Catherine's Wines

By black_snickers333

9.8K 597 130

Życie Vivienne było całkiem spokojne, do momentu gdy zaczęła kręcić interesy z braćmi Shelby. Niestety po fak... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
13.
14.
15.
16.
17.
18.

12.

482 31 6
By black_snickers333


Pierwszy raz od dawien, dawien dawna obudziłam się nie na wygodnym łóżku z baldachimem, a na twardej, metalowej pryczy w kącie prostokątnej, betonowej celi.

- Dobrze Ci się spało? - zapytał lekko zachrypnięty głos dobiegający z przeciwległego kąta. Wciąż nieco oszołomiona podniosłam się, a mym oczom ukazała się postać siedzącego i opierającego się o ścianę Thomasa Shelby'ego. Nie patrzył na mnie, a na posadzkę, widocznie bez entuzjazmu, ani jakichkolwiek sił do życia. Był wręcz zrezygnowany. Dziwnym obrazem dla mnie były włosy mężczyzny, jasne, krótko wygolone po bokach i nieco dłuższe na środku. Zazwyczaj chował je pod swym kaszkietem, którego nie miał na sobie. Ja także nie miałam przy sobie mojej torebki, w której trzymałam broń.

- Jak nigdy. - odparłam z sarkazmem. - Wiesz może, kiedy nas wypuszczą? Śmierdzi tu jak cholera. - spytałam wyglądając przez kraty imitujące okno.

- Na twoim miejscu bym się przyzwyczaił. Zazwyczaj nie spieszy im się do zeznań, a co dopiero do wypuszczania.

- Kurwa. - westchnęłam cicho, po czym usiadłam przy ścianie naprzeciwko mężczyzny. - Właściwie, to dlaczego jesteśmy w jednej celi?

- Bo nie jesteście tutaj sami, skarbie. - wtrącił się wysoki mężczyzna, przechodzący po drugiej stronie krat. - Ale oczywiście, jeśli chcesz możemy umieścić cię z kimś innym. Nie ma tu jednak innych kobiet, więc... . - Strażnik uśmiechnął się w jednoznaczny sposób, co spowodowało u mnie odruch wymiotny.

- Nie, dziękuję. Tu mi dobrze. - odparłam dość szybko, a facet poszedł dalej, wciąż głupio się uśmiechając. Fuj.

Siedzieliśmy z Tomem bez słowa kolejną godzinę. A przynajmniej tak mi się zdawało, bo nie miałam zegara. Czas spędzony w celi okropnie się dłużył. Jakimś cudem udało mi się nawet przyzwyczaić do odoru tego miejsca.

- Dlaczego mi pomogłaś? - wyrwał mnie z zamyślenia mężczyzna.

- Hmm? Oh...  - nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć - sama nie wiem. Chyba po prostu doszłam do wniosku, że jesteśmy teraz sojusznikami. I jakoś musimy sobie pomagać. - odparłam bez namysłu obserwując kruka skaczącego przed "oknem" po kostce brukowej. Następne godziny spędziliśmy znowu w ciszy. Przynajmniej z mojego szacunku.

- Wszystko w porządku? - zapytał Thomas widząc, że ściskałam swoje lewe ramię. Miałam tam dość sporą szramę, która trochę piekła.

- Ta, nic mi nie będzie. - odparłam starając się zamaskować swój ból. Aby się trochę uspokoić bawiłam się moim pierścieniem. 'O kurwa.' pomyślałam. Przecież miałam swój pierścień. Że też nie przypomniałam sobie wcześniej. Wcisnęłam spory kamień znajdujący się na srebrnej obręczy, a z sygnetu wysunął się bardzo niewielki nożyk. Niepewnie podeszłam do krat i rozejrzałam się po korytarzu. Na szczęście nie było tam nikogo. Szybkim ruchem wzięłam do ręki kłódkę i włożyłam do niej nożyk.

- Cholera. - wyszeptałam przez zęby jednocześnie czując na sobie wzrok kompana, który mimo mojego nietypowego zachowania zachowywał milczenie. Zrezygnowana poddałam się i zaczęłam krążyć po pomieszczeniu. O ile mogłam to tak nazwać.

- Jakim cudem jesteś w stanie wytrzymać tu praktycznie bez ruchu? - spytałam po chwili Thomasa.

- Byłem tu już tyle razy, że miejsce o które się opieram jest idealnie ubite pod moje plecy. - odparł poważnie.

- Wow. To chyba pora założyć kartę stałego klienta. - powiedziałam wywołując delikatny uśmiech na twarzy mojego rozmówcy. Krążyłam jeszcze trochę, a od ścian odbijało się ciche echo stukotu moich butów. Zaczynał irytować mnie także przemoczony krwią materiał mojej sukni.

- Jakie to było uczucie? - zapytał znów bez kontekstu Thomas. Naprawdę nie wiedziałam, czy chodziło mu o bycie bardziej tajemniczym, ale prawda była taka, że tylko denerwował mnie swoimi pytaniami, które nie miały z niczym związku.

- Doprecyzuj proszę. - odparłam chłodno podirytowana, po czym usiadłam na betonowym łożu.

- Pierwszy raz kogoś zabić. Jak się czułaś?

- Więc... - odparłam po chwili i założyłam nogę na nogę - gdy pierwszy raz kogoś zabiłam czułam złość. I ulgę. I jednocześnie lekką satysfakcję. - Poprawiłam sukienkę i założyłam ręce na kolana. - Ale to nie było wczoraj.

Na te słowa brew mężczyzny dla odmiany obserwującego mnie drgnęła w górę. Musiałam przyznać, ciężko było rozpoznać mowę ciała, a Thomas cholernie dobrze maskował swoje emocje. Jego jedynym szczerym punktem były oczy. Klucz do duszy.

- Kiedy w takim razie? - zapytał zaciekawiony.

- Kilka lat temu, w szkole. Zabiłam gwałciciela mojej przyjaciółki. - odparłam bez jakiejkolwiek emocji w głosie, czy na twarzy.

Nastała chwila ciszy. Tym razem trochę niezręczna, z mojej strony przynajmniej. Starałam się jednak tego nie okazać. Przerwał ją strażnik, który przyniósł nam kolację. Kucharz był ewidentnie bardzo wykwalifikowany, bo dostaliśmy po suchej bułce z dwoma plastrami sera. Ku naszemu zdziwieniu, na talerzu znalazły się także dwa przesuszone, czekoladowe ciastka, smakujące jak wióry. Pycha. Zjedliśmy jednak dość szybko, bo fakt faktem oboje byliśmy głodni.

Zrobiło się już ciemno, więc postanowiłam się położyć. Betonowe "łóżko" było okropnie niewygodne, ale mimo wszystko było. Po drugiej stronie mieściło się drugie, jednak Thomas wciąż nie opuszczał swojego miejsca. 'Biedny, nie będzie mógł się potem ruszać.' pomyślałam już leżąc. Odwróciłam się w stronę ściany z zamiarem zaśnięcia, co było jednak trudniejsze, niż myślałam. Już prawie spałam, aż nagle wybudził mnie trochę zachrypnięty, głęboki głos mężczyzny.

- Ja miałem pięć lat. To był mężczyzna, który miał być przyjacielem mojego ojca. - na te słowa podniosłam się do pozycji siedzącej, wciąż zaspana i odwróciłam w stronę mężczyzny. Thomas powolnym ruchem wstał, rozprostowując kości i usiadł na łożu naprzeciwko mnie. - Pewnego dnia mój ojciec znowu się upił, a my zostaliśmy z mamą sami jak zwykle. Podczas spokojnej kolacji do domu z impetem wparował jakiś typ. Chwilę później zauważyłem, że to był Andrew, przyjaciel ojca. A przynajmniej kiedyś, bo na naszych oczach rzucił się na mamę. Zaczął ją atakować. Broniła się jak mogła, aż upadła na ziemię bez sił. Gdy zobaczyłem, że mężczyzna schyla się i zaczyna ją dusić, bez namysłu wziąłem wielki tasak z szafki i uciąłem mu głowę. Z rozpołowionej szyi krew trysnęła na mnie i mamę. Całe szczęście, że Arthur zabrał Johna i malutką Adę z pokoju zanim to się stało. Pamiętam, jak stałem zszokowany tym co się właśnie wydarzyło. Z transu wybudził mnie głos mamy, która mnie stamtąd zabrała. Nie pamiętam właściwie, co działo się potem. Wiem jednak, że była mi wdzięczna, a ja odczuwałem wręcz dumę. Mimo wszystko do tej pory winię za to ojca. Później okazało się, że się pokłócili i naćpali. Od tej pory czułem, że to ja muszę chronić naszą rodzinę. - skończył ściszając głos. Nie wiedziałam, co powiedzieć. - Spokojnie, nie przeżyłem tego aż tak tragicznie. - dodał Tom widząc moje współczucie, po czym uśmiechnął się lekko. Był to dość dziwny uśmiech. Jakby pokrzepiający. Thomasowi chyba znudziło się siedzenie pod ścianą, bo zaczął przechadzać się po celi tak, jak ja wcześniej.

- Cholera. - zdołałam z siebie wykrztusić.

- Cholera. - powtórzył cicho Thomas.

