sick of losing soulmates

De nefarioushan

4.4K 345 323

Mając dwadzieścia jeden lat, młodszą siostrę na utrzymaniu, brak wykształcenia i tylko jedną prawdziwą przyja... Mai multe

Prolog
Pozytywny
Fasolka
Papier ścierny Chris
Ostrokrzew
Przysięga
Tysiąc oddechów
Mama
Rysunki Jolene
Swetry Marie
Czarne w białe kwiatki
Pokaż mi
Epilog

Pudełko (grzechocze)

305 21 15
De nefarioushan

-Mama...!

Poruszyła się na poduszce, otuliła mocniej kołdrą, było jej zimno. Słońce uparcie chciało dostać się do jej oczu, ale je zignorowała.

-Mama? Już dzień. Wstawaj.

Zamrugała powoli, widząc przed sobą twarz Holly-sekundę później, w panice, chciała się zakryć, dziewczynka patrzyła na nią jak na wariatkę, stojąc obok łóżka. Przecież była w piżamie.

-Czemu się boisz?-Holly trzymała coś w rączkach, przechyliła główkę, gdy na nią patrzyła.-Mama miała zły sen?

Deanna odetchnęła głębiej, przecierając oczy palcami. Czterolatka dalej nie była przekonana.

-Nic się nie stało, tylko...nieważne. Chodź do mamy.

Holly wdrapała się na materac, klapnęła sobie obok niej, siedziała przy jej boku, gdy Deanna znów się kładła. Otoczyła dziewczynkę ramieniem.

-Co tam masz?-zapytała, wskazując na jej ręce.-Co trzymasz?

Holly pokazała jej małe pudełeczko.

-Znalazłam.

Deanna zmarszczyła brwi.

-Gdzie?

-U mamuś. W płaszczu.-obróciła pudełeczko w rączkach.-Grzechocze.

-Holly, mówiłam, że masz zostać w salonie!

Obie panie Winchester (jedna Winchester-Laffite) uniosły głowę, gdy Cas weszła do sypialni-była już ubrana, robiła sobie kucyka. Holly nic się nie przejęła jej tonem, znowu potrząsając pudełkiem.

-Poszłam na chwilę do toalety, a ty już budzisz mamę, tak?-Cas kucnęła przy łóżku, by być z dziewczynką na jednym poziomie. Zauważyła wreszcie, co trzyma i wyciągnęła po to dłoń.-Oddaj, kochanie.

-Nie.-Holly złapała pudełko obiema rączkami.-Znalazłam, moje.

-Oddaj, Holly.-Deanna mruknęła, ledwo przytomna, gładząc córkę po plecach.-Mamuś się tym zajmie.

Pudełko wróciło do Cas, zostało postawione na szafce-mała opuściła ramionka, jakby pozbawiono ją majątku rodowego.

-Czego w ogóle szukałaś w moim płaszczu, co?-Cas trąciła delikatnie palcem jej nos.

-Cukierków.-Holly położyła się przy zielonookiej, była dość mała, by zmieścić połowę ciała na poduszce, na której Deanna trzymała tylko głowę. Przytuliła się do mamy.-Nudno tu.

Winchester prychnęła, całując ją delikatnie w czoło.

-Wygadana się robisz, pyskaczu. Wyspałaś się?

Holly przytaknęła.

-Mamuś zrobiła mi tosty.

-Z Myszką Miki?

-Tak!

-Co to za święto?-tosty z Myszką Miki były zwykłymi tostami, pokrojonymi tak, by przypominały kształtem symbol tego przeklętego szczura, łeb i dwoje wielkich uszu. Holly je kochała, ale nie dostawała ich często, bo wymagały dobrych trzydziestu minut roboty, a nigdy nie miały rano aż tyle wolnego czasu.-Podziękowałaś?

-Tak.

-A później poszłaś szperać w rzeczach rodziców, hm? Taka jesteś grzeczna?

Holly poprawiła się na poduszce, kładąc rączki na brzuchu.

-Znalazłam pudełko.

-Wiemy, gratulacje.-Cas usiadła obok nich, na krawędzi materaca. Nie mogły porozmawiać z Deanną, dopóki Holly przy nich była, a jak już wstała, to miała być cały dzień. Na szczęście, Castielle znała wyjście z każdej sytuacji.-Chcesz pooglądać Strażaka Sama?

Holly dała się przekupić bez sekundy namysłu, usiadła, zeskoczyła z materaca i pociągnęła Cas do salonu, by włączyła jej telewizor. Deanna tylko czule przewróciła oczami.

Czołówka Strażaka Sama rozbrzmiała w salonie, Holly już siedziała grzecznie na kanapie, obiecała nie rozrabiać. Była zbyt pochłonięta bajką, by w ogóle się ruszyć.

Cas wróciła do sypialni, potarła kark, gdy przymykała lekko drzwi-nie całkiem, żeby słyszały, jakby Holly ich potrzebowała. Nawyki doświadczonych rodziców.

-Hej.-przywitała się cicho. Deanna wsparła się na łokciu, ale nie usiadła, była zbyt zaspana.

-Dzień dobry.-sięgnęła po wodę na szafce, odkręciła ją sobie. W tym domu wszystko było wspólne.-Dawno wstałaś?

-Trzy godziny temu.

Blondynka uniosła brwi, pijąc-otarła usta, zanim się odezwała.

-Czemu mnie nie obudziłaś?

-Chciałam, żebyś chociaż ty z nas dwóch się wyspała.-Cas znów usiadła na krawędzi materaca, zerknęła na łóżko, jakby to, co tu wczoraj zaszło mignęło jej przed oczami.-Jak się czujesz?

Deanna wzruszyła ramionami, zmuszając się do siadu. Spojrzała na własne dłonie. Nawet one przypominały jej o nocy, szczególnie one.

-Dobrze.-odparła.-A ty?

-Też okay.

Zamilkły na dłuższą chwilę, Strażak Sam mówił coś przejętym głosem za ścianą.

-Słuchaj...-Castielle odchrząknęła, siadając prościej do niej.-Deanna...

-Nie zostawiaj mnie.

Uniosła wzrok, przełykając. Blondynka patrzyła na nią błagalnie, sięgając dłońmi do jej rąk, ale ich nie dotykając.

-Ja...ja nie wiem, kim ona jest.-powiedziała, a Cas musiała chwilę się zastanowić, by w ogóle ją zrozumieć. Ona, nieistniejąca ona, inna kobieta, której tak naprawdę nie było.-Nie wiem, gdzie ją poznałaś, ani...ani czy jesteś w niej zakochana, ale jesteśmy rodziną, a wczoraj...wczoraj było cudownie, prawda?

Cas spuściła głowę, uśmiechając się ponuro. Boże, jakaż ona była tą głupią babą przejęta, nie dała sobie minuty, by zrozumieć, że brunetka nie mogła nikogo mieć, nie na stałe, bo ciągle była przy nich.

-D, posłuchaj...

-Nie, nie, ty posłuchaj. Proszę.-złapała ją wreszcie za rękę, mówiła zdecydowanie łagodniej, niż jeszcze dwanaście godzin temu.-Wiem, że mam niewiele. Mam parę tysięcy z robienia ludziom stron internetowych, mam dziwną siostrę i jeszcze dziwniejszego szwagra, córeczkę, która wymaga mnóstwo uwagi, ale...

-Deanna...

-Pozwól mi o ciebie zawalczyć, no do cholery jasnej!-wzniosła oczy ku niebu.-Nie przerywaj mi. Nieważne, kim ona jest, najwyraźniej nie jest dość ważna, żeby...Boże, jak mogę tak mówić? Chuj, nie obchodzi mnie ta landryna, twoje miejsce jest przy mnie i Holly, ja, ja mogę się bić! Mogę się o ciebie z nią bić, umiem, poznaj nas, wyjaśnię ją...

-Deanna.-Cas odezwała się na tyle dosadnie, że blondynka wreszcie ucichła. Spojrzała jej w oczy.-Nie mam innej kobiety.

-No i właśnie o tym mówię, skoro wczoraj, no wiesz, to ona nie może być tak...-Deanna mówiła dalej, jakby słowa docierały do jej uszu z wielkim opóźnieniem. Ucichła, opamiętując się i mrugając parę razy.-Czekaj, jak to nie masz?

Cas powstrzymała śmiech na widok jej zdezorientowanej miny. Spoważniała, gdy przypomniała sobie, po co w ogóle temat tej drugiej został wyciągnięty na światło dzienne.

-Chciałam...to głupie, ale kiedy powiedziałam ci, że może kogoś mam, chciałam...-odetchnęła głębiej.-Chciałam ci dopiec. Nie sądziłam, że możesz być o mnie zazdrosna pod tym względem, ale chciałam udawać, że ty i Holly nie jesteście całym moim życiem, że prowadzę własne i mogę prowadzić je dalej, gdy się wyprowadzę. Od pięciu lat nawet nikogo nie pocałowałam.-odwróciła wzrok.-Poza tobą, wczoraj.

Deanna puściła jej dłonie.

-Nie masz dziewczyny?-zapytała cicho, ale oskarżycielskim tonem. Cas już miała nadzieję, że ten fakt rozwiąże ich problemy, a zdawał się je potęgować.-Okłamałaś mnie?

Coś w jej głosie, poczuciu zdrady, pchnęło Castielle do najgorszych podejrzeń. Znów spojrzała Deannie w oczy, rozchylając wargi, oddychając płytko, gdy serce jej przyspieszało.

-Czy ty...-zaczęła za cicho, nie miała odwagi powiedzieć tego na głos.-Czy ty przespałaś się ze mną, żeby mnie przy sobie zatrzymać, Deanna? Żeby odwrócić moją uwagę od „tej drugiej"?

Winchester przetarła twarz dłonią.

Nie zaprzeczyła.

-Ja...

-Co jest z tobą nie tak?-Cas wydusiła to, ledwo mogąc mówić, wstała, odsunęła się nieco.-Boże, DEANNA.

-Nie, to nie tak! Ja...-wyszła spod kołdry, by były na jednym poziomie.-To był impuls, wyobraziłam sobie ciebie z nią i...

-Impuls?-Cas znowu była na skraju płaczu, jak wczoraj, z rozpaczy i wściekłości jednocześnie.-Przespałaś się ze mną, bo to był impuls? Co, chciałaś mi udowodnić, że jesteś lepsza od niej? Chryste, ty...

-Cas. Cas, proszę.-Deanna położyła jej dłonie na ramionach.-Nie zrobiłam tego tylko dlatego, ja, Cas, ja chciałam tego od dawna, tylko...

Jak miała jej to wyjaśnić? Jak mogła w paru słowach zawrzeć całe lata frustracji, momenty, gdy patrzyła na nią i marzyła o jej dotyku, długie sekundy, kiedy zagapiała się na jej usta, wyobrażanie sobie jej ciała przy swoim, jej dłoni, gdy wymykała się do toalety, zamykała od środka i zaciskała usta, nie chcąc wydać żadnego dźwięku, tonąc we własnym wstydzie.

Nareszcie widzę
Że jesteś tak popierdolona jak ja
Więc jak mamy wygrać?

Przełknęła ciężko, złapała jej dłoń, uniosła ją-Cas zamrugała, nic nie rozumiejąc, gdy Deanna układała jej palce na swoim sercu.

-Czujesz?-szepnęła.-Zawsze tak przez ciebie bije.

Castielle wypuściła głośno powietrze, odwróciła głowę, jakby chciała odejść, ale Deanna wciąż trzymała jej rękę przy swojej piersi.

-Tak długo tego nie rozumiałam.-mówiła dalej, serce kołotało pod jej żebrami, przyspieszone dotykiem Cas.-Nie chciałam tego rozumieć. I ci wszyscy mężczyźni, gdy nie mogłam mieć ciebie...

Novak zamknęła oczy, przełykając gorzko własne słowa. „Mogłaś", stłamszone, niewypowiedziane, wiszące między nimi w powietrzu. „Mogłaś mnie mieć", gubiące się na strukturze jej warg, nie potrafiące uciec poza labirynt jej oddechu.

-Jeżeli chcesz odejść, naprawdę chcesz, nie mogę cię zatrzymać.-Deanna splotła ich palce razem, opuściła dłoń niżej.-Ale jeśli odchodzisz, bo nie wiesz, bo nie masz już nadziei...Holly tak bardzo cię kocha. My..my obie cię kochamy.

Cas pokręciła głową.

-Ty nie lubisz kobiet.-szepnęła, nie mogła głośniej. Głos już dawno ugrzązł jej w gardle.-Nigdy nie lubiłaś. A jeśli powiesz, że teraz jest inaczej, jeśli eksperymentujesz....

-Pamiętasz, jak byłyśmy nastolatkami i spytałam cię, kogo z naszej klasy chciałabyś pocałować?-Deanna przekrzywiła lekko głowę, śmiejąc się boleśnie.-Powiedziałaś, że nikogo. Ja odparłam, że ty jesteś jedyną osobą w szkole, na tyle ładną, bym chciała to zrobić.

Cas uniosła wreszcie wzrok, spotkały się nim pośrodku tego dystansu, który je dzielił. Zbyt duży, ciągle zbyt duży.

-Czekałam wtedy, aż to zrobisz.-Deanna otarła wolną dłonią pierwszą łzę, te zmarnowane lata przepłynęły przez nią, gdy mówiła.-Ale obróciłaś to w żart, a ja też się zaśmiałam, żebyś nie myślała...żebyś nic nie podejrzewała. Nie miałaś dość odwagi, by mnie wtedy pocałować, a ja byłam zbyt wielkim tchórzem, by znowu poprosić.

Uniosła dłoń brunetki, przytknęła wargi do jej wierzchu, wciąż patrząc Cas w oczy.

-Teraz to robię. Cas, proszę, pocałuj mnie.

Nie przyjmę odmowy

Brunetka uśmiechnęła się lekko, kręcąc łagodnie głową, gdy obejmowała jej policzek palcami.

-Deanna.-szepnęła.-Moja Deanna.

Pocałowała ją, jakby naprawdę szczerze w to wierzyła-moja, moja kochana, moja piękna, wspaniała i dobra. Moja nierozsądna i bezczelna, moja czuła, mądra, lojalna i uparta, rycząca na komediach romantycznych, kochająca lukrecję, wielbiąca swoje głupie auto. Moja miła.

Uśmiechnęły się sobie nawzajem w usta, Cas objęła ją nieco mocniej, gdy Deanna zarzucała jej ręce na szyję. Może jednak dobre rzeczy się im przytrafiały.

-Mamuś, Sam się...ojć.

Holly odwróciła się do nich plecami, ale dalej stała w drzwiach, sama je sobie uchyliła. Odcinek się skończył. Przyszła poprosić o przełączenie na inny.

-Przepraszam.-powiedziała cichutko.-Strażak Sam. Mamuś.

-Już idę, kochanie.-Cas puściła wreszcie Deannę, podeszła do dziewczynki, pogładziła ją po włosach, by zapewnić małą, że nic się nie stało.-Który chcesz teraz? Może włączymy ci Żółwie Ninja, co?

Holly głośno zaaprobowała ten pomysł i w sekundę zapomniała, czemu właściwie przepraszała.

Deanna uśmiechnęła się ponownie, przeciągając po spaniu-w piżamie podeszła do łóżka, by poprawić pościel, gdy jej wzrok padł na pudełko na szafce.

Wzięła je do ręki, otworzyła bez większego namysłu-niedaleko pada jabłko od jabłoni-i wyciągnęła ze środka pierścionek. Ładny, złoty, z zielonym kamieniem. Wyglądał, jakby złote gałązki otulały zieleń.

Cas kupiła go rano, dwie godziny temu. Po jednej nocy kupiła jej pierścionek zaręczynowy.

Właściwie trudno się dziwić, były w sobie zakochane od lat. Chyba wzięła jej uczucia na kredyt zaufania.

-D? Idziesz do nas?-Cas odezwała się z salonu.-Zrobiłam ci gofry na śniadanie!

-Tak, już idę!-odkrzyknęła, zakładając pierścionek na odpowiedni palec. Odłożyła puste pudełko na szafkę.-Idę, idę.

Siadła w salonie przy Holly, objęła ją lekko ramieniem. Cas przyniosła jej jedzenie i usiadła z drugiej strony dziewczynki, układając rękę na kanapie.

Obejmowała je obie.

Continuă lectura

O să-ți placă și

4.7K 167 22
Zastanawialiście się kiedyś czy da się zakochać w swoim odwiecznym przeciwniku? Myślę że nie, bo przecież po co, prawda? Przeciwnicy zawsze będą prze...
15.1K 1.2K 53
„Gdy twoja matka spotyka się z nadzianym, zaborczym i homofobicznym facetem, plan wydaje się być prosty. Rozkochać w sobie jego idealną córeczkę i do...
76.9K 7K 63
Jeśli zawód serca cię nie zabije, to będziesz odkrztuszać kwiaty. Kiedy próbujesz poradzić sobie z jednostronną miłością, ostatnią rzeczą, jakiej ch...
4.7K 395 19
[ZAWIESZONE] Nancy zmaga się z dziwnym uczuciem. Odkąd poznała Robin- przyjaciółkę jej byłego chłopaka - nie umie wydostać jej twarzy i głosu z myśl...