La Patte 🔞 || Miraculous

By MeWithADot

20K 620 243

W lesie nieopodal Paryża dokonano makabrycznego odkrycia: nagie, związane sznurem zwłoki mężczyzny, ułożone w... More

la dédicace
la partie un - le citations
prologue
un
deux
trois
quatre (może wreszcie nauczę się liczyć po francusku?) - ponowny wrzut
cinq
six [czyt. sis]
sept
huit
neuf/neuvième
dix
onze/onzième
douze/douzième
treize
quinze/quinzième
seize
dix-sept
dix-huit
dix-neuf
vingt/vingtième
vingt-et-un
vignt-et-deux
vingt-troisième
vingt-quatrième
vingt-cinquième
vingt-sixiéme
vingt-septième

quatorze

369 13 10
By MeWithADot

- Z kim dzisiaj?

- U Agreste'ów, z ich kucharką - Marinette zmroziło, kiedy usłyszała to nazwisko. Ich syn Felix był w niej na zabój zakochany, jeszcze kiedy chodziła do liceum. Wtedy marzyła o tym, żeby o niej zapomniał.

- Mogę cię z nią zostawić? - zapytała. - Pójdę sprawdzić, co u Felixa.

- Dobra, ale nie na długo.

- Tylko do niego zajrzę.

Luka zadzwonił dzwonkiem przy wejściu na ich posesję i czekał. Marinette w tym czasie znalazła sobie kamyk, który zaczęła podrzucać i kopać.

Kamera się wreszcie wysunęła. Mężczyzna powiedział do niej parę słów i brama się otworzyła. Wyglądająca młodo kobieta ruszyła pierwsza i otworzyła drzwi.

Emilie, matka Felixa, z wielkim brzuchem poszła ich przywitać i zaprosiła na kawę.

- Gratuluję, pani Agreste - powiedziała Marinette, kiedy szli w stronę jej biura, a dziewczyna wiedziała, że Emilie miała problem z zajściem. Gdyby mogła, oddałaby jej wszystkie swoje komórki jajowe w wielkiej paczce z napisem "niech się dobrze i zdrowo rozwijają", dlatego że zawsze zawsze taka miła i uśmiechnięta. - Czy pani kucharka zachowywała się jakoś inaczej ostatnio?

- Ostatnio wszyscy zachowujemy się inaczej - odparła smutno, schylając głowę i patrząc w dół na swoje palce. Przez chwilę przyglądała się swoim paznokciom, Adrien też miał ten odruch, zawsze, gdy coś go smuciło. Faux pas, które Marinette strzeliła spowodowało, że poczuła złość na samą siebie. Zmarszczyła brwi, nie okazując tego.

Kurwa, zacznij myśleć, dziewczyno, Adrien ci o tym mówił. Porwanie Isabeau było straszne,nikt się tego nie spodziewał. Około rok temu ktoś zakradł się do posiadłości i porwał dziewczynkę, kiedy jej matka była z koleżanką w salonie. Adrien wrócił do domu wtedy wściekły i pokłócili się, bo Marinette nie chciała zadzwonić i sprawdzić, jak idzie sprawa. Kochał dzieci i często się zastanawiała, dlaczego?

- Przykro mi, kto się tym zajmuje?

Nie odpowiedziała.

- A jak czuje się Felix?

- Nie rozmawia ze mną - pociągnęła nosem. Nigdy nie lubił Isabeau, więc to wydało się dziewczynie dziwne.

- Mogę iść go zobaczyć?

- Jest na górze.

Wstała i wyszła z pokoju.

- Marinette chodziło bardziej o jakieś podejrzane zachowania... - usłyszała będąc już za drzwiami.

Otworzyła sobie cicho drzwi i weszła, dlatego że nie odpowiadał na pukanie. Zauważyła na blacie biurka książkę, ale zbytnio nie zwróciła na nią uwagi - miała swoje do przeczytania - usiadła na fotelu przy nim i obróciła się kilka razy. W końcu ciekawość zwyciężyła i podniosła książkę.

- Ładnie to tak, dotykać cudze rzeczy? - prawie podskoczyła na miejscu. Wkładał, albo wyjmował soczewki z szarych oczu przed lustrem w łazience.

Odłożyła książkę.

- Nie - odpowiedziała. - Chciałam tylko zobaczyć, o czym to - spojrzała na niego. - Jesteś wysoki - dodała będąc w prawdziwym szoku. Gdyby nie siedziała, jej żuchwa uderzyłaby o podłogę, odbiła się i potoczyła w bliżej nieznanym kierunku, prawdopodobnie pod komódkę, na której stał telewizor.

- A ty nadal niska - skwitował. - Co tam u mojego kuzynka?

- Dobrze, a u ciebie? - zapytała, imitując jego oschły ton.

- Też, więc wpadłaś, żeby mnie przeszukać, czy po coś jeszcze?

- Wpadłam pogadać.

- O czym?

Nie powiedziała nic więcej.

- Pogadajmy o moim kuzynie, dobry jest w łóżku?

Marinette zaczęła czuć się niekomfortowo, kiedy podszedł do biurka i zaczął na nim czegoś szukać. Rozrzucił i wysypał jakieś długopisy. Podniósł okulary i założył.

- Dlaczego?

- Zabrał mi ciebie, więc chcę znać powód. Wiem, że pieprzycie się jak króliki, bo dwa razy byłaś w szpitalu, więc dwa razy strzelił gola, nie licząc tych abortowanych i tych, które umarły na to, co masz ty.

Nie podoba mi się ten temat, pomyślała, patrząc na swoje dłonie na kolanach ze łzami w oczach. W tym momencie przypominała zbitego psa i swojego narzeczonego zarazem, przez co Felix chwilowo poczuł wyrzuty sumienia. Gdy wzięła rozedrgany oddech, narosły w nim. Po długiej chwili ciszy się opanowała. Na pewno lepszy od ciebie i to była prawda, Adrien przynajmniej jej tego nie wypominał.

- Kim chcesz zostać? - nagle przypomniała sobie, że on też zaczął medycynę.

Wzruszył ramionami, opierając się tyłem o biurko obok niej. Alarmy w jej głowie zaczęły bić, bo był zbyt blisko.

- Zapytałem o coś pierwszy.

- Chcesz wiedzieć, jaki jest?

Kiwnął głową, patrząc na nią przez szkła okularów. Jest ślepy, jak Adrien, pomyślała. On też nigdy nie mógł znaleźć swoich, kiedy je nieopatrznie przełożyła w inne miejsce. Zawsze się wtedy na nią wkurzał, mimo że miał kilka par, więc przestała w ogóle je dotykać.

Przysunął swoją twarz do jej i poczuła się dziwnie. Momentalnie przestała oddychać, przez jego zapach. Czy to już wariactwo, że chce pocałować kuzyna swojego narzeczonego?

- O czym myślisz? - nawet głos modulował w ten sam sposób.

- Mam broń.

Roześmiał się słysząc to.

- Nie zdążyłabyś jej dotknąć, zanim zrobiłbym tak - przesunął fotel, podniósł ją z niego i usiadł na nim, sadzając ją sobie okrakiem na udach, niestety nie zauważył pistoletu wycelowanego w jego twarz.

- Mówiłeś coś? Nie na za dużo sobie pozwalasz? - zeszła mu z kolan.

Wstał.

- Chcesz uratować dwie następne osoby, zanim je zranię? Zastrzel mnie - powiedział nagle, rozłożywszy ręce. - Potem możesz powiedzieć, że cię zaatakowałem, czy coś.

Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Szczerość w jego głosie była nieodzowna, więc powiedziała:

- Mamy zamiar mieć trójkę dzieci.

- Czyli to już przesądzone?

- Co?

- Małżeństwo.

- Tak.

- Co, gdyby go nagle zabrakło?

- Wtedy mogłabym się do ciebie zgłosić, ale nie zrobię tego.

- Dlaczego?

- Bo nie jesteś wcale do niego podobny.

***

- Marinette, możemy porozmawiać? - zapytał wieczorem, kładąc się obok niej na łóżku.

- O czym?

- Czuję się źle.

Odsunęła się od niego na samą krawędź.

- Jeśli masz gorączkę, śpisz dziś na kanapie.

- Nie o to mi chodzi.

- A o co?

- Dlaczego mi wczoraj nie odpowiedziałaś, tylko zabrałaś wibrator i poszłaś?

- Bo nie wiesz, co lubię, poza tym nie czuję się jeszcze z tobą komfortowo.

- Chodzi o twoje blizny?

- Może - odpowiedziała, zawahawszy się..

- Co gdybym zrobił tak? - złapał ją za udo i obrócił się razem z nią, tak, że siedziała na nim okrakiem. - A potem tak? - podciągnął jej dół koszulki, kładąc ręce na jej biodrach, przesuwając je do góry i po chwili odrzucając ją na podłogę.

Poczuła jak mu pod nią staje i zaczęła rozpinać mu pasek, ale ją powstrzymał:

- Zostaw - głos mu się zmienił, stał się głębszy, podobnie jak poprzedniego dnia i wtedy w klubie, przez co zrobił się też bardziej złowrogi, więc usiadła z powrotem w tym samym miejscu na nim i objęła się ramionami. - Tu nie chodzi o mnie, a o ciebie. Muszę wyplenić w tobie ten nawyk, bo go nie lubię - usiadł. - Daj - zabrał jej dłonie z ramion i spojrzał na nie, a potem na nią. Odwróciła głowę i patrzyła na drzwi. - Wiesz, czego tutaj teraz brakuje? Pierścionka, a tu obrączki - podotykał lekko jej palców serdecznych kciukami. - Tego też nie lubię - powiedział, nawiązując do jej odwróconej głowy i pocałował ją pod uchem. - Ale wiesz, co w tobie lubię? - nie odpowiedziała. - Lubię twoją szyję i to, jak twoje ciało reaguje, kiedy robię tak - dmuchnął jej gorącym powietrzem w i dostała gęsiej skórki. - Lubię tą bliznę - pocałował ją w obojczyk i złapał ją za łydki prostując jej nogi. - Tą też - schylił się i dotknął ustami nad jej piersią, a potem polizał. Uśmiechnęła się mimo woli. Przesunął palce do jej łechtaczki i zaczął ją powoli masować, przez materiał jej majtek.

- Co robisz? - zapytała, kiedy dotknął jej pleców.

- Kładę cię, tak będzie nam wygodniej - odetchnęła głęboko, kiedy plecami dotknęła zimnej pościeli. - Powiesz mi co lubisz, hmm? - zapytał, zdejmując jej spodnie. Pod spodem miała figi, więc uniosła miednicę do góry. Kiedy pozbył się jej ubrań, zauważył, że się ogoliła, dmuchnął jej delikatnie w kobiecość. Zacisnęła nogi na jego głowie. - Masz dziecko? - zauważył bliznę na jej kroczu. Co jest? Do tej pory myślał, że ma jedno dziecko, po bliźnie na brzuchu, a teraz już zgłupiał. Urodziła jedno naturalnie bez lekarza, a drugie przez cesarkę? Ale z drugiej strony jej sutki wcale nie wyglądały, jak po ciąży. Wiedział to, ponieważ poprzedniego dnia, zanim złapała go za nadgarstek, wzięła prysznic - te brodawki były małe, jak u nastolatki.

- Nie - odpowiedziała ze łzami w oczach, nie okazując tego i zaczęła liczyć ułamki, żeby się uspokoić.

Wiedział, że to delikatny temat, dlatego nie zadawał dalszych pytań.

- Szkoda, lubię dzieci - powiedział cicho, ale nie ma tyle, żeby go nie usłyszała. Znowu dmuchnął.

-- Lubię, jak mi tam dmuchasz - sięgnęła pilot od wierzy i ją włączyła. Cicha heavy metalowa muzyka wypełniła pokój.

- A ty? Co ty lubisz sobie robić? - po chwili zrobiła się czerwona na twarzy, jak dojrzały pomidor, kiedy dotarł do niej sens jego słów i w jej głowie pojawiła się pierwsza odpowiedź. - No, co? Powiedziałem coś nie tak?

- Nie, tylko.. nie wiem, jak ci to wyjaśnić.

- Prostymi słowami.

Zasłoniła twarz dłońmi i przez chwilę tak leżała.

- Lubię wkładać sobie środkowego palca do końca i uciskać - powiedziała w końcu.

- Pokaż mi - poprosił, a zaraz potem dodał: - jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić - widząc jej brak reakcji.

Odjęła ręce od swojej skóry i popatrzyła na niego, tylko i wyłącznie dlatego że uśmiechał się lekko, zachęcająco. Wzięła jego dłoń i pokazała sobie fuckera, a potem pomogła sobie palcami drugiej ręki nakierować i włożyć jego palec do środka. Była mokra w środku.

- Teraz wyprostuj resztę - dodała, odginając mu pozostałe palce - i rozluźnij dłoń i nadgarstek. Włóż go głębiej, o tak - pchnęła jego dłoń - Masz?

- Nie do końca wiem, co mam mieć.

- Na górze powinno być chropowate.

- Chyba mam.

- To teraz tylko go zginaj.

- Szybciej? Wolniej? Mocniej? Lżej? - dopytał.

- Szybciej.

Po pewnym czasie zaczęła dyszeć, dotknęła łechtaczkę i zaczęła poruszać po niej palcami.

Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.

- Kurwa, teraz?! - wykrzyknęła.

- Twoja matka?

- Ona wchodzi, jak do siebie - wzniosła oczy ku niebu, jakby do tej pory nie była to dla niego wiedza tajemna.

- Więc kto? - spytał bezgłośnie, nie przestając.

- Mój ferromagnetyczny proszek daktyloskopijny i pędzel - odparła, a on spojrzał na nią dziwnie.

- Fajne imiona mają twoi znajomi - uśmiechnął się.

- To kurier.

- Zaraz pójdzie.

- Nieprawda - westchnął na jej słowo i wyjął z niej palec, siadając. Oblizał go. - Zaraz to on zadzwoni - i jej telefon zaczął dzwonić, a ona usiadła, przeszła nad nim na czworakach i złapała go z szafeczki nocnej, by go odebrać. Zrobiła to, poprawiając ramiączko od stanika. - Tak? Mhm, zaraz chłopak pójdzie otworzyć - rozłączyła się. - A teraz idź i mu otwórz, jak żeś taki mądry.

- Dlaczego sama nie pojdziesz?

- Myślę, że to nie wypada otwierać drzwi kurierowi, tak jakby się przed chwilą pieprzyło, albo było pieprzonym - na jej słowa wstał. - Nie zapomnij podpisać pokwitowania - rzuciła za nim.

- Nie odpuszczę ci tego - zagroził z korytarza. - Jeszcze dziś to dokończymy.

Złapała za koszulkę na podłodze i założyła ją.

- Przynieś ją do mnie! - zawołała, gdy usłyszała drugie szczęknięcie klamki.

- Jutro idziemy na zakupy - powiedział, rzucając paczkę przez drzwi na łóżko obok niej i otwierając te po drugiej stronie korytarza do łazienki. Zniknął za nimi.

Sięgnęła po torbę i wyciągnęła z niej scyzoryk, nie przejmując się jego słowami. Rozcięła taśmę i ciesząc się jak dziecko w boże narodzenie otworzyła karton, a potem pudełeczko z proszkiem. Wysypała trochę w zgięcie łokcia przez całkowity przypadek, bo ręce nadal jej się trzesły, i zabrała z paczki pędzelek, owinięty papierem. Wysunęła końcówkę blokującą magnez i drugą stronę zbliżyła do skóry. Kto by pomyślał, że daktyloskopia może być taka przyjemna?

Zagryzła wargę.

- Myślę, że wiem, jak połączyć moją robotę z naszym seksem - powiedziała, kiedy weszła mu do łazienki podczas mycia rąk. Wychyliła głowę za toaletę i zobaczyła kosz na śmieci, a w nim dwie zużyte prezerwatywy. Czyścioszek..., pomyślała. On jej też wchodził, podczas gdy ona to robiła, to dlaczego nie odwrócić sytuacji?

- Co to za pomysł? Tak, zwaliłem w gumę - widział jej odbicie w lustrze. - I nie mam zamiaru sprzątać łazienki po każdorazowej takiej sytuacji, a wiem, że będę musiał.

- To dobrze. Chodź to zobaczysz.

przez ponad pół życia byłam blondynką z zielonymi oczami, so yeah, we exist! teraz mam kasztanowe włosy.

ogólnie znowu nie jestem pewna, co do tej drugiej części, ale let it be. to wszystko dlatego, że Lukę piszę na bieżąco. też, musiałam co nieco dodać, gdzieniegdzie zamieniłam słowa, bo, moim zdaniem, ZA CZĘSTO się powtarzały..

moje dzieciątko, kulka, Loulou, szynszylka też prawdopodobnie w tym tygodniu umarła, po ponad ośmiu latach życia, bo nie mieszkam na stałe tam, gdzie ona przebywa i to jest to, co mi przekazała, przy okazji, moja wściekła na psa matka, więc...

anyways, mam nadzieję, że cieszycie się z tego rozdziału... bo ja jestem załamana.

Continue Reading

You'll Also Like

102K 1.5K 20
co gdyby Camowi udało się porwać Hailie? To opowieść o Hailie gdyby wychowywała się razem z braćmi
14.5K 568 75
W tej książce będę opisywała swoje dni w tej jakże zacnej placówce, a wy również możecie pisać co się wam przydarzyło w danym dniu. Przy jakiś probl...
14.6K 189 26
W świecie baśni i legend historie toczą się niezmiennie tym samym torem od pokoleń. Coraz częściej jednak postacie buntują się i chcą stać się kowala...
256K 13.9K 60
ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze...