Boston in love | [18+] ZAKOŃC...

By rainholston

35.3K 2K 236

Każdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytu... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Epilog

Rozdział XX

1.2K 83 8
By rainholston

Rozdział XIX

Sophie

Zadzwoniłam do Jake'a jak tylko skończyłam śniadanie i przysięgam, że chyba czekał wpatrując się w telefon bo odebrał ledwie po jednym sygnale. Oczywiście nie mogliśmy się umówić na miejscu. Musiałam wysłuchać krótkiego wykładu dlaczego po mnie przyjedzie, ale wytrzymałam to i nawet zdołałam pozostać uśmiechnięta. Po rozmowie z bratem rozlokowałam się przy kuchennej wyspie z laptopem i postanowiłam skupić się na pracy. Teraz, gdy Jake był już w mieście i wiedział o mnie i Maxie, chociaż połowa moim zmartwień odeszła. O dziwo w przeciwieństwie do wczorajszego dnia dziś faktycznie czułam się kreatywna i produktywna na tyle by coś stworzyć. Nawet nie zorientowałam się, że jest tak późno dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi i Cillian natychmiast pojawił się w korytarzu.

- Ruth, poczekaj sekundę - powiedział do telefonu, który trzymał przy uchu, a potem rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. - Cześć, Jake.

- Cześć.

Poderwałam się na nogi i wyjrzałam do korytarza zaskoczona widokiem brata, a potem zerknęłam na zegarek. Chryste pół dnia mi zleciało nawet nie wiem kiedy.

- Już się zbieram, muszę tylko... - przerwałam, bo Cillian uniósł palec do góry skutecznie uciszając nas oboje.

- Ruth, muszę kończyć - rzucił i westchnął cicho. - Dobrze, zrób to, ale przysięgam jeżeli coś ci się stanie to zanim Mad mnie dorwie pożałujesz.

W słuchawce rozległ się głośny damski śmiech, a oblicze Cilliana złagodniało jak zawsze, gdy rozmawiał z kimś kto był dla niego bliski. Ostatnio zauważyłam, że nawet dla mnie stał sie nieco bardziej przystępny. Rozpoznałam również imię menagerki w jego klubie. Powiedział mi kiedyś, że jest w ciąży i teraz była w trakcie szkolenia swojej następczyni. Tym bardziej byłam wdzięczna Cillianowi, że w takim momencie przyjechał na tak długo do Bostonu.

- Gdzie idziecie? - Zapytał kończąc rozmowę i patrząc na Jake'a, który uniósł wysoko brew i parsknął.

- Chyba nie masz zamiaru nas pilnować? - Zapytałam czujnie.

- Przypominam, że też muszę jeść.

- Do Beth's najpewniej - powiedział Jake patrząc na mnie wymownie. - O ile ubierzesz się zanim skończy im się oferta.

Od razu ruszyłam do sypialni Maxa i szybko wciągnęłam na siebie czarne body i jeansy, które wcześniej przygotowałam. Poprawiłam włosy w kucyku i sięgnęłam po okulary przeciwsłoneczne, które zostawiłam wczoraj na komodzie. Jake obrzucił mnie spojrzeniem od góry do dołu i przysięgam skrzywił się lekko, gdy zobaczył z których drzwi wychodzę. Cilliana nie było w pobliżu więc założyłam, że jednak nie wybiera się z nami. Zapewne Jake powiedział parę słów. Po kilku minutach wsiadałam już do jego pick upa i przygotowałam się mentalnie na wykład. Jake milczał przez dobre kilka minut, co tylko potęgowało moje zdenerwowanie. Jake nie miał w zwyczaju nic nie mówić, zazwyczaj parł od razu i mówił co chciał.

- Więc - zaczęłam cicho nie mogąc już dłużej znieść ciszy. - Zapewne masz wiele do powiedzenia.

- Niezbyt wiele.

