Dziecko dwóch światów | Eldar...

By MonikaM97

11.5K 718 116

Pojawiłam się w dziwnym i nie znanym mi świecie, a bardzo szybko okazałam się jego częścią bardziej niż myśla... More

Przedsmak
Powrót
Wspomnienia
Trener
Użyteczna
W drogę..
Długa podróż
U celu
Jesteś moją karą
Skup się!
Złe słowa
Wracajcie
Szaleństwo
Terapia
Daj mi spokój!
Dodatkowa satysfakcja
Aniołku..
Rany
Bezsilny
Szczery uśmiech
Dopiero ci mówiłem..
Wasza Królewska Mość
Walentynkowy Talk-Show!
Tak wygląda piekło?
Ta ludzka część
Zamieć
Katharsis
Bolesne skutki
Nie przeszkadza mi..
Co ty tu robisz?
Przygotowania
Wielki Bal
Cios między oczy
Rozkład zajęć
Cykl treningowy
Goście, goście..
Moment ekscytacji
Ester
Walentynkowy Talk-Show II
Chwila spokoju
Konflikt
Skleiło nas
Dom przodków
Lawina pytań

Prośba

214 17 2
By MonikaM97

Słońce wpadało przez okno w moim pokoju. Dzień na dobre się obudził, a Kwatera nabierała życia. Chowańce biegały po ogrodzie i wydawały swoje charakterystyczne dźwięki, strażnicy wyruszali lub wracali z misji. 
Ja nie byłam w stanie nawet się ruszyć.
Potworne zakwasy męczyły całe moje ciało. Wczorajszy wieczór dawał mi się we znaki.

Obrazy ciągle przemykały mi przed oczami. Pojedynek z Karenn, Mathieu i Lancem. Dawno nie miałam tak wymagającego treningu, a tu dawałam z siebie dosłownie wszystko i teraz za to płacę.
Dodatkowo ta sytuacja.. 

Podczas pojedynku ze smokiem towarzyszyły mi dziwne odczucia, strasznie niecodzienne. Po tym, jak mnie pokonał również było inaczej. Pomógł mi się podnieść i uciekłam w stronę Koori, ale czułam ciągle jego wzrok na sobie. 
Walczył jeszcze z Mathieu, a nawet Adlaricem.  Ich pojedynki jednak trwały zdecydowanie krócej, niż ten ze mną. Wydawało się też, że smok zaczął się dobrze bawić. To był zdecydowanie jego żywioł.
Siedzieliśmy tak w ogrodzie do późnych godzin wieczornych. Dołączyła do nas w międzyczasie Ewelein, a także Karuto. Kucharz zauważył dość małą obecność na kolacji i się zainteresował, w efekcie czego przyniósł nam trochę przekąsek. Nasz mały turniej przemienił się w piknik, przerywany potyczkami. Siedzieliśmy, podjadaliśmy i rozmawialiśmy - tematy głównie kręciły się wokół odbywających przed chwilą walk. Mathieu nie mógł przestać rozpływać się nad umiejętnościami smoka, co bawiło wszystkich, prócz głównego zainteresowanego. 
Mi osobiście to wygląda na niezdrową obsesję na jego punkcie, ale nie jestem specjalistą.
Wszyscy się dobrze bawili w trakcie tego improwizowanego spotkania towarzyskiego. Sama uciekłam dość późno do siebie, i jak tylko położyłam się do łóżka momentalnie zasnęłam. 

Nie mam jednak czasu na lenistwo, a bardzo bym chciała jeszcze poleżeć i odpocząć. Umówiłam się na kolejny trening z Jamonem. Może nie będzie on zbyt efektywny, ale nie mogę po prostu leżeć i cierpieć z bólu, trzeba go przećwiczyć.

Leniwie podniosłam się z łóżka, ogarnęłam się i ruszyłam w stronę ogrodów. Ogra jeszcze nie było na miejscu więc przysiadłam na ławce i wpatrywałam się w niebo. Czułam się dobrze, nie fizycznie, ale psychicznie. Zupełnie jakby coś wyparowało z mojego umysłu, jakby jakiś wieki ciężar spadł z mojego serca. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może wczorajszy wieczór wśród bliskich jakoś mi pomógł.

Jamon przyszedł po kilku minutach, towarzyszył mu uśmiech na ustach. Przywitaliśmy się, wymieniliśmy kilka zdań na temat swojego samopoczucia i przeszliśmy do treningu. 
Usłyszałam parę komplementów pod swoim adresem, dotyczących poprawy moich zdolności. Głupio mi było ponieważ sama nie czułam się w tym jakaś wyśmienita, ale jeśli jest lepiej - i widzi to ktoś z boku, to jest się z czego cieszyć.

W towarzystwie ogra minęła mi większość dnia.  Sam miał na niego nieco luźniejsze plany, więc mógł sobie na to pozwolić. Poćwiczyliśmy, porozmawialiśmy i tak jakoś uciekł czas. 
Dowiedziałam się również od niego, o której jutro ruszamy. To w sumie dobrze. Nie musiałam już nigdzie chodzić i się dowiadywać.

Po treningu poszłam coś zjeść, nie wdając się w żadne dyskusje z nikim. Nie bardzo miałam ochotę. Byłam zmęczona, brudna i śmierdząca. Jedyne o czym w tamtej chwili marzyłam to prysznic i romans z poduszką. 
Właśnie dlatego szybko uciekłam. Zmyłam z siebie cały ciężar dnia i położyłam spać. Słońce dopiero zachodziło, ale skoro mam wcześnie wstać to muszę być wypoczęta.
Ktoś jeszcze próbował się chyba do mnie dobić, bo coś cicho pukało. Nie miałam jednak siły na reakcję. Zasnęłam.

Obudziłam się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Byłam rześka i wypoczęta. Jedynie mięśnie ramion mnie lekko pobolewały, ale było to do wytrzymania.
Ubrałam się wygodnie, powiesiłam miecz przy pasie i dwa razy sprawdziłam swój bagaż. Wszystko było w nim tak jak trzeba. Miałam nawet mały zestaw pomocniczy od Ewelein, który dostałam ostatnim razem, był właściwie nietknięty.
Przewiesiłam torbę przez ramię i opuściłam pokój. Nawet nie zwracałam uwagi na czas, najwyżej poczekam chwilę na plaży.
Ruszyłam w stronę wyjścia za mury.

Dotarłam na miejsce i usiadłam na piasku. Nasz statek czekał gotowy do podróży, a fale odbijały się od niego. Położyłam głowę na swoim bagażu i zaczęłam patrzeć w niebo. Wsłuchiwałam się w dźwięk morza i szum wiatru. Znów towarzyszyło mi uczucie relaksu, nic mnie nie martwiło, a wiem, że powinno. Te ostatnie wydarzenie z lasu czasem chodziło mi po głowie, przytłaczało, ale jakoś dawałam sobie z tym radę. Dodatkowo teraz nie wiem czego możemy się spodziewać, powinno mnie to nieco stresować, a czuję się świetnie. 
Czyżby życie w Eldaryi zaczynało zmieniać mnie do tego stopnia?
Wolę o tym nie myśleć. Nie chcę stać się jakimś niewrażliwym cyborgiem, ale może byłoby to czasem dobre. 

Leżałam tak dobrą chwilę, gdy usłyszałam dźwięk upadku na ziemie. Podniosłam się natychmiast do siadu i spojrzałam. 
Właśnie dołączył do mnie Leiftan i uśmiechnął się słabo, jego torba leżała obok.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - podobnie, jak ja, usiadł na piasku. Kiwnęłam lekko głową. Nie wyglądał ciekawie. Bardzo nie chciał z nami ruszać i biło to od niego z daleka. 
- Szybko pójdzie, zobaczysz - starała się brzmieć w miarę przekonująco. Blondyn spojrzał na mnie. 
- Może, ale nie czuję się w tym dobrze. Huang Hua nie dała mi za bardzo wyboru - westchnął ciężko i zaczął wpatrywać się przed siebie. 
Nie bardzo wiedziałam, co więcej dodać. Czułam, że jest poddenerwowany, lepiej mu nie dokładać. 
Podkuliłam nogi i przytuliłam kolana. Żadne z nas już się nie odezwało, aż do przybycia pozostałych.

Tym razem liderka nie pojawiła się aby nas pożegnać.
Nevra od razu sprawdził, czy jesteśmy wszyscy, jak powinniśmy i weszliśmy na pokład. Leiftan uciekł w stronę steru. Chwilę później wypłynęliśmy w morze.

