»5

987 97 12
                                    

Ze ściśniętym sercem obserwowała, jak brunet idzie w ślady wyraźnie zdegustowanej Davis, i wstaje z leżanki. Odszedł, nie posyłając jej nawet ostatniego spojrzenia, a dziewczyna nie uroniła z tego powodu ani jednej łzy. W końcu czemu miałoby to ją obchodzić? Przecież sama go o to prosiła.

A jednak lekko ją to zabolało.

Freya zawsze uważała łzy za ukazanie słabości, przez co na płacz pozwalała sobie tylko w momentach, kiedy zostawała sama. Mimo, że oddałaby wszystko za chociaż jedną osobę, która w takim momencie zwyczajnie podeszłaby, i pozwoliła blondynce wtulić się w swoje ciało. Czasami też nie potrafiła się rozpłakać - nieważne jak bardzo by chciała.

A najważniejsze było nie pokazać, że zostało się zranionym. Święty dekalog Mitchell zawierał jeszcze kilka rządzących jej życiem przykazań, zapisanych ozdobnym pismem na okładce notesu.

Doprawdy, ślizgonka miała bardzo zróżnicowaną psychikę.

A jak w to wszystko wpasowywały się rozgrywki Quidditcha, które przeczyły niemal wszystkim wyznaczonym przez nią samą zasadom?

Cóż, dziewczyna po prostu nie potrafiła sobie odmówić tej wątpliwej przyjemności wznoszenia się na wysokość stu metrów przy porywistym wietrze.

***

Jej okazja na wykazanie się na eliminacjach przyszła szybciej niż się spodziewała. Mimo niecierpliwego oczekiwania, dni płynęły nadzwyczajnie szybko i ani się nie obejrzała, a już musiała stawić się na boisku do Quidditcha w sportowym stroju i ze swoją miotłą - Nimbusem 2001.

Widząc liczbę kandydatów uniosła tylko wysoko brwi, bowiem na boisku był chyba cały Slytherin, nie wiadomo nawet czy tylko Slytherin, bo zdawało jej się, że dostrzegła gdzieniegdzie jakieś przebłyski granatu.

Jednak odetchnęła z ulgą widząc machającego do niej Kasjusza Warringtona, i skierowała swoje kroki w jego kierunku, przy okazji uważając, aby nie zabrudzić błotem swoich nowych, skórzanych butów do gry.

- Witam naszą panią ścigającą! - brunet zdecydowanie był w szampańskim humorze, sądząc po uśmiechu jaki skierował w jej stronę. - Gotowa na dostanie się do drużyny nawet bez tego żałosnego konkursu talentów?

- Może - mruknęła cicho, równocześnie rozglądając się po boisku i szukając innych członków zeszłorocznej reprezentacji.

- Daj spokój Freya, jeśli Urquhart cię nie przyjmie to jest ostatnim idiotą. Chociaż w sumie to chyba i tak nim jest. Wiesz co on zrobił żeby być kapitanem? Przecież on nawet nie był w drużynie! Miles mi mówił, że podobno... - dalej już nie słuchała, ponieważ wśród tłumu dostrzegła charakterystyczną blond czuprynę, której właściciel zbliżał się do stojącej dwójki.

A podobno miał nie grać.

- Malfoy! - Kasjusz przestał nawijać, kiedy również i on zauważył Dracona, i momentalnie zostawił Freyę aby podbiec do młodszego chłopaka i go powitać.

- Warrington. - Draco wypowiedział nazwisko kolegi jakby z niechęcią, i na powitanie tylko lekko skinął mu głową, rozglądając się po boisku. - Gdzie Urquhart? Powinien tu już chyba być, i rozproszyć tą całą błazenadę. - blondyn skrzywił się lekko, kiedy jego wzrok powędrował w kierunku grupki młodych, rozchichotanych krukonek na obrzeżu boiska.

- To chyba wie tylko sam Merlin, albo... - brunet urwał, wpatrując się zmrużonymi oczami w coś za plecami Freyi, i po chwili znowu się rozpromienił. - Albo ja też wiem, bo właśnie wyszedł z szatni z resztą starej drużyny. - ledwo wypowiedział te słowa, do uszu dziewczyny dobiegły okrzyki.

- Slytherin, tylko Slytherin! Wszystkie inne domy w tej chwili mają się stąd wynieść, albo pożałujecie! - donośny głos nowego kapitana drużyny rozrzedził gęsty tłum, a niezadowolone krukonki i dwie uśmiechnięte puchonki rozmawiając ze sobą przeszły na trybuny. - Maluchów też nie przyjmujemy, sio, a kysz! - krzyknął, i całkiem spora grupa  jedenastolatków ze szkolnymi  miotłami skierowała się do wyjścia, po drodze rzucając wszystkie znane sobie przekleństwa w stronę rosłego chłopaka, którego uwaga jednak całkowicie skupiła się już na pozostałych ślizgonach, i na dłuższą chwilę zawiesił na nich wzrok. 

- Mam wrażenie, że im dłużej się na nas patrzy, tym trybiki w jego mózgu pracują wolniej - Freya drgnęła, kiedy usłyszała cichy szept Milesa Bletchleya tuż przy swoim uchu, i poczuła na skórze jego ciepły oddech. Nie zdążyła jednak nic mu odpowiedzieć, gdyż Urquhart wyrwał się z zamyślenia.

- Jak zapewne wiecie, nazywam się Seymour Urquhart, i w tym roku będę waszym kapitanem. Oczywiście nie wszystkich, bo drużyna posiada ograniczoną liczbę miejsc, i to jest ten czas, aby o to miejsce zawalczyć. A więc na miotły!

Dalej wszystko potoczyło się szybciej niż blondynka się spodziewała, i kolejni kandydaci odpadali za dość lekkie przewinienia - ktoś poślizgnął się na błocie przy wsiadaniu na miotłę, ktoś stracił kontrolę nad miotłą przez dosłownie ułamek sekundy, a jedna dziewczyna z klasy niżej, którą Freya nawet kojarzyła po prostu odbiła tłuczek w złą stronę.

Otóż okazało się, że Seymour Urquhart był perfekcjonistą, i wszystko musiało być najlepsze.

Najtrudniejsza dla Mitchell była chwila, kiedy rozproszona przez potyczki słowne kapitana z jakimś innym siódmoklasistą musiała przejąć kafla od Warringtona, i strzelić go do bramki bronionej przez Bletchleya, któremu przejął się bojowy nastrój wprowadzony przez resztę.

Piłka przeleciała dosłownie centymetry od wyciągniętej ręki Milesa, a Seymour, znowu skupiony na tym co dzieje się z jego przyszłą drużyną podleciał do naburmuszonego chłopaka.

- Daj spokój Miles, tego nikt by nie obronił! Dziewczyna ma talent! - krzyknął, po czym zwrócił się w stronę blondynki - Freya Mitchell, tak?

Dziewczyna przytaknęła, i widząc, że Urquhart kieruje się ku ziemi, również obniżyła lot.

- Koniec eliminacji, lądujemy! - krzyknął chłopak, i nieliczni pozostali w powietrzu postawili swoje stopy na ziemi tuż po Freyi.

Ślizgonka rozejrzała się i uśmiechnęła pod nosem - na boisku został tylko zeszłoroczny skład, tak dobrze już znane jej twarze. Malfoy, Warrington, Bletchley, Crabbe, Goyle, oni wszyscy byli jej rodziną. No, może prawie wszyscy, bo Draco zdecydowanie zainteresowany dołączeniem do tej rodziny nie był.

- Jak pewnie już zauważyliście, w tym roku, oczywiście poza mną, nie ma tu żadnych nowych osób. Jednak mam nadzieję, że dacie z siebie więcej niż 100%, i w tym roku zdobędziemy puchar, bo nie widzę innej możliwości. A teraz lecimy się przebrać, bo wszyscy śmierdzimy!- Kasjusz i Miles przekrzykując siebie nawzajem dołączyli do swojego kolegi z dormitorium, biegnąc w stronę szatni, a Malfoy z Gregorym i Vincentem zostali w tyle, zawzięcie o czymś dyskutując. Mitchell natomiast szybkim krokiem skierowała się do szatni damskiej, z której od zawsze korzystała zupełnie sama, i po zamknięciu za sobą drzwi i odwróceniu się stanęła, lekko skonfundowana. 

- Pansy? Na brodę Merlina, co ty tu robisz?


/przepraszam za tak długą nieobecność, ale ja również jestem perfekcjonistką i musiałam być zadowolona tym rozdziałem, aby w końcu go opublikować ;)

serce z marmuru • teodor nottDonde viven las historias. Descúbrelo ahora