Mruknęłam w odpowiedzi i musiałam zdusić w sobie głupi śmiech, który całkiem irracjonalnie zaczął narastać w moim gardle. W końcu nie wytrzymałam i parsknęłam cicho czym zarobiłam wściekłe spojrzenie od Jake'a.

- Jake, serio - zaczęłam i odetchnęłam by się uspokoić. - Nie masz się czym martwić. Jestem dużą dziewczynką, a Max jest Maxem.

- I właśnie tego się obawiam - warknął cicho włączając jednocześnie kierunkowskaz.

- Znasz go, wiesz, że jest dla mnie dobry - powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.

- To nie jest dobry moment żeby o tym rozmawiać, gdy prowadzę i nie mogę wściekle się w ciebie wpatrywać.

Zaśmiałam się w odpowiedzi i wiedziałam już, że napięta atmosfera między nami opadła. Zaczęłam wypytywać go o podróż poślubną o czym chętnie opowiedział i w ten sposób dojechaliśmy do Beth's. Była to mała restauracja prowadzona przez stare małżeństwo z trójką dzieci, z których każde pracowało w lokalu. Chodziliśmy tam z Jake'm od jego studiów przynajmniej raz w tygodniu. Czerwone ceratowe obrusy, sztuczne kwiaty na stolikach i przyprawniki z kolorowymi serwetkami. Na każdym stoliku w innym kolorze. Na ścianach wisiały stare zdjęcia Bostonu, jeszcze za czasów prohibicji jak mogłam zgadywać. Gdy tylko zajęliśmy miejsce przy naszym boksie pojawiła się Izzy, najmłodsza córka właścicieli.

- Dawno was nie widziałam - powiedziała i wyciągnęła notes z czerwonego fartuszka zawiązanego na biodrach. -Jakieś specjalne życzenia czy to co zawsze?

Tak, byliśmy jednymi z tych stałych klientów, co całkowicie mi odpowiadało.

- Dla mnie to samo - powiedziałam z uśmiechem. - Jak w szkole, Izzy?

- Jakoś leci - wzruszyła ramionami i odwzajemniła uśmiech ukazując aparat ortodontyczny.

Była wysoka jak tyczka, z włosami w kolorze słomy i wielkimi szarymi oczami. Mimo młodego wieku, aparatu i piegów, byłam pewna, że za dwa, może trzy lata będzie z niej całkiem ładna młoda kobieta. Jake skinął jej głową zamawiając dokładnie to samo i uśmiechnął się na co Izzy pokryła się lekkim rumieńcem.

- Nadal się w tobie buja - powiedziałam, gdy odeszła złożyć nasze zamówienie na kuchni.

- Przestań - mruknął wyraźnie zakłopotany.

Zanim przyniesiono nasze zamówienie wiedziałam już dokładnie co zwiedzili będąc we Włoszech i jak udała im się pogoda. Zresztą odpowiedź na to akurat robiła ich opalenizna. Trudno było przegapić piękny brązowo złoty kolor skóry. Kiedy zjedliśmy już zupę grzybową i Izzy kładła przed nami obłędnie pachnący ryż z warzywami i kurczakiem widziałam jak Jake się po raz kolejny zbiera to zaczęcia tematu Maxa. Po czym to poznałam? Zaciskał szczęki, przebierał niecierpliwie palcami, a jego noga zaczęła podskakiwać pod stołem.

- Ok, So - powiedział, gdy opróżnił już połowę porcji. - Nie będę się w to wtrącał.

- Nie? - W odpowiedzi obrzucił mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem, aż musiałam zagryźć wargi by nie parsknąć śmiechem.

- Jesteś dorosła i potrafisz o siebie zadbać, wierzę, że wiesz co robisz. To twoje życie i twoje decyzję i nawet jeżeli są one nierozsądne w mojej ocenie to są twoimi błędami na których się uczysz - powiedział spokojnie i głośno odetchnął. - Nawet jeżeli uważam, że Max to kretyn jeżeli chodzi o relacje z kobietami, nie będę w to ingerował.

- Słyszałeś? - Zapytałam rozglądając się uważnie. - Wydawało mi się, że słyszałam Mię.

- Zabawne - warknął oburzony, ale mimo to jego wargi lekko zadrżały od powstrzymywanego uśmiechu - Obie jesteście jak wrzód na tyłku w ostatnich dniach.

Roześmiałam się głośno, a jednak w moim wnętrzu wciąż pozostawała gula związana z Maxem. Mogłam oczarować Jake'a i Mię. Boże, mogłam oszukać nawet Maxa, ale coraz trudniej było mi udawać, że gdy w końcu on postanowi to zakończyć ja zostanę ze złamanym sercem. Nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, bo usłyszałabym zapewne "a czego się spodziewałaś?" Ale nie potrafiłam sama od tego odejść. Przez te kilka tygodni Max stał się dla mnie tak bliski, że perspektywa stracenia go wywoływała mdłości i ból, tak duży, że miałam ochotę się zwinąć w kłębek i płakać. A nie byłam typem płaczki. Odchrząknęłam i przybrałam szeroki uśmiech na twarzy. Jake nie musiał wiedzieć, że jego przyjaciel złamie mi serce. Do diabła, nikt miał się o tym nie dowiedzieć.

***

Następne dwa dni były niczym z bajki. Jake codziennie do mnie dzwonił a dzień po lunchu z nim wybrałam się na jeden z Mią i Cillianem. Popołudnia spędzałam najczęściej z Maxem na kanapie przed telewizorem. Albo coś oglądaliśmy, albo oboje pracowaliśmy. Doszliśmy do pewnego rodzaju harmonii przez tyle wspólnych wieczorów, że teraz reagowałam na najmniejsze sygnały wysyłane przez jego wielką postać. Dziś na przykład był wyraźnie spięty i zaczęłam się zastanawiać czy to dla niego już nie za dużo. Wiedziałam, że przecież nie był typem domatora, a jednak każdy wieczór spędzał w domu ze mną. Gdy jednak wczoraj zaproponowałam wyjście od razu sprowadził mnie na ziemię mówiąc, że nie ma zamiaru wychodzić ze mną. Po tym oświadczeniu chwycił mnie w ramiona i zaniósł do sypialni, gdzie pieprzył mnie nieprzerwanie przez kilka godzin, aż nie miałam sił by podnieść powieki.

- Max... - zaczęłam uważnie się mu przyglądając, gdy pisał coś na swoim telefonie. - Może mogłabym...

- Mam cię znów zabrać do sypialni? - Zapytał i uśmiechnął się szeroko, aż ciepło rozlało się w moim wnętrzu.

Musiałam się mentalnie spoliczkować, by nie dać się wciągnąć w tą grę. Miał na mnie tak duży wpływ, że jednym uśmiechem i kilkoma słowami potrafił mnie zamienić w bezwolną kobietę uzależnioną od jego kutasa.

- Czuję się jak w więzieniu - mruknęłam i odłożyłam książkę, którą próbowałam czytać. - Nie to, że muszę wychodzić, ale serio czuje się jak przykuta do tego miejsca.

- Wyszłaś wczoraj na lunch - przerwał i odłożył telefon na bok. - I przed wczoraj też.

- Tak, to moje jedyne rozrywki w ciągu dnia. Jest weekend i pomyślałam, że może...

Westchnął wyraźnie zniecierpliwiony moim gadaniem, co mnie lekko uderzyło i zabolało.

Obserwowałam jak pochylił się do przodu i uważnie przyjrzał mojej twarzy. Starałam się zachować najbardziej neutralny i spokojny wyraz, żeby nie dowiedział się jak bardzo boli mnie fakt, że nie chce ze mną nigdzie wychodzić i jego najlepszym pomysłem na spędzenie czasu jest zaciągnięcie mnie do łóżka. I że w zasadzie jest to jedyne co robi chętnie.

- Wciąż nie wiemy co z Morringiem, księżniczko - powiedział cicho. - Dopóki ten skurwysyn jest na wolności będziesz tutaj w domu, gdzie mam cię na oku i gdzie nic ci nie grozi.

- Nie sądzisz, że przesadzasz? Nie mogę siedzieć cały czas pod twoim czujnym okiem. Ty chodzisz do pracy, a Thomas groził też tobie, prawda? W poniedziałek i tak muszę iść do pracy bo mam spotkania.

- W takim razie odwiozę cię w poniedziałek i odbiorę - powiedział wzruszając ramionami i znów sięgając po komórkę, która nagle zapikała oznajmiając przyjście wiadomości.

- Max! - Warknęłam głośno, na co znów spojrzał na mnie. - Zachowujesz się jak Thomas, do diabła.

Pożałowałam tych słów w momencie kiedy je tylko wypowiedziałam. Widziałam to po jego twarzy, jak ledwie dostrzegalnie wzdrygnął się, a jego oblicze wyraźnie spochmurniało. Poczułam się jak największa, niewdzięczna suka na świecie. Max poświęcał mi czas i energię, dając poczucie bezpieczeństwa, a ja go porównałam do...Oh, kretynka, kretynka.

- Max...

- Nie, Sophie - warknął i podniósł się na nogi, tak że teraz wyraźnie nade mną górował. - Jeżeli spadnie ci włos z głowy to Jake mnie zapierdoli, rozumiesz? I będzie miał do tego prawo. Dlatego nie mam zamiaru paradować z tobą po mieście jak z jakąś cholerną muchą zaczepioną na końcu wędki. Dopóki Morring nie zostanie złapany będziesz blisko mnie i Cilliana, tak żebyśmy mogli mieć na ciebie oko. Potem rób co chcesz i chodź gdzie chcesz. Powiedziałem, że będziesz bezpieczna więc, do kurwy nie utrudniaj mi tego!

Zadrżałam czując chłód i wściekłość w jego głosie. Zanim jednak zdążyłam coś odpowiedzieć odwrócił się na pięcie i poszedł do sypialni. Siedziałam wpatrując się w telewizor, ale nie oglądałam tego co na nim leciało zbyt zajęta gonitwą myśli w mojej głowie. Max owszem zachowywał się przesadnie, ale nie mogłam go za to winić. Tak naprawdę jedyną osobą która mogłam za to winić byłam ja sama. Dlaczego w ogóle tak bardzo naciskałam żeby wyjść? Przecież normalnie też nie byłam aż taką duszą towarzystwa, żeby co weekend balować na mieście. A seks z Maxem i tak był o wiele lepszy niż najlepsze wyjście. Chciałam wyjść z domu, bo nie chciałam spędzać czasu z Maxem, jakbyśmy rzeczywiście byli parą. Każda godzina spędzona z nim w taki sposób sprawiała, że zabawa w dom coraz bardziej mi się podobała. A potem przychodziła myśl, że to wszystko jest udawane, że tak naprawdę Max nie chce ze mną spędzać czasu, że to tylko seks go przy mnie trzyma. Podskoczyłam na dźwięk kroków i zobaczyłam Maxa przebranego w strój do ćwiczeń. Spojrzał na mnie wściekle, ale coś w mojej twarzy musiało go dotknąć bo złagodniał.

- Przebierz się - powiedział cicho. - Wyrzucimy trochę frustracji na siłowni.

Nie byłam fanką ćwiczeń, ale podskoczyłam radośnie na tę myśl i ruszyłam w stronę sypialni. Zatrzymałam się jednak przed Maxem i delikatnie przesunęłam palcem po linii jego szczęki. Jego stalowe oczy lekko zamigotały na ten gest.

- Przepraszam - powiedziałam cicho i wspięłam się na palce by go lekko pocałować.

- Ubieraj się, księżniczko - mruknął, ale ozdobił to krzywym uśmiechem.

Skinęłam głową i szybko przebrałam się w spodnie do jogi i krótki top. Max obrzucił mnie aprobującym spojrzeniem. Siłownia mieściła się na najwyższym piętrze w budynku i była dostępna tylko dla mieszkańców. Było to snobistyczne, ale musiałam przyznać bardzo ułatwiające korzystanie. O wiele przyjemniej iść na siłownię, bez konieczności przeciskania się przez ruch uliczny. Gdy weszliśmy na górę zaparło mi dech przede wszystkim przez widok jaki rozciągał się za oszkloną ścianą. Przy niej ustawione były bieżnie w równym szeregu. Oprócz nas nie było nikogo, co wcale nie dziwiło, był w końcu sobotni wieczór. Kątem oka zauważyłam, że Max skierował się w stronę worka bokserskiego w roku sali. Bez słowa zajęliśmy swoje miejsca, ale po kwadransie zeszłam z bieżni usiadłam na ławce pod ścianą uważnie obserwując Maxa. Oglądanie go w takiej formie było zachwycające i odrobinę podniecające. Poruszał się płynnie, przeskakując z nogi na nogę. Był szybki, a jego ciosy kołysały workiem do przodu, w prawo i w lewo. Miał na sobie podkoszulek, na którym widać już było ciemne plamy od potu. Normalnie uznałabym to za obrzydliwe, a jednak teraz mogłam myśleć tylko o tym żeby zdjąć z niego tą koszulkę i zlizać pot z jego skóry. Znałam jego smak tak dobrze jak swój własny. Jęknęłam cicho, czując wilgoć zalewającą moje majtki. Powinnam zacząć się niepokoić swoim zachowaniem w jego pobliżu.

- Znowu to robisz - powiedział cicho uderzając po raz kolejny w worek, a potem łapiąc go jednym ramieniem i odwracając się w moją stronę. - Chodź tu.

Gdy stanęłam naprzeciwko niego obrócił mnie i ustawił przed sobą. Czułam jego gorące i twarde ciało za sobą.

- Rozszerz lekko nogi - powiedział delikatnie kopiąc mnie w kostki i kładąc dłonie na ramionach. - Ugnij kolana. Lewa noga do przodu, prawa z tyłu.

Lekko rozczarowana tym, że nie kazał mi podejść żeby robić coś nieprzyzwoitego przyjęłam pozycję jakiej oczekiwał i spojrzałam na niego ponad ramieniem.

- Zaciśnij pięści - powiedział i parsknął cicho, gdy to zrobiłam. - Kciuk na zewnątrz, chyba, że chcesz go sobie złamać.

Zrobiłam jak kazał i przyjęłam pozycję z jedną dłonią z przodu a drugą blisko przy sobie.

- Odchyl ramię, księżniczko - powiedział i odsunął lekko moją drugą pieść. - Inaczej sama sobie zrobisz szkodę. Jake nie uczył cię bić się jak widzę, prawda?

- Nie - mruknęłam. - Jestem dziewczyną, pamiętasz? Chciałam w liceum zapisać się na samoobronę, ale Monica uznała, że wystarczy mi gaz pieprzowy. No i też rzadko kiedy byłam sama.

- Powinnaś wiedzieć jak się obronić. Zapisz się na zajęcia teraz, albo poproś Cilliana żeby z tobą ćwiczył w ciągu dnia. Nadaje się do tego o wiele lepiej niż ja czy Jake.

- On walczył, prawda?

- Nadal walczy - Max odsunął się ode mnie i odszedł na drugą stronę worka przytrzymując go przed sobą. - Uderz w niego z całej siły, księżniczko. Wyprowadź siłę z całego ciała. Od cofniętej nogi, przez mięśnie pleców i w końcu ramienia, rozumiesz?

