Aiden's POV
Nie widziałem się z Mayą już dziesięć dni.
Ale jest okej.
Spędzam dużo czasu z Rosie i chociaż mam dziwne poczucie, że od ostatniego wydarzenia jest między nami trochę inaczej, to jest dobrze.
Ostatnio staram się jak najproduktywniej spędzać każdy dzień. Tak po prostu. Wcale nie po to, aby nie myśleć o reakcji Mayi na list. Wcale nie dlatego...
Ale właśnie- jak zareagowała? Mam nadzieję, że zniosła to dobrze. Od tamtego listu nie mam z nią kontaktu, więc niby jest tak, jak powinno być.
Moje palce zręcznie poruszały się po klawiszach fortepianu, gdy po raz kolejny grałem melodię, którą mam w głowie od dwóch tygodni. Melodię pełną bólu, żalu i smutku.
***
Tydzień później
Spacerowałem z Rosie po miasteczku. Było dosyć zimno, ale co się dziwić, skoro mamy styczeń. Wszystko było wręcz idealnie. Podziwialiśmy świat, trzymając się za ręce. Para zakochanych, która niedługo będzie władać całym Rosetone. W miasteczku było dosyć głośno. Wielu ludzi również spacerowało, a małe dzieci bawiły się w berka, robiąc przy tym wiele hałasu. Uwielbiałem taką atmosferę i byłem pewien, że nic nie będzie w stanie jej zepsuć.
Ale się myliłem, bo to wszystko pękło jak bańka mydlana, gdy usłyszałem jedno słowo: "Maya".
Nie. Nie odwracaj się tam.
Nie chciałem tam patrzeć, ale... to było silniejsze.
Jak w amoku zacząłem rozglądać się dookoła, szukając właścicielki tego imienia. Szukając mojej Mayi.
Ale okazało się, że chłopak wykrzykujący to imię, podszedł do innej Mayi. Nie tej, którą chciałem zobaczyć.
Chociaż nie powinienem chcieć ją zobaczyć.
Byłem pewny, że udało mi się w końcu o niej zapomnieć, ale najwyraźniej się myliłem.
***
Dwa tygodnie później
Siedziałem, patrząc w okno. Kolejne zajęcie, które nie ma sensu, ale w jakiś sposób działa na mnie kojąco.
Miałem w planach siedzieć tak aż do zachodu słońca, gdy nagle pośród drzew zauważyłem dziewczynę o blond włosach.
Maya.
Nie. Nie idziesz tam, Aidenku.
Cóż...
Wstałem gwałtownie z krzesła i zacząłem biec w stronę wyjścia z pałacu. Po drodze prawie wpadłem na służącą niosącą pranie, mało brakowało, abym sturlał się po schodach oraz wbiegłem w drzwi, które na moje nieszczęście okazały się zamknięte. Chwilę później już byłem na dworze i mało mnie dzieliło od Mayi.
Nie powinienem do niej biec. Nie powinienem w ogóle rozważać opcji, że kiedykolwiek się spotkamy. Ale to było jak odruch bezwarunkowy.
Czy żałowałem, że napisałem ten list? Czasami tak, ale to było jedyne słuszne wyjście.
Chociaż z drugiej strony straszliwie chciałem pójść do jej domu i powiedzieć, że nie jestem w stanie bez niej dłużej wytrzymać.
Biegłem w stronę lasu, a w głowie układałem scenariusze co powiem Mayi, gdy już do niej dobiegnę. Czułem się taki szczęśliwy! Oczywiście nie oznacza to, że w ostatnich tygodniach nie byłem szczęśliwy, ale teraz... czułem po prostu inny rodzaj szczęścia.
Biegłem. Nic mnie nie obchodziło. Wszystko zostało przyćmione radością z powodu spotkania z Mayą.
Ale gdy znalazłem się parę metrów od blondynki, okazało się, że wcale to nie była Maya.
Że to była jakaś całkowicie inna dziewczyna.
Zrezygnowany z poczuciem tak wielkiego zawodu wróciłem do patrzenia w okno i kontynuowałem to zajęcie przez kolejne dni.
***
Miesiąc później
- Chcesz porozmawiać? - zapytała mnie Mary.
- Raczej nie - odpowiedziałem.
Nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Bo po co? I tak nic nie ma sensu.
- Proszę, Aiden. Przecież sam widzisz, że coś się z tobą dzieje niedobrego.
Prychnąłem pod nosem i dalej wpatrywałem się w obraz za oknem.
- Nie jesteś już taki jak kiedyś. Nie uśmiechasz się tyle co kiedyś... mam poczucie, że wcale nie jesteś szczęśliwy.
- Jestem bardzo szczęśliwy - wycedziłem przez zęby.
- Czemu cały czas się okłamujesz?! - wykrzyknęła Mary. Wiedziałem doskonale, że zaczęła tracić cierpliwość. - Mówisz, że jest świetnie, ale ja za to widzę jak z dnia na dzień coraz bardziej umiera ten Aiden, któremu opowiadałam bajki siedząc na huśtawce! Przejrzyj na oczy!
- Ale naprawdę wszystko jest dobrze. Nie masz się o co martwić.
- Czemu nagle się taki stałeś! Taki zimny, obojętny!
Wzruszyłem ramionami, chociaż doskonale wiedziałem, kiedy to się zaczęło - dwa miesiące temu.
- To przez Rosie? Albo to, że niedługo zostaniesz królem? - jej ton był już zdecydowanie bardziej spokojny. - Mam nadzieję, że to twoje zachowanie jest tylko przejściowe, ale zapamiętaj jedną rzecz. Nie da się być szczęśliwym będąc z kimś, kogo nigdy tak szczerze się nie kochało.
Po tych słowach wyszła z mojego pokoju.
"Nie da się być szczęśliwym będąc z kimś, kogo nigdy tak szczerze się nie kochało".
Przecież szczerze kocham Rosie i jestem z nią szczęśliwy.
Zabawne.
Może i między nami nie jest teraz najlepiej, ale jak to powiem ojcu? A poza tym niedługo wszystko wróci do normy. To tylko taki mały kryzys.
" - Kocham cię Aiden."
Wstałem z krzesła i zacząłem niszczyć wszystko wokół. Zacząłem kopać meble, nie zwracając uwagi na ból.
" - Ja ciebie też Rosie."
Podszedłem do biurka i jednym ruchem zrzuciłem z niego wszystkie rzeczy. Zbiłem w ten sposób parę rzeczy, przez co po podłodze walały się kawałki szkła, a ja, nie zważając na nie, rozrywałem różne kartki. Dokumenty, szybkie szkice oraz zapiski. Wszystko co tylko się dało. Oprócz jednej rzeczy, bo gdy ją zobaczyłem, cały chaos nagle zamienił się w ciszę.
Moja próba napisania listu do Mayi.
Maya...
"-Hej - powiedziałem.
- Hej, paniczu - odparła z uśmiechem na twarzy oraz ironią w głosie.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz.
- Też tak myślałam, ale ostatecznie postanowiłam się nad tobą zlitować.
- Jak ci się podoba?- zapytałem.
- Zjadłam sernik, więc jest dobrze.
- Wiem, że to nie twoje klimaty, oraz wiem, że nie możemy zbytnio pokazywać, że się znamy. Co myślisz, żebyśmy się stąd urwali? - na moje słowa Maya rozszerzyła oczy.
- Nie będziesz mieć przez to problemów?
- Jak powiem, że się źle czuję, to nie. To co o tym myślisz?
- Myślę, że to dobry pomysł- powiedziała."
"- Nie można nie odpowiadać na pytania. Takie są zasady - powiedziałem, gdy chciałem dowiedzieć się, jak Maya ma na drugie imię.
- Ugh, bo uwierzę, że jesteś osobą, która ich przestrzega - powiedziała.
- Masz rację- powiedziałem.- Kiedyś przestrzegałem każdej, nawet najmniejszej zasady. Ale później poznałem ciebie.
- To nie moja wina!
- Ale gdybym nie spotkał ciebie, nie wymknąłbym się z zamku podczas balu.
- Sam chciałeś!
- Dla ciebie chciałem."
" Biegaliśmy i rzucaliśmy w siebie śnieżkami. W pewnym momencie podniosłem Mayę i zacząłem prowadzić do upatrzonego celu - ogromnej zaspy.
- Nie, nie, nie! Już nie będę - mówiła, próbując pohamować śmiech. - Postaw mnie na ziemię!
Śmianie się było wtedy takie naturalne..."
W ten sposób wszystko w pomieszczeniu zostało zniszczone.
Wszystko oprócz jednej kartki.
***
Hejka!
Nareszcie wakacje!!! (czekałyśmy na to już od 2 września XD) Mamy nadzieję, że spędzicie te wakacje jak najlepiej i będziecie potem je miło wspominać!
Bardzo kreatywne pytanie: JEŻELI Maya i Aiden się spotkają po tym czasie rozłąki, to w jakich okolicznościach?
My już to mamy dokładnie zaplanowane (hehe) i jesteśmy bardzooo ciekawe jakie są Wasze pomysły!
Jeszcze od razu to napiszemy, żeby potem nie było: to że są wakacje, nie oznacza, że rozdziały będą częściej i będą dłuższe :( Oczywiście mamy wolne itp, ale też bardzo dużo wyjeżdżamy. Będziemy starały się pisać jak najwięcej, ale może być tak, że po prostu nam to nie wyjdzie. Aczkolwiek w najbliższych rozdziałach będzie się działo, więc wyczekujcie!
Miłego dnia/nocy <3 (Miłych wakacji również haha <33)