Niewierny

By _Hey_You

4.8M 228K 24.9K

On- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41 cz.1
Rozdział 41 cz.2
Krótka informacja.
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 54
Rozdział 55 cz.1
Rozdział 55 cz.2
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Informacja
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
ROZDZIAŁ
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Informacja
Rozdział 71
Hej hej.
Epilog
Na koniec...

Rozdział 53

53.2K 2.5K 485
By _Hey_You

Zakładam luźny kosmyk włosów za ucho i ściągając brwi zaczynam czytać dokument. Wynika z niego, że ktoś, dokładanie Zayn, pozywa gazetę Forbes za moją sprawą. Naruszyli moje wszelkie prywatności, kierując na publiczne upokorzenie. Nic z tego nie rozumiem. A to wszystko źle wygląda. Nie wiem co o tym myśleć. Chowam kartkę pod stertę innych i obracam się w fotelu z powrotem do wielkiego okna. Manhattan zapiera dech w piersiach. Jest potężny i tchnący życiem. Bilbordy i wielkie ekrany cyfrowe z każdej strony przyciągają wzrok, reklamując produkty i firmy. Gwar głosów i chodzących silników samochodowych nie dociera tutaj, ale mogę go sobie wyobrazić. Istne szaleństwo. Strzeliste wysokościowce jeden za drugim wzbijają się w górę, imponując kształtami i ogólnym pięknem. Niektóre są na tyle wysokie i objętościowe, że zasłaniają cały widok za nimi. Jeny... co za bogactwo. Przymykam na chwilę oczy, z tyłu głowy słyszę głos kobiety, która dzwoniła. Zachowywała się co najmniej podejrzliwie, ale co ważniejsze to kim ona jest ? Wzdycham głośno i zdejmuję obcasy, pozostawiając je pod biurkiem. Podkulam nogi pod siebie i odchylam się na krześle. Jest takie wygodne i wielkie. Spoglądam na zegarek z zadowoleniem odkrywając, że została tylko godzina i Zayn do mnie wróci. Nie mam c.. Po pomieszczeniu rozchodzi się pukanie, a po chwili do środka zagląda kobieta z niemal lśniącymi blond włosami, prostymi jak struny gitary.

- Dzień dobry, pani May. Pan Malik wydał polecenie, bym sprawdziła czy wszystko z panią w porządku.

Wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi. Nie mogę nie zwrócić uwagi na jej niezwykle smukłe łydki.

- Jestem La Conie, potrzebuje pani czegoś ?

- Nie, dziękuję. Jestem May.

- Oczywiście, gdybyś czegoś potrzebowała wezwij mnie.

La Conie wydaje się być bardzo miła. Jej głos jest delikatny, a uśmiech przyjazny i chyba szczery. Wychodzi pełnym wdzięku krokiem i cicho domyka drzwi.

***

Obracam się w fotelu natychmiast, gdy drzwi się otwierają. Zayn dumnym i pewnym krokiem wchodzi do środka, przeczesując włosy. Pokazowo oblizuje usta i uśmiecha się leniwie, wbijając we mnie spojrzenie. Prawdziwy samiec alfa. Nie odrywając ode mnie wzroku, podchodzi powoli i obchodzi biurko. Odkłada dokumenty trzymane w ręce na mebel i obraca prezesowskie krzesło w swoim kierunku. Zadzieram głowę do góry, by spojrzeć w jego oczy. Piękne i bystre. 

- Dzień dobry, piękna pani.

Mruczy uwodzicielsko i pochyla się nade mną, wciskając drapieżny pocałunek na moje usta.

- Stęskniłem się za panią.

Uśmiecham się i żartobliwie przyciągam go za krawat, ale odsuwam się, kiedy próbuje mnie pocałować. Próbuje jeszcze raz, ale ponosi sromotną klęskę. 

- No dobra, koniec tego.

Podnosi mnie z siedzenia i nie puszczając ani na moment sam na nim zasiada, usadzając mnie na swoich kolanach. Ramieniem oplata mnie ciasno w tali, a drugą dłoń układa na moim udzie. Czuję ciepło rozprzestrzeniające się pod jego dotykiem. Przyjemne odczucie.

- Pocałuj mnie, May.

Robię to z radością. Kąsam jego wargę raz po raz, aż robi się opuchnięta. Przesuwam po niej językiem i dmucham na nią. Z apetytem całuję go, a gdy rozchyla usta, wsuwam swój język muskając jego podniebienie i drażniąc się.

- Nie igraj ze mną.

Mruczy i wbija palce w moje biodra. Uśmiecham się i pociągam jego przydługie włosy na karku.

- Jak poszły spotkania ?

- Należycie, chociaż przez cały czas myślałem o tym, że w moim biurze siedzi moja kobieta i na mnie czeka. Oszalałem.

Zastanawiam się czy powiedzieć mu o tym co znalazłam i o tajemniczej kobiecie, ale boję się, że będzie zły. Na pewno będzie. Nie powinnam odbierać i grzebać w jego papierach. Może wspomnę tylko o telefonie ? O rety.

- Jesteś nadmiernie cicha.

Stwierdza, a zmarszczka na jego twarzy wydaje się być głębsza niż zwykle.

- Dzwoniła jakaś kobieta, pytała o ciebie, powiedziałam, że nie ma cię, a ona się rozłączyła. Nie bądź zły. 

- Przedstawiła się ?

- Nie. Kim ona mogła być ?

- Nie mam pojęcia.

Odpowiada nieco chłodno.

- Nie myśl już o tym. Jesteś głodna ?

- Nie.

- Kocham Cię, May. Nie musisz się o nic martwić.

Nie odzywam się, tylko opieram policzek na jego ramieniu.

- Masz ochotę mi pomóc ?

- W czym ?

Sięga po papiery, które przyniósł.

- Mam tu czternaście kosztorysów różnych firm i dodatek. Trzeba je przeczytać, a następnie przydzielić punkty. Za własny sprzęt, trzymanie się terminów i cenę. Według oficjalnych ustaleń przetarg powinna wygrać firma, która zaoferowała najniższą cenę, ale nie pozwolę, by ktoś spieprzył mi robotę. Wczoraj odbyła się licytacja. La Conie przygotowała krótką historię każdej z firm i zapisała ceny, które padły wczorajszego dnia. Pomożesz mi ?

- Z chęcią. 

Ożywiam się i szeroko uśmiecham.

- Co będziesz budował ?

- Od przyszłego miesiąca rusza odnowa pierwszego hotelu "Vegas". Dzielnie o nie wszystkie zabiegałaś.

- Gdzie znajduje się ten pierwszy hotel ?

- Tu w Nowym Jorku.

- A później ? Co z nimi wszystkimi zrobisz ?

- Sprzedam je. Nigdy nie brakuje chętnych. 

- Nie rozumiem, to się nie opłaca.

- Opłaca. Zrobię wycenę budynku i sprzedam go z 5% udziałem. Z czasem zwrócą mi się straty i będzie na mnie zarabiał.

- A jeżeli kupiec nie zgodzi się na twój udział ?

- Może wykupić go w całości, ale cena wtedy rośnie. Nabywcy lubią się chwalić, faktem, iż jestem udziałowcem w ich firmach. To pokręcone, ale tak właśnie jest... Zabierajmy się do pracy. 

Biorę sporą kupkę dokumentów i przenoszę się na ziemię na środek biura. Siadam na dywanikowej wykładzinie i rozkładam kartki, zaczynając czytać uważnie każdą z nich. Nie mogę popełnić błędu skoro uwierzył we mnie na tyle, by pozwolić mi pomóc.  Zayn klęka obok mnie i też bierze się za czytanie. Jesteśmy teraz drużyną i jestem tym zadowolona.

Pracujemy razem w ciszy przez długi czas, zapisując w tabeli punkty. Jesteśmy w pełni poświęceni zapiskom, dopóki piękna, długonoga kobieta nie wchodzi do biura. Oczy ma zimne, a uśmiech kpiący. Jej włosy są jak moje, długie, w tym samym odcieniu brązu, tylko bardziej zadbane. Kaskadami opadają na ramiona okryte obcisłą czerwoną koszulą w puszczoną w luźne, pełne elegancji spodnie, sięgające troszkę pod kształtny biust. Podkreślają jej krągłe biodra i kryją zapewne idealnie płaski brzuch, a nogawki mają odpowiednią długość i odkrywają kawałek kostki, która zaraz znika w pięknych botkach na wysokim obcasie. Wspomniałam, że jej spodnie są grafitowe, podobnie jak pomadka na jej ustach. Co zaskakujące, ten kolor pasuje do niej, jak chyba żaden inny. Jest idealna. Idealna figura, proporcje. Zadbana cera, idealnie wyskubane brwi. Piękna i kobieca. Mogłaby z łatwością wygrać każdy konkurs piękności. Jeden defekt. Stąd widzę jej sztuczne usta. Napchane kwasem, silikonem czy innym czymś. 

- Nessie.

- Zayn.

- Czegoś potrzebujesz ?

- Musimy porozmawiać.

Zapada cisza i czuję napięcie przepływające między nimi. Powietrze staje się gęstsze. Oboje zachowują się, jakbym nie istniała, wpatrując się w siebie. Z łatwością rozpoznaję postawę jaką przybiera Zayn. Opiekuńczą. Zawsze jest taki dla mnie, troskliwy, ale teraz to nie względem mnie czyni troskę. 

- May, pozwól ze mną. 

Zayn chwyta mnie pod ramię, kiedy wstaję za nim i wyprowadza z biura. Wprowadza mnie do pomieszczenia po drugiej stronie małego hallu, które jest chyba biurem Scoota. Zważając na to, że wspomniany mężczyzna siedzi za masywnym biurkiem, to musi być jego biuro. 

- Zaczekaj tu na mnie. Scoot, przypilnuj jej. Nie chcę słyszeć, że coś jej się stało. 

Zayn nakierowuje mnie na fotel przy jego biurku i mówi coś do mężczyzny tak cicho, że nie jestem wstanie usłyszeć ani słowa. Opuszcza szybko pomieszczenie i kłuje mnie fakt, że podczas całego tego przedstawienia, zaszczycił mnie tylko jednym przelotnym spojrzeniem. Jakby nie chciał na mnie patrzeć. Zagryzam wargę i zaciskam drżące z zawodu i lekkiej zazdrości dłonie. Kocha mnie.

- Potrzebujesz czegoś dziewczyno ?

Podnoszę głowę, słysząc grubowaty głos Scoota. Kręcę głową i uciekam wzrokiem na okno za nim. 

- Nie masz się czym martwić. Zaraz wróci, ten skurczybyk nikomu nie pozwoli przebywać za długo w twoim towarzystwie. 

Spoglądam na niego, zauważając, że się uśmiecha.

- Sra w majty jeżeli chodzi o ciebie.

Uśmiecham się, a zaraz cicho się śmieję na te bardzo nie profesjonalne słowa, padające z ust profesjonalnego mężczyzny. Jest przerażający, ale i na swój dziwny sposób miły. Mija kilka minut, które spędzamy w ciszy, aż mojej uwagi nie przyciąga chaos panujący na korytarzu. Przez otwarte drzwi widzę zdenerwowanego Zayna i Neesie żywo gestykulującą. Rozmawiają miedzy sobą żarliwym szeptem, aż ta nie odwraca się, głośno zapowiadając, że nie zmieni zdania i odchodzi. Zayn wściekle przeczesuje włosy i staje w progu pomieszczenia, patrząc na mnie. Skinieniem głowy przywołuje mnie do siebie, więc nie pewnie, acz szybko do niego podchodzę. Mocno bierze mnie za rękę i kiwa do starszego (niewiele) od siebie mężczyzny.

- Dziękuję, Scoot. 

Wprowadza nas z powrotem do swojego gabinetu. Papiery, którymi się zajmowaliśmy są już sprzątnięte. Prowadzi mnie pod fotel i wyciąga z pod biurka moje buty. Boże, chodzę bez butów!

- Zawiozę cię do domu.

Podaje mi moje czółenka i podtrzymuje mnie, kiedy je ubieram. Jego wściekłość jest namacalna. Pobrzmiewa w jego głosie, który próbuje utrzymać w spokojnym tonie. Mam ochotę wydrzeć się z pytaniem kim ona jest i czego chciała. Rozpoznałam jej głos. To ona dzwoniła. I niemal jestem pewna, że okłamał mnie, twierdząc, że nie ma pojęcia kim mogła być tamta kobieta. 

- Chcę zostać z tobą.

Mówię mu i staję prosto. Wzdycha groźnie i przeciera twarz dłońmi w frustracji.

- Jestem wkurwiony, zrób co mówię !

W jego podniesionym głosie pobrzmiewa oskarżenie i żal. Do mnie. Nie rozumiem co zrobiłam. Próbuję coś powiedzieć, ale nie wiem co. W jednej chwili sprawił, że poczułam się winna i ogarnęła mnie dziwna rozpacz. Dlaczego ?

- Przepraszam. Niech będzie, zostań. 

