długo stał pusty. Może to, że wynajęła go młoda osoba jest dla nich podejrzane? I dlqczego w ogóle przejmuję się nadętą babą?

Wchodzę do domu i sprawdzam telefon. Jake nadal się nie odezwał, a Jessy prosi Richy'ego o możliwość wcześniejszego wyjścia, bo... O nie, nienawidzę niespodzianek, a chce mi jakąś zrobić. To nawet miłe z jej strony.

- Widzisz Chucky- zabieram mojego buta z jego zębów- Jessy chce mnie czymś zaskoczyć, pewnie myśli, że to będzie miłe. Ty też mógłbyś mnie zaskoczyć i pójść spać.

W odpowiedzi szczeka kręcac kółeczka i wpatruję się w mojego buta.

- Nie, nie ma mowy. Nie mam tysiącą par butów.- Chowam je do szafy. Idzie za mną do salonu i przynosi linę do przeciągania. Stwierdzam, że jest już wystarczająco ludzka pora i oddzwaniam do Laury.

- Cześć - mówi- spałaś już wczoraj?

- Tak.

- Wybacz, że nie odebrałam, ale byłam na randce.

- O, proszę. Opowiadaj.

- Nie ma o czym. Znamy się ze studiów, ale jakoś nie mogłam się wcześniej przekonać. Wiesz...od śmierci Jasona z nikim się nie spotykałam. Nie poznałam nikogo, kto mógłby go zastąpić.

Wciąż słyszę smutek w jej głosie. Rozumiem ją, bo byli wspaniałą parą. Kiedy się na nich patrzyło miało się wrażenie, że są właśnie tymi dwoma połówkami jabłka. Pasowali do siebie idealne. Przynajmniej tak to wyglądało.

- A teraz dojrzałaś do tego?

- Nie wiem. Ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Jak twój nowy przyjaciel?

- Ciężko go zmęczyć.

- To pies pasterski- śmieje się.

- Skąd mam mu wytrzasnąć owce?

Laura śmieje się. Miło znowu usłyszeć jej śmiech.

- Porozwieszałaś ulotki?

- Taaak.- Kłamię i uśmiecham się, gdy od razu to ropoznaje.

- Znam to tak. Ma czipa? Czy u weterynarza też nie byłaś?

- Właśnie, że byłam. I nie ma czipa.

- Dziwne- odpowiada zamyślona.- Mówił ile ma miesięcy?

- Około pięciu.

- To spory psiak. Umiał coś?

- Jest dość...pojętny. Szybko łapie.

- To normalne u tej rasy.

- Ale wychowany to na pewno nie jest. CHUCKY!- ryczę widząc, że bierze się za gryzienie dywanu. Wyganiam go na dwór, żeby mieć trochę spokoju.

- Och, dałaś mu imię- mówi Laura znacząco.- W cale nie chcesz się dowiedzieć skad się tam wziął, co?

- No wiesz...

- Powinnaś chociaż spróbować Cassie- odpowiada z naganą.

Robi mi się smutno na samą myśl, ale wiem, że ma rację. Przywłaszczyłam go sobie i to nie jest w porządku. Milczę, a Laura wzdycha wymownie.

- Mogę zapytać jak twoje...śledztwo? Ruszyło się coś do przodu?- Zmiana tematu też nie jest na moją korzyść.

- Napotkałam trochę trudności- odpowiadam. Czy ten pies właśnie kopię dziurę? A w sumie, niech kopie. Ma chociaż jakieś zajęcie.

- Myślisz, że długo ci z tym zejdzie?

- Jeśli Jake nie wróci to już nie- mruczę bardziej do siebie niż daje jej odpowiedź.

- Kim jest Jake?

Dobre pytanie Lauro. Jestem zaskoczona tym jak rozgaduję się na jego temat. I tak bardzo się cieszę, że mogę z nią porozmawiać. Słucha, czasem wtrącając jakieś pytanie, a ja czuję wielką ulgę mogąc jej o tym powiedzieć.

- Wiesz...- zaczyna niepewnie- zastanawiałam sie czasem czy w twoim życiu pojawi się ktoś, o kim będziesz mówiła z taką pasją jak o Chopine- śmieje się- i chyba ktoś taki właśnie się pojawił.

Zaciskam usta w linijkę, bo nie tak to wszystko miało zabrzmieć. Czy czuję gorąc na moich policzkach? Nie powinno go tam być.

- Nie, nie- odpowiadam szybko.- To nie tak...

- Mhm, tak jasne. Cassie nie słyszałaś siebie... Wiesz co mnie tylko martwi?

Nie wiem czy chce to usłyszeć, bo ona zawsze mówi prawdę. Odczekuje taktownie chwilę czekając na moje zainteresowanie swoim zmartwieniem, ale nic nie mówię, więc sama podejmuje decyzje.

- Że kiedy skończy się to śledztwo będziesz bardzo cierpieć.

Zamykam oczy, bo właśnie tego się obawiałam. Mówiłam, Laura zawsze była moim głosem rozsądku.

- A kiedy tak się stanie, pamiętaj, że jestem gotowa udostępnić swoje ramię.

- Dzięki- śmieje się.

- Jestem, Cassie- dodaje poważniej.- Jakby co.

- Dziękuję.

Kiedy się rozłączamy czuję się trochę przybita. Jak mnie wkurza ta cisza. Chucky szczeka i warczy na coś w ziemi. Marszczę brwi i idę do niego. Coś chyba znalazł. Kiedy podchodzę wtyka nos w dziurę. Dziwne. Wyciągam z dołu jakieś pudełeczko. Jest zamkniętę na kłódkę, a mój pies szczeka jak szalony.

- Uspokój się wariacie- mówię zabierając jego znalezisko do domu i kładę je na stoliku w salonie. Wygląda na stare. Chucky opiera przednie łapy na stole i wącha zawzięcie powarkując cicho.

- Co jest?- pytam lekko zaniepokojona. Czuję się jakbym miała tam znaleźć zasuszone serce. Na szczęście jest zamknięte na kłódke. Nie jest ciężkie. Może to jakieś wyznanie miłosne? Chowam je do kredensu czując na sobie spojrzenie psa.

- Nie mam kluczyka- tłumacze mu- nie dostaniesz kości, bo jest zamknięta w tym pudełku- żartuje. Nie wiem czemu przed oczami tym razem stanał mi obraz kości palca. Chucky przechyla łebek jakby zastanawiał się czy już mi padło na głowę czy to tylko zapowiedź.

- Znajdź kluczyk- mówię rozkładając ręce- to zobaczymu, co jest w środku.

Biegnie z powrotem na podwórko i wącha. Przyglądam mu się w zadumie. Martwię się, że znajdzie trupa i będę musiała się wyprowadzić.

Na grupie legend Richy wysyła mi zdjęcie kubka, które Alfie dostał w zamian za czekoladę.

Richy
Był szczęśliwy tak, że wszystko w porządku
Mam dobre podejście do dzieci 😁

Jessy
Mhm, a teraz może powiesz jak było na prawdę 😑

Richy
Alfie rozbił kubek o podłogę

Jessy
Mhm i co jeszcze

Richy
I miał przy tym na prawdę świetną zabawę

Jessy
Daaalej 😑

Richy
Też świetnie się bawiłem 🙄

Śmieje się, bo wyobrażam sobie minę Richy'ego gdy Alfie rzuca kubkiem z logiem jego ukochanego garażu o podłogę.

Jessy
Tak
I kto musiał zbierać resztki tego kubka z podłogi?

Ja
Stary Grey? 😂

Jessy
😑
Ale przynajmnjej wiemy dlaczego Thomas się tak zachował

Ja
Pewnie chciał się dowiedzieć coś więcej od Alfie'go na temta Hananh

Jessy
Dokładnie

Ja
Ale to chyba było  trochę zbyt przesadne

Richy
Woah
Mamy klienta!

Jessy
Racja ❤❤❤

Richu
Adios 😁

To musi być straszne. Robić coś, co się kocha, prowadzić rodzinną firmę i mieć świadomość, że może się to skończyć. W cale się nie dziwie, że Richy tak reaguje na pracę. Chce podtrzymać rodzinny interes. Fajnie byłoby gdyby znalazł coś poza tym. Na przykład miłość.

Zerkam jednym okiem na kolejną wiadomość. Wreszcie jest! Żyje i nie uciekł! Wal się Dan i te twoje złote myśli.

Jake
Cześć Cassie

Nie było go jeden dzień, a ja już czułam niepokój. To fatalnie o mnie świadczy. Co to będzie bez niego? Może Laura ma rację...? Ona zawsze ma rację.

Ja
Wreszcie! 😫

Jake
Co się stało?

Ja
Zerknij na czat grupowy

Czekam z niepokojem gryząc skórki aż odpiszę.

Jake
To niedobrze

Ja
To fatalnie!
Musisz to usunąć!

Jake
Daj mi chwilkę
Zajmę się tym

Ja
Napiszę reszcie, że jesteś.

Cleo
Próbowam przemówić Lilly do rozsądku, ale się nie udało
Przykro mi

Ja
Jake się tym zajmię
To już kwestia czasu

Dan
Twój bohater

Ja
Chciałabym Cię widzieć jak Lilly publikuje film o Tobie 😜

Nikt nie odpisuję a Chucky znowu kopie. Bóze, żeby to był tylko ukochany kot poprzedniego właściciela. Mam nadzieję, że nie znajdzie tam zwłok nastolatek, które Gilbert zabijał i zakopywał w swoim ogródku.

Thomas
Faktycznie
Wideo już nie ma

Dan
👏
Mogę sobie wyobrazić jak to zrobił

Ja
Jestem ciekawa Twojej bujnej wyobraźni
Dawaj

Dan
Zagroził jej

Też mogę sobie to wyobrazić. A może nie? Jake ma w sobie coś takiego, co może podziałać na kobiety. Może z facetem byłoby mu trudniej.

Ja
Zapomnieś, że jest hakerem?

Dan
Ty już pewnie tego nie dostrzeżesz, bo nie jesteś obiektywna, ale całkiem niedawno właśnie to zrobił
Musiał wyciągnąć ciężką artylerię

Ja
Nawet Cię tutaj nie było

Dan
Daj spokój
Powiedziałaś mu o tym zaledwie ile?
Pięć minut temu?
A filmu już nie ma
Nie jestem specem od komputerów, ale to tak szybko by nie poszło

Ja
Dla mnie najważniejsze jest, że tego cholernego filmu już nie ma
A jak to zrobił już mnie nie obchodzi

W zasadzie taka jest prawda. Lilly nie myśli i może Jake sprowadził ją trochę na ziemię... Mam nadzieję, że wgniótł jak robaka w glebę! Wredna, mała... Chucky oszalał! Szczeka i wyje biegając naokoło dziury którą wykopał. Serce podchodzi mi do gardła, ale idę do niego. Błagam, tylko nie trup. Tylko nie trup. Odsuwam podekscytowanego psa i zaglądam do dziury. To skrawek jakiegoś czerwonego materiału. Drżącą ręką ciągne, ale reszta musi być zakopana dużo głębiej, bo nie jestem w stanie wyciągnąć go z ziemi.

- Zostaw to- mówię zakopując dziurę z powrotem. Patrzy na mnie nie rozumiejąc, co robię.- Niektóre tajemnice niech zostanà tajemnicami.- Pstrykam go palcem w nos - I ty się mały nie wtrącaj.- Zanoszę go do domu i zamykam drzwi.

Continue Reading

You'll Also Like

7.4K 430 77
Lien Brit właśnie skończyła studia w Warszawie i dostaje szansę na wyjazd do swojego miasta marzeń Seulu. Niczym Alicja z Krainy Czarów trafia do zu...
9.1K 906 21
Ile może trwać proces wydawniczy? Jak znaleźć wydawcę i nie zwariować podczas czekania na odpowiedź? Ile stron może, a ile powinna mieć książka? Co d...
14.9K 580 43
memy, zdjęcia, ciekawostki, fakty - znajdziecie tutaj wszystko dla fanów Michaela Jacksona
1.3K 118 7
Idąc słoneczną Taris zazwyczaj mijasz tłumy ludzi: dzieciaki bawiące się z młodymi przedstawicielami ras humanoidalnych, mon caramari, Twi'lekków; do...