Osobiście zaraz po odłożeniu swoich tobołów poszłam na dziób statku i oparłam się o niego patrząc przed siebie. Miałam ochotę popatrzeć w stronę horyzontu. W tym czasie Nevra rozmawiał o czymś z Lancem, a Mathieu próbował pocieszyć Koori. Dziewczyna była w jeszcze gorszym stanie niż dzień wcześniej, oby to nie zaszkodziło naszej misji. 
Zapatrzyłam się przed siebie. Nie myślałam o niczym, po prostu się odcięłam. 
W pewnym momencie poczułam ruch obok siebie, ale nie bardzo zwróciłam na niego uwagę dopóki ktoś się nie odezwał.
- Nie lubisz nas, że stanęłaś tak z boku? - Głos należał do kitsune. Spojrzałam na nią, wyglądała blado, ale wysiliła się na słaby uśmiech.
- To nie to. Nie chciałam nikomu przeszkadzać - wzruszyłam ramionami i wróciłam do widoku przed sobą. 
- Wydajesz się zamknięta, a słyszałam, że jesteś całkiem towarzyska - oparła się obok mnie. Jej ogon przypadkiem zaczepił moją nogę, załaskotało.
- Mogłaś o mnie słyszeć różne rzeczy, ale niekoniecznie są one prawdziwe - westchnęłam ciężko.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Czasem wydaje się, że kogoś znamy, ale potem wychodzi prawda na jaw. Zawodzimy się. 
Zabrzmiała jakoś tak smutno. Zerknęłam na nią kątem oka.
- Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, śmiało. Nie mam w interesie rozpowiadać czyiś sekretów na prawo i lewo.
Kitsune lekko się uśmiechnęła. 
- Może i dobrze byłoby się komuś wyżalić. Czuję, że jeśli tego nie zrobię to nie dam rady wysiąść z tego statku.

Chwilę później siedziałyśmy oparte o statek. Wpatrywałam się w dziewczynę. Dopiero teraz dostrzegłam, jak podkrążone ma oczy. Musiała mało spać, nie podobało mi się to. Jej ogony nerwowo falowały.
- W trakcie zebrania słyszałaś dlaczego z wami płynę. Pochodzę z Genkaku, znam to miejsce doskonale - jedynie przytaknęłam głową. - Tyle że.. Nie mieszkałam tam tak po prostu - jej dłonie zaczęły drżeć. Złapałam ją za nie i lekko ścisnęłam. - Byłam księżniczką, następczynią tronu.. - jej głos drżał, ale zaczęła mówić.
Opowiedziała mi o tym, jak żyła i jaką przyszłość miała mieć. Żaliła się, że dała się oszukać swojemu mężowi, który początkowo udawał ideał mężczyzny - zakochała się. Po ślubie jednak wszystko się zmieniło. Mamił jej ojca, odsuwał od wszystkiego. Nie miała wsparcia w swojej matce, aż nastało najgorsze. Jej ojciec nagle zmarł, podejrzewała nawet o przyczynienie się do tego przez Tenjina, ale nie miała dowodów. Objęła tron, została królową, a jej mąż królem. Odsunął ją jednak od władzy, a matka chciała jedynie wnuka.
Koori stamtąd uciekła i znalazła schronienie na Ziemiach Eel, a teraz musi tam wrócić. Stąd strach, że będzie musiała zostać w Genkaku przy boku oszusta.