- Ojcowie ochlejmordy to chyba jakaś norma dzisiejszych czasów. - powiedziałam po chwili wywołując niekontrolowany śmiech mężczyzny. Po takim czasie w celi, będąc zmęczonym i głodnym nie dziwiłam się, że przestał się maskować. Ja zresztą też przestałam.

- Ochlejmordy? Chyba zachlejmordy. - wciąż śmiał się głośno Thomas, co sprawiło, że ja też się roześmiałam. Pierwszy raz widziałam tak szczerą reakcję z jego strony.

- Jestem pewna, że mówi się ochlejmordy. - dodałam po chwili starając się zachować poważny ton, co jednak spotęgowało nasz śmiech. Byliśmy nim tak rozkojarzeni, że nie usłyszeliśmy schodzącego na dół strażnika. Rozproszył nas dopiero dźwięk uderzania czymś o kraty. Obróciliśmy się w stronę dobiegającego dźwięku.

- Jeszcze raz was usłyszę, a uwierzcie mi, pożałujecie tego. - zagroził masywny mężczyzna, po czym odszedł w swoją stronę. Siedziałam nieco zaskoczona wciąż patrząc w kierunku wyjścia, a Thomas nagle się odwrócił i zaczął naśladować poważną minę i słowa strażnika, karykaturalnie. Gdy to zobaczyłam znów zaczęłam się śmiać, więc zakryłam usta dłonią. Tom widząc moją reakcję również cicho się zaśmiał.

- Wyglądasz, jakbyś się dusiła. - powiedział wciąż się śmiejąc, podczas gdy ja prawie umierałam ze śmiechu leżąc na łożu i trzymając się za brzuch, jednocześnie starając się nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

Właściwie nie wiedziałam, dlaczego było nam aż tak do śmiechu. Musiało być to wycieńczenie, albo ewentualnie nas czymś naćpali, na co szanse były nikłe.

- Pokaż źrenice. - odparł po chwili Thomas i podszedł w moją stronę.

- Przecież tu jest ciemno. - odpowiedziałam mu wciąż się śmiejąc. Mężczyzna złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie tak, bym wstała. Zaprowadził mnie do krat, przy których było nieco jaśniej. Następnie znacznie zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie podniósł moją dolną powiekę. Albo górną powiekę. Nie zwróciłam na to uwagi, bo skupiłam się na jego pięknych, głęboko błękitnych oczach. Wręcz w nich zatonęłam. Wybudził mnie z tej hipnozy głos Tommy'ego.

- Haloooo, Vivienne? - zaczął mną potrząsać lekko, a ja wróciłam do żywych, lecz wciąż byłam nieco odcięta. - Cholera. Viv! - kontynuował, wciąż lekko szarpiąc mnie za ramię. Ja natomiast ocknęłam się i zaczęłam słuchać mężczyzny. - Hej! Naćpali nas. Możesz sprawdzić moje oczy?

- Tak, pewnie. - dodałam dochodząc do siebie po chwili. Sprawdziłam źrenice Toma. - Są powiększone.

- Kurwa. - dodał Thomas. - Będą chcieli nas przesłuchiwać. - dodał spoglądając na mnie. - Pamiętaj, nie przyznawaj się do niczego. Musisz zaprzeczać. Zrozumiałaś? - dodał poważnie, przywierając mnie lekko do ściany. Ja jednak już nie słuchałam tego, co do mnie mówił. Zatopiłam się bez powrotu w jego oczach, a gdy tylko zbliżył się do mnie, zrobiłam coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Przyciągnęłam go do siebie lekko, łapiąc za kołnierzyk od jego koszuli i wręcz wpoiłam się w miękkie usta mężczyzny. Pocałunek był intensywny, ale jednocześnie delikatny. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Dodatkowo towarzyszyło mi dziwne uczucie w podbrzuszu. W momencie, gdy Thomas oddał pocałunek, czego nie spodziewałam się jeszcze bardziej, po całym moim ciele przeszła fala ciepła. Spodziewałam się raczej, że odepchnie mnie, albo po prostu przestanie, ale nie. On kontynuował. Poczułam, jak przykłada dłoń do mojego policzka, a drugą obejmuje mnie w talii. Ja natomiast objęłam jego szyję obiema rękami. Tkwiliśmy tak jakiś czas, wciąż całując się namiętnie. Nie miałam pojęcia, co robię, ani dlaczego, ale nie mogłam się oderwać od Tommy'ego. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego podczas pocałunku. Uczucie to było niesamowicie uzależniające. Wiedziałam też, że mężczyzna czuł się podobnie. Po prostu to wiedziałam.

Przerwało nam głośne stukanie w kraty. Tym razem strażników było dwóch. Gdy ich ujrzeliśmy, wręcz odskoczyliśmy od siebie, jak poparzeni.

- No witam, witam. - odparł znany nam już mężczyzna uśmiechając się. - Bardzo przepraszamy za najście, ale wasza wysokość musi podążyć z nami na pewnego rodzaju... audiencję. - ukłonił się i powiedział sarkastycznie. Thomas w tym czasie poprawił koszulę, a ja sukienkę.

- Nic im nie mów, Viv. - odwrócił się do mnie Thomas i odparł cicho, a ja pokiwałam głową. Byłam już gotowa pójść, ale zatrzymał mnie drugi strażnik.

- Mówiliśmy o nim, księżniczko. - skinął głową na Thomasa. - lepiej się odsuń.

Spojrzałam niepewnie na Thomasa, który wciąż miał na ustach ślady mojej szminki. Podczas, gdy wychodził cały czas obserwowałam jego ruchy. Nie martwiłam się jednak, gdyż wiedziałam, że sobie poradzi.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

Godziny mijały, a Tom dalej nie wracał. Zaczynałam się powoli martwić. Jednocześnie w głowie miałam potworny mętlik. Absolutnie nie miałam pojęcia, co myśleć o tym, co się między nami wydarzyło. 'Cholera, co ze mnie za idiotka. Pomyśli, że jestem kolejną łatwą laską do zaliczenia. Kurwa, jestem taka głupia.' myślałam. Usiadłam na łóżku i postanowiłam położyć się spać. Było już bardzo późno, a ja byłam wycieńczona.

Obudził mnie dźwięk otwieranej kraty. Do celi wrócił Thomas. Zamazanym wzrokiem dostrzegłam dziwny uśmiech na twarzach strażników. Nie wiedziałam, o co mogło im chodzić. Podniosłam się i ujrzałam mężczyznę z przodu. Był cały posiniaczony, a na twarzy miał kilka rozcięć. Przez rozpiętą koszulę mogłam dostrzec ogromną szramę z boku torsu, oraz jeszcze większą ilość sińców.

- O boże, Tom! - wręcz podbiegłam do mężczyzny, który ledwo stał na nogach. Pomogłam mu się na mnie wesprzeć, na tyle ostrożnie, by go nie zranić i pomogłam mu usiąść na łóżku.

- Wszystko okej, nie pierwszy raz jestem w takim stanie. Nic mi nie będzie. - odparł Thomas widząc przerażenie na mojej twarzy.

- Jezu... co oni ci zrobili.

- Uwierz mi Viv, nie pierwszy i nie ostatni raz. Bywało dużo gorzej. - mężczyzna przyłożył dłoń do mojego policzka. Chyba próbował się nachylić, ale nie udało mu się to przez sporą ilość ran. Zmartwiona spojrzałam na niego i pogłaskałam go po głowie. Ewidentnie zdziwił się, ale nie oponował. Byłam naprawdę wystraszona jego stanem. Przysunęłam się bliżej mężczyzny tak, by mógł się na mnie oprzeć. Chwilę później zaczął przysypiać, więc przesunęłam się nieco tak, by mógł oprzeć głowę na moich kolanach. Thomas zasnął automatycznie, gdy tylko przyłożył twarz do moich nóg. Przez jakiś czas delikatnie głaskałam go po włosach i plecach. Czułam, że spowalnia to jego oddech. Był wtedy jakby spokojniejszy. Po jakimś czasie sama przysnęłam oparta o ścianę.

Obudził nas dźwięk krzyków dobiegających z korytarza i otwieranej kraty. Naszym oczom ukazała się sylwetka ciemnowłosej kobiety. Była to Polly Gray.

***** ***** ***** ***** ***** *****

Hej kochani!

Muszę was przeprosić za przerwę w dodawaniu rozdziałów. Potrzebowałam nieco odpocząć i złapałam małą blokadę w pisaniu. Jednocześnie nie chciałam wstawiać tu byle czego. Z tego też powodu ten rozdział jest nieco dłuższy od poprzednich.

Rozdziały będą pojawiać się od tej pory nieco rzadziej, bo co siedem dni, a nie pięć jak dotychczas. Zaczęłam klasę maturalną, więc czasu na pisanie będę miała dużo mniej, jednak postaram się dotrzymywać terminów ❤️❤️

Chciałam wam podziękować za ponad 1000 odsłon! Jesteście wspaniali i bardzo mi miło, że czytacie moją opowieść.

Do następnego <33


Continue Reading

You'll Also Like

69.5K 2.2K 130
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
8.9K 473 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
130K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
62.4K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...