Boston in love | [18+] ZAKOŃC...

By rainholston

35.3K 2K 236

Każdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytu... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXIII
Epilog

Rozdział XXII

1.1K 82 5
By rainholston

Rozdział XXI

Sophie


- Odstawisz mnie do mojego auta? - Zapytałam Cilliana, który popijał swój śniadaniowy koktajl i przeglądał coś na tablecie.

- Odwiozę cię do pracy - mruknął i odłożył urządzenie na blat.

- Chce jechać swoim samochodem - warknęłam i westchnęłam. - Rozmawiałam o tym z Maxem.

Spojrzał na mnie uważnie i uśmiechnął się lekko odchylając do tyłu i zakładając ramiona na szerokiej piersi. Mimo iż Cillian zawsze był dla mnie miły i czarujący, jego wielka postać wciąż mnie czasami onieśmielała.

- Doprawdy? I co dokładnie powiedział Max na to, że chcesz jechać swoim samochodem?

Cóż, jeżeli miałam być tak całkiem szczera to nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie jak na idiotkę, a potem odwrócił na brzuch i zerżnął. Ale w związku z tym, że byłam trochę zdesperowana i na prawdę potrzebowałam tej chwili dla siebie za kółkiem własnego samochodu postanowiłam przekształcić to na swoją korzyść.

- Nie zabronił mi jechać do pracy swoim samochodem - powiedziałam opierając się o blat.

Cillian zaśmiał się i pokręcił głową. Westchnęłam głośno i oparłam ramiona przed sobą uważnie wpatrując się w jego twarz.

- Czy możemy dobić targu? Taki kompromis? Zawieziesz mnie do domu, wsiądę w swój samochód i pojedziesz za mną, aż bezpiecznie zaparkuje obok pracy?

Przez chwilę wydawało mi się, że sprzeciwi się temu pomysłowi, ale po minucie skinął głową, choć ewidentnie nie był z tego całkiem zadowolony. Ja za to byłam z siebie dumna i z szerokim uśmiechem zabrałam swoje rzeczy i zapakowałam się do samochodu. Cillian do tej pory jeździł czasami samochodem Maxa, ale dziś miał czarne Camaro, dość nowe, bo w środku było czuć jeszcze zapach świeżości. Na moje pytające spojrzenie uśmiechnął się lekko.

- Wypożyczone - powiedział cicho i uśmiechnął się lekko. - Przymierzam się do zakupy i chciałem przetestować.

- Ładne i wygodne.

- Cóż, nie to jest najważniejsze w samochodzie, ale doceniam punkt widzenia - posłał mi rozbawione spojrzenie. - O której planujesz wracać?

- Pewnie koło trzeciej - wzruszyłam ramionami. - Ale to zależy do tego jak pójdzie spotkanie i ile potrwa.

- Napisz do mnie albo do Maxa, jak tylko będziesz gotowa wracać dobrze?

- A jak obiecam, że wrócę prosto do Maxa?

- To i tak po ciebie przyjadę - mruknął. - Nie testuj nasze cierpliwości, Sophie.

Jęknęłam, ale skinęłam głową na zgodę. Kiedy wsiadłam do swojego Astona od razu poczułam się bardziej zrelaksowana. Uwielbiałam swój samochód. A świadomość, że ta cudowna, historyczna maszyna jest moja i działa na moje rozkazy była jedną z wielu podniecających rzeczy w moim życiu. We wstecznym lusterku widziałam auto Cilliana i choć męczyła mnie ich ochrona czułam się pewniej wiedząc, że mogę na niego liczyć. Na nich obu. Uśmiechnęłam się i pomknęłam do St. Vincent śpiewając wraz z piosenkami z radia. Na zewnętrznym parkingu nie było miejsc, co było zaskakujące, bo zazwyczaj choć jedno udawało mi się złapać. Jęknęłam i zwolniłam, by Cillian mógł zobaczyć co planuje robić. Mrugnęłam mu światłami i wjechałam do podziemnego parkingu. Cillian wjechał za mną, pomachał mi, gdy zaparkowałam i wyjechał okrążając alejkę. W środku było niewiele miejsca, dodatkowo na wjeździe wisiała tabliczka informująca, że parking tylko dla pracowników. Zazwyczaj większość osób nawet nie próbowała tu parkować obawiając się, że ochrona uważnie sprawdza. Prawda była taka, że parking nie miał żadnej ochrony z wyjątkiem tej, która pilnowała tego zewnętrznego i była opłacana przez miasto. Chwyciłam swoją teczkę i nucąc ruszyłam do windy. Gdy tylko znalazłam się na swoim piętrze złapał mnie Nico.

- Mamy potwierdzenie - powiedział i posłał mi szeroki uśmiech. - Nasza pracownia w Nowy Jorku zajmie się promocją. Będziesz mogła pojechać tam i zobaczyć jak im idzie, jeśli chcesz.

- Teraz chwilowo jestem uziemiona w Bostonie - uśmiechnęłam się niepewnie. - Ale...

- Spokojnie, dopiero odebrali od nas projekt. Najpewniej nie wcześniej niż za miesiąc będą coś mieli do pokazania.

- Fantastycznie!

- Spotkanie mamy po lunchu - rzucił oddalając się korytarzem. - Przedstawimy kosztorys i wstępny plan wdrożenia. Ale Nowy Jork będzie punktem głównym to ci mogę obiecać!

Gdyby nie fakt, że mi totalnie nie wypadało podskoczyłabym piszcząc do góry. Nowy Jork otwierający kampanie? Boże, spełnienie marzeń. Nasz sklep tam sąsiadował z butikami Vivienne Westwood i Choo. Czułam, że to co nadchodziło było wielkie. To nie tak, że moja kolekcja po raz pierwszy wychodziła na rynek, ale teraz wydawało się to ważniejsze. Jakby moja kolekcja miała szansę konkurować ze wcześniejszą kolekcją zimową i późniejszą letnia. Jakby faktycznie miała być czymś na miarę Victorii Secret. Z nową energią udałam się do biura by przygotować wszystkie dokumenty i dane potrzebne do spotkania. Żeby żadne pytania czy zagadnienie mnie nie zagięło.


Spotkanie przebiegło szybko i sprawnie. Wszyscy wyszli zachwyceni i pelni zapału do tej kolekcji, co tylko podniosło mnie o jeszcze kilka milimetrów nad ziemią. Przysięgam, że od wczorajszego dnia spędzonego z Maxem czułam się jakbym lewitowała w jakiejś pieprzonej bańce. I może właśnie to spowodowało, że o drugiej trzydzieści opuściłam biuro nie mogąc doczekać się, gdy przekaże wiadomości Maxowi. Chciałam żeby był dumny z moje kariery, tak jak ja podziwiałam jego pracę, której poświęcał czas nawet wieczorami w domu. Przez ostatnie dni wiele razy widziałam go pracującego wieczorem. Nawet jeżeli w telewizji coś leciało, a na stoliku obok stało piwo on był pogrążony nad dokumentami. Czasami nawet leżąc w łóżku sprawdzał jeszcze meile i oczywiście robił to zaraz po przebudzeniu do porannej kawy. Może dlatego, że byłam taka szczęśliwa zapomniałam o ostrożności. Bańka przysłoniła mi widok i zamiast poinformować któregoś z chłopaków o tym, że wychodzę kilka minut wcześniej ruszyłam dziarsko na parking. O tej godzinie niewiele osób decydowało się wrócić do domu, dlatego w okolicy nie było nikogo. Już prawie otwierałam swoje auto, gdy kątem oka zauważyłam nagły ruch. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę i zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu. Przeklęte torebki.

- Zostaw to, skarbie - powiedział Thomas pojawiając się przede mną i wyrywając mi torebkę z ręki zanim znalazłam telefon.

Pisnęłam i cofnęłam się uderzając w swój samochód. Wyglądał zupełnie inaczej niż go zapamiętałam. Jego ubranie było niechlujne i wymięte, a koszula krzywo zapięta pod szyją. Zawsze idealnie ułożone włosy stały w różne strony, jakby wielokrotnie przeczesywał je dłońmi. Cera była ziemista, a duże cienie pod oczami i przekrwione oczy wywoływały nieprzyjemne dreszcze na moim ciele.

- Thomas, możemy... - zaczęłam cichym głosem nie pozwalając by strach mną zawładnął.

- Teraz możemy co? A gdzie byłaś wcześniej co? Kiedy cię potrzebowałem ty się pieprzyłaś z tą męską dziwką! - Krzyknął, a ja zamknęłam na chwilę oczy.

Zaraz je jednak otworzyłam, bo bałam się, że gdy nie będę na niego patrzeć on wykona jakiś ruch, którego pożałuję. Był przerażający i chyba w życiu tak bardzo się nie bałam i nie przeklinałam swojej lekkomyślności.

- Dobrze cię pilnował, wiesz? - Warknął i zrobił krok w moją stronę. Czułam, że ma nieświeży oddech przesiąknięty alkoholem i papierosami. - Ale niezbyt uważnie, prawda? W końcu będę cię miała, moja słodka.

- Thomas, jeżeli chcesz żebyśmy jeszcze mieli szansę...

- Mamy szanse! Właśnie teraz ją zaczynamy! - Krzyknął na co się wzdrygnęłam.

Szybko rozejrzałam się dookoła, ale wciąż nikt nie nadchodził. Kątem oka zerknęłam na zegarek. Było za piętnaście trzecia. Miałam cień szansy, naprawdę niewielki cień, że Cillian przyjedzie o trzeciej bez względu na to czy do niego napisze czy nie. Potrzebowałabym więc dosłownie kwadransu opóźnienia. Postanowiłam zaryzykować i spróbować wytrzymać w miejscu te kilkanaście minut z nadzieją, że pomoc nadejdzie. Nie oszukiwałam się, że samej mi się uda. Miałam na nogach szpilki, które utrudniały mi bieg, Thomas stał za blisko, a kluczyki do mojego auta były całkowicie poza zasięgiem.

- Wiem, że masz problemy w pracy, Thomas - powiedziałam starając się mówić spokojnie, choć głos mi drżał ze strachu.

- Nic nie wiesz! Oni mnie zabiją!

- Kto cię zabije? Thomas, ja...potrzebujesz pomocy, tak?

- Ty mi pomożesz, kochanie, prawda? - Zapytał, a jego twarz się nieznacznie rozpromieniła. - Będziesz ze mną i mi pomożesz, prawda? Wiedziałem, że on cię nie uszczęśliwi. Jest zwykłą męską dziwką, ale ja cię przyjmę i będziemy razem, a ty mi pomożesz, tak?

Zadrżałam lekko i starałam się ułożyć swoje myśli w głowie. Tak by zachęcić go do mówienia zamiast do działania.

- Thomas musisz mi dokładnie wszystko opowiedzieć - powiedziałam spokojnie, czując jak mój głos się uspokoił i nabrałam przez to pewności siebie. - Jeżeli mi wszystko po kolei opowiesz, to ci pomogę, dobrze? Możemy się tak umówić? Żeby nie było więcej niedomówień między nami, teraz mi wszystko opowiesz, a ja będę dla ciebie, ok?

Przez chwilę wydawało mi się, że mój plan się nie uda, ale zaraz jego twarz znów się rozjaśniła i posłał mi coś na kształt dawnego uśmiechu jakim mnie oczarował. Mój telefon cicho zawibrował, ale Thomas wydawało się, że nie zauważył tego. Modliłam się by nie zaczęli do mnie dzwonić, bo wtedy na pewno by zauważył błyskające światło na ziemi.

- Oni potrzebowali mnie, żeby ich finanse wyglądały lepiej - powiedział cicho i przeczesał niecierpliwie włosy. - Wystawiałem kilka faktur, to na materiały to na projekt. A oni mi dostarczali towar. Wpakowałem kupę kasy w projekt, który upadł, oni dali kasę, ale ja musiałem ją oddać za tamto.

Całkowicie pogubiłam się w tym co mówił i jak dla mnie to co słyszałam w ogóle nie miało sensu. Ale Thomas mówił nieskładnie, momentami bełkotał coś sam do siebie jakby gubił wątki. Jedyne co rozumiałam to, że przepuścił nie swoje pieniądze na coś w co źle zainwestował.

- Jacy oni, Thomas?

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale pokręcił głową i rozejrzał się jak w paranoi.

- Ja muszę im oddać tą kasę, skarbie - powiedział i zachwiał się niecierpliwie przystępując z nogi na nogę. - Muszę im oddać inaczej mnie zabiją. Już mnie odcięli.

- Od czego cię odcięli?

- Od wszystkiego - warknął, a ja znów zadrżałam ze strachu.

Jego nastrój zmieniał się z sekundy na sekundę i coraz bardziej denerwowałam się, że w każdej chwili może stracić swoje gówno, jakby powiedział Cillian. Chryste, gdzie był Cillian? Czy się domyślił? Czy przyjedzie?

- Czy jak im zapłacisz...

- Jestem skończony, skarbie - powiedział cicho. - Zapłacę im, ale moja firma jest skończona. Potrzebuję pieniędzy żeby spłacić długi. Wszystkie długi. Sophie, skarbie, ty mi pomożesz, prawda? Gdy za mnie wyjdziesz wtedy będę miał środki na wszystko.

- Thomas mogę ci dać pieniądze, jeśli ich potrzebujesz - powiedziałam spokojnie. - Powiedz tylko ile, ja ci je dam, a potem będziesz mógł wyjść z tego...

Thomas zaczął się niecierpliwie kręcić a jego dłonie zanurzyły się we włosach i zaczęły za nie ciągnąć.

- Nie rozumiesz - warknął i spojrzał na mnie szklistym wzrokiem. - Ty musisz być moja. Ja już im powiedziałem, że będę cię miał. Oni tylko dlatego pozwolili mi żyć.

- Ale dam ci te pieniądze, Thomas.

- Kurwa, chodzi o ciebie i twój majątek! Chce wszystkiego, kurwa! Rozumiesz?!

Krzyknęłam, gdy w jego dłoni pojawił się nóż i po raz kolejny dotarło do mnie w jak wielki syf się wpakowałam.

- Dobrze, Tho... - Jęknęłam zaskoczona, gdy nagle pochwycił mnie mocno i przyciągnął do siebie niecierpliwie patrząc na coś ponad moim ramieniem.

Zerknęłam tam i omal nie popłakałam się widząc Maxa, który pojawił się we wjeździe na parking. Miał na sobie garnitur w którym rano pojechał do pracy. Kołnierzyk koszuli był rozpięty, nie miał też krawata i choć szedł jakby scena wcale go nie zaskoczyła widziałam jego napięcie. Thomas obrócił mnie tyłem do siebie i mocno przycisnął, tak, że teraz mogłam obserwować Maxa, a on mnie. Ręka z nożem zbliżyła się do mojej szyi, a ja mimowolnie cicho jęknęłam.

- Twój pieprzony rycerz na białym koniu - mruknął Thomas, a jego oddech wywołał we mnie mdłości.

Zresztą nie tylko oddech. Był teraz tak blisko, że doskonale czułam zapach potu, przetrawionego alkoholu wymieszanego z nowym i obrzydliwy smród papierosów. Musiałam odetchnąć i zamrugać kilka razy powiekami. Zarówno mój oddech jak i łzy buntowały się na tak bliskie towarzystwo Thomasa.

- Robisz sobie kłopoty, Morring - powiedział spokojnym głosem.

- Nie wydaje mi się - mruknął Thomas i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. - Po co tu przyszedłeś? Sophie już zgodziła się mi pomóc! Prawda, skarbie?