Mówiąc to wszystko strasznie się trzęsła. Przytuliłam ją, a ta wtuliła się jak małe dziecko. Współczułam jej. Złamał jej serce, wykorzystał, a teraz będzie pewnie chciał ją odzyskać. 
- Nie chcę więcej go oglądać. Nie mam ochoty wracać do tego koszmaru - szeptała.
Ścisnęłam ją mocniej.
- Nie martw się. Nie pozwolimy aby stało ci się coś złego, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Załatwimy misję powierzoną nam przez Huang Hua i wrócimy w tym samym składzie do domu.
Dziewczyna zadarła na mnie wzrok. Po jej poliku spłynęła samotna łza, którą szybko starła i powoli się wyprostowała. Złapała jednak moją dłoń i ją lekko ściskała.
- Dziękuję - uniosła delikatnie kącik ust. - Mieli rację, czasem dobrze ci się wygadać.
- Jak tylko będziesz chciała, służę ramieniem - posłałam jej lekki uśmiech. - Cudze problemy odganiają nasze własne, dobrze ich czasem posłuchać.
- A masz jakieś? - zaczęła mi się uważnie przyglądać. - Jak właściwie wygląda twoje życie w obcym świecie? 
Westchnęłam.
- Na początku było ciężko, straciłam rodzinę, przyjaciół, wszystko, ale teraz traktuję to miejsce, jak swój dom - odwróciłam od niej wzrok. Dostrzegłam, że Lance siedzi dokładnie naprzeciw nas, tyle że po drugiej stronie. Głowę miał odchyloną i przymknięte oczy. Wyglądał bardzo spokojnie. 
Podciągnęłam nogę i się do niej przytuliłam.
- Chyba nie bardzo miałaś wybór, prawda? - dotarł do mnie głos Koori. Oparłam polik na kolanie i spojrzałam na nią. 
- Masz rację. Moje przybycie ostatecznie uratowało ten świat, ale początkowo narobiło problemów. Chciałam wracać do swojego świata, ale nie mogłam. Do tego świadomość innych ludzi o moim istnieniu, w tamtym czasie, wydawała się Straży zagrożeniem.
- Przecież ludzie z Ziemi raczej nie wiedzieli co się z tobą stało - zmarszczyła brwi.
Wzruszyłam ramionami.
- Było minęło, wymazali mnie z ich pamięci tak czy siak. Moi rodzice, dziadkowie i przyjaciele, zapomnieli, że kiedykolwiek byłam w ich życiu przez idiotyczny eliksir - zacisnęłam pięści. To wspomnienie cały czas mnie bolało, a winowajca był raptem kilka kroków ode mnie. 
- Niemożliwe, nie zrobiliby tego.. - twarz kitsune pobladła.
- Miiko to nie Huang Hua, a i sytuacja wyglądała inaczej..
- Okropieństwo. Gdybym tu wtedy była nawtykałabym tej wywłoce - zbulwersowała się, a ja nie mogłam powstrzymać rozbawionego prychnięcia. Ostatecznie moje stosunki z byłą przywódczynią straży były przyjacielskie, i nawet mi jej trochę brakuje. - To jak wyglądało twoje życie przed Eldaryą? 

Nie miałam czego ukrywać. Usiadłam wygodnie i zaczęłam opowiadać Koori o swojej rodzinie, studiach, i całym życiu. Dziewczyna się wciągnęła i zadawała różne pytania, zwłaszcza dotyczące rzeczy, które dla mnie jako ziemianki były oczywiste. Czasem ciężko było jej wytłumaczyć pewne tematy, ale starałam się najlepiej, jak mogłam. 
Przytoczyłam kilka śmiesznych bądź żenujących sytuacji ze swojego poprzedniego życia, tak żeby nieco poprawić jej humor. Mój plan się powiódł - ogoniasta rozpogodziła się, i nawet uśmiechała. 
Ciekawiło ją dosłownie wszystko, ale głownie sfera sercowa. Tutaj się zatrzymałam.
- Naprawdę nie mam o czym opowiadać - jęknęłam, gdy po raz kolejny zadała mi pytanie o faceta. - Trafiłam tutaj zanim coś poważnego się pojawiło.
- No dobra. Powiedzmy, że tam byłaś sama, ale tutaj - trąciła mnie łokciem i z głupim uśmieszkiem na twarzy zerknęła w stronę wampira. Ciemnowłosy nie zwracał na nas uwagi. Siedział na pokładzie i coś czytał. - Słyszałam plotki, że ty i atrakcja Schroniska mieliście jakąś przygodę.
- Mieliśmy, nie będę zaprzeczać - wywróciłam oczami i spojrzałam przed siebie. Nie chciałam znosić spojrzenia Koori, ani wpatrywać się w Nevrę. Z dwojga złego lepsze jest obserwowanie, jak Mathieu męczy Lance'a  - brunet po prostu dosiadł się do smoka i zaczął o czymś żywiołowo mówić. Delikatnie to ujmując, jego towarzysz nie był chyba tym specjalnie zainteresowany.
- I jaki był? Jak zareagował na twój powrót? Nie brakuje ci go teraz? - puchaty ogon połaskotał mnie pod brodą. Wzdrygnęłam się, mam straszne łaskotki, wystarczy mnie lekko dotknąć. 
- Nie widzę w nim teraz osoby, którą znałam wtedy. Bardzo się zmienił - wzruszyłam ramionami. - Nie jesteśmy już razem. On ułożył sobie życie, ja próbuję ułożyć swoje.
- Ale nie kochasz go już? Nie tęsknisz? - naciskała. Spojrzałam na nią poważnie.
- Szczerze, na początku mnie to bolało. Jednak z każdym kolejnym dniem coraz mniej. W momencie, gdy wyrzuciłam to z siebie, ból całkowicie zniknął. Ten tutaj - dotknęłam serca. - Pewnie sama dobrze zrozumiesz, jak to działa ze wspomnieniami. - Przytaknęła. - Teraz moją jedyną miłością w sercu jest fortepian, ale to miłość nie do spełnienia - zaśmiałam się cicho.
- Forte.. Co? - zmarszczyła brwi. - Aaaa.. Ten instrument. Niesamowite - uśmiechnęła się. - Chciałabym kiedyś posłuchać twojej gry..
- Mogę na słowo? - nad nami nagle pojawił się cień. Obie podniosłyśmy wzrok. Lance stał i patrzył w moją stronę. - To zajmie tylko chwilę. 
Zdziwiłam się i zerknęłam na dziewczynę. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, zdawało się nawet, że zapomniała o celu naszej podróży. Nie chciałabym aby znowu złapał ją ten wisielczy nastrój.
- Poczekam, ale będę miała was na oku - mrugnęła.
Woląc tego nie komentować szybko się podniosłam. 

Odeszliśmy kawałek dalej. Lance oparł się o burtę, zrobiłam to samo obok. 
- Stało się coś, albo ja coś przeskrobałam? - zerknęłam na smoka. Jego mina nie zdradzała za wiele, a właściwie nie mówiła mi niczego. Nie wiedziałam czego się spodziewać. 
- Jak z twoimi atakami? Miałaś ostatnio jakiś? - w końcu wypalił. Ciągle jednak patrzył na wprost.
- Nie, nie miałam - przyznałam kręcąc głową. - Od tego ostatniego nie zdarzyło się, chociaż miałam moment, że bałam się jego nadejścia.
- To dobrze - w końcu jego wzrok padł na mnie. - Lepiej żeby nie pojawił się w trakcie tej misji. To mogłoby być niebezpieczne. - Przytaknęłam. Nie mam powodu z nim dyskutować. Ma całkowitą rację. - Miałbym do ciebie jednak jedną prośbę..  - odwrócił się przodem w moją stronę, bokiem opierając o statek. Lodowate tęczówki intensywnie mnie prześwietlały. Nie byłam w stanie powiedzieć słowa. - Nie działaj impulsywnie, staraj się trzymać nerwy i moce w zamknięciu. Czasem lepiej też uciekać niż pchać się do potyczki.
- Dlaczego mi to mówisz? - uciekłam wzrokiem do fal. Smok znów zmienił swoją pozycję. Staliśmy oparci obok siebie.
- Mam jakieś złe przeczucia, a lepiej żebyś nie wpakowała się w kłopoty, z których na pewno sama nie wyjdziesz. Po prostu na siebie uważaj.

Po tych słowach zapadła cisza. Zaczęłam analizować to co powiedział, i dlaczego to powiedział. 
To wszystko jest tak dziwne i surrealistyczne, że się gubię. Lance, morderca i mój wróg numer jeden stał się kimś, kto zwraca mi uwagę na bezpieczeństwo. Do tego przyjmuję jego słowa w spokoju, nie mam powodów by krzyczeć.
W mojej głowie zapanował kompletny mętlik, w efekcie czego staliśmy tak obok siebie, a żadne z nas nie powiedziało słowa.
Zerkałam jedynie na smoka. Cisły mi się na usta pewne słowa, ale nie byłam w stanie ich z siebie wyrzucić. Za którymś razem nasze spojrzenia się skrzyżowały. Szybko jednak uciekłam wzrokiem.
- Nie krępuj się, jeśli masz mi coś do powiedzenia - przerwał ciszę. 
Strzeliłam sobie mentalnego liścia. Gorzej być nie mogło.
- Problem w tym, że to nie takie łatwe - przetarłam twarz, czułam na sobie jego spojrzenie. Teraz albo nigdy. Stanęłam przodem do smoka. - Chyba zaczynam cię trochę akceptować.. 

_________________________________

To już dwudziesty rozdział tego czegoś. Niesamowite. Początkowo myślałam, że zmieszczę się w trzydziestu, ale chyba nie masz szans :D

Chętnie poznam waszą opinię ^^

Zapraszam również na moją tablicę. Znajdziecie tam wpis dotyczący rozdziału specjalnego z okazji dnia zwalania tynku, przepraszam, Święta Zakochanych. 
Nie krępujcie się. Pytajcie o co chcecie. 
Do następnego ;D


Continue Reading

You'll Also Like

235K 8.5K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
18.5K 1.5K 18
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
57K 4.2K 77
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
8.1K 558 118
Ricardo di rigo jest uczniem gimnazjum Raimon'a. Jego najlepszym przyjacielem jest Gabriel Garcia. W szkole pojawia się nowy uczeń Aitor Cazador, któ...