★・・・3・・・★

535 45 24
                                    

KIlka minut później, rozmyślając o tym całym zdarzeniu, znalazłem się z powrotem w sklepie u Changbina, aby zabrać moje rzeczy i jak najszybciej wrócić do domu. Chciałem się już położyć i odpocząć w moim własnym wygodnym łóżku, którego nie widziałem przez dobre trzy lata.

- Gdzie byłeś? Miałeś tylko zapalić - przyjaciel rzucił w moją stronę od razu to pytanie, a ja podchodząc do lady, wyciągnąłem z kieszeni dwie pożyczone od niego rzeczy i odłożyłem je na jego biurko.

- Nigdzie. Już wróciłem, oddałem ci pety, a teraz wracam do domu zaszywać się w sobie, tak, aby wypocząć na następny tydzień prowadzenia różnych przekrętów i przestępstw - zakończyłem moją wypowiedź, nawet radosnym tonem, który utrzymał się jeszcze z konwersacji z nieznanym, przystojnym chłopakiem z bratanicą.

- Yyyy, Chan? Z tobą na pewno wszystko okej? Wydajesz się być jakiś za bardzo szczęśliwy - zaśmiał się pod nosem Bin, patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja prychnąłem, czując że chyba mój dobry humor w tym dniu dobiega końca.

- Spierdalaj - burknąłem pod nosem, zarzuciłem torbę na placu i udałem się do wyjścia.

- Czekaj! Mam jeszcze takie pytanie, bo chłopcy pytali się o ciebie i czy może jednak nie chciałbyś jutro wpaść do Jisunga? - zaczepił mnie jeszcze, zanim chwyciłem za klamkę.

- Po co?

- No... na wigilię. Organizujemy ją dl-

- Kurwa ile razy mam ci mówić, że nienawidzę Świąt i wszystkiego co z nimi związane, a przyjście na jakiś głupi obiadek byłoby ostatnią rzeczą, krórą bym w życiu zrobił.

- Mówiłeś, że ostatnią rzeczą jaką byś w życiu zrobił, to pocałowanie dziewczyny... - westchnąłem, czując tym samym nieco zaskoczonym, że chłopak pamięta takie rzeczy.

- Jeden chuj. W każdym razie, nie licz na mnie - odpowiedziałem po czym szybko opuściłem sklep.

Pół godziny później, znalazłem się w końcu pod moim mieszkaniem. Do bloku na szczęście wpuściła mnie jakaś starsza pani, bo klucze od mieszkania trzymałem pod wycieraczką. Mieszkałem na ostatnim piętrze, a sąsiadów na około za bardzo nie było, więc nie miałem się o co obawiać, że klucze nagle zmienią właściciela.

I tak też było dzisiaj. Wszystko na swoim miejscu.

Otworzyłem szybko mieszkanie i gdy tylko uchyliłem drzwi, kurz i duchota przywitała mnie z wielkim uśmiechem.

Westchnąłem i pierwsze co, postanowiłem przewietrzyć mieszkanie. Następnie otrzepałