Boston in love | [18+] ZAKOŃC...

By rainholston

35.1K 2K 236

Każdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytu... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Epilog

Rozdział VI

1.4K 82 2
By rainholston

Rozdział VI

Sophie

Denerwowałam się jak diabli stojąc przed lustrem i krytycznie patrząc na swoją kreację. Nie rozmawiałam z Maksem od wczorajszego dnia i jedyną rzeczą jaką do mnie napisał była informacja, że przyjedzie po mnie o siódmej trzydzieści. Nie znałam szczegółów wyjazdu, co z Ethannem, co z Jake'm i o co chodzi z tym Cillianem. Gość był przystojny, to fakt, ale czułam się dziwnie niepewnie, gdy zaczął do mnie pisać. Nie to, że nie potrafiłam sobie dać z tym rady, chociaż nie czarujmy się –patrząc na Thomasa ewidentnie nie jestem mistrzynią w kontaktach damsko – męskich. Westchnęłam i po raz ostatni obrzuciłam się spojrzeniem. To przecież nie była randka. Postawiłam więc na coś klasycznego. Czarne spodnie rurki z wysokim stanem, biała koszula i moje ukochane czerwone sandałki od Jimmy'ego Choo. Na szyję dodałam złoty gruby łańcuch a w uszy wpięłam niewielkie dżety. Włosy związałem w prostego, wysokiego kucyka, dzięki czemu moje kości policzkowe wydawały się wyraźniejsze. Tak, prezentowałam się ładnie, ale klasycznie i niezobowiązująco. W momencie, gdy rozbrzamiał dźwięk domofonu kończyłam malować usta czerwoną szminką.

- Chcesz wejść na górę?

- Nie, pośpiesz się.

Przewróciłam oczami i wrzuciłam szminkę wraz z telefonem do małej torebki. Zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Max czekał przy swoim samochodzie, zaparkowanym naprzeciwko wejścia i wystając tyłem na ulicę, przez co inni kierowcy musieli go wymijać.

- Wybierasz się na pogrzeb? - Zapytałam patrząc na jego jednolicie czarny strój.

Oderwał się od telefonu i uważnie zmierzył mnie spojrzeniem. Mięsień na jego szczęce lekko zadrgał i gdybym go nie znała powiedziałabym, że jego spojrzenie zdecydowanie dłużej zatrzymało się na moich piersiach.

- A ty na rozpoczęcie roku?

- Zabawny jak zwykle – powiedziałam i wsiadłam do środka.

Bez komentarza okrążył auto przede mną i wsiadł za kierownicę. Auto mimo sportowej linii było dość przestronne w środku. Skórzane i drewniane wykończenie wskazywało na wysoką cenę. W środku unosił się leśny zapach z nutką piżma, który przyjemnie łaskotał mnie w nos. Zapięłam pasy i poczekałam, aż Max wrzuci adres do nawigacji. Dopiero, gdy ruszyliśmy odwróciłam się w jego stronę.

- Więc?

- Co więc? - Zapytał nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem.

- Jak wyjazd?

- Jeżeli pytasz o moje przygody seksualne – zaczął i rzucił mi wściekłe spojrzenie. - To wciąż bez zmian. Twój pieprzony młodszy braciszek powinien rozważyć pracę przyzwoitki. Żadne dziewictwo przy nim nie jest zagrożone.

Zaśmiałam się w odpowiedzi czym zarobiłam kolejne wściekłe spojrzenie.

- Jestem pewna, że jeszcze dzisiejszego wieczora się to zmieni. A jak reszta?

- Mam ci opowiedzieć jak pletliśmy sobie warkoczyki i wymieniali plotki ze świata sportu?

- Boże – jęknęłam. - Niezaspokojony jesteś gorszym palantem niż zwykle.

W odpowiedzi coś mruknął ale zbyt cicho i niewyraźnie bym mogła zrozumieć. Nie miałam zamiaru go o to pytać. Nie byłam na tyle głupia, by się podkładać kiedy miał taki parszywy humor. Pierwszy raz w życiu chyba widziałam go tak spiętego i wkurzonego. Nagle coś do mnie dotarło i omal nie parsknęłam śmiechem na tę myśl. To nie była kwestia niezaspokojenia, tylko nerwów. Maximilian Beckett denerwował się przed kolacją u moich rodziców. W innych okolicznościach nie omieszkałabym mu tego wypunktować, jednak teraz zbytnio mi zależało na jego pomocy. Zamiast więc ciągnąć temat i wypytywać go skupiłam się na krajobrazie za oknem. Droga do moich rodziców nie zajęła nam więcej niż dwadzieścia minut podczas których zauważyłam, że Max zaczął się rozluźniać. Wysiadając posłałam mu pokrzepiający uśmiech, na który znów coś burknął pod nosem. Z tylnego siedzenia wyjął butelkę Glenfiddich Grand Cru na co cicho gwizdnęłam z aprobatą. Mój ojciec cenił sobie dobry alkohol, a ten na pewno go przekona. Max odrobił lekcje i przygotował się do dzisiejszego spotkania.

- Nie próbujesz przekupić Monici? - Zapytałam i uśmiechnęłam się.

- Z kobietami radzę sobie bez gadżetów, zapewniam.

Zaśmiałam się cicho i zapukałam do drzwi. Zanim Loui, gospodyni rodziców otworzyła nam drzwi sama poczułam, że pocą mi się dłonie i szybko dyskretnie otarłam je o spodnie. Rzuciłam jeszcze szybkie spojrzenie na Maxa, który jakby wyczuwając moją nagłą niepewność skinął mi głową i objął mnie ramieniem w tali przyciągając do swojego silnego ciała. Od razu uderzył mnie mocny zapach lasu i piżma, które wyczuwałam w samochodzie. Przełknęłam ślinę czując jak moje sutki twardnieją. Owszem Max był przystojny, a w czarnej koszuli rozpiętej pod szyją i casualowych spodniach prezentował się zabójczo. Blond włosy miał zaczesane do tyłu, na policzkach lekki zarost, który notorycznie utrzymywał w stanie jakby zapomniał się wczoraj ogolić i jego stalowe oczy, które działały na mnie jak laser. Zadrżałam, na co jego ramię wzmocniło uścisk. Zanim zdążyłam pogorszyć i tak koszmarną sytuację Loui otworzyła drzwi i uśmiechnęła się na nasz widok.

- Wchodźcie, wchodźcie – powiedziała i odsunęła się robiąc nam miejsce. - Państwo czekają w salonie na tyłach. Ethan i Jess też dopiero przyjechali.

Zamarłam, co od razu wyłapał Max i spojrzał na mnie ostrożnie. Lekko pokręciłam głową dając mu znak, że też o tym nic nie wiedziałam i zmusiłam się do uśmiechu. Z każdą minutą ten wieczór zapowiadał się coraz gorzej. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze Jake'a i Mii. Rodzinka w pieprzonym komplecie. Odetchnęłam głęboko starając się uspokoić i nie palnąć czegoś na dzień dobry. Max od razu reagował na moje zdenerwowanie. Jego dłoń przesunęła się na plecy i zaczęła zataczać delikatne kręgi, gdy prowadził mnie w głąb domu.

- Zrelaksuj się – powiedział szeptem nachylając się w moją stronę. - A wszystko będzie ok.

Skinęłam jedynie głową, bo właśnie wchodziliśmy do salonu. Monica siedziała na kanapie z Jess i śmiała się z czegoś co ta opowiadała. Ojca nie było w pokoju, a Ethan zajmował fotel naprzeciwko kobiet i kręcił młynka pustą szklanką, jakby się nudził. Gdy tylko nas zauważył od razu się poderwał do góry i odstawił szklankę.

- A oto i honorowi goście – powiedział i pochylił się by pocałować mnie w policzek.

- Ethan.

Powiedzmy sobie szczerze, moje relacje z młodszym bratem były dziwne i trudne do określenia. Z jednej strony kochałam go i wiedziałam, że mogę na niego liczyć, z drugiej zaś cały czas wydawał się znajdować pod olbrzymim wpływem Monici. Był oczkiem w głowie rodziców odkąd pamiętam i zawsze mnie to denerwowało, bo był najmłodszy. Nie był złym bratem, nie, tylko po prostu mimo pewnego pokrewieństwa nic nas ze sobą nie łączyło. Oboje się kochaliśmy, ale było to bardziej przyzwyczajenie i względy społeczne niż szczera rodzinna więź.

- Gdzie tata?

Zanim Ethan udzielił odpowiedzi w drzwiach po prawej pojawił się pan domu we własnej osobie. Mimo skończonej sześćdziesiątki wciąż prezentował się bardzo dobrze. Ani brzuszka, ani zbyt wielu zmarszczek, a jego wiek zdradzały jedynie siwe pasma na skroniach.

- Nareszcie jesteście – powiedział i od razu ruszył do jadalni. - Zgłodniałem.

Max uniósł wysoko brwi i spojrzał na mnie z niemym pytaniem na co wzruszyłam ramionami i pośpieszyłam za ojcem.

- Tato, może najpierw byś się z nami przywitał, co? - Zapytałam i spojrzałam na niego oskarżycielsko.

- Sophie, dziecko – powiedział i cofnął się by cmoknąć mnie w policzek. - Beckett.

Zmierzył Maxa uważnym spojrzeniem na co ten nawet nie drgnął.

- To dla pana – powiedział swobodnie zamiast tego i wyciągnął whisky w stronę ojca. - Moja ulubiona, mam nadzieję, że panu posmakuje.

- Gold Cur, co? - Mruknął tato, a w jego spojrzeniu pojawiła się nikła aprobata. - Teraz przynajmniej wiem, że rzeczywiście wiesz co dobre.

Mogłabym się poczuć pewnie urażona tym komentarzem i gdybym bardziej się tym przejmowała pewnie by tak było. Ale przez ostatnie kilka lat uodporniłam się na dziwaczne poczucie humoru i obraźliwe komplementy jakimi raczył innych mój ojciec. Powiedzmy sobie szczerze, jak na gościa, który zarządza medialnym imperium, mój ojciec miał niewielkie pojęcie o komunikacji. Kolacja przebiegała bez większych przeszkód i byłam tym mile zaskoczona. Max rzeczywiście potrafił roztoczyć swój czar, gdy tylko chciał i po przystawkach Jess jadła mu z ręki, a Monica co i rusz rumieniła się jak dziewicza panienka. Obserwowałam to wszystko z rozbawieniem i ciekawością. Owszem wiedziałam, że Max nie ma problemu z oczarowaniem kobiet o czym świadczyła liczba wyrytych kresek na jego łóżku. Pierwszy raz jednak mogłam go widzieć w takim wydaniu z tak bliska i musiałam powiedzieć, że byłam pod wrażeniem. Czarował, komplementował, rozbawiał, sypał anegdotki jak z rękawa i wyczarowywał tematy jak magik królika z kapelusza. Ethan który siedział naprzeciwko mnie spojrzał na mnie uważnie.

- Jesteś dziś wyjątkowo milcząca – powiedział spokojnie, ale na tyle głośno by inni usłyszeli.

- Zmęczenie – mruknęłam i odłożyłam widelec. - Wstała wcześnie, żeby wrócić do miasta, a wczoraj troszkę za długo posiedziałyśmy.

- A jak się bawiłaś, skarbie? - Zapytała Monica i odchyliła się lekko by lepiej mnie widzieć.

- Cudownie – powiedziałam i posłałam jej uśmiech. - Nic tylko plaża, ocean i my. Dawno tak nie odpoczęłam jak tam. Oh i była z nami Zoey, jej siostrzenica. Jest taka zabawna i kochana. Zrobiłam mnóstwo zdjęć, potem ci je pokaże. A ty Ethan jak się bawiłeś?

- Było przyjemnie muszę przyznać – powiedział spokojnie. - Lepiej niż się spodziewałem.

- To dobrze.

- Miło, że jednak zdecydowałeś się pojechać – dodał Max sięgając po swój kieliszek.

W tym momencie podano deser i rozmowa znów zeszła na inne tory za co byłam wdzięczna. Ojciec w końcu włączył się do tematów i zaczął żartować z Ethanem. Ja opowiadałam Jest o projekcie dla córki Carol, którą znała ze szkoły. Po kolacji przeszliśmy do salonu, ale nie miałam zamiaru dalej kusić losu. Podeszłam do Maxa i ścisnęłam go delikatnie za ramię dając znak, że nadszedł na nas czas. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie skomentował tego jedynie skinął lekko głową.

- My będziemy już iść – powiedziałam i pochyliłam się by pożegnać się z Monicą.

- Tak szybko?

- Przepraszam, ale na prawdę jestem zmęczona – posłałam jej uśmiech i podeszłam do Jess.

- Było bardzo miło – powiedział Max podając rękę mojemu ojcu.

- Zobaczymy się już w sobotę na weselu – Ethan posłał mi szeroki uśmiech, a mnie zmroziło.

Na weselu będzie Jake, a on przecież ma wciąż o niczym nie wiedzieć. Nie chciałam jednak teraz poruszać tego tematu i zanotowałam, aby w tygodniu wpaść do Monici i poprosić ją o dyskrecję. Miałam nadzieję, że nie będzie bardziej podejrzliwa przez to. Posłałam Ethanowi uśmiech i skierowałam się za Monicą do drzwi.

- Znajdziesz dla mnie czas na tygodniu? - Zapytała, gdy już wychodziliśmy.

- Oczywiście, dam ci znać – jeszcze raz pocałowałam ją w policzek i skierowałam się do auta zaparkowanego na podjeździe.

Max czekał przy drzwiach od strony pasażera. Gdy wsiadałam położył mi dłoń w dole pleców i nachylił się do ucha.

- Chyba dobrze poszło.

W odpowiedzi odwróciłam się i uśmiechnęłam szeroko. Puścił do mnie oczko i zamknął drzwi. Nie odzywaliśmy się dopóki dom moich rodziców nie zniknął na horyzoncie.

- No, no – powiedziałam i spojrzałam na Maxa. - Bajerować to ty potrafisz.

- Dziękuję, dziękuję – zaśmiał się w odpowiedzi.

- Muszę porozmawiać z Monicą, żeby nie wychyliła się z naszym związkiem na niby na weselu.

Max spojrzał na mnie kątem oka, a jego mięsień szczęki lekko zadrgał.

- Może Jake powinien jednak o tym wiedzieć – powiedział powoli. - Wyjaśnię mu to i powiem dlaczego odgrywamy to przed Monicą.

- Sądzisz, że uwierzy jeżeli pominiesz ostatnie akcje Thomasem? Na prawdę nie chcę by wiedział o tym.

Mój głos był cichy i spokojny. Wiedziałam, że Max ma trochę racji i Jake na pewno by zrozumiał poniekąd nasze działania, ale musiałby wiedzieć dlaczego. A sama Monica ze swoją sympatią do Thomasa, jeszcze nie robiła nikomu krzywdy. Wolałabym nie denerwować go zwłaszcza jeśli za pięć dni brał ślub. Moje życie ostatnio zaczęło się komplikować coraz bardziej i już sama nie wiedziałam co będzie dobre dla wszystkich. Westchnęłam i spojrzałam na Maxa.

- Wstrzymajmy się z tym – powiedziałam spokojnie. - Wiele się może zdarzyć przez ten tydzień więc nie ma sensu podejmować decyzji teraz. Zresztą w najgorszym wypadku zrobimy im niespodziankę już na weselu, gdzie siłą rzeczy Jake będzie zajęty i skupiony na czymś innym.

- Jak uważasz – wzruszył ramionami.

Przez resztę drogi milczeliśmy, oboje zdaj się pogrążeni we własnych myślach. Max zatrzymał się przed moją kamienicą i choć nie musiał już odgrywać swojej roli wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Odwróciłam się by go pożegnać i zamarłam. Max od razu to zauważył i spojrzał na mnie uważnie.

- Nie odwracaj się – wyszeptałam drżącym głosem. - Mamy widownie.

- Co?

- Samochód Thomasa stoi po drugiej stronie ulicy – powiedziałam cicho i położyłam mu dłoń na ramieniu, by go zatrzymać, bo Max już zaczął się odwracać w tamtą stronę.

Szczęki mu się zacisnęły i czułam pod palcami, że mięśnie ma napięte. Jego szare oczy wpatrywały się we mnie jakby w poszukiwaniu jakiejś wskazówki co powinniśmy zrobić dalej. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Jego twarz złagodniała, ale ciało wciąż było spięte.

- Dajmy temu skurwysynowi przedstawienie – powiedział cicho i pochylił się w moją stronę. - Teraz cię obejmę i zaprowadzę na górę, dobrze? Czy mogę liczyć na filiżankę herbaty, księżniczko?

Przez cały czas ani na sekundę nie spuścił wzroku z mojej twarzy. Zamknął samochód naciskając guzik w pilocie i trzymając rękę na moim biodrze poprowadził mnie do drzwi. Zatrzymał się przed drzwiami kiedy szukałam kluczy. Ręce mi się trzęsły i nie wiedziałam już czy z powodu tego, że Thomas pojawił się pod moim domem czy przez bliskość Maxa. Ciepło jego ciała otaczało mnie jak kokon, podobnie jak zapach jego perfum. Zauważył moje zdenerwowanie i wyciągnął mi klucze z ręki stając za mną i nachylając się tak, że jego policzek dotknął mojego. Kiedy tylko drzwi od kamienicy zamknęły się za nami ruszyłam biegiem do windy. Chciałam się jednocześnie znaleźć daleko i od Thomasa i od Maxa. Moje ciało zdradziecko reagowało na jego bliskość i byłam na siebie zła za to. Gdy tylko zostaliśmy sami Max od razu się odsunął i nie próbował już nawiązać kontaktu, co było oczywiste. A jednak jego obecność wciąż górowała i przytłaczała, gdy jechaliśmy windą. Do tej pory nigdy nie odczuwałam tak jego osoby. Jakby teraz popuścił cugle i jego testosteron i osoba wyszły na światło dzienne i uderzyły prosto we mnie. Nie oddał mi kluczy i sam otworzył drzwi do mojego mieszkania wpuszczając mnie przodem. Dopiero w znajomych ścianach odetchnęłam i rzuciłam torebkę na szafkę przy drzwiach.

- Sophie, musisz być ze mną teraz bardzo szczera – powiedział spokojnie i zrobił krok w moją stronę, na co jak instynktownie cofnęłam się.

To nie był ten Max, którego znałam do tej pory. Jego zblazowany urok gdzieś zniknął, zamiast tego pojawiła się stal. Zadrżałam i wciągnęłam głośno powietrze.

- Czy on ci kiedykolwiek groził? - Zapytał cicho.

- Nie – odpowiedziałam szybko i aż zamrugałam z zaskoczenia. - Nie, nie.

Odetchnęłam ponownie i pokręciłam głową ruszając w stronę kuchni, a Max posłusznie poszedł za mną i stanął przy wyspie zakładając ręce na piersi.

- Musisz mi powiedzieć dokładnie dlaczego się rozstaliście i jak się zachowywał po tym, dobrze?

- Po co ci ta wiedza? - Zapytałam i spojrzałam na niego ostro.

- Bo przez najbliższą godzinę nie mam zamiaru stąd wyjść, więc równie dobrze możesz mi o tym opowiedzieć.

Zagryzłam wargę i włączyłam czajnik by zagotować wodę. Chciałam podejść do okna i zobaczyć, czy samochód Thomasa już odjechał, ale moje okna wychodziły na przeciwną stronę. Nie wiedziałam, czy jest sens opowiadać o tym Maxowi, ale z drugiej strony miał rację. I tak byłoby to lepsze niż wpatrywanie się w niego przez następne sześćdziesiąt minut. Zwłaszcza, że jego stalowe spojrzenie robiło z moim ciałem zaskakujące rzeczy.

- Monica nas ze sobą poznała w zeszłym roku – zaczęłam i odwróciłam się do niego tyłem by wyjąć z szafki kubki. - Sama poznała go przez koleżankę, gdy szukała kogoś kto zaprojektuje od nowa dom przy Crabtree, który kupili z ojcem. Był miły i czarujący, i na prawdę dobrze się nam rozmawiało, choć cały czas miałam wrażenie, że jego uwaga jest w stu procentach skupiona na mnie. Początkowo mi to nie przeszkadzało.

- Przeszkadzało ci się, że skupia się na tobie? - Zapytał i wysoko uniósł brew.

Miałam ochotę mu niezbyt miło odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język.

- Cóż, nie lubię, gdy ktoś zaczyna mi narzucać swoje plany i pomysły – powiedziałam i postawiłam przed nim kubek z herbatą. - Po jakimś czasie zaczął przejmować mój czas wolny. Odbierał mnie z pracy, bądź przyjeżdżał do mnie zaraz po swojej. Czasami zdarzało się nawet, że gdy pracowałam z domu on spędzał ten dzień u mnie pracując nad swoimi projektami. Kiedy miałam się spotkać z Natalie, nagle znajdował bilety na jakiś spektakl, bądź Monica nas zapraszała do siebie. Kiedy byłam u Jake'a pisał do mnie kiedy wracam i za ile ma po mnie przyjechać. Przez cztery miesiące związku rzadko miałam okazję skorzystać z własnego samochodu. Czułam się...

- Przytłoczona – mruknął spokojnie i usiadł w końcu na hokerze naprzeciwko mnie.

Ani na moment nie oderwał ode mnie swojego spojrzenia, a ja czułam się coraz dziwniej. Byłam też zaskoczona, że rozumiał mnie nawet bez konieczności wchodzenia w szczegóły mojej relacji z Thomasem. Miał rację, byłam przytłoczona jego uwagą i tym jak bardzo starał się kontrolować każdy mój krok. A także tym jak szybko potrafił zaanektować moją przestrzeń. Przypomniałam sobie moment, kiedy w szafie obok swoich sukienek znalazłam wiszącą koszulę i marynarkę. To było ledwie trzy dni po naszym pierwszym seksie, a ja już czułam się jakbym wchodziła w poważny związek. Gdy do tego doszły perfumy w łazience, przeraziłam się. Dwa tygodnie później już zerwaliśmy.

- Jak doszło do zerwania?

- Dwa tygodnie po tym jak znalazłam w swojej szafie jego ciuchy spakowałam je wraz z innymi w karton i dałam mu, gdy przyszedł by zabrać mnie na kolacje – zadrżałam lekko na to wspomnienie. - Pokłóciliśmy się i kazałam mu spieprzać.

- Nie przyjął tego dobrze jak sądzę.

- Wyszedł mówiąc, że da mi czas na zastanowienie się nad tym i porozmawiamy na drugi dzień – powiedziałam i upiłam łyk herbaty. Max swojej nawet nie tknął. - Gdy zadzwonił odebrałam i powiedziałam, ze moje zdanie jest takie samo. Od tamtej pory próbuje mnie nakłonić do rozmowy, ale ja za każdy razem mówię mu to samo.

Między nami zapadła cisza kiedy w spokoju piłam swoją herbatę wpatrując się w bladoróżowy lakier na paznokciach. Czułam się dziwnie obnażona przed Maxem i nie miałam nawet siły ani ochoty by spojrzeć mu prosto w oczy. Wyczuł moją chwilową słabość i nie próbował jej wykorzystać. Pozwalał mi zebrać myśli w ciszy i spokoju.

- Rozważałaś zakaz zbliżania się? - Przerwał w końcu sięgając po swoją zapewne już letnią herbatę.

Podniosłam głowę zaskoczona i posłałam mu słaby uśmiech.

- Nie sądzę, że będzie mi potrzebny. To śmieszne.

- Mnie nie wydaje się śmieszne tylko konieczne – powiedział ostro i uwięził moje spojrzenie swoim. - Jake uważa, że ten facet może stać się niebezpieczny i muszę przyznać mu rację. Żaden zdrowy na umyśle mężczyzna nie zachowuje się tak jak on, Sophie. Nawet gdybym był szalenie zakochany w kobiecie nie zatruwałbym jej życia przez kilka miesięcy, kiedy ona ewidentnie mnie nie chce.

- To dlatego, że może nigdy nie byłeś zakochany – powiedziałam posyłając mu uśmiech. - Thomas jest uparty i może trochę zraniłam jego dumę, ale nie jest jakimś groźnym przestępcą. Ten facet nie potrafiłby nawet dobrze się bić.

- Czy na prawdę nie widzisz tego? - Warknął ostro. - Ten facet ma na twoim punkcie jakąś obsesję. Wydzwania do ciebie, wysyła ci kwiaty i sterczy pod twoim domem. Zachowuje się jak prześladowca.

Zamilkłam i znów skupiłam wzrok na swoich paznokciach.

- Sophie, zrobimy tak – powiedział i pochylił się do przodu. - Widział nas razem już dwa razy. Twoja macocha, jeżeli wciąż jest z nim w kontakcie...

- Jest, wciąż pracuje nad ich domkiem – dodałam szybko.

- Dobrze, Monica może potwierdzić, że byliśmy razem na kolacji u niej w domu. Jeżeli w ciągu najbliższych dni dotrze do niego, że nie ma już szans to zamkniemy ten temat. Jeżeli jednak znów będzie próbował się z tobą skontaktować powiesz mi o tym i dasz mi wolną rękę.

- Co? Max, nie możesz...

- Dasz mi wolną rękę na podejmowania decyzji, rozumiesz?

Wpatrywałam się w niego i znów miałam wrażenie, że trzymany na smyczy testosteron zaczyna buchać mi prosto w twarz. Zdecydowanie wolałam mieć styczność z tym dawnym Maksem, którego znałam i który nie wydawał się ani trochę groźny. Ten był zbyt silny, twardy i stanowczy dla mnie.

- Nie masz prawa podejmować decyzji w moim życiu, Maximilian.

- To zrobi to Jake. Nawet jeżeli będę musiał przerwać jego podróż poślubną poinformuje go o tym co się dzieje, masz na to moje słowo.

- To jest szantaż! - Krzyknęłam i wyprostowałam się jak struna. - Wiesz dobrze, że nie mogłabym mu tego zrobić. To jest moje życie i tylko ja mogę podejmować w nim jakiekolwiek decyzje!

- Nie – powiedział i również się podniósł, tak, że musiałam zadrzeć głowę do góry by spojrzeć mu prosto w oczy. - Bo ty nie potrafisz tych decyzji podjąć. Ty nawet nie widzisz, że możesz być w niebezpieczeństwie, księżniczko. Wydaje ci się, że nikt ci nic nie zrobi, bo nazywasz się Sophie Westhorn. Ale niech to do ciebie dotrze, ten facet może być groźny i zarówno twój brat jak i ja chcemy cię tylko chronić. Jeżeli mi nie pozwolisz, to powiem Jake'owi, a on nie będzie na tyle miły by prosić cię o pozwolenie i dobrze o tym wiesz.

Zagryzłam mocno wargę i jęknęłam z bezsilności. Byłam zła na niego za te słowa, ale wiedziałam, że miał trochę racji. Gdyby Jake dowiedział się o tym, że Thomas wystaje pod moimi drzwiami, nawet gdy powiedziałam, że jestem w rzekomym związku wściekłby się. Ruszyłby prosto do Thomasa i jeżeli nie słowami to siłą wbiłby mu moją odpowiedź do głowy.

- Jeżeli nie zrozumie – powiedziałam i wycelowałam w niego palcem. - Zanim cokolwiek zrobisz masz to ze mną skonsultować, rozumiesz? I dla twojej wiadomości, to co właśnie zrobiłeś jest szantażem w najczystszej formie i niezbyt dobrze o tobie świadczy.

- Zrozumiano – powiedział z lekkim uśmiechem, a jego oczy zabłysły dziwnie. - Ale jak wiemy twoje zdania na mój temat już bardzo gorsze być nie może.



Continue Reading

You'll Also Like

104K 16K 39
Olive Turner od lat zmaga się z kompleksami, których nabawiła się będąc nastolatką. Niegdyś krągła dziewczyna, z aparatem na zębach i grubymi okulara...
338K 30.9K 17
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
140K 5.7K 38
Co się wydarzy pięć lat później? Co się wydarzy gdy znowu się spotkają? Czy Victor odzyskał pamięć, czy w ogóle ją odzyska? Czy przypomni sobie chwil...
482K 24.9K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...