Bungou Stray Dogs II - Miłość...

By LuciferMorny

13.9K 2.2K 1.9K

Yosano Akiko zaburzyła dzień absolutnie wszystkim, gdy nagle wyciągnęła Czterdziestego Trzeciego Szefa Portow... More

P. I / CZARNY ALARM
P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ
P. III / PUSTE CZTERY ŚCIANY
P. IV / RODZINNE TRADYCJE
P. V / PUDEŁKO PO PIERŚCIONKU ZARĘCZYNOWYM
P. VI / POWRÓT DO MIESZKANIA
P. VII / YOSANO O PÓŁNOCY
P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY
P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
P. X / WEJŚCIÓWKA, KTÓREJ NIE POSIADA
P. XI / SALEM
P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI
P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO
P. XIV / KIEDY ŻYCIE ROBI KUKU
P. XV / DEGRADACJA KARALUCHA
P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI
P. XVII / OPTYMIZM IZAKIEGO
P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA
P. XIX / NIE BĘDĘ PRZEPRASZAĆ
P. XX / BOGOWIE, JAK SZEF TRAGICZNIE WYGLĄDA
P. XXI / ZŁE PYTANIA I LASKA Z MAFII
P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC
P. XXIII / NIE WIEM JAK DUŻO MOGĘ JEJ POWIEDZIEĆ
P.XXIV / CHODZIŁO PRZECIEŻ O DAZAIA, KTÓRY NIE MÓGŁ
P. XXV / POŻYCZONA RODZINA
P. XXVI / OBOJE WIEMY, ŻE TO KŁAMSTWO
P. XXVII / OBAJ UFAMY, ŻE NAKAHARA WIE, CO ROBI
P. XXVIII / ATSUSHI, RĘKA I OKAZYWANIE UCZUĆ PUBLICZNIE
P. XXX / ROZMOWA PRZY NAGROBKU
P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ
P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE
P. XXXIII / ZALETA STARSZYCH BRACI
P. XXXIV / SIŁA DO WALKI
P. XXXV / STRONA KONFLIKTU
P. XXXVI / PRZYZNANIE I ODEBRANIE DOSTĘPU
P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI
P. XXXVIII / OPŁAKIWANIE DAZAIA
P. XXXIX / CHOLERNIE DOBRY POCZĄTEK
P. XL / JAK ZAPOMNIEĆ O PORTOWEJ MAFII
P. XLI / OKRUCIEŃSTWO I MIŁOSIERDZIE
P. XLII / WĄTPLIWOŚCI
P. XLIII / SPALIMY LEKI DAZAIA
P. XLIV / PRZEFARBOWANE WŁOSY
P. XLV / WBREW POZOROM MAMY CZAS
P. XLVI / WSZYSCY KIEDYŚ UMRZEMY
P. XLVII / BRAK WIARY OSAMU
P. XLVIII / PRZYPADKOWO ZABITY CYWIL
P. XLIX / MASZ KWADRANS
P. L / KIELISZKI NIE DO PARY
P. LI / PRZEPROSINY PO WŁOSKU
P. LII / ROSIE
P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU
P. LIV / GNIEW
P. LV / PRZYGOTOWANIA
P. LVI / KRWAWY LUSTRZANY WYMIAR
P LVII / POKÓJ OSAMU