Spróbowałam uderzyć jak mówił, ale wypadło to blado, a w dodatku już po pierwszym razie bolały mnie kostki na dłoniach. Odskoczyłam machając dłonią i patrząc wściekle na rozbawionego Maxa.

- Trzeba ci zabezpieczyć te rączki - powiedział i podszedł do mnie delikatnie ujmując moją rękę w swoją dużą. - Poproszę Cilliana, żeby poświęcił ci jutro czas i przygotował dla ciebie taśmy.

- Myślisz, że powinnam się nauczyć żeby chronić się przed Thomasem?

- Myślę, że powinnaś się nauczyć chronić siebie ogólnie - powiedział i założył pasmo moich włosów za ucho. - Nie chcę żebyś czuła się tutaj jak w więzieniu.

Jego głos był cichy i przepełniony czymś czego nie potrafiłam nazwać, ale moje głupie serce zabiło mocniej na to. Nie zastanawiając się stanęłam na palcach i delikatnie przyłożyłam usta do jego warg. W sekundę złapał mnie za tył głowy i nacisnął mocniej na mnie, aż jęknęłam i rozchyliłam wargi by go wpuścić. Całowanie Maxa było jak nic innego czego doświadczyłam. Potrafił być zarówno delikatny i czarujący, jak twardy i wymagający. Po jednym jego pocałunku wiedziałam jaki seks mnie czeka następnie. Dziś zdecydowanie był zdeterminowany by pieprzyć mnie ostro. Moje dłonie powędrowały do jego koszulki i zaczęły ją z desperacją podciągać w górę. Bez słowa ustąpił pomagając mi ją z siebie zrzucić. Odsunęłam się od niego patrząc na jego pokrytą potem pierś i w końcu mogłam zrobić to co chciałam. Powoli pochyliłam się i przejechałam językiem przez środek aż dotarłam do obojczyka.

- Kurwa, Sophie - warknął i złapał mnie mocniej za włosy.

Mój język śledził krawędzie jego mięśni, aż zaczęłam zjeżdżać językiem w dół jego brzucha powoli schodząc na kolana. Musiałam przytrzymać się jego bioder dla zachowania równowagi, co wykorzystałam, by zsunąć z niego spodenki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam jak stalowe spojrzenie wpatruje się we mnie z intensywnością od której kolejna fala wilgoci zalała moje majtki. Jego kutas stał już na baczność gotowy na mnie, a dłoń w moich włosach zacisnęła się w pięść wywołując przyjemne szczypanie na mojej skórze głowy. Powoli zaczęłam go lizać od podstawy aż po czubek, poświęcając szczególną uwagę miejscu tuż pod główką, na co zamruczał z przyjemności. Wiedziałam jednak, że to dla niego za mało. Po jego spiętych mięśniach, zaciśniętej szczęce i ostrym spojrzeniu byłam pewna czego chce. Wsunęłam go powoli do buzi, biorąc i ssąc kawałek po kawałku, aż jego główka trafiła w tył mojego gardła. Rozluźniłam się patrząc na niego i powoli spróbowałam przełknąć. Wiedziałam, że to uwielbia bo odchylił głowę, a jego biodra wypchnęły się do przodu. Cofnął się i znów naparł do przodu. Jego spojrzenie niemo pytało mnie czy to dla mnie ok więc przymknęłam powieki i zaczęłam ssać jeszcze mocniej. Czułam jak policzki mi się zapadają, za każdym razem gdy wychodził. Jego ruchy były coraz mocniejsze i agresywniejsze. Uderzał w moje gardło raz za razem tylko co jakiś czas wysuwając się całkowicie bym mogła złapać oddech i opanować odruch wymiotny. W pewnym momencie szarpnął mnie w tył i pociągnął za włosy każąc mi wstać. Posłusznie podniosłam się oblizując wargi i patrząc w jego oczy. Odwrócił mnie do ściany i przycisnął do niej niecierpliwie szarpiąc za moje legginsy.

- Muszę się znaleźć w tobie - powiedział ochrypłym głosem, gdy moje spodnie owinęły się wokół moich kostek, a wraz za nimi opadły majtki. - Chcę dojść w tobie, Sophie.

Byłam tak mokra, o czym doskonale wiedział, że bez słowa jego kutas wszedł w moje wnętrze, na co krzyknęłam cicho. Jedna z dłoni złapała mnie za gardło wyginając mnie w tył i na moment odbierając mi oddech. W odpowiedzi moje mięśnie na dole zacisnęły się mocno co wyrwało głuchy warkot z jego gardła.

- Dojdź dla mnie - jego szept trafił prosto w moje ucho owiewając je ciepłym oddechem.

Druga dłoń wylądowała między moimi nogami i zaczęła pocierać moją łechtaczkę przyśpieszając rozkoszny ból jaki rósł we mnie. Jęknęłam cicho, a on ponownie zacisnął dłoń na mojej szyi zmuszając mnie do otwarcia ust i gwałtownego zaczerpnięcia oddechu. Ufałam mu i wiedziałam, że nie skrzywdzi mnie w ten sposób. Było to dziwne i perwersyjne, ale uwielbiałam to jak walczyłam o każdy oddech, gdy on mocno we mnie pompował.

- Jezu, za każdym razem jak zaciskam dłoń na twojej szyi ty zaciskasz się jak imadło na moim kutasie - wycharczał w moją szyję i znów rozluźnił dłoń. - Tak cholernie chce cię zalać, księżniczko. Tak cholernie...

To wystarczyło, żebym eksplodowała mocno, krzycząc głośno i szarpiąc się w jego uścisku. Przygwoździł mnie do ściany mocniej i po kilku ruchach on również doszedł. Uwielbiałam uczucia, gdy jego penis pulsował wewnątrz, a jego nasienie mnie zalewało. Jęknęłam i oparłam się czołem o ścianę starając się uspokoić oddech. Czułam ja Max wyszedł ze mnie, a jego sperma zaczyna spływać po moim nogach. Wtedy zrobił coś szalonego, co wywołało nowe dreszcze podniecenia. Jego palce przesunęły się wzdłuż moich ud zbierając ciecz, a potem zanurzyły w mojej cipce.

- Coś ci wyciekło, księżniczko - zawarczał mi prosto w ucho, a potem szybko naciągnął moje majtki i spodnie.

Pisnęłam zaskoczona i odwróciłam się w jego stronę. Miał zadowolony, triumfujący uśmiech na twarzy z którym wyglądał zbyt niebezpiecznie i przystojnie według mnie.

- Muszę iść pod prysznic - powiedziałam i zrobiłam krok, czując jak jego nasienie znów wycieka ze mnie.

Zobaczył moją minę, a jego uśmiech jeszcze się powiększył. Wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę wyjścia chwytając z ziemi swoją koszulkę.

- Podoba mi się świadomość, że cały czas mnie czujesz - powiedział lekko, ale w jego głosie zabrzmiało coś mrocznego, od czego zadrżałam, bynajmniej nie ze strachu.

Continue Reading

You'll Also Like

1.7K 133 18
Alessandro Verdi, nie miał beztroskiego dzieciństwa, 27latek, szybko musiał dorosnąć, gdy dzieci w jego wieku bawiły się zabawkami, on chodził na Str...
104K 9.9K 37
Sophie tuż przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Młoda kobieta pod wpływem impulsu postanawia wyjechać samotnie do Teksasu. Znajduje rod...
121K 8K 27
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
416K 17.4K 47
Znaliśmy się jeszcze, kiedy byliśmy nastolatkami. Jeden wieczór sprawił, że nasze drogi się rozeszły. Jedna moja decyzja zaważyła na całym moim życiu...