I still hate you but...

By only_zoee

6.4K 247 117

Wciąż cię nienawidzę, ale... no właśnie ale. Podobno miłość zawsze wygrywa ze złem i nienawiścią. Podobno. Um... More

2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23

1

904 17 7
By only_zoee

Enjoy guys!

Zoe

☆☆☆

- Maddy wstawaj, bo się przez ciebie spóźnimy - usłyszałam krzyk Ethana nad moim uchem na co tylko obróciłam się na drugi bok i okryłam szczelniej kołdrą. - No raz idiotko nie będę dwa razy powtarzał. To już piątek, wstawaj. Jutro będziesz se spać ile będziesz chciała - znów nic. - Okej, tak się nie będziemy bawić - po tych słowach chłopak chyba wyszedł z pokoju, ale za chwilę do niego wrócił i poczułam na sobie pełno wody.

- Oszalałeś?! - krzyknęłam wstając na równe nogi.

- Dzień dobry siostrzyczko - powiedział ze sztucznym uśmiechem. - A teraz śpiąca królewna zapieprza do łazienki i ma pięć minut na to żeby się ubrać inaczej pojadę bez niej, a wiesz, że ja słowa dotrzymuje - powiedział już ostrzej, wskazując palcem na drzwi od łazienki.

Ta, Ethan już parę razy mi tak zrobił, ja się szykowałam a ten dureń po prostu pojechał, więc dla swojego dobra poszłam do łazienki i zaczęłam myć zęby.

***

- Trzy minuty - usłyszałam z dołu gdy płukałam już usta.

Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ubrania. Z racji tego, że było gorąco postawiłam na czarne kolarki oraz długą, białą koszulkę oversize, która sięgała na tyle nisko, że odsłaniała tylko małą część spodenek do tego na nogi założyłam trapki. Rozczesałam moje brązowe, proste włosy sięgające do ramion i związałam je w luźny, niestaranny kok. Makijażu nie miałam czasu dziś robić, więc postanowiłam zdać się na moją naturalność.

- Trzy, dwa... - wyliczał mój brat. Cholera.

- Już idę, serio. Nie jedź, biorę tylko plecak i idę, poważnie - krzyknęłam błagalnie. Jak on odjedzie i zarobię kolejne spóźnienie na matmie to ta jędza mnie zabije. Złapałam szybko mój czarny plecak i zbiegłam na dół z prędkością światła. - Już jestem - powiedziałam dumnie.

- Masz szczęście, do samochodu. Raz, dwa - ruszyłam do jego białego auta.

To brat zawsze odwozi mnie do szkoły, bo rodzice są już dawno w pracy, a on i tak musi jechać na uczelnię i ma moją szkołę po drodze.

***

Dotarłam na szczęście na czas, ale do sali oczywiście musiałam biec. No cóż, grunt, że mi się udało.

- Hej - szepnęłam do Liv kiedy usiadłam w ławce.

- Cześć, jak zwykle wszystko na biegu, hm? - spytała retorycznie.

- Wiesz jaka jestem. Poza tym Ethan obudził mnie dzisiaj wodą - powiedziałam i skrzywiłam się przypominając sobie uczucie gdy wylał ją na mnie.

- Jak zwykle codziennie coś nowego - zachichotała cicho.

- Liv, Maddy jeszcze jedno słowo, a odwiedzicie dyrektora - krzyknęła nauczycielka.

- Przepraszamy - mruknęłyśmy jednocześnie, ale za chwilę wróciłyśmy do poprzedniego zajęcia, dalej rozmawiając o niezobowiązujących rzeczach.

***

Na szczęście powoli kończyła się już moja przedostatnia lekcja, co oznaczało, że została mi już tylko chemia. Więc gdy za parę minut, usłyszałam dzwonek kończący historię, byłam pierwszą osobą, która wywędrowała z sali. Uradowana skierowałam się w stronę mojej szafki, gdzie miałam książki od chemii. Za chwilę zostałam również dogoniona przez swoją przyjaciółkę. Zabrałam się za otworzenie mojej szafki i od razu po tym tego pożałowałam, bo z jej wnętrza wylał się na mnie gęsty płyn.

Obrzydliwe...

Otarłam obszar wokół oczu oraz ust tak aby substancja się do nich nie dostała. Spojrzałam na swoje ręce, ramiona oraz uda i cała byłam obsmarowana w niebieskiej farbie.

- Gabriel zabije cię - krzyknęłam na cały korytarz. - Idę do domu. Jakby nauczyciele się pytali to powiedz, że gorzej się poczułam - powiedziałam ciszej do Liv stojącej obok i szybko wybiegłam ze szkoły.

Szłam ulicą pokryta niebieską farbą. Ludzie patrzą na mnie jak na jakąś psychopatkę. W sumie to im się nie dziwię, bo tak właśnie wyglądam. Jestem totalnie wściekła, bo ten debil znów robi sobie ze mnie żarty. Jak mi zniszczył ubrania to go zabiję, zresztą bez różnicy i tak to zrobię. Weszłam do domu i wyjęłam telefon z plecaka, który swoją drogą też był trochę uciapany w farbie.

Idiotka: Idioto zabiję cię.

Odpowiedź przyszła niemal natychmiastowo.

Dupek: Widzę, że ktoś tu ma zły humorek. Nie wiem o co ci chodzi.

Idiotka: Dobrze wiesz o co mi chodzi debilu.

Dupek: Mówi debilka.

Idiotka: Uważaj, bo ja serio posunę się dzisiaj do czegoś czego nie chcesz.

Dupek: Ojojoj, ależ się boję.

Idiotka: Powinieneś.

Dupek: Oj proszę cię Winters to tylko farba. Przyda się trochę urozmaicenia i kolorów w twoim nudnym, nędznym, szarym życiu. Powinnaś mi podziękować.

Idiotka: O, widzę że sobie królewicz przypomniał o co chodzi, a poza tym nie mam nudnego życia i nikogo nie prosiłam żeby je urozmaicał.

Dupek: Nie przesadzaj. Serio aż tak się wkurzyłaś na to że wylałem na ciebie tylko troszkę farby?

Idiotka: Troszkę farby?! Wylało się na mnie chyba z tonę tego czegoś, zmycie tego z siebie i długich włosów zajmie mi WIEKI, a ty mi mówisz, że to tylko troszkę farby?!

Dupek: Tak.

Idiotka: A jak mi ubrania i plecak zniszczyłeś to już w ogóle ci życie niemiłe.

Dupek: Co ci tak na nich zależy, co? To tylko ciuchy, nie przesadzaj.

Idiotka: Te kolarki to najwygodniejsze spodnie ever, koszulka jest po prostu zajebista i chciałam ją jeszcze nosić, a plecak to plecak kochałam go. Z resztą co ja ci się będę tłumaczyć? Co ci do tego?

Dupek: Nie wiem.

Idiotka: Ugh nieważne, nie chce mi się już tracić czasu na takiego chuja jak ty, a poza tym muszę zmyć z siebie to cholerstwo. Pa.

Dupek: Pa debilko.

Trzymajcie mnie...

Jak ten człowiek mnie wkurza. Co moja przyjaciółka w nim widzi? Znając życie jak tylko się spotkamy albo zdzwonimy to będzie go bronić co sprawia, że każdy jego następny ruch wkurza mnie coraz bardziej. Okej, rozumiem skoro nie może nienawidzić go razem ze mną to przynajmniej mogłaby się nie odzywać, ale nieee, bo czemu? Trzeba zacząć go bronić i tłumaczyć jaki to on nie jest.

Po tych jakże interesujących przemyśleniach wybrałam się w końcu pod prysznic. Zmywanie tej cholernej farby z włosów zajęło mi godzinę jak nie więcej. Tragedia...

W końcu umyta i przebrana siedzę sobie na kanapie przeglądając Instagrama. Ten idiota dodał nowe zdjęcie. Okey, jest przystojny i to bardzo, ale no błagam. Co te wszystkie laski w nim widzą? Tego kwiatu jest pół światu.

Nawet nie chciało mi się czytać komentarzy, bo wiedziałam co tam znajdę, więc po prostu przesunęłam dalej. Siedziałam tak jeszcze może z 20 minut i siedziałabym dalej, ale zadzwoniła do mnie Liv.

No to zaczynamy zabawę...

- Halo - zagadnęłam po odebraniu, przewracając przy tym oczami.

- Hej. Jak tam? - zapytała.

- Jeśli chodzi ci o farbę to już lepiej. Umyłam się i włożyłam ubrania i plecak do prania, ale zmywanie tego z siebie zajęło mi wieki i nawet nie próbuj go bronić, bo ja dobrze wiem do czego zamierzasz i po co zadzwoniłaś - powiedziałam z wyrzutem.

- Oj no weź. Wiem, że to było nie w porządku, ale wiesz przecież, że to tylko głupie żarty.

- Nie mam zamiaru ich tolerować - odparłam.

- Maddy. No proszę nie złość się już na niego - powiedziałyśmy w tym samym czasie.

- No pewnie. Znam już te twoje teksty na pamięć. Liv, jeśli on chciałby żebym się na niego nie gniewała to rozmawiała bym teraz z nim, a nie z tobą i dobrze o tym wiesz.

- Ale no błagam dziewczyno. Wiem, że Gabriel ma głupie poczucie humoru, ale to tylko żarty i trzeba je brać z dystansem na tym to polega.

- Wiem na czym polegają żarty i nie musisz mi tłumaczyć też mam osiemnaście lat nie dziewięćdziesiąt, zapomniałaś? A on ma... ugh tego nawet nie można nazwać poczuciem humoru. To jest najzwyklejsza w świecie głupota i nie zamierzam jej tolerować, więc sorry Liv, ale nasza rozmowa w tym momencie prowadzi donikąd.

- Wiem, że go nie lubisz i że on nie lubi ciebie, ale moglibyście chociaż spróbować nie wchodzić sobie w drogę.

- No to wytłumacz to swojemu królewiczowi - powiedziałam. - On odwalił numer z farbą i nie zamierzam mu odpuścić, a jeśli on nie może nawet pofatygować się do zwykłego „przepraszam" albo nie potafi się po prostu uspokoić i przystopować no to sorry Liv, ale ja też nie zamierzam - mówiąc to rozłączyłam się, bo my po prostu krążymy w kółko, ja jej mówię że nie odpuszczę, a ona że musimy się pogodzić, bez sensu. Nienawidzę takich rozmów z moją przyjaciółką, a niestety zdarzają się one często... za często, bo nasz pan wielce idealny nie potrafi się uspokoić.

Liv

- Uważam, że Maddy przesadza - powiedziałam do słuchawki. Musiałam zadzwonić do Leo, bo tylko on mnie teraz wysłucha.

- Po pierwsze za bardzo się tym przejmujesz, a po drugie Maddy ma prawo być zła. Oblał ją farbą - odparł zaznaczając ostatnie słowo.

- Ja wiem, że oni się nie lubią i to bardzo, ale uważam, że już przesadzają, a Maddy mogłaby mu trochę odpuścić.

- Uzasadnij mi dlaczego to Maddy ma odpuścić, a nie Gabriel.

- No bo ona... no sama nie wiem. Ona za bardzo się na niego złości i powinna mu odpuścić. Gabriel jest chłopakiem z głupim poczuciem humoru, kocha robić sobie żarty ze wszystkiego i wszystkich, więc uważam, że Maddy mogłaby trochę wyluzować.

- Po pierwsze czasem mam wrażenie że Gabriel jest dla ciebie lepszy i ważniejszy niż sama Maddy. Zwyczajnie go faworyzujesz, a po drugie patrzysz na to dość subiektywnie.

- No to powiedz mi co ty o tym sądzisz.

- Uważam, że Gabriel też powinien się uspokoić, bo przegina. Serio farba? To prawda, że Maddy też mogłaby trochę odpuścić i brać to wszystko bardziej z dystansem i spokojniej, ale w sumie nie dziwię jej się, że jest na niego wściekła, bo on wpada na coraz głupsze pomysły. Co? Następnym razem wyleje na nią środek żrący?

- No proszę cię aż taki głupi nie jest. Przecież wie, że to niebezpieczne.

- Śmiem wątpić. W końcowym efekcie uważam, że po prostu oboje powinni zluzować. Gdyby Gabriel przestał robić te swoje pieprzone żarty Maddy nie miałaby się na co złościć i byłoby po sprawie.

- Może masz rację - odparłam niepewnie.

- Pomyśl nad tym trochę i okaż Maddy trochę zrozumienia, bo czasami naprawdę skupiasz sie jedynie na Gabrielu. Dobra ja musze kończyć - powiedział.

- Okej, do potem pa - odparłam i się rozłączyłam.

Maddy

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Na początku się przestraszyłam, ale przypominałam sobie, że to muszą być rodzice, bo pół godziny temu skończyli pracę, więc to muszą być oni.

- Hejka - krzyknęłam po czym popędziłam po schodach na dół.

- Cześć kochanie - przywitał mnie tata całując moje czoło.

- Hej tato - powiedziałam po czym skierowałam się do mojej rodzicielki. - Cześć mamo - odparłam przytulając kobietę i całując ją w policzek.

- Moment. A ty co tak wcześnie w domu? Lekcje kończysz dopiero za godzinę - zauważyła mama.

- Znajomy zrobił mi nieprzyjemny żart i musiałam wrócić do domu - rodzice wiedzą o moich relacjach z Gabrielem, a przynajmniej częściowo. Wiedzą, że się nie lubimy, ale o nieprzyjemnych żartach przezwiskach i kłótniach, no cóż... o tym nie wiedzą.

- Jaki znajomy i jaki żart? - zapytał tata.

- Taki jeden, a nieważne.

- To pochwal się przynajmniej co zrobił? - dopytuje.

- Wylał na mnie farbę. Musiałam wrócić do domu się umyć i przebrać - odparłam drapiąc się po karku.

- Kto to? - zapytał tata ostrzej. - To już nie pierwszy raz.

- Tato nieważne. Już sama opanowałam sytuację i jest okej - powiedziałam, szczerze się uśmiechając.

- Na pewno? - wtrąciła mama.

- Tak, na 100 procent - odparłam. - A jak tam w pracy? - zapytałam zmieniając temat.

- Po staremu - odparł tata rozluźniając się lekko.

- Czyli? - zachęcałam do rozwinięcia odpowiedzi.

- Czyli dobrze.

- Okey. Co na obiad? - spytałam.

- Spagetti - odparła mama.

- Super, mi pasuje - odparłam po czym dałam rodzicom po buziaku w policzek i skierowałam się na górę do mojego pokoju.

Siedziałam na mediach społecznościowych gdy usłyszałam pukanie czymś w szybę. Odsłoniłam roletę i zobaczyłam Gabriela stojącego w oknie przygotowanego do rzucenia kolejnego kamyka, którego po chwili rzucił. Zrobiłam unik, a kamień spadł na podłogę w moim pokoju. Zaraz się po niego schyliłam i wyrzuciłam za okno na dół. Wzięłam kartkę papieru i zaczęłam na niej pisać.

Czego ty chcesz kretynie? A poza tym skąd żeś wziął kamienie w swoim pokoju?

Zwinęłam papier w kulkę i rzuciłam do niego, a on zwinnie ją złapał i przeczytał. Następnie sam wziął skrawek papieru i zaczął coś tam pisać, a po chwili rzucił karteczkę do mojego okna. Odsunęłam się dając jej swobodnie wlecieć na moje biurko po czym rozwinęłam ją i przeczytałam.

Kamienie przyniosłem z dworu, debilko. A poza tym mam sprawę. Michael organizuje imprezę u siebie i Liv kazała mi powiedzieć o tym tobie, bo podobno nie może się do ciebie dodzwonić.

Szybko odpisałam.

Niemożliwe, bo przez ostatnie pół godziny siedziałam na mediach, więc jakby dzwoniła to bym zauważyła.

Po chwili znów otrzymałam odpowiedź.

No to może do niej zadzwoń i wyjaśnij sprawę.

Tak zrobię.

No to napisz mi później o co chodziło, okej?

Dobra.

Jak chcemy to potrafimy normalnie rozmawiać, ale rzadko się to zdarza. Z Gabrielem porozumiewamy się tak od lat on mieszka naprzeciwko mnie i mamy okna po tej samej stronie, więc rzucamy sobie kartki z wiadomościami. W ten sposób ja i Gabriel mamy świetnie wyćwiczony cel oraz refleks i nigdy nie mieliśmy z nimi problemów w szkole. W każdym razie skierowałam się jak najszybciej do mojego łóżka, rzuciłam się na nie po czym sięgnęłam po telefon i wybrałam numer mojej przyjaciółki.

- Halo - usłyszałam jej głos.

- Czemu wmawiasz Gabrielowi, że nie możesz się do mnie dodzwonić skoro nie dzwoniłaś do mnie od naszej ostatniej rozmowy i namawiasz go żeby to on powiedział mi o tej całej imprezie u Michaela? - zapytałam wprost.

- Bo... no... żebyście przynajmniej porozmawiali - przyznała w końcu. - A z tego co słyszę to się udało, bo o wszystkim wiesz.