P. XXIX / TRZY NIESPODZIANKI

273 39 58
By LuciferMorny

Atsushi naprawdę nie zamierzał puszczać jego dłoni nawet na sekundę i Akutagawa musiał przyznać, że było to absolutnie urocze. I może nie przyznałby się do tego na głos, ale cholernie doceniał każdą sekundę ich spaceru. Zwłaszcza, że jeszcze do niedawna taka sytuacja nie byłaby w ogóle możliwa, bo Akutagawa zwyczajnie się bał. Bał się, że nie poradzi sobie z presją otoczenia, że pozwoli samemu sobie na popsucie tej relacji tylko dlatego, że ktoś mógłby powiedzieć o nich coś złego. Bał się, jak ludzie zareagują na fakt, że umawia się z Atsushim. Wiedział, że nie był najprzyjemniejszym człowiekiem na świecie i nijak nie zamierzał udawać, że nagle się zmieni i będzie starał się być dla wszystkich miły i że zacznie traktować ich z szacunkiem. Coś takiego byłoby nierealne, a przede wszystkim niezbyt szczere. Na jego szacunek trzeba było zasłużyć, a to nie udawało się zbyt wielu. Więc tak, był wredny, ignorował podwładnych i warczał na ludzi, gdy wykazywali się nadprzeciętną głupotą, ale nie był przecież taki wobec Atsushiego. Tym bardziej przerażało go, że ktokolwiek może pomyśleć, że ich związek nie był zdrowy. Że ktoś mógł założyć, że ukochanego Akutagawa traktował tak samo jak przypadkowego podwładnego innego Herszta, którego imienia nawet nie znał. Że był tak samo nieprzyjemny i krzykliwy i że z taką samą łatwością uciekał się do środków fizycznych, gdy coś nie szło po jego myśli. Że może krzywdzi Atsushiego w jakiś sposób.

Takie rozważania w pewnym momencie wżarły się w jego mózg, że stały się komarem jego myśli. Małym irytującym stworzeniem, które nie chce odlecieć, a którego najwidoczniej życiowym celem jest wkurwianie wszystkich. Atsushi zauważył zmianę w jego zachowaniu od razu. Od razu też zwyczajnie posadził go w salonie w ich wspólnie wynajmowanym w budynku Portowej Mafii pokoju i spytał, o co chodzi. A gdy nie dostał odpowiedzi, najzwyczajniej w świecie zrobił sobie herbaty i usiadł na fotelu naprzeciwko dając chłopakowi jasny znak, że nigdzie się nie ruszą dopóki nie przegadają najnowszego problemu. Atsushi zabluźnił wtedy po raz pierwszy taką wiązanką, że Akutagawa byłby mniej zaskoczony słysząc, że Nakahara w kwestii seksualności leci na ustawieniach fabrycznych. Tamtej nocy Ryuunosuke zrozumiał wiele. Zrozumiał przede wszystkim, że nie ma takiego problemu, którego nie mógłby przegadać z ukochanym i że ich związek naprawdę może opierać się na rozmowie i otwartości. Że nie musi się już bać, że jeśli pokaże komuś tę swoją bardziej wrażliwą stronę, tę, która czasami boi się, czasami smuci, a czasami jest zbyt zmęczona by radzić sobie z podstawowymi czynnościami, to zostanie porzucony za nie bycie idealnym. Wtedy też jasne stało się, że cały świat może sobie własne zdanie wsadzić tam, gdzie słońce nie docierało, bo po raz pierwszy w życiu Akutagawa był szczęśliwy i tak długo, jak Atsushi podzielał i odwzajemniał jego uczucia, tak długo nie zamierzał się przejmować nikim innym.

Niemniej wyglądali komicznie, gdy razem szli przez niezbyt ruchliwe ulice Kobe. Atsushi nawijał o absolutnie wszystkim, zupełnie jakby świat miałby się skończyć, gdyby tylko wziął dłuższą przerwę na oddech, praktycznie skacząc a nie chodząc i rozglądając się po całej okolicy jakby chciał zapamiętać każdy szczegół każdej sytuacji. Był dosłownie chodzącą kulką szczęścia i gdy się na niego patrzyło, miało się wrażenie, że patrzy się prosto na słońce. No, może nie dosłownie, bo jak patrzy się na realne słońce to mruży się oczy i układa twarz w wyrazie zirytowania, bo nic nie widać, a promienie zamiast "delikatnie ogrzewać ci twarz" napierdalają ci po gałkach ocznych, ale przynajmniej metaforyczne słońce. I nijak nie liczyło się to, że przecież Atsushi znał tę okolicę. Że spędził w tym mieście w praktycznie każdym jego zakamarku cholernie dużo czasu. Akutagawa cieszył się, że chłopak nie zgubił w sobie tej dziecięcej radości. Że potrafił odseparować rzeczywistość od pracy w mafii, że potrafił zamknąć drzwi za swoją przeszłością i cieszyć się momentem. Coś, czego Akutagawa musiał się jeszcze nauczyć, ale sam nie wątpił, że jest bliżej niż dalej do osiągnięcia tego celu tym bardziej, że przecież miał tak świetnego nauczyciela tuż obok siebie. Praktycznie na wyłączność.

Chuuya wieczorem nie spodziewał się trzech rzeczy. Przede wszystkim nie spodziewał się tego, że zostanie obudzony wrzaskiem prosto do własnego ucha, za który była odpowiedzialna Adelaide, która wyglądała, jakby miała za chwilę się roześmiać. Nie spodziewał się też tego, że jakimś cudem Rose prześpi krzyk siostry, ale obudzi się, gdy usłyszy pełne bólu jęknięcie i Adsy i Nakahary. A jednak historia dotycząca tych dwóch niespodziewanych rzeczy była absurdalnie banalna. Dwójka pijących zdecydowanie przeholowała tak z czasem, jak i z alkoholem. Przeholowali do tego stopnia, że sami nie zauważyli, gdy zasnęli w bardzo dziwnych pozycjach po dwóch stronach kuchennej wyspy, używając ramion jako poduszek i blatu jako łóżka. Przy tej ilości procentów nawet praktycznie nie musieli się okłamywać, że było im wygodnie. Dlatego Adsy, która wstała dopiero pod wieczór, przeciągając się leniwie i kradnąc koc z sypialni, gdy uznała, że było zdecydowanie zbyt zimno na krótki rękaw i krótkie spodenki, uznała, że wywinie im malutki, niewinny żarcik. Podeszła więc do Nakahary tak blisko, jak tylko mogła i z całej siły wydarła mu się do ucha nawet nie udając, że próbuje wyartykułować jakiekolwiek słowo. Chuuya, nagle obudzony, próbował włączyć się w tryb działania z miejsca i natychmiast się wyprostował, uderzając ze sporym impetem tyłem głowy o podbródek Adelaide, której śmiech ugrzązł w gardle i zmienił się w przeciągły jęk bólu.

Fakt, że Rosalie nie obudziła się słysząc krzyki też można było niby łatwo wytłumaczyć. Jakby nie patrzeć miała dwójkę małych dzieci, wiec istniała duża szansa, że była przyzwyczajona do hałasu. No i sporą część życia przeżyła też z Adsy, która do najspokojniejszych nie należała, a podobno teraz była w swojej "dorosłej i opanowanej" fazie życia. Czyli wcześniej było gorzej. Było jednak coś uroczego w tym, że gdy tylko jakimś cudem ogarnęła, że ktoś zrobił sobie krzywdę, zerwała się natychmiast ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy, które bardzo szybko zmieniło się w śmiech, gdy zrozumiała całą sytuację. Adsy patrzyła na Chuuyę absolutnie zirytowana, gdy Nakahara patrzył na nią, jakby zastanawiał się, czy mózg zostawiła we Włoszech. Rose uśmiechnęła się smutno widząc to. Wyglądali tak podobnie. Nie potrafiłaby zliczyć ile razy Dazai i Adsy byli gotowi rzucić się sobie nawzajem do gardeł po nieudanym żarcie, który kończył się albo obitą częścią ciała, albo czymś rozbitym czy rozsypanym w kuchni. I na początku się o nich martwiła. Ale zawsze Osamu wybuchał w końcu śmiechem i przyciągał Adelaide do siebie żeby ją przytulić i zmierzwić jej włosy. Czasami Rose miała wrażenie, że trochę zastąpili Dazaia Nakaharą i czasami nawet czuła się przez to źle. Ale potem przypominała sobie, jakim człowiekiem był Osamu. Jak bardzo cieszyłby się z tego, że tworzą wspomnienia z kimś innym, że są szczęśliwe. Kochanie Nakahary było najwyższą formą uczczenia pamięci Dazaia. 

Dlatego Rose tylko wstała i stanęła między tą dwójką, przytulając ich oboje z zaskoczenia i mówiąc im, jak bardzo ich kocha, na co ci absolutnie się zmieszali i dość niezdarnie próbowali odwzajemnić gest, wciąż patrząc na siebie i zadziwiająco dynamiczną mimiką twarzy próbując nawzajem spytać się, czy wszystko jest w porządku i pytając się, o co chodziło. Rose nic sobie z tego nie robiła, ostatecznie odsuwając się od nich i robiąc im po kubku kakao. Żadne z nich nie protestowało. Absolutnie przesłodzona dawka czekolady, bitej śmietany i syropu zdecydowanie była tym, czego wszyscy w tamtym momencie potrzebowali. Może nie było to najlepsze lekarstwo na kaca, któego wszyscy w mniejszym czy większym stopniu czuli, ale było bardzo dobrym napojem na początek dnia, nawet jeśli ten pczątek miał miejsce wieczorem.

Nakahara z jednej strony chciał zostać w tym mieszkaniu tak długo, jak się tylko dało. Chciał nigdy nie opuszczać boku Włoszek, tej przestrzeni, w której czuło się tyle spokoju i miłości. Tych durnych żarcików czy przepychanek, po których następowały salwy śmiechu. A z drugiej strony marzył o tym żeby choć na chwilę wrócić do Biurowca. Żeby nawet przez pryzmat samego ekranu zobaczyć Dazaia. Sprawdzić, jak się trzymał. Miał tak ogromną ochotę zejść do jego celi i powiedzieć mu, że jego rodzina przyjechała. Że ludzie, którzy go kochają są w mieście i niepotrzebnie go opłakują. Wiedział, że nie mógł tego zrobić. Obecny Dazai może i był słaby, ale był też nieprzewidywalny. Więc zdradzenie mu, że są ludzie, którzy mogliby wejść Agatce w plany, nawet nieświadomie, mogłoby mieć katastrofalne skutki. A Nakahara nie chciał któregoś dnia trzymać bezwładnych ciał sióstr na przypadkowej ulicy tylko dlatego, że Osamu postanowił dobitnie udowodnić mu, że wewnątrz jego duszy nie ma już nawet grama dobra, dla którego warto byłoby próbować go ratować. 

Cholernie chciał też powiedzieć dziewczynom, bo mimo tego, że wszyscy odnajdywali się w swoim towarzystwie świetnie to czuć było, że czegoś brakuje. Że kogoś brakuje. Tylko, że nie mógł. Raz, że była to informacja, która nie mogła wydostać się poza ściśle wybrane grono ludzi. Dwa, że na pewno nie mogła już dostać sie do świadomości innej mafii, partnerskiej, ale pod koniec dnia innej. Ale odkładając na bok kwestie formalne to Nakahara doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co sam przeżywał. Jaki rollercoaster fundował mu Dazai. Niepewność, czy jest co ratować, niepewność, czy on w ogóle przeżyje, niepewnosć, czy będzie chciał zostać. Wszystkie te pytania bez odpowiedzi wytrącały Chuuyę z równowagi. Więc skoro sam sobie nie mógł obiecać, że za parę lat Dazai pojawi się z powrotem w życiach ich wszystkich z tą jego manierą boga, który lubił się bawić, ale kochał ludzi, którzy kochali jego, nie mógł obiecać tego Włoszkom. Widział, jak ciężko przychodzi im żałoba. Jak Adsy za każdym razem, jak powie coś minimalnie wrednego, przełknie ciężko ślinę i spojrzy z lekkim przerażeniem na Nakaharę, czy nei przekroczyła jakieś linii, bo przecież tak wcześniej odzywała się do Dazaia, ale z Dazaiem miała inną, stabilniejszą i dłuższą relację. Jak Rose zaciska palce na kubku za każdym razem, gdy ktoś spyta ją jak się czuje, a ona nie chcąc wdawać się w szczegóły odpowie, że dobrze, mimo że rzeczywistość była diametralnie inna. Danie im nadziei, która mogła okazać się złudna, zabiłaby je bardziej, niż poprawne przeżycie żałoby. Nakahara nie mógł im tego zrobić.

A jednak czuł pewne wyrzuty sumienia w związku z tym, że decydował za nie. Że je okłamywał. Dlatego godził się absolutnie na wszystko. Dlatego uznał, gdy Adelaide stwierdziła, że idą na pizzę, że on będzie płacił. Nawet, gdy dziewczyna wybrała najdroższy lokal w całym mieście, który sprzedawał naprawdę mikroskopijne porcje. Każdy zamówił własną pizzę i teoretycznie wydawało się to dobrym rozwiązaniem, bo każde z nich wzięło inny smak. Zaserwowane im na specjalnych, ślicznych, żeliwnych patelniach jedzenie wyglądało i pachniało nieziemsko. Problem był jednak taki, że patelnie do najzimniejszych po wyjęciu z pieca nie należały, a Nahara i Adsy wcale nie zamierzali udawać cywilizowanych, grzebiąc sobie nawzajem nożami po pizzach tak żeby wykroić kawałek, który można było temu drugiemu podkraść żeby spróbować innego smaku. Rose tylko z niedowierzaniem obserwowała, jak ta dwójka odtrącała nawzajem swoje ręce czy dosłownie krzyżowała noże w małych potyczkach, gdy uznawali, że to drugie chce wziąć za duży kawałek, ale nie robiła nic, by ich powstrzymać. Zmartwiła się dopiero, gdy Nakahara syknął cicho, gdy przypadkiem oparł się dłonią o gorący metal, a Adelaide wyglądała, jakby zobaczyła ducha, martwiąc się, że przez ten drobny wypadek Chuuya może wycofać się z dynamiki relacji, która do tej pory pasowała im obojgu. Nic takiego się jednak nie stało, gdy chłopak najzwyczajniej w świecie przeprosił je, poszedł szybkim krokiem do łazienki żeby opłukać dłoń pod zimną wodą i chcąc wrócić z szerokim uśmiechem, już z daleka zapewniając je, że jego koordynacja ruchowa miewa swoje gorsze dni i że to tylko kolejna blizna do kompletu. Dazai nauczył go przecież, że blizny to nie szpetności, których trzeba się wstydzić, ale najwspanialesze pamiątki.

Tak więc pierwszą rzeczą, której Nakahara się nie spodziewał tego wieczoru była wrzeszcząca mu na pobudkę do ucha Adsy. Drugą, sposób pobudki Rosalie i jej umiejętność przespania niemal każdego dźwięku. Trzecią zaś młodsza siostra Dazaia pojawiająca się na jego rodzinnym obiedzie zupełnie bez zapowiedzi. Biorąc pod uwagę konktekst całego dnia, świadomość, że Akiko trochę szalała, Nakahara poczuł ogromną gulę w gardle, ale nie chciał skakać do najgorszych założeń. W końcu Yosano miała jakieś resztki mózgu, prawda? Nie latałaby po ludziach informując ich o ściśle tajnym projekcie. A Seika miała ostatnio parę trudności, w końcu zostanie Hersztem wiązało się z ogromną odpowiedzialnością i czasami dziewczyna przychodziła do niego tylko po to żeby dosłownie rozpłakać mu się w drzwiach z tekstem, że już nie daje rady, na co on zapraszał ją do środka, przygotowywał jej kubek gorącej herbaty i słuchał wszystkich jej problemów. Istniała więc duża szansa, że to była jedna z takich sytuacji, ale nawet jeśli to Nakahara nie rozumiał dlaczego dziewczyna nie mogła poczekać. Wszyscy w Portówce wiedzieli, że te dni dla Chuuyi były ważne. Że chciał je spędzić z rodziną. Dlatego rudzielec ostrożnie podszedł do stolika, uważnie obserwując zmieszane Włoszki, które kojarzyły Seikę, ale zupełnie się jej nie spodziewały.

- Co tu się dzieje? - spytał z lekkim śmiechem Nakahara próbując chociaż udawać, że panuje nad sytuacją, ale prawdopodobnie żadne z nich w to nie wierzyło.

- Chuuya czy to prawda? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Seika, odwracając się do niego nagle i stając plecami do Włoszek. Jej zaczerwienione oczy i łzy płynące po twarzy łamały Nakaharze serce i coraz bardziej mieszały mu w głowie. Naprawdę nie rozumiał, o co mogło chodzić i w myślach próbował przypomnieć sobie najnowsze akcje młodej Herszt.

- To pytanie ma tak wiele różnych odpowiedzi, że to aż dziwne, że zadajesz je własnemu przełożonemu. Praktycznie rodzinie, ale wciąż przełożonemu. Przełożonemu, który chwilowo jest zajęty - zauważył, próbując obrócić całą sytuację w żart, ale jednocześnie dać dziewczynie znać, że to nie jest ani miejsce, ani czas na ich wewnętrzne rozmowy. Czego by te rozmowy nie dotyczyły.

- Czyli to prawda? - spytała ponownie dziewczyna, zaciskając pięści i patrząc na Nakaharę wrogo. Wybitnie kontrastowe spojrzenie jeśli wziąć pod uwagę zmartwione i zaskoczone Rose i Adsy.

- Ja dalej nie mam pojęcia, o co ci chodzi - oznajmił spokojnie rudzielec uznając, że może jeśli podejdzie do sprawy na poważnie to szybciej ją rozwiąże, a on będzie mógł wrócić do swojej stygnącej pizzy. - Któraś z twoich misji poszła nie tak? Jeśli tak to bardzo mi przykro i wiem, że to może nie będzie najmilsza odpowiedź świata, ale jeśli nic wielkiego ci nie dolega to czy mogłabyś z tym problemem udać się do Ozaki? Ona chętnie cię przytuli, pocieszy, da jedzenie i obieca, że świat nie jest taki zły, gdy będziesz siedziała opatulona kocem. Ja mam obiad ze swoją rodziną. Jeden z nielicznych, które mogę mieć, bo raz, że zgadać nasze terminy to absolutny dramat, a dwa, że ostatnio nasze kontakty z ludźmi spoza Japonii nie przechodzą niezauważone, co mocno je ogranicza. Naprawdę chciałbym skupić się na spotkaniu z dziewczynami. To dla mnie naprawdę ważne.

- To jest dla ciebie naprawdę ważne? To? - praktycznie krzyknęła Seika, zwracając na siebie uwagę niemal każdego w restauracji, przez co Nakahara poczuł się absurdalnie nie na miejscu. - Jak możesz tak po prostu tu siedzieć? Jak możesz jeść z kimś obiad jakby to był normalny dzień? Jak możesz być taki spokojny? Jak mogłeś nie powiedzieć o tym praktycznie nikomu? Zasługujemy na to żeby wiedzieć. Ja zasługuję na to żeby wiedzieć! Cały czas udawałeś mojego przyjaciela, ale wiesz, co zrobiłby prawdziwy przyjaciel? Prawdziwy przyjaciel zrobiłby to, co zrobiła Akiko...

- Zamknij się. To rozkaz. W tym momencie się zamknij - warknął, porzucając wszelkie miłe maski, co musiało być tym większym zaskoczeniem dla Włoszek, które nigdy nie widziały go w takim wydaniu. Cóż mógł jednak poradzić. To najwidoczniej była kryzysowa sytuacja. Dlatego tylko niezbyt delikatnie chwycił dziewczynę pod rękę, mocno zaciskając palce na jej przedramieniu i praktycznie siłą wyprowadzając ją z lokalu. A przynajmniej próbując, bo dziewczyna stanowczo za bardzo się wierzgała. I jakaś część rudzielca ją rozumiała. On zareagowałby przecież podobnie, gdyby ktoś ukrywał przed nim tak ogromny sekret. Tylko, że musiał ochronić obie de Luki. To był dla niego największy priorytet.

- Im też nie powiedziałeś? Brawo Chuuya. Sprytne zagranie. I tak cholernie samolubne. Coś ty sobie myślał - warknęła dziewczyna, patrząc z wściekłością na Włoszki ponad ramieniem Nakahary. Zauważyła, jak starsza z nich wstaje, obiecując coś tej drugiej i powoli idzie za nimi, z chęcią pomocy wymalowaną na całej twarzy.

- Co ja sobie myślałem? Na pewno więcej, niż ty sobie myślisz w tym momencie - oświadczył chłodno Chuuya. - Nie obchodzi mnie, w jaki sposób postrzegasz moje działania. Pod koniec dnia jestem twoim przełożonym. I wydałem Ci rozkaz. I skoro w pewnych kwestiach nie zostałaś w pełni poinformowana to oznacza, że te kwestie znajdują się ponad twoimi kwalifikacjami i przydziałem. A ja serdecznie radzę ci zamknąć buźkę w tym momencie. Bo to nie jest już tylko kwestia rujnowania mojego wieczoru. To jest problem kwestionowania przełożonego. I chęć do zdradzenia tajnego projektu ludziom, którzy są spoza mafii. Za takie rzeczy można pożegnać się z Portówką w najlepszym wypadku. W najgorszym stracić życie. Nie każ mi cię karać, bo ukarzę cię mimo twojej relacji z Dazaiem.

- Chuu czy wszystko jest w porządku? - spytała Rose, zupełnie nie rozumiejąc sytuacji, ale wyraźnie widząc, że z Chuuyą nie jest najlepiej. Zwłaszcza, gdy ten zamarł słysząc jej głos, odwracając się tylko na chwilę z przerażeniem.

- Tak, tak, przepraszam zaraz wrócę tylko pozbędę się tego małego problemu. Kwestia Portówkowa, raczej nie powinnyście o tym wiedzieć - oznajmił nieco zbyt szybko, chwytając się pierwszego lepszego argumentu i próbując rozdzielić Rose i Seikę, bo to połączenie było więcej, niż wybuchowe.

- "Małego problemu"? Dazaia też tak nazywasz? Czy może odnosisz się do niego jeszcze gorzej? - syknęła Seika, na co Nakahara bezwiednie mocniej ścisnął palce na jej przedramieniu. Cóż, dziewczyna na pewno nabawi się przez to siniaków, ale trzeba było pomyśleć o tym zanim zaczęła naciskać wszystkie guziki w duszy Chuuyi by ten wybuchł przy ogromnej rzeszy świadków.

- Nie popełniaj tego błędu. Serdecznie odradzam - skomentował to tylko Nakahara, modląc się w duszy by Rosalie wróciła do stolika, a nie stała obok nich. I przypadkiem nie zauważając, że mimo wcześniejszej umowy z siostrą, Adelaide postanowiła ruszyć się w ich stronę.  - Nie wiem, co nagadała ci Akiko i serdecznie chciałbym się tego dowiedzieć, ale to nie jest ani miejsce na to, ani okoliczności. I jeśli dotyczy to kwestii, o której myślę to radzę ci się solidnie zastanowić. Bo zaraz palniesz głupotę, która nie jest prawdziwa, a która może zranić dwie osoby, które przeżywają jeszcze żałobę.

- No to chyba ta wiadomość powinna je ucieszyć, prawda? Wiadomość, że już nie muszą obnosić się ze swoją fałszywą żałobą - zauważyła Seika patrząc na Nakaharę z czystą nienawiścią i wreszcie wyrywając się z jego uścisku. "Fałszywa żałoba", tak? W tej żałobie nie było niczego fałszywego. Nie było niczego fałszywego w Nakaharze, który próbował odebrać sobie życie tylko dlatego, że nie było w nim już jego ukochanego. Niczego fałszywego nie było w tym, że Adelaide chciała odwołać wesele tylko dlatego, że Chuuya źle się czuł. I stwierdzenie padające z ust młodszej siostry Dazaia było po prostu niczym potwarz.

- Żadna żałoba nie jest fałszywa. Zwłaszcza nie po kimś takim, jak Dazai. I ty powinnaś wiedzieć to najlepiej - zauważył pozwalając sobie na pewną dawkę wściekłości, która pobrzmiała w jego lodowatym tonie. Przez chwilę miał nadzieję, że to wystarczyło, bo Seika fizycznie cofnęła się o krok i na krótki moment straciła rezon. Ale najwidoczniej zamiast przyjąć przegraną uznała, że zaatakuje po raz ostatni.

- A jednak żałoba po kimś, kogo znalazłeś żywego i w dobrym stanie jednak wydaje mi się trochę udawana. Bo jak możesz opłakiwać kogoś, kogo sam więzisz i udajesz, że problemu nie ma? Jak mogłeś wiedzieć, że Dazai żyje i nie dać nam o tym znać. Wiesz, ile cierpienia by to wszystkim zaoszczędziło? - oznajmiła głośno i dosadnie, nim odwróciła się na pięcie i opuściła lokal.

Jakaś część Chuuyi chciała pobiec za nią. Chciał jej wszystko wytłumaczyć, żeby mogła zrozumieć, dlaczego nie mogła wiedzieć. Chciał jej powiedzieć, jak to naprawdę wyglądało, jakie były jego motywy. Ale wiedział lepiej, niż ktokolwiek inny, że w tamtym momencie Seika potrzebowała samotności. Potrzebowała poukładać sobie własne emocje, nim będzie gotowa usłyszeć fakty. Więc najlepszym, co Nakahara mógł zrobić było odwrócenie się na pięcie i powrót do stolika do sióstr i udawanie, że nie stało się nic wielkiego. Przez chwilę brzmiało to jak dobry plan. A potem realnie się odwrócił i zobaczył Rose i Adsy stojące parę kroków od niego. Rose wyglądającą, jakby była na granicy łez i Adsy, która kręciła z niedowierzaniem głową, zakrywając sobie usta dłońmi i nie radząc sobie z tym, co usłyszały. Zupełnie sobie nie radząc. A Nakahara widząc je w takim stanie zapomniał,  jak wypowiada się słowa. Stało się coś, czego nie przewidział. I stało się to w tak tragiczny i najgorszy możliwy sposób, że nie miał nawet słów na własne usprawiedliwienie.

- Chuu? Czy Dazai żyje? - spytała łamiącym się głosem Rosalie patrząc na niego z mieszaniną strachu, nadziei i niepewności, a Nakahara poczuł, jak to jedno, proste pytanie pociąga jego duszę i serce w bezkresną otchłań.


Continue Reading

You'll Also Like

3K 329 35
Związek Socjalistycznych Republik radzieckich próbuje poderwać III Rzeszę Niemiecką, jednak czy mu się uda? poczekamy zobaczymy #2🥈 podrywy 14.12.20...
2.1K 126 7
„(...)już wiem, jakie to przyjemne uczucie, gdy Śmierć kładzie swą zimną, przyjemną dłoń na Twoim rozpalonym ciele, by zabrać cierpiącą, zabłąkaną du...
1.2K 207 18
Mineły dwa lata, od całego incydentu na Kosmicznej Kolonii ARK. Sonic po stracie swojego rywala, był w załamaniu. Tak naprawdę nie uważał go za jego...
12K 991 22
Jest sporo poradników o tym jak pisać: jak stworzyć barwny i żywy świat, jak wymyślić intrygującą fabułę, jak wykreować bohaterów z psychologiczną gł...