★・・・1・・・★

917 54 94
                                    

- Oto Pańskie rzeczy, które Pan Lee prosił, aby przekazać - ochroniarz przekazał mi torbę i po otwarciu jej zauważyłem w niej czarne ubranie, biżuterię i portfel.

Pierwsze co zrobiłem, to wyciągnąłem skórzany przedmiot i zaglądnąłem do niego, finalnie znajdując w środku dosłownie jakieś drobne.

Przekląłem pod nosem, wyciągając tym samym moje ubranie, które zamierzałem za chwilę założyć.

- Mógłby Pan na chwilę wyjść? Chciałbym się przebrać - warknąłem, a mężczyzna z lekkim przestraszeniem w oczach wykonał moją prośbę.

Po zarzuceniu na siebie lekkich materiałów, wyglądałem znów, jak dawniej. Czarny t-shirt, luźne spodnie, czarne wysokie glany i ciemna skórzana kurtka. Do tego kolczyk w ustach i w brwi, a na szyi zwisający dosyć gruby, łańcuszek.

W końcu mogłem poczuć się tak, jak dawny Christopher Bang.

Schowałem portfel do kieszeni i zarzuciłem torbę na plecy, opuszczając pomieszczenie.

- Oh. W-więc idzie Pan już? - dopytał ochroniarz, a ja kiwnąłem głową, zmierzając do dużych drzwi wyjściowych - Ymm... w takim razie, Wesołych Świąt! - odezwał się, a ja nie odpowiadając opuściłem ten cholerny budynek, w którym spędziłem ostatnie trzy lata swojego życia.

Wziąłem głęboki wdech świeżego powietrza, w końcu ciesząc się wolnością. Następnie skierowałem się szybkim krokiem w stronę bramy, którą z lekkim uśmiechem na ustach, przekroczyłem. Pierwszym miejscem, do jakiego udałem się po odzyskaniu wolności, to był nielegalny sklep z bronią i używkami mojego przyjaciela.

Właśnie tak. "Po odzyskaniu wolności" -  jak to pięknie brzmi. Nareszcie po trzech latach za kratkami mogę z powrotem wrócić do mojego normalnego życia. Jedyny minus w tym był taki, że musieli mnie wypuścić akurat w te znienawidzone przeze mnie Święta Bożego Narodzenia. Nigdy za nimi nie przepadałem i na pewno nie zamierzam ich polubić. Są bezużyteczne. Spędzę je po prostu sam w domu, prawdopodobnie przed telewizorem z jakimiś procentami, a od następnego tygodnia zacznę znowu moją do tej pory zawieszoną działalność. Na pewno dużo mnie ominęło, przez ostatnie lata, więc muszę się zgłosić za niedługo do szefa. Mam nadzieję, że ucieszy się moim powrotem.

Kiedy dotarłem pod znajome mi drzwi, bez wahania wszedłem do środka i od razu skierowałem się do bruneta siedzącego za ladą.

- O kurwa. Nie wierze - poczułem na sobie zdziwiony wzrok Changbina, a zaraz po tym zauważyłem, że chłopak aż podniósł się z krzesła i odłożył telefon.

- To uwierz - rzuciłem, opierając się dłońmi o blat jego biurka.

- Patrzcie patrzcie, kto to z pierdla wyszedł... Jak było?

- Daruj sobie. Daj mi szluga - odpowiedziałem wciąż tym samym tonem, patrząc na paczkę papierosów leżącą koło jego komputera.

- Tylko nie wypal wszystkich na raz - zaśmiał się podając mi powoli proszony przedmiot.

- Ta - odłożyłem moją torbę na stojące koło mnie, wolne krzesło, po czym wyrwałem mu z ręki opakowanie, chwyciłem zapalniczkę, leżącą również pod ręką i skierowałem się z powrotem przed sklep - Zaraz wracam.

Chwilę później ponownie mogłem zaczerpnąć zimnego powietrza. Wyciągnąłem jednego papierosa z pudełeczka i zapaliłem go zapalniczką. Tym samym, zacząłem powoli spacerować pod drzwiami sklepu w kółko, zaciągając się dymem, za którym tak bardzo tęskniłem.

W pewnym momencie, kiedy obracałem się, zderzyłem się z kimś, o wiele niższym ode mnie, kto szedł na naprawdę szybko, prawdopodobnie nawet nie patrząc przed siebie. Odsunąłem się trochę w bok, mając nadzieję że chłopak mnie wyminie, ale ten niestety przepadł przeze mnie i finalnie wylądował na chodniku, przy okazji tracąc wszystko co trzymał w rekach.

Dopiero potem zauważyłem idącą również koło nieznajomego dziewczynkę, która w momencie naszego zderzenia zatrzymała się i z niewielkiej odległości, zaczęła się wpatrywać w leżącego już blondyna.

- Aishh... - przeklął pod nosem, a ja z początku nie wiedziałem co zrobić, więc po prostu stałem, wpatrując się na niego z góry, zaciągając się jak gdyby nigdy nic kolejny raz.

- Prze-praszam... - wyszeptał niepewnie, po czym zaczął się powoli podnosić rękach i w momencie kiedy spojrzał mi w oczy, coś dziwnego uderzyło mnie w serce. Przeszło mnie naprawdę dziwne, niespotkane jeszcze nigdy do tej pory uczucie.

Przełknąłem ślinę, nie potrafiąc odwrócić wzroku od jego brązowych źrenic. Nie wiedziałem dlaczego stałem i wpatrywałem się w jak się okazało naprawdę ładnego blondyna, z delikatnymi rysami twarzy i pięknymi dosyć widocznymi na pierwszy rzut oka piegami. Miał lekko rozchylone usta i również patrzył na mnie dosyć dziwnie, przez dłuższą chwilę, chyba nie rozumiejąc dlaczego wyglądałem jakbym conajmniej zatrzymał się w czasie.

W pewnym sensie tak było...








★ ★ ★

𝘸𝘰𝘶𝘭𝘥 𝘺𝘰𝘶 𝘭𝘪𝘬𝘦 𝘵𝘰 𝘣𝘦 𝘮𝘺 𝘨𝘪𝘧𝘵? || 𝘤𝘩𝘢𝘯𝘭𝘪𝘹Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