Chciałam odpowiedzieć, ale bałam się choćby ruszyć, bo ostrze noża niebezpiecznie napierało na skórę na mojej szyi. W najgorszych koszmarach nie spodziewałabym się takiego obrotu sprawy. Ponoć w takich chwilach przed oczami przelatuje całe życie, ale jedyną rzeczą którą ja widziałam były stalowe oczy Maxa wpatrzone we mnie. Ani drgnął, gdy Thomas mnie pochwycił i przyłożył nóż do skóry, ale w jego wzroku wszystko było widoczne jak na dłoni. Był wściekły i gotował się, bo wiedział doskonale, że oboje jesteśmy bezsilni.

- Puść ją - powiedział spokojnie i przeniósł wzrok z mojej twarzy na Thomasa.

- Nie - warknął Thomas, a ostrze niebezpiecznie zadrżało w jego dłoni. - Jest kurwa moja! Wszystko miała rozwiązać, a ty jej zawróciłeś w głowie! Ona tylko musi zrozumieć, że ze mną jej będzie lepiej. Ale już to zrozumiała, prawda kochanie.

Potrząsnął mną mocno, a z moje gardła wyrwał się głuchy szloch.

- Nie sądzisz, że przykładanie jej noża do szyi to niezbyt dobry sposób, by jej to pokazać?

Jego głos był spokojny i cichy, ale wyczuwałam w nim drżenie. Strach zawładnął moim ciałem i zaczęłam się trząść jak osika, przez co ostrze delikatnie nacięło skórę. Czułam jak po szyi spływa mi stróżka krwi i byłam pewna, że już po mnie. Że zaraz dociśnie ten cholerny nóż mocniej, a ja nie będę miała szans, żeby nawet powiedzieć Maksowi, że się w nim zakochałam. Zagryzłam wargi by uciszyć wzbierający we mnie szloch i powoli wypuściłam oddech. Nigdy nie sądziłam, że w takich momentach będę błogosławić ćwiczenia oddechowe z jogi.

- Ona wie, że jej przyszłość jest ze mną - powiedział Thomas i zrobił krok do tyłu. - Jest rozwiązaniem wszystkich moich problemów, a ja jej. Nikt inny nie wytrzyma z nią.

- O jakich problemach mówisz? - Nóż znów zadrżał niebezpiecznie, a ja cicho zakwiliłam.

Do diabła z jogą i oddychaniem. Nie potrafiłam się skupić na tym dostatecznie, gdy ostrze wciąż i wciąż napierało na moją skórę, a mocne męskie ramię owinęło się wokół mojej talii. Wiedziałam, że musiał coś brać oprócz alkoholu, bo nie zachowywał się normalnie. Nie potrafił ustać w miejscu, kiwał się, drżał i miał obłąkańcze spojrzenie. Moje życie zależało w tym momencie od drżenia dłoni mojego ex na haju. Zaje-kurwa-biście, doprawdy.

- Mam długi - powiedział Thomas zaskakując tym i mnie i Maxa. - Muszę spłacić to szybciej niż zakładałem. Już im obiecałem, że to zrobię, gdy zerwałaś ze mną, skrabeńku. Ale ty wiesz, że mnie uratujesz prawda, kochasz mnie. Mówiłem ci, że pozwolą mi żyć, gdy zostaniesz moją żoną.

- Thomas... - zaczęłam cicho.

- Nie - warknął krótko. - Po prostu powiedz mu, żeby sobie stąd poszedł, a nikomu nie stanie się krzywda. To nie jego sprawa, to my o tym decydujemy, pamiętaj.

Kątem oka dostrzegłam jakiś ruch i Thomas też go zauważył bo gwałtownie się okręcił, a mnie zemdliło. Poczułam jak obiad podchodzi mi pod gardło, ale odetchnęłam głęboko, by uspokoić chęć wymiotów.

- Mój kumpel dobrze ci radził - cichy głos Cilliana zaskoczył mnie, podobnie jak jego potężna sylwetka z wycelowanym w nas pistoletem. - Puść ją.

- Nie strzelisz - powiedział Thomas pewnym siebie głosem. - Jeśli byś to zrobić poderżnę jej gardło.

- Możemy się przekonać kto jest szybszy - Cillian lekko wzruszył ramieniem, jakby miał to gdzieś czy zginę czy nie, ale widziałam, ze spojrzenie ma skupione na Thomasie.

- Niee - zaczął Thomas i znów zrobił krok w tył.

Cillian przelotnie zerknął na mnie, ale zaraz znów odwrócił wzrok na mężczyznę za mną. Uciekłam w bok widząc jak Max powoli przemieszcza się bliżej. Ostrzegł mnie, bym nie zdradziła go i nie wykonywała gwałtownych ruchów. Przymknęłam powieki i zaczęłam się już tylko modlić.

- Pomyśl, Thomas - zaczął Max stając w miejscu. - Przypomnij sobie jej nazwisko i popatrz na mnie. Na prawdę sądzisz, że ujdzie ci to płazem?

- Ona będzie ze mną!

- Sądzisz, że będziesz wtedy bezpieczny? - Zapytał Cillian i uśmiechnął się lekko. - Bo ja cię zapewniam, że jeżeli cokolwiek jej zrobisz teraz, za tydzień czy za miesiąc to osobiście dopilnuję, żebyś zgnił w więzieniu.

- Puść ją, a nikomu się nic nie stanie - powiedział Max. - Jeżeli masz problemy to możemy ci pomóc, ale musisz najpierw puścić Sophie. Ona musi być bezpieczna.

- Nie pomożecie mi, do diabła! Tylko on...

- Pomożemy - powiedział Cillian. - Masz dwie opcję i tylko jedna daje ci jakąkolwiek szansę. Chyba nie chcesz do zarzutów dokładać sobie zabójstwa, prawda? Jeżeli puścisz Sophie to wszystko skończy się dla ciebie pomyślnie.

Thomas mocno zastanawiał się nad ich słowami. W pewnym momencie całkiem niespodziewanie dla mnie jego uścisk zwiotczał, a nóż odsunął się od szyi. Zanim jednak zdążyłam to wykorzystać rozległ się ogłuszający huk, a moje ciało upadło na ziemię pociągnięte przez Thomasa. Krzyknęłam, a w następnej chwili ktoś mnie podniósł. Od razu poczułam sosnowo - piżmowy zapach i zacisnęłam dłonie na koszuli Maxa głęboko wciągając powietrze, jakbym próbowała się inhalować. Tulił mnie mocno do siebie i gładził po plecach. Za sobą słyszałam krzyki i przekleństwa Thomasa, ale nie miałam zamiaru się odwracać by sprawdzić jego stan.

- Już jesteś bezpieczna, księżniczko - powiedział szeptem prosto w moje ucho i pocałował mnie w bok głowy. - Obiecuję, że już zawsze będziesz bezpieczna.

Po tych słowach cała moja dotychczasowa złudna samokontrola rozpadła się. Zadrżałam i rozpłakałam się.



Continue Reading

You'll Also Like

68.1K 3.6K 36
Leo tego nie planował. Niby od zawsze gonił za stabilnością, co było ciężkie w jego zawodzie, ciągłym życiu na walizkach. Miłość od pierwszego wejrz...
4.8K 663 7
Dwie zranione dusze, które starają się nie pokazywać światu swojego bólu. Aurora ma trzydzieści dwa lata i musi zacząć wszystko od nowa. Gdy tylko do...
86.7K 1.9K 33
Julie to 25 letnia mieszkanka Polski, dziewczyna posiada brytyjskie korzenie. Na codzień pracuje w kancelarii prawnej swojego kuzyna i wiedzie spokoj...
301K 11.4K 40
Kiedy Michael oświadcza się Emily, dziewczyna nie ma żadnych wątpliwości i od razu się zgadza. Jednak gdy w jej spokojne i poukładane życie ponownie...