- Rzucaliśmy sobie kartki jak zwykle - odparłam.

- No fajnie. W każdym razie jutro jest impreza u Michaela o 19:00, idziesz? - spytała.

- Jasne - odparłam.

- Super to o 17:00 bądź u mnie to się razem ogarniemy.

- Okey, buziaki.

- No pa pa - powiedziała i się rozłączyła.

Postanowiłam, więc napisać do Gabriela tak jak obiecałam.

Idiotka: Liv chciała żebyśmy porozmawiali.

Dupek: Japierdole. Ona wpada na coraz to głupsze pomysły.

Idiotka: Tak jak ty idioto. Nie wybaczę ci tego z farbą. Masz szczęście, że ubraniom i mi nic nie jest. A co jakbym miała uczulenie na tą farbę?

Dupek: Po pierwsze, znamy się od urodzenia, więc wiem na co masz uczulenie, skarbie. Takiej samej farby używaliście do malowania ścian, więc jakbyś była na nią uczulona to już dawno przy malowaniu, w którym pomagałaś by ci się coś stało. A po drugie to nie pamiętasz już jak ty chciałaś mnie otruć i na wspólnym obiedzie dosypałaś mi orzechów laskowych, na które jestem uczulony do lodów?

No... faktycznie raz chciałam go otruć i kiedy nasi rodzice zorganizowali wspólny obiad dosypałam mu orzechów do deseru. Specjalnie wyciągnęłam od jego matki na co jest najbardziej uczulony. Nic mu się w końcu nie stało, bo zjadł tylko jednego orzecha z tymi lodami i się zorientowali, więc nic z tego nie wyszło... a szkoda miałbym teraz o wiele łatwiejsze życie.

Idiotka: To była jednorazowa akcja i nic ci się nie stało... niestety.

Dupek: Ale jednak, więc przestań się czepiać.

Idiotka: Jak zwykle ja się czepiam. Dobra idę jeść obiad.

Napisałam kiedy usłyszałam, że moja mama woła mnie na spaghetti.

Jedliśmy razem posiłek tak jak zawsze, ale moment kogoś brakuje.

- Gdzie Ethan? - spytałam.

- Nie wiemy - odparł beztrosko tata. - Może poszedł do jakiegoś kolegi.

- Jasne - mruknęłam.

Martwię się, bo Ethan zazwyczaj informował rodziców lub mnie gdzie idzie właśnie po to żebyśmy nie musieli się martwić, więc wydaje mi się trochę niepokojące, że nikt nie wie gdzie jest. Gdy zjadłam szybko odniosłam talerz do zmywarki po czym popędziłam na górę. Postanowiłam nie dzwonić do niego na razie. Jest dopiero 16:00.

18:00. Dalej go nie ma.

19:00. Okej, zaczynam się już naprawdę przejmować.

20:00. Dobra koniec tego. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer mojego brata.

Jeden sygnał...

Drugi...

Trzeci...

Czwarty...

Piąty...

Szósty...

Poczta głosowa.

Cholera.

Postanowiłam zadzwonić więc do jego przyjaciółki, może ona będzie wiedzieć.

Znów kilka sygnałów.

- Halo? - odebrała.

- Hej. Tutaj Maddy siostra Ethana.

- O, cześć Maddy. Co tam? - spytała przyjaźnie.

- Wiesz może gdzie jest mój brat? Bo zawsze mówił mnie lub rodzicom gdzie idzie, a teraz nikt nic nie wie i po prostu trochę się martwię - wyjaśniłam.

- Przykro mi, ale ja też nic nie wiem - odpowiedziała smutnym tonem. - Zadzwoń może do jego przyjaciela, Paula? On pewnie będzie wiedzieć - zaproponowała po chwili namysłu.

- Nie mam numeru - odparłam.

- Wyślę ci go. Okej?

- Jakbyś mogła to byłoby super. Dziękuję.

- Nie ma za co. Daj mi chwilę, zaraz go znajdę.

- Okej, pa - powiedziałam z wdzięcznością.

Po chwili dostałam wiadomość z numerem telefonu. Wybrałam go szybko i czekałam na odpowiedź.

Jeden sygnał...

Drugi...

Trzeci...

Czwarty...

Super pewnie nie odbierze.

Piąty...

- Halo - a jednak.

- Hej. Z tej strony Maddy siostra Ethana Winters.

- O cześć. Co chcesz młoda? - spytał.

- Wiesz gdzie jest mój brat? - zapytałam.

- Tak - odparł.

- Gdzie jest?

- A co? Jesteś jego mamusią, że musisz wiedzieć?

- Nie, ale jestem jego siostrą geniuszu i jest on dla mnie ważny, bo jest jedynym rodzeństwem jakie mam, więc się o niego martwię, wiesz? - mówię z wyrzutem.

- Oj dobra młoda spokojnie. Przyszedł na imprezę się trochę zabawić, jest całkowicie bezpieczny - powiedział.

- Jesteś z nim? - spytałam.

- Tak.

- Daj mi go do telefonu, proszę - poprosiłam.

- Ethan, twoja siostra dzwoni. Chodź tu - usłyszałam przytłumiony krzyk chłopaka. - Już idzie - powiedział już do słuchawki, a ja zrobiłam się trochę spokojniejsza.

- Maddy skarbie - powiedział niewyraźnie Ethan do słuchawki śmiejąc się jak głupi.

- Jesteś pijany - oznajmiłam w sumie sama sobie.

- Tak, jestem - powiedział uradowany, a potem jego usta opuścił jakiś bełkot, którego nie byłam w stanie zrozumieć.

- Ethan daj mi Paula, dobrze? - mówiłam powoli jak do małego dziecka.

- Co chcesz? - usłyszałam zniecierpliwiony głos chłopaka z którym wcześniej rozmawiałam.

- Gdzie jest ta impreza? - otworzyłam usta by jeszcze coś dodać, ale mi przerwał zanim zdążyłam się odezwać.

- Proszę cię nie jesteś jego matką to po pierwsze, a po drugie to on się tu świetnie bawi.

- Mam w dupie czy on się dobrze bawi czy nie. Przyjadę po niego zanim zrobi coś głupiego.

- Ty po niego? - spytał parskając śmiechem. - Jak masz zamiar to zrobić skoro nie masz prawka?

- Myślę, że to już nie twoja sprawa. Wyślij mi adres sms-em - powiedziałam stanowczo i się rozłączyłam.

Czekałam parę minut i miałam już dzwonić do tego całego Paula jeszcze raz, ale w końcu dostałam wiadomość z adresem. Więc teraz czas zadzwonić do Leo.

Usłyszałam parę sygnałów, ale w końcu chłopak odebrał.

- Hej Maddy - powiedział.

- Cześć. Słuchaj potrzebuję twojej pomocy - oznajmiłam wprost.

- Co się stało?

- Ethan poszedł na imprezę i jest totalnie pijany. Muszę go stamtąd zabrać.

- Już jadę, za 10 minut jestem po ciebie i po niego podjedziemy.

- Okej, ale mamy jeszcze jeden problem - mówię.

- Jaki? - pyta zdziwiony.

- Ja nie mogę zabrać go do domu, bo rodzice się wścieknął i narobię mu tylko problemów.

- Masz rację. Pojedziemy do tego apartamentu moich rodziców. Zabierz mu parę rzeczy i coś do jedzenia. Będzie mógł tam zostać póki nie wytrzeźwieje.

- Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- No już, już. Też cię kocham Maddy. Dobra wsiadam do samochodu i za niedługo jestem.

- Okej, będę czekać przed domem - po tych słowach się rozłączyłam.

Poszłam do pokoju mojego brata i do jego plecaka spakowałam mu parę ubrań i skierowałam się na dół aby zabrać trochę jedzenia tak jak doradził mi Leo.

- Gdzie się wybierasz o tej porze? - zapytał tata. Cholera muszę ich okłamać.

- Jadę do Leo - odpowiedziałam pakując jedzenie.

- A po co ci plecak Ethana? - zapytała mama spostrzegając plecak w moich dłoniach.

- Bo mój zalał się przecież farbą i Ethan zaproponował żebym wzięła jego - tu akurat było trochę prawdy, bo mój plecak naprawdę był w farbie.

- Rozmawiałaś z nim? - spytał tata.

- Tak, miałeś rację. Jest bezpieczny u kolegi. Powiedział, że zostanie u niego trochę. Nie wiem ile dokładnie - skłamałam znowu. Nieźle mi idzie.

- A mówił u jakiego kolegi? - czy oni muszą być tacy podejrzliwi i ciekawscy no cholera jasna.

- U Paula chyba - wymyśliłam kolejne kłamstwo. Gładko idzie. Nagle usłyszałam klakson samochodu. - W każdym razie ja muszę już lecieć, bo Leo na mnie czeka. Buziaki, pa - powiedziałam i wybiegłam z domu. Zamykając drzwi odetchnęłam z ulgą.

Wsiadłam do samochodu mojego przyjaciela, witając się z nim całusem w policzek. Podałam mu adres, a on natychmiast ruszył. Jechaliśmy parę minut rozmawiając, aż w końcu zaparkowaliśmy przed dość sporym białym domem. Zapukałam do drzwi, a otworzył mi wysoki zielonooki blondyn.

- Czego? - spytał.

- Gdzie jest Ethan? - spytałam.

- Maddy, tak?

- Zależy kto pyta - odpowiedziałam zakładając ręce na piersi.

- Paul - odpowiedział.

- Ta to ja - odpowiedziałam obojętnym głosem. - A teraz zaprowadź mnie do mojego brata, bo chce go stąd zabrać - powiedziałam tym razem stanowczo.

- A ten to kto? - spytał wskazując skinieniem głowy na stojącego za mną Leo.

- Mój przyjaciel.

- Chodźcie - odparł, odwracając się i nawet nie patrząc czy idziemy za nim podążył w jakimś kierunku.

Paul zaprowadził nas w głąb domu gdzie z jakąś blondynką siedział mój brat.

Boże święty Ethan co ty ze soba robisz?

Dziewczyna siedziała mu na kolanach, błądziła palcem po jego klatce piersiowej i śmiała się gdy ten mówił jej różne komplementy. Oplatał ją w talii szeptał do ucha po czym całował szyję.

- Koniec zabawy - powiedziałam stanowczo.

- Młoda zjeżdżaj stąd, on jest mój - powiedziała z kpiną w głosie blondynka na co ja przewróciłam oczami. Jeszcze chwila a ta dziewczyna naprawdę zaciągnęłaby fgo pijanego do łóżka. Obrzydliwe.

- Po pierwsze nie mów do mnie „młoda", po drugie jestem jego siostrą, a po trzecie on nie jest niczyją własnością, więc spadaj - dziewczyna wydawałasie być zaskoczona na fakt iż jestem jego siostrą, ale postanowila dalej nie odpuszczać i przycisnąć się do jego klatki piersiowej jeszcze bardziej. - Dobra, laska poszukaj sobie klientów gdzieś indziej, bo on skończył już zabawę. Jak masz problem z interpretacja wypowiedzi to nie wiem weź idź do jakiegoś lekarza czy coś. Wstań i znajdź sobie kogoś innego do sypialni - powiedziałam obojętnie, a dziewczyna nie chcąc dalej sie ze mną kłócić wstała, przewracając oczami i odeszła, zaraz rozsiadając się na kolanach jakiegoś ciemnowłosego pijanego chłopaka, siedzącego przy barku. - Pomożesz mi z nim? - spytałam Leo.

- Jasne - oboje wzięliśmy mojego brata pod ramię i zaprowadziliśmy do samochodu.

Ja siadłam z moim braciszkiem z tyłu, a Leo usiadł za kierownicą. Ethan zasnął praktycznie od razu, a ja i Leo siedzieliśmy po prostu w ciszy. Jechaliśmy może z pół godziny kiedy nagle samochód się zatrzymał.

- Muszę zatankować - oznajmił Leo. - Chcesz coś do jedzenia, picia? Bo mogę kupić.

- Kawę. Marzę o kawie - poprosiłam.

- Okej, niedługo wracam - powiedział po czym poszedł tankować.

Za chwilę widziałam jak chłopak kieruje się do niewielkiego, oświetlonego budynku, w którym stanął w kolejce do kasy, a za niedługo wyszedł i szedł w moją stronę.

- Jestem. Masz - powiedział wsiadając i podając mi kubek kawy.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. Dobra jedziemy - odpowiedział z uśmiechem i odpalił silnik. - Stąd mamy jeszcze półtorej godziny drogi i jesteśmy na miejscu - oznajmił jeszcze, gdy tylko ruszyliśmy.

Zgodnie z zapowiedzią chłopaka po ponad godzinie dotarliśmy do dużego apartamentowca. Jego rodzice są właścicielami tego budynku i wynajmują tutaj ludziom ładne, duże apartamenty. Sami zajmują jeden, jest on takim kołem ratunkowym, a Leo dość często z niego korzysta. Kocha tutaj przesiadywać i rozmyślać. Parę razy zabrał mnie ze sobą i kiedy ja miałam trudny okres czy potrzebowałam po prostu odciąć się od wszystkich przywiózł mnie tu i nie mogę powiedzieć ma rację, że tutaj w samotności świetnie się myśli. Nie raz takie posiedzenie tutaj ze dwie, trzy godziny pozwoliło mi wyjść z trudnej sytuacji. Wraz z Leo zaprowadziliśmy Ethana do apartamentu. Mój przyjaciel zabrał go do innego pokoju i przebrał, bo ja nie chciałam tego robić. Trochę dziwne byłoby rozbierać swojego strasznego brata, nie sądzicie? Potem od razu położył go spać. Ten oczywiście położył się od razu, bo już w samochodzie spał jak trup, ale to dobrze, bo w ten sposób stwarza mniej problemów.

- Wiesz co? Ja z nim zostanę. Jeśli mogę oczywiście - oznajmiłam.

- Spoko, a masz jakieś rzeczy? - spytał.

- Nie, ale poradzę sobie jakoś z tym co mam.

- Chodź - powiedział i skierował się do drugiej sypialni ciągnąc mnie za rękę, którą złapał. - Mam parę swoich rzeczy. Tu masz koszulkę do spania, tu krótkie spodenki... no na tobie w sumie nie będą takie krótkie, ale no nieważne, a tutaj masz koszulkę na jutro. - wymieniał dając mi rzeczy po kolei. - Z bielizną może być trochę problem.

- Poradzę sobie, dziękuję - oznajmiłam.

- To dobrze. Wiesz gdzie co jest, a ja muszę spadać, bo obiecałem rodzicom że będę przed 23:00. I tak się grubo spóźnię.

- Przepraszam, że... - nie dał mi dokończyć.

- Maddy nie masz mnie za co przepraszać. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, na dobre i złe. Musimy sobie pomagać, a to żaden problem. Mama trochę ponarzeka, że się martwiła i w końcu zapomni. Dobra, lecę - powiedział całując mnie w policzek.

- Pa - rzuciłam szybko zanim wyszedł.

Zostałam sama z moim pijanym, śpiącym bratem... zajebiście.

Odblokowałam telefon i zaczęłam wpisywać tekst wiadomości do mojej mamy. Muszę powiedzieć jej o tym że nie będzie mnie na noc w domu żeby się przesadnie nie martwiła.

Córcia: Mamo, zostanę u Leo na noc. Wrócę jakoś jutro po południu, więc jakby co nie martwcie się. Buziaki.

Mama: Okey, bądźcie grzeczni. Miłej nocy.

Córcia: Mamo nie mamy 5 lat, poradzimy sobie. Dobranoc.

Mama: Wiem, wiem. Dobranoc.

Wyłączyłam telefon. Chowając urządzenie do kieszeni, poszłam do salonu gdzie włączyłam sobie telewizję i owinęłam się kocem leżącym obok mnie na kanapie. Po dziesięciu minutach przeglądania kanałów uznałam, że nie ma tu nic ciekawego i włączyłam Netflixa na którym zalogowałam się na moje konto. Szybko wybrałam film, a mój wybór padł na „Zabójczy rejs". Zrobiłam sobie maraton filmowy. Obejrzałam chyba z 7 filmów, ale w końcu zrobiłam się okropnie senna, więc skierowałam się do sypialni przeznaczonej dla mnie.

Continue Reading

You'll Also Like

201K 16.7K 67
Część 2!! Część 1 znajdziesz na moim profilu :) Idiota przekonuje swojego przyjaciela z dzieciństwa, by przebrał się i zachowywał jak jego dziewczyna...
36.1K 6.5K 39
Drogi Czytelniku Niech Cię nie zwiedzie początek tej historii. Poznasz bowiem bohaterów, którzy zmuszeni są ukrywać swoje prawdziwe oblicza. Jedno z...
26.9K 1.3K 35
Siedemnastoletnia Rose Davis gdy przeprowadza się do Woodland jej życie nabiera gorącego tempa. Zdecydowanie gdy w jej życie nagle wstąpił Kayden Rog...
39.9K 2K 20
DRUGI TOM DYLOGII "MAFIA LIFE" Pod wieloma względami można by było stwierdzić, że życie w rodzinie Torrance nie było takie kolorowe, jak wydawało się...