Spogląda na mnie i mam wrażenie, że swój smutek wypisany mam na czole, bo łagodnieje. Wyciąga do mnie dłoń, ale odsuwam się. To tylko odruch, ponieważ całą sobą chcę go przytulić.

- Nie jestem zły na ciebie, Myr. Nie odsuwaj się ode mnie.

Widzę cień paniki w jego oczach. Niepewnie obejmuję go w pasie i przyciskam policzek do jego klatki piersiowej. Chcę być blisko niego. Tylko przy nim mam to poczucie bezpieczeństwa.

- Kim ona jest i czego chciała ?

- Nie będę o tym z tobą rozmawiał.

Odpowiada spokojnie.

- Dlaczego ?

- Ponieważ to nie dotyczy ciebie. Koniec tematu.

Mówi ostro, a kiedy próbuję się odsunąć, przytrzymuje mnie.

- Wiem co się właśnie dzieje w twojej główce. Kocham cię, May. Nie próbuj sobie wmawiać, że jest inaczej. 

- Wiem to.

Zapewniam go. Chcę mu pokazać, że nie zwątpiłam w to, przez incydent z Nessie. Troszczy się o mnie. 

- Cieszę się, że wiesz.  Nie chcę cię więcej widzieć w stanie takim jak wczoraj. Nie odsuwaj się ode mnie.

- Okey.

- Okey ? Ty i te twoje dziwne słowa.

- Dlaczego uważasz, że "okey" jest dziwne. 

- Ponieważ nie brzmi za ładnie: "dobrze", albo "w porządku" jest lepsze. 

- Tylko dla ciebie.

Wystawiam mu język i piszczę z zaskoczenia, kiedy chwyta go między zęby, ale zaraz puszcza.

- To brzydkie zachowanie. Należało ci się.

Robię wielkie oczy, nie wierząc w jego słowa. Jest zbyt profesjonalny. Uśmiecham się, nawet jeżeli tak naprawdę wcale nie jest mi do śmiechu. Nie chcę go rozjuszać, próbując wydobyć jakieś informacje. I tak nic nie powie, mogę to przeczekać i zaatakować w innej chwili.

***

- Dowiedziałem się czegoś o twoim ojcu, ale nie mam pewności, czy chcesz o nim słyszeć.

Zayn przysiada na kanapie obok mnie, zaraz po tym, jak zakończył kolejną wideokonferencję. 

- Chcę.

- Siedział w więzieniu dwa lata za zabójstwo. Prawdopodobnie te z twoich opowieści. Jego wyrok miał być dłuższy, ale wypuścili go po dwóch latach z niewiadomych przyczyn. Podobno dowody, że to on nie były wiarygodne, a podejrzanych był kilku. Dalej sprawa jest nie wyjaśniona. Co jest dziwne, to to, że policja cię nie szukała. Nie byłaś pełnoletnia, więc nie mogłaś być bez opieki. Zostałaś urodzona w szpitalu, ale twoje akta zostały wykradzione, May. A twoi rodzice zataili fakt, że mieli dziecko. Formalnie nie istniałaś. Nie rozumiem tylko dlaczego nikt nic nie zgłosił. Sąsiedzi cię widzieli, chodziłaś do szkoły, a mimo to każdy milczał jak grub. Wydaje mi się, że w tamtych czasach twój ojciec musiał zastraszać wszystkich wokoło... co brzmi dosyć niewiarygodnia.

- Ale.. ja miałam ten akt. Mama pokazywała mi ten dokument wiele razy, mówiąc, żebym o nim pamiętała, kiedy zechcę uciec, gdy jej zabraknie. Potrzebny mi był do dowodu.

- A więc, wiesz kto go ukradł. 

Continue Reading

You'll Also Like

13.2K 577 40
Książkę pisze w wieku 15 lat. Początkowe rozdziały są nudne, ale im dalej tym lepiej. Opis ☟︎︎︎☟︎︎︎☟︎︎︎ Carrie jest 18 letnią Irlandką, która 2 lata...
259K 5.1K 7
Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów... jeszcze bliżej. Marigold Price ma wszystko, czego potrzeba jej do szczęścia: rodzinę, przyjaciół i dobrze pr...
30.2K 2.7K 61
W powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw. Jeśli nie lubisz mocnych książek, to pro...
42K 2.2K 41
Natalie była młodą osiemnastoletnią księżniczką wampirów. Jej życie było usłane różami. Nie miała żadnych zmartwień ani trosk. Morderstwa, zdrady, ta...