Dziecko dwóch światów | Eldar...

By MonikaM97

11.5K 718 116

Pojawiłam się w dziwnym i nie znanym mi świecie, a bardzo szybko okazałam się jego częścią bardziej niż myśla... More

Przedsmak
Powrót
Wspomnienia
Trener
Użyteczna
W drogę..
Długa podróż
U celu
Jesteś moją karą
Złe słowa
Wracajcie
Szaleństwo
Terapia
Daj mi spokój!
Dodatkowa satysfakcja
Aniołku..
Rany
Bezsilny
Szczery uśmiech
Prośba
Dopiero ci mówiłem..
Wasza Królewska Mość
Walentynkowy Talk-Show!
Tak wygląda piekło?
Ta ludzka część
Zamieć
Katharsis
Bolesne skutki
Nie przeszkadza mi..
Co ty tu robisz?
Przygotowania
Wielki Bal
Cios między oczy
Rozkład zajęć
Cykl treningowy
Goście, goście..
Moment ekscytacji
Ester
Walentynkowy Talk-Show II
Chwila spokoju
Konflikt
Skleiło nas
Dom przodków
Lawina pytań

Skup się!

188 16 0
By MonikaM97

Skup się! Plecy proste! W walce nie będziesz miała tyle czasu na myślenie!
Tak wyglądało dobre pół godziny mojego treningu z Lancem, ponieważ rano większość grupy nie była w stanie dobrze funkcjonować. 
Ze spontanicznej imprezy w karczmie wrócili gdy zaczynało świtać. Obudzili nas głośnym śpiewem i śmiechami, a rano spali jak zabici. 
Mój trener nie był z tego zadowolony, i jak tylko coś przekąsiłam opuściliśmy domek i poszliśmy w góry.
Znaleźliśmy jakieś wyludnione miejsce z pięknym widokiem na okolicę. Wioska wydawała się taka mała, a górski krajobraz jeszcze piękniejszy. Nie miałam jednak wygody cieszenia się tym wszystkim, jasnowłosy zaraz przeszedł do ataku. Chyba chciał się wyżyć. Zaczęliśmy ostro i nie mieliśmy chwili przerwy. Po nim nie było widać zmęczenia, ale każda kolejna minuta była dla mnie coraz gorsza - wtedy zaczął krzyczeć, jak nigdy wcześniej na naszym treningu. Starałam się i dawałam z siebie wszystko, ale mu to nie wystarczało. Zaczął z niego wychodzić Ashkore - ten którego wszyscy obwiniali o wojnę i zniszczenie kryształu. Szkoda, że to jedna i ta sama osoba.

Przestało mi się to podobać, mięśnie bolały mnie coraz bardziej, a oddech był ciężki do uchwycenia.
Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści swojego miecza i zamachnęłam nim w stronę głowy smoka. Szybko zablokował cios patrząc prosto na mnie.
- Jakoś kiedyś lepiej ci szły próby zabicia mnie - mruknął i mocno mnie odepchnął. Odleciałam zataczając się, szybko udało mi się jednak złapać równowagę.
- Wierz mi, że miałam ku temu wiele okazji i żadnej nie wykorzystałam - odgarnęłam włosy za ucho obserwując każdy jego ruch. - Dopiero później mnie zmusiłeś do podjęcia próby.
- Złamałem ci serduszko i postanowiłaś zakończyć swoje męki? - zadrwił atakując. Poczułam rosnące we mnie ciepło i szybko odbiłam jego cios.
- Nie masz pojęcia co we mnie wtedy było - z wzmagającym gorącem w ciele, warknęłam i zamachnęłam mieczem. Uskoczył spoglądając na mnie dziwnie zadowolony.
- No tak, nasz kochany wampir. Pewnie się zabawialiście chwilę przed tym jak.. - nie dałam mu dokończyć. Strumień jasnego światła uderzył z mojej klatki prosto w niego. Padł na plecy oszołomiony. Szybko do niego doskoczyłam, położyłam mu stopę na klatce i przyłożyłam ostrze do szyi.
- Ani się waż wracać do tamtego czasu! - przycisnęłam lekko miecz, a po jego skórze płynęła strużka krwi. Psychopata uśmiechnął się z satysfakcją. 
- Robisz postępy, gratulacje. Chociaż nie ładnie kantować - kątem oka próbował zerknąć na swoją ranę. Szybko puściłam rękojeść i odskoczyłam. Co mnie omotało? 
- N-Nie chciałam.. - zaczęłam dukać. No najlepiej, najpierw naskoczysz, a potem nie umiesz skleić zdania. 
Lance podniósł się i dotknął swojej szyi. 
- To nic takiego, sam się prosiłem. Nie zrobiłaś mi krzywdy - wytarł krew i schował swój miecz do pochwy. - Chyba powinnaś się trochę skupić na twoich mocach. Musisz nad nimi panować żeby nie przejmowały kontroli, jak przed chwilą - podał mi Atarangi. Bez słowa przejęłam ostrze i schowałam.
- Nie oberwałeś światłem bez powodu, wywołałeś je - wiatr zaatakował moją głowę przez co włosy latały we wszystkie strony i zatrzymały się na twarzy. Warknęłam zaczynając je zbierać.
- Powinnaś je spinać albo ściąć. Nie będą współpracowały - Lance podszedł i odgarnął mi jeden z kosmyków. Natychmiast się odsunęłam. Dopiero co odrosły po jego bandyckim zamachu na nie na Memorii.
- Ty się lepiej do nich nie zbliżaj. Pamiętam szybkie cięcie, które mi zafundowałeś - szybko schowałam je w kaptur i spojrzałam na smoka. Marszczył brwi niezadowolony. 
- Nie będę się powtarzał tysiąc razy. Nie jestem tym samym - nie dałam mu dokończyć.
- Nikt nie jest w stanie zmienić się całkowicie. 

Mierzyliśmy się wzrokiem dobrą chwilę. Mój oprawca nie robił już nic co by mnie bolało bardziej niż przed chwilą ten rzut o filar. W jego niebieskich oczach było widać wściekłość  i nienawiść, jaką raczył się mnie obdarzać. Chociaż, czy tylko?
Zatapiając się bardziej w tym oceanie dało się dostrzec cierpienie. Był wściekły na los swoich pobratymców, chciał ich pomścić, ale teraz..  Zobaczył matkę, która była taka dobra.
Moje słowa go ruszyły?
Co by pomyślała Tia widząc go w tej chwili? Jedyna była w stanie przemówić mu do rozsądku.
Nawet jeśli była tylko wspomnieniem..

Bardzo powoli i niepewnie położyłam drżącą dłoń na klatce piersiowej Lance'a. Spokojnie Anastazja, masz szansę zapobiec rzezi, musi ci  się udać. Jasnowłosy się ocknął i spojrzał szybko na moją rękę. Jego twarz wyrażała wszystko - nie wiedział co myśleć, zaskoczyłam go. 
- Śmieszny człowiek ma dla ciebie pewną radę - odezwałam się cicho. - Lepiej skorzystaj i dowiedz się wszystkiego, bo będziesz żałował, a potem.. - poczułam zimne ostrze przy gardle. Spuściłam nieco wzrok by je dostrzec. 
- Mówiłem ci już - warczał - nie znasz mnie. 
- Każde dziecko chce być dobrze widziane w oczach rodziców - ponownie spojrzałam na jego twarz. Starał się zachować kamienną postawę, ale jedna z jego powiek lekko drgała. Jakiś tik nerwowy nad którym nie panował? - Nie ważne gdzie, ani jacy oni są - biorąc głęboki oddech kontynuowałam. - A tu już nie możesz mi powiedzieć, że nie wiem o czym mówię.. 
- Zamknij się - mocniej docisnął ostrze, poczułam spływającą po mojej szyi ciecz. 
Mimo tonu jakiego użył nie uciekłam wzrokiem, on podobnie ciągle mnie obserwował. Nie mam pojęcia co jeszcze robię żywa. 
- Zastanów się czy chcesz to zrobić matce - mruknęłam krótko i  uniosłam nieco brew.  - No dalej, na co czekasz? Wiem, że tylko o tym marzysz.. 
- A żebyś wiedziała - nagle złapał mnie za włosy i mocno pociągnął. Odruchowo krzyknęłam i się złapałam za głowę. Patrzył na mnie uśmiechnięty, wyglądał niepokojąco. Moje serce przyśpieszyło, a ciało sparaliżowało. - Chyba jednak wolę abyś widziała moje dzieło - zbliżył się niepokojąco blisko i powiedział to tak.. Cicho. Tak. Nie użyję żadnego innego słowa w jego kontekście. 
Przez dosłownie sekundy wpatrywał się w moją przestraszoną twarz, wydawał się o czymś myśleć, ale za krótko..
Nim się obejrzałam pociągnął mocniej moje kosmyki do góry i ściął je swoim ostrzem. Był przy tym stanowczo za blisko, ale moją uwagę odciągnęły słowa, które wyszeptał mi wtedy do ucha - Ciekawe, jak teraz mu się spodobasz.

Chłodny podmuch ponownie przeleciał przez płaskowyż, a smok i ja ciągle mierzyliśmy się wzrokiem. Było zimno nie tylko ze względu na pogodę, a także przez moje ostatnie słowa. Smok wbijał we mnie ślepia zaciskając szczękę, a jego powieka zaczęła drgać. Zdenerwowałam go.
- Dobra - westchnęłam i kawałek dalej usiadłam po turecku na zmrożonej ziemi. - Nie wracajmy do tego. Ja się ciągle oswajam, a ty musisz to znosić. - Zerknęłam na niego odkładając swój miecz gdzieś z boku. - Dla dobra nas obu im szybciej mi pomożesz tym szybciej odetchniemy, trenerze - na ostatnie słowo dałam wyraźny nacisk. 
Lance podrapał się po brodzie patrząc w moją stronę, a potem ciężko wzdychając usiadł naprzeciw mnie. 
- Ta kara jest gorsza niż myślałem. 
- Doprawdy? - przechyliłam głowę posyłając mu wredny uśmieszek. - A ja myślałam, że ci się to spodoba.
- Nic już nie mów - pokręcił głową. - Sprawdźmy te twoje moce.. - podparł głowę na ręku zerkając na mnie.

Lance już miał zacząć mówić, co mam robić, gdy na jego ramieniu usiadł chowaniec podobny do kruka o czerwonych oczach - Pterocorvus, i zaczął go natychmiast dziobać w głowę. Prychnęłam cicho, a smok spojrzał na zwierzę zirytowany, po czym zdjął z jego łapki przyczepiony liścik i szybko go przeczytał.
- To Nemora. Musimy wracać.. - od razu się podnosił.
- Coś się stało? - woląc się nie narażać podniosłam tyłek i oboje ruszyliśmy w stronę naszego tymczasowego lokum. Czekało nas dobrych kilkanaście minut spaceru w dół.
- Nie. Po prostu wszyscy są już w stanie trzeźwo zdać raporty z wczoraj - wzruszył ramionami idąc nieco z przodu. Nie zrównywałam się, tak było dobrze. 
- Rozumiem. Lepiej żebyśmy szybko mogli wrócić do.. Domu. - Zawahałam się dosłownie przez moment. Czy Ziemie Eel to mój dom? W domu powinno się czuć dobrze, wśród osób które cię kochają, szanują i dzielicie pokrewieństwo. Jak jest w Kwaterze Głównej? Z resztą, po co się zastanawiać?
Wyrwało mi się ciche westchnienie, a smok zerknął przez ramię.
- Zmęczona? - Wzruszyłam ramionami. - Lepiej powiedz, planowałem długi spacer po lesie jak dojdą do siebie. 
- To nie to - pokręciłam głową chociaż jego wzrok był już skierowany na kamienną ścieżkę. - Chodzi o moje myśli, których bym wolała na głos nie wypowiadać. 
- Byle tylko nie sprowadziły na nas kłopotów.
Prychnęłam. Przecież wszelkie kłopoty i zło tego świata to moja wina.

Wkrótce dotarliśmy na miejsce, a przed domkiem przywitała nas cała gromada w.. Beczce?

Przystanęłam zaskoczona i musiałam zamrugać kilka razy. Idalia, Torin, Nemora i Berius siedzieli w ogromnej drewnianej beczce pełnej wody, a z niej unosiła się para. Obok tego wszystkiego stał Martin i Gorlas - rozmawiali szeroko uśmiechnięci. Zerknęłam na smoka, wyglądał na podobnie zdezorientowanego, co ja.
- C-Co tu się dzieje? - przeleciałam wzrokiem po wszystkich obecnych.
- Szorowanko! - w odpowiedzi usłyszałam roześmiany głos Idalii. - Martin przyniósł to z kolegą chwilę temu, jest niesamowicie. Chodźcie!
- I to po to wysłałaś chowańca? - Lance jakby oprzytomniał i spojrzał w kierunku Nemory. Uśmiechnęła się tylko i wzruszyła niewinnie ramionami. - Jesteście niepoważni, nie po to tutaj jesteśmy.
- Oj daj spokój - winowajca tego wszystkiego podszedł do smoka i położył mu, po przyjacielsku, rękę na ramieniu. - Wczoraj się raczej wszyscy dobrze bawiliście, włącznie z tobą. W czym tkwi problem, aby towarzystwo się nieco zrelaksowało w gorącej wodzie?
Przyglądając się temu nie dało się przegapić szampańskiego humoru Martina, ale niestety niebieskooki nie podzielał jego samopoczucia. Na domiar złego drgała mu powieka, walczył ze sobą.
Powoli wysunął ramię od blondyna i zbliżył się do skrzynki stojącej w pobliżu kąpieliska. Zajrzał do środka i zmarszczył brwi. 
- Nie ma lepszych rzeczy do używania tych kamieni, tylko jakieś idiotyczne zabawy w wodzie? - Karcąco spojrzał na towarzystwo. Miny im się na te słowa nieco pozmieniały. 
- Daj spokój - Berius oparł się ramieniem o drewnianą ściankę i patrzył prosto na dowódcę. - Mamy prawo do relaksu, nic złego się nie dzieje. Raporty powypełniane, masz szczegółowy opis przesłuchań. Wskakuj i czytaj je tutaj.
- Nie jesteśmy tutaj, żeby odpoczywać - trzasnął wiekiem skrzynki i ruszył do domku. Wyglądał na wściekłego, a gdy mnie mijał dostrzegłam niebieski płomyk przebiegający po jego policzku.

Atmosfera po naszym przybyciu nieco się zmieniła, ale nie na długo. Zaraz gdy zdenerwowany smok zniknął, faeries wrócili do zabawy i wesołych rozmów, a Martin i Gorlas rozebrali się do samej bielizny i wskoczyli do nich. 
- Anastazja, dawaj - oberwałam odrobiną wody, na co automatycznie odskoczyłam do tyłu. Spojrzałam na atakującego, którym okazał się być blondyn. - Nie mów, że wolisz stać tak sama albo czytać papiery z tym ponurakiem. 
Fakt, nie wolę, ale zdecydowanie nie uśmiecha mi się ściskać tam z nimi. Nie czułabym się zrelaksowana. Pokręciłam głową. 
- Żadna z tych opcji nie wydaje się być odpowiednia, muszę jednak odmówić. Znajdę sobie inne zajęcie, ale wam.. Dobrej zabawy - posłałam mu lekki uśmiech i ruszyłam do środka. 

Lance siedział na kanapie trzymając w dłoni jakieś papiery. Zerknął krótko w moją stronę po czym wrócił do czytania. Woląc go nie drażnić wzięłam tylko jakiś owoc na ząb i poszłam do sąsiedniego pokoju. Tak czy siak poznam szczegóły, a przesiadywanie z nim w jednym pomieszczeniu, zwłaszcza w takim stanie, to nienajlepszy pomysł. Poza tym.. Ile ja mam z nim spędzać czasu? Wystarczy mi wyrok trenowania z nim, jego szefostwa, i ogólnego faktu przebywania od siebie w zbyt małych odległościach. 

Na miejscu usiadłam przy oknie, zajmując jedno z wolnych łóżek. Spałam już w nim dwa razy, chyba mogę powiedzieć, że jest moje. Chciałam zająć kanapę, a w efekcie najpierw zrobił to Lance, a potem nietrzeźwa Nemora. Tyle to z mojego wyalienowania, ale nie będę narzekać.
Wgryzłam się w swoje krwistoczerwone jabłko i przyglądałam jednej dłoni. 
Może bym sama spróbowała? W końcu to tylko odrobina światła. Przecież nie wysadzę zaraz budynku, czy spalę pościeli. 

Odłożyłam ogryzek na podniszczony, drewniany parapet i wystawiłam dłoń przed siebie. I co dalej? Dobre pytanie. Skup się Ana. Co czułaś za każdym razem, gdy pojawiało się światło? Emocje, tylko jakie? Strach - bałam się, że wszystko się powtórzy. Równocześnie dostałam ataku paniki. Co jeśli znów tak będzie? Muszę nad tym zapanować.
Przymknęłam oczy i próbowałam się skupić. Zaczęłam oddychać głęboko i równomiernie.
Ciepło, otacza mnie ciepło. Od żołądka, przez serce po koniuszki palców. Jest gdzieś we mnie, trzeba je tylko wyciągnąć. 
Nagle coś poczułam i szybko podniosłam powieki. Jedna, dosłownie jedna iskra przeleciała między palcami.
Świetnie, jakieś inne pomysły?
Lance najlepiej działa jako zapalnik, tylko czemu? Jest źródłem moich lęków, ale czy to na pewno o to chodzi?
Na nowo opuściłam powieki. Myśl Anastazjo!

Ciemność i cisza zdawały się trwać w nieskończoność. Nie otwierałam oczu nawet na moment, ignorowałam każdy dźwięk. Nie liczyło się dla mnie w tej chwili nic. Pewnie z boku wyglądałam śmiesznie, ale to nie ważne. Skupienie, pełna koncentracja.

Nagle zobaczyłam jasne światło, jakby biały płomień. Po chwili dołączyły również głosy, strasznie niewyraźne. Nie byłam w stanie żadnego z nich rozszyfrować czy rozpoznać, ich natłok był zbyt wielki w jednym momencie. 
Poczułam otulające mnie ciepło, starałam się skupić na nim, zamiast na wszystkim innym. Zignorowałam płomień, zignorowałam biegające dookoła słowa. Tylko ja i to przyjemne uczucie..



Continue Reading

You'll Also Like

129K 9.6K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
14.7K 1.2K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
39K 2.3K 39
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
52.6K 5.7K 49
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...