»9

601 57 23
                                    

Poniedziałek nadszedł o wiele szybciej, niż blondynka się spodziewała, przez co nie miała czasu mentalnie przygotować się na szlaban z wkurzonym opiekunem jej domu, i podejrzanie zachowującym się Theodorem.

Dokładnie dziesięć po dziewiętnastej dziewczyna zapukała do mniejszej pracowni mistrza eliksirów, którą mężczyzna wciąż okupywał, mimo zajęcia przestronnego apartamentu nauczyciela obrony przed czarną magią, i po usłyszeniu donośnego „wejść", wstrzymując oddech przekroczyła próg pomieszczenia.

Nie zdążyła nawet dokładniej rozejrzeć się po komnacie, w poszukiwaniu ukrytego w mroku Snape'a, a poczuła, jak za jej plecami próbuje przecisnąć się koszmarnie rozczochrany Nott.

Freya zmarszczyła brwi, i odsunęła się, ale nie aby dać chłopakowi przejść, tylko w celu zachowania psychicznego komfortu. Zmierzyła wygląd Theo spojrzeniem, i już zamierzała wygłosić jakiś komentarz, ale momentalnie zamknęła usta, kiedy znikąd zmaterializował się przed nimi górujący nad nastolatkami nauczyciel.

— Ghul spod łóżka zjadł panu szczotkę do włosów, panie Nott? — Mężczyzna skwitował sucho aparycję swojego wychowanka, po czym zwrócił się również do Mitchell — Waszym dzisiejszym zadaniem będzie oznaczenie, i poukładanie na półkach zgodnie z oznaczeniami tych fiolek. — Powiedział, po czym wskazał na wręcz wysypujące się z wielu przepełnionych skrzynek małe fiolki w eliksirami mieniącymi się na różne kolory, a Freya mimo to odetchnęła z ulgą - mogło trafić im się znacznie gorzej.

— Pracujecie do dwudziestej drugiej i ani minuty dłużej, bo jesteście mi w tym pomieszczeniu całkowicie zbędni. — warknął Snape, po czym wyciągnął ręce po ich różdżki.

Dziewczyna niechętnie wręczyła mu swój magiczny przedmiot, po czym odetchnęła ciężko, i przystąpiła do pracy, skutecznie ignorując towarzyszącego jej chłopaka. Póki każdy miał swoje skrzynki do porządkowania, było bardziej niż dobrze.

Dwie godziny później blondynka z głębi serca żałowała swoich czynów - przed szlabanem nie znalazła czasu na zjedzenie kolacji, więc jej brzuch, który ostatni posiłek miał o trzynastej, odzywał się wyjątkowo głośno.

Theodor posłał jej rozbawione spojrzenie. Odpowiedziała zmrużonymi oczami, i wyjątkowo agresywnie ustawiła fiolkę na stojaku, przez co ta o mało się nie rozbiła.

— Na Merlina Mitchell, wykaż choć krztynę samokontroli. — Wywarczał mistrz eliksirów, zwracając uwagę na jej poczynania. — Widzę, że zamierzasz wygrywać mecze z podziurawionymi dłońmi.

Nott znowu powstrzymywał śmiech.

Freya wzięła głęboki wdech, zatrzymując powietrze w płucach, i uniosła wzrok na sufit, posyłając do wiszącej pod nim suszonej mandragory błaganie o siłę do przetrwania.

Minutę przed dwudziestą drugą Snape wyćwiczonym ruchem wykonał manewr polegający na równoczesnym wstaniu z krzesła, wzięciu jednej różdżki ucznia w jedną rękę, drugiej w drugą, i zrobieniu kroku w stronę siedzących na posadzce nastolatków. Cały gest był dość gwałtowny, a Freya szybko otrząsnęła się z resztek transu w który wpadła pracując.

— Zabierać, i znikać do dormitoriów. Żadnego szlajania się. — Nott znajdował się bliżej nauczyciela, pochwycił więc w rękę obie różdżki, i z uśmiechem podał Mitchell jej własność, na co dziewczyna przewróciła oczami, i wymruczała pod nosem coś, co brzmiało jak zmiękczone przekleństwo. Na korytarzu jednak, zamiast skręcić w lewo w kierunku wejścia do pokoju wspólnego Slytherinu, blondynka skierowała się na wprost, wzbudzając tym samym zainteresowanie Theodora.

— Nie słyszałaś Snape'a? Do domku i lulu, nie ma wycieczek. — Przekomarzanie się z tą dziewczyną sprawiało mu dziwną przyjemność.

— Jak zaraz czegoś nie zjem to nie pójdę lulu aż do jutra, więc uważam to jako sytuację wyjątkową. — Mruknęła nie odwracając się, po czym westchnęła spostrzegłszy, jak chłopak biegiem dogania ją, i zwalnia dotrzymując jej kroku.

— Wyśmienicie, dowiem się przy okazji co będzie w jutrzejszym jadłospisie, i podręczę trochę rano Blaise'a moim darem jasnowidzenia. — Wyszczerzył się brunet, a Freya tylko na moment zawiesiła wzrok na jego twarzy.

— Czasami mam wrażenie, że jakbym postawiła obok siebie was z klasy pierwszej, i was obecnie, nie dostrzegłabym żadnych różnic.

— Cóż, ty to na pewno zostałaś w dziewięćdziesiątym pierwszym. — Rzucił chłopak, i dopiero po chwili zrozumiał swój błąd. Atmosfera zgęstniała, a Theodor miał ochotę kopnąć ścianę, przed którą właśnie się zatrzymali. Najgłupszy błąd. Nie zdążył jednak wykonać żadnego ruchu, bo Freya sprawnie połaskotała gruszkę, a wrota do serca Hogwartu stanęły otworem.

Freya Mitchell uwielbiała cynamon. To Nott zdążył wywnioskować, widząc jak skrzaty podawały jej tacę z parującym napojem posypanym warstwą cynamonu, cynamonowymi bułeczkami, i ryżem z jabłkiem i cynamonem.

— Dowiedziałeś się już, co jutro na podwieczorek? — Podniósł głowę, słysząc jej lekko zachrypnięty głos.

— Yhym, przygotuj się na perfekcyjnie podane wiśniowe sakiewki z sosem waniliowym. Niebo w gębie.

— W takim razie możesz wrócić do lochów. — W zasadzie to nie czuł w tym zdaniu trybu rozkazującego, raczej stwierdzenie faktu. Pokusił się więc o nagięcie jej zasad gościnności, przenosząc się z krzesła w rogu pomieszczenia na ławę obok dziewczyny, która niechętnie na niego spojrzała, pewnie zastanawiając się co on na Merlina robi. Sam chciałby wiedzieć.

— Co to właściwie jest? — Zapytał, wskazując na napój w ceramicznym kubku.

— Salep. — Odburknęła Freya, która zaczynała się już czuć niekomfortowo.

— Mogę spróbować?

Spojrzała na niego jak na idiotę.

Ale podsunęła mu kubek.

//czuję presję, c z u j ę p r e s j ę.
wywieraną przez samą siebie, bo moje umiejętności prowadzenia konwersacji w realnym świecie są na minusie, co odbija się na tym jak piszę, i często odbiera mi radość z tworzenia dialogów ;(
bardzo chcę to kontynuować, ale pisanie serca zajmuje mi dużo więcej czasu niż krzewu, więc po prostu rozdziały pojawiają się raz na kilka miesięcy.

serce z marmuru • teodor nottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz