sick of losing soulmates

By nefarioushan

4.9K 360 323

Mając dwadzieścia jeden lat, młodszą siostrę na utrzymaniu, brak wykształcenia i tylko jedną prawdziwą przyja... More

Prolog
Pozytywny
Fasolka
Papier ścierny Chris
Ostrokrzew
Przysięga
Tysiąc oddechów
Mama
Swetry Marie
Czarne w białe kwiatki
Pokaż mi
Pudełko (grzechocze)
Epilog

Rysunki Jolene

281 25 16
By nefarioushan

Wieczorem, gdy już leżały w łóżku (wzięły pokój małżeński, dwójka dorosłych, jedno dziecko, Holly spała w łóżeczku za ścianą), Deanna prychnęła cicho pod nosem, przeglądając coś na telefonie. Castielle uniosła wzrok znad swojej książki.

-Co?

-Nic, tylko...-blondynka westchnęła, chyba rozbawiona.-Jedna babka chce, żebym jej zaprojektowała forum dla kobiet, bardzo...szczegółowe. Twierdzi, że kobieta może mieć wiele orgazmów naraz i mam to umieścić na jej stronie.

Brunetka zmarszczyła brwi.

-Przecież to prawda.

Deanna wyglądała, jakby przez chwilę nie miała pewności, czy Cas się z niej nie śmieje-zamrugała, wciąż rozbawiona.

-Naraz, Cas. W trakcie jednego seksu.

-Naraz.-Novak wróciła wzrokiem do książki.-Jeśli ktoś potrafi, to można mieć jeden po drugim prawie bez przerwy.

Deanna dalej na nią patrzyła.

-Skąd to wiesz?

Oho.

Poprawiła się na poduszkach, udając, że czyta. Deanna się nie poddawała.

-Czy ty...-przełknęła.-Kochałaś się kiedyś z kobietą?

Wzruszyła ramionami.

-Na studiach robi się różne rzeczy.

Deanna oparła tył głowy o ścianę. Uparcie unikały patrzenia sobie w oczy.

-Jak to jest?-zapytała cicho, jakby Holly za drzwiami miała je usłyszeć.-Inaczej, niż z facetem?

Castielle powstrzymała się od śmiechu. Z facetem. Jakby kiedykolwiek spała z mężczyzną.

-Oczywiście, że inaczej.

-Opowiedz mi.

Zerknęła na nią. Teraz u niej zaczęły się kłopoty z zaufaniem, nie była pewna, czy Deanna mówi poważnie.

-Dlaczego?

-No wiesz.-Deanna uniosła lekko telefon.-Mam zrobić o tym stronę. To jakby...doświadczenie. Będę robić notatki.

Odetchnęła głębiej, gapiąc się w książkę, jakby w ogóle zauważała słowa.

Jej pierwszy raz też nie był najlepszy.

W wakacje przed ostatnim rokiem, rodzice wysłali ją na dwutygodniową kolonię. Miała tam podszkolić hiszpański i przekonać się, jak świetny jest biznes. Nie planowała przykładać większej wagi do tego drugiego, ale ojciec nalegał, więc uległa.

Mieszkała w wynajmowanym domku letniskowym z czterema innymi dziewczynami, wszystkie trzymały się tylko swojego towarzystwa. Siedziała na łóżku, słuchając muzyki w słuchawkach, gdy cała reszta rozmawiała w swoim kręgu, grała w karty, wszystkie obozowe sprawy. Nawet nie miała im tego za złe.

Dwa domki dalej była jedna dziewczyna, Jolene. Ewidentnie przysłano ją tu wbrew jej woli, więc już miały coś wspólnego. Zerkały na siebie na zajęciach, właściwie ona patrzyła na Cas. Brunetka, wyższa od niej, brązowe oczy. Ładna, chociaż trochę straszna. Ponura.

Wykradała się z zajęć, które ją wyjątkowo nużyły, bo nudziła się na wszystkich, ale nie mogła znikać na całe dnie. Była artystką, nie przyszłą bizneswoman.

Siadywała na stołówce jak najdalej od wszystkich, wyciągała notes i szkicowała. Cas przypatrywała się jej czasem, gładkim ruchom ołówka na papierze, ułożeniu jej nadgarstka, skupionym oczom. Wreszcie przysiadła się obok niej. I tak nie miała tu nikogo, z kim mogłaby pogadać. Jolene nawet tego nie skomentowała.

Zaczęły rozmawiać dopiero po paru dniach, Cas zapytała, co rysuje. Ludzi. Tych tutaj? Nie, jej rodzinę. Przyjaciół. Opiekunów. Chce zobaczyć? Jasne.

Ładnie rysowała, w charakterystyczny sposób. Nie przykładała zbyt wielkiej wagi do szczegółów, cieszyły ją proste szkice i koślawe postacie. Parę detali, by można było kogoś rozpoznać. Kartki były zapełnione twarzami, rzeczami, ludźmi. Jej pokój w domu rodziny zastępczej. Jej motor. Jej najlepszy przyjaciel, Jesse. Jej była dziewczyna, Isabel. Wciąż się przyjaźniły.

Nie czuła przy niej tak intensywnych emocji, jak przy Chris czy Deannie, ale była miła. Jolene była z tych osób, które wydają się całkowitymi dupkami dla całego świata, ale dla najbliższych są w porządku. Przekomarzały się nieco, docinały sobie, ale Cas nigdy nie poczuła się urażona, nie naprawdę. Przyzwyczaiła się do jej sarkazmu.

Zapytała, czy Cas kogoś ma. Nie, raczej nie. Była beznadziejnie zakochana, ale przecież jej tego nie powie. Nikt nie chciał słyszeć o innych ludziach, innych miłościach, innych życiach. A na pewno już żadna dziewczyna nie chciała słuchać o innej dziewczynie.

Jolene pocałowała ją, gdy został im tydzień do wyjazdu, za toaletami obozowiska. Smakowała truskawkami, miała taką szminkę. Cas uznała, że to lepsze, niż mdły zapach marihuany.

Pokłóciła się tego dnia z Deanną, pisały do siebie. Deanna znowu miała kłopoty związkowe, jakiś jebany Tod, czy tam Ted. Cas, w tamtym momencie zajęta oglądaniem, jak Jolene rysuje, odpisała, że nie ma teraz na takie pierdoły czasu no i proszę, Deanna się obraziła.

Była trochę przybita, może dlatego uznała, że Jolene się nadaje-schowały się w tych łazienkach, zamknęły od środka w jednej z kabin. Śmierdziało tam tanim papierem toaletowym i zgnilizną. Jolene pierwsza ją wylizała, klęczała na podłodze, gdy Cas siedziała na toalecie, z nogami w górze.

Później wstała, Jolene przywarła ją do drzwi, pieprząc ją palcami-stała za nią, z ręką w jej rozpiętych jeansach, całowała po szyi, gdy Cas zamykała oczy. Poruszyła się, otarła tyłkiem o krocze Jolene.

-Oj, kochanie...-Jolene poprawiła nadgarstek.-Gdybyśmy miały strapa...

Castielle otworzyła oczy, chociaż ledwo widziała przez nadchodzący orgazm.

-Miały co?

Jolene uśmiechnęła się w jej szyję.

-Aleś ty niewinna.-poprawiła ją sobie, mocniej wbiła w nią palce. Cas jęknęła cicho.-Rzeczy,które mogłabym z tobą zrobić...

Cas już nie słuchała, oparła głowę o drzwi i doszła, zaciskając dłoń na ustach. Zamieniły się. Gdy pierwszy raz pieściła kobietę, musiała odetchnąć spokojniej, by nie zwariować.

Zrobiły to jeszcze dwa razy, raz, gdy wszystkie dziewczyny z domku Cas poszły na miasto wieczorem-Jolene mogła zrobić o wiele więcej na łóżku, pokazała jej parę nowych rzeczy. Novak nie rozmawiała z Deanną od trzech dni.

Drugim razem Cas miała głowę między jej udami dobre pół godziny, Jolene używała jej ust wedle własnego uznania, poruszając się gładko, jęcząc, trzymając ją za włosy. To było uzależniające, choć Cas zawsze wzbraniała się, że seks w ogóle nie będzie jej się podobał. Jolene była gorąca, czuła jej puls na swoich wargach, uwielbiała, jak cierpkie były po wszystkim. Jak słony smak dostawał się do jej ust. Jak opuszki palców marszczyły jej się, gdy dziewczyna pod nią dochodziła, mocząc jej dłoń, pościel, pewnie i materac. Zamroczone endorfinami obejmowały się mocno, Jolene wodziła ustami po jej piersiach, zlizywała pot z jej szyi, spełnienie z jej ud.

Rozjechały się do swoich domów parę dni później. Nawet nie wymieniły się numerami telefonów. Pogodziła się z Deanną, gdy już się zobaczyły, teraz była pewniejsza siebie. Nie mogła jej o tym mówić, nie mogła się chwalić, tak jak blondynka chwaliła się swoimi podbojami, ale wiedziała. Już nie była niedoświadczona, kochała się z inną dziewczyną, zrobiła coś, czego Deanna nigdy nie doświadczy.

Już nie była zła, że każdy jej pierwszy raz, pierwszy pocałunek, pierwszy seks, wszystko to było przypadkowe i przepadło niedługo później, to nie miało znaczenia. Kiedyś marzyła, że w obydwu przypadkach to będzie Deanna, ale nie mogła na nią wiecznie czekać. Deanna była hetero, a ona miała swoje potrzeby. Czas się z tego otrząsnąć.

Nigdy się nie otrząsnęła. Nie do końca.

-Kobiety są...-zaczęła, nie wiedząc, jak ma kontynuować. Kobiety są, były i będą wszystkim, czego w życiu chciała, ale nie mogła tego powiedzieć.-Są bardzo czułe.

Deanna nawet nie zauważyła, że ekran telefonu jej zgasł, co dopiero mówić tu o jakichkolwiek notatkach.

-To znaczy? Masz na myśli, emocjonalnie?

-Nie, nie wszystkie. Raczej...dotykają cię, zawsze. Okazują to, że cię pragną.-poprawiła książkę na brzuchu.-Nie samego seksu z tobą, ale ciebie.

Deanna przełknęła, obracając komórkę w dłoniach. Czekała, milcząc, jakby nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. Już od dawna nawet nie myślała o seksie, co dopiero go uprawiać. Ostatni raz był z Michaelem, tydzień przed tym, jak dowiedziała się, że jest w ciąży.

-Są też bardzo dokładne.-Cas mówiła dalej, nieco ciszej.-Przy palcach...wiesz, kiedy dotykasz się sama, nie możesz odczuć tego w pełni. To nie to samo, co kiedy robi to ktoś inny.

-Tak, ale...-Deanna wreszcie się odezwała.-To wciąż tylko palce. Nie sądzę, że można od nich dojść.

-Ile razy słyszałaś od faceta, że nie liczy się sprzęt, tylko technika?

Prychnęła pod nosem, kiwając lekko głową.

-Tysiące.

-Tutaj to naprawdę ma znaczenie.-Cas zagięła róg w książce, w końcu ją zamykając.-Kobiety mają więcej cierpliwości. Facet zrobi swoje i tylko zapyta, czy doszłaś, a ona się upewni. Nie da się tego przeoczyć. Poza tym, nie chodzi tam tylko o to, by dojść i pójść spać, raczej...o pełne doświadczenie. Czasem to trwa godzinami.

Deanna oddychała już wolniej, głębiej, powoli i ciężko-wpatrywała się w ścianę, wyobrażając sobie to, o czym mówiła Cas, milcząc, by brunetka nie słyszała, jak drży jej głos.

-No i, są jeszcze usta.-Novak odłożyła książkę na swój stolik nocny.-Język. Czasem człowiek zapomina, jaki potrafi być gorący, dopóki go nie poczuje. Jak mokro się robi. To jak najlepszy francuski pocałunek twojego życia. Wiesz, ile wagina ma nerwów, jak delikatna jest w środku? Kiedy inna kobieta schodzi tam ustami, czujesz wszystko.

Westchnęła cicho, układając się na boku, plecami do Deanny.

-Odpowiadając na twoje pytanie, wielokrotne orgazmy są jak najbardziej możliwe, o ile masz właściwego partnera.

-Czy kobiety są głośne?-Deanna, wyraźnie zadowolona, że Cas nie może jej już zobaczyć, odezwała się cicho.-Czy...no wiesz...

-Czy dużo jęczą?-Cas poprawiła głowę na poduszce.-Tak, jeśli naprawdę im dobrze. To chyba normalne przy seksie.

Winchester niemal wzruszyła ramionami. Nie była strasznie głośna, gdy sypiała z mężczyznami, w granicach normy, ale...

Właściwie jęczała tylko dlatego, że nie skończyliby, gdyby tego nie robiła. Facet nie dochodził, jeśli nie udawała, że był bogiem w łóżku. Chyba częściej właśnie o to chodziło, o poczucie władzy. Lubili ją dominować, lubili słyszeć, jak się rozpada. Czasem lubili trzymać za mocno. Czasem lubili udawać, że jest bezbronna.

-Chcesz jeszcze o coś zapytać?

Uniosła głowę. Chciała, o milion rzeczy. Jak wyglądała gra wstępna? Jak kobiety całowały? Jak się przy tym poruszały? Na pewno nie były takie, jak przedstawiało je porno. Pornografia nie miała nic wspólnego z rzeczywistością.

Wyobraziła to sobie, dwie kobiety, kochające się w jednym łóżku. Pocałunki między gorącymi oddechami, dłoń wędrującą między uda. Głos przy swoim uchu, usta wyznaczające szlak po jej piersiach.

Chciała zapytać o mnóstwo rzeczy, ale nie odważyła się nawet o tą najważniejszą.

„Pokażesz mi?"

-Nie.-odparła zamiast tego, odkładając telefon na szafkę i zgaszając światło.-Musimy się wyspać. Dobranoc.

Cas mruknęła coś cicho, otulając się mocniej kołdrą.

Mam już dość tracenia bratnich dusz
Więc gdzie mamy zacząć?
Nareszcie widzę
Że jesteś tak popierdolona jak ja
Więc jak mamy wygrać?

Rano Deanna pierwsza wyszła z łóżka. Zdążyła wziąć prysznic, zanim Holly wstała. Potrzebowała go.

Po śniadaniu, gdy szykowały się na plażę, a Cas myła zęby z dziewczynką na rękach, rozmawiały już tak jak zwykle, jakby poprzedniego wieczoru nie było.

-Nie sądzisz, że trzeba jej obciąć włosy?-Novak zapytała głośno, gdy już wypłukała usta. Jasne loczki Holly faktycznie nieco już jej zawadzały, były do ramion.-Gorąco jej w nich.

Deanna pakowała ich rzeczy, zerknęła do łazienki, gdy przechodziła korytarzem.

-Zapytaj ją. Możesz ją ostrzyc, jeśli się zgodzi.

Castielle posadziła sobie Holly na kolanie, tak, by dziewczynka widziała się w lustrze.

-Chcesz mieć takie włosy?-uniosła jej fryzurkę do góry, wyglądały na krótkie.-Czy takie, jakie masz?

Holly przekrzywiła główkę. Cas znów pokazała, o co jej chodzi i wreszcie mała uznała, że woli krótkie.

-To ścinamy.

Obcięła loczki nożyczkami do paznokci, Holly machała nóżkami, siedząc na zamkniętej toalecie. Po tym zabiegu wyglądała jak bardzo ładny chłopiec, aniołek z fresków, ale była zadowolona. Będzie jej wygodniej.

W drodze na plażę Cas przystanęła przy jednym z miejscowych sklepików, trzymając Holly za rączkę-powiedziała Deannie, by szła dalej i zajęła im miejsce, po czym podniosła dziewczynkę, pokazując jej tanie, tandetne bransoletki.

-Wybierz sobie jakąś.

Holly najbardziej polubiła kolorowy rzemyk z małą łódeczką, więc Cas ściągnęła go z drutu i przytrzymała w wolnej ręce. Wzięła też jedną dla siebie, prostą, niebieską.

-I wybierz jakąś dla mamy.-powiedziała.-Tej drugiej mamy.

Dziewczynka po długim namyśle wskazała brązowy rzemyk, bez ozdób.

-Na pewno tą?

Holly pokiwała główką.

-No dobra.-postawiła ją na ziemi i poszła zapłacić. Dziewczynka trzymała się jej sukienki.

Na plaży, gdzie Deanna zdążyła już rozłożyć ich koc i rzeczy, Holly popędziła do niej, jakby nie widziała mamy od roku.

-Gdzie mi zniknęłyście?-Deanna złapała córkę, gdy ta wskoczyła jej w ramiona.-Co knułyście z mamą, hm?

Holly uniosła jej bransoletkę, uśmiechając się szeroko.

-Dla mamy.-powiedziała, wciskając przedmiot w rękę Deanny.-Mama kupiła.

-Musimy w końcu uzgodnić, kto jest mamą, a kto mamusią.-Cas dogoniła wreszcie dwulatkę, siadając ciężko na kocu.-Zaczną się problemy z komunikacją.

Deanna tylko machnęła ręką, gdy Holly zakładała jej rzemyk na nadgarstek.

-Dziękuję, słońce.-pocałowała małą w czoło, a ta natychmiast ruszyła bawić się w piasku. Wyciągnęła tylko rękę po swoją łopatkę, a gdy Cas podała jej niebieski plastik, wznowiła tworzenie swojej dziury w ziemi.

Później, przed obiadem, poszły z Castielle szukać muszelek-Holly miała misję znaleźć jedną dla Deanny i bardzo poważnie do tego podchodziła. Nie podobały jej się te, które miały za ostre krawędzie, ani jednokolorowe, ani za duże. W końcu znalazła maleńką, ale za to w różnych odcieniach czerwonego i różowego, po czym pokazała ją Cas, by uzgodnić, czy się nadaje.

-Śliczna. Przekażę mamie, dobrze?

Holly pokiwała głową, przechadzając się po mokrym piasku. Woda sięgała jej stópek, nie uciekała przed nią, chociaż była chłodnawa.

Cas siadła znów na kocu, prosząc Deannę, by podała jej tą rękę, na której miała nowo zakupiony rzemyk-wplotła muszelkę między pasma, trzymając jej nadgarstek jedną ręką. Blondynka oparła dłoń o jej kolano.

-Holly ci wybrała.-poprawiła muszelkę ostatni raz.-Bransoletkę też.

Deanna zabrała rękę bliżej siebie, oddychając głęboko rześkim powietrzem. Spojrzała na profil Castielle, nieruchomy, piękny, chociaż smutny.

-Dziękuję.-powiedziała cicho, a brunetka wzruszyła ramionami.

-Mówiłam, Holly wybierała.

-Nie, Cas.-złapała ją za obie ręce, by zwrócić na siebie jej uwagę. Siadła nieco prościej, przodem do przyjaciółki, gdy mówiła dalej.-Dziękuję ci za wszystko. Wspierałaś mnie, gdy zaszłam w ciążę, przyjęłaś mnie pod swój dach...opiekujesz się Holly, bez przerwy. Jesteś prawdziwym aniołem.

Cas pokręciła głową, uśmiechając się lekko.

-To nic takiego. Znamy się od dziecka, nie mogłabym cię zostawić samej.-odwróciła wzrok.-Zbyt wiele dla mnie znaczysz.

Deanna patrzyła na nią jeszcze kilka sekund, trzymała jej ręce na swoich kolanach-odwróciła głowę dopiero, gdy Holly chciała jej pokazać wodorosty. Mała nie odeszła daleko, nauczyły ją, by zawsze była blisko, odkąd w ogóle umiała gdzieś odchodzić. Straciły ją z oczu na dobrą minutę, a jej nic nie groziło, chociaż miała zaraz obok siebie groźny ocean.

Budziła się parę razy w nocy. Zasypiała z głową na ramieniu Deanny, ilekroć blondynka wyciągała ją z łóżeczka. Cas patrzyła na nie obie, oddychając miarowo, gdy ogrom miłości ją przytłaczał.

Continue Reading

You'll Also Like

2K 64 16
Anastasia Carter to córka gubernatora zmuszona do małżeństwa z generałem straży . Jedzie na bankiet na którym ma przyjąć zaręczyny swojego przyszłeg...
37.6K 2.4K 66
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
322K 14.1K 20
Ostatnia klasa liceum. Jedna dziewczyna, która zmienia wszystko. A przede wszystkim mnie.
40K 2.1K 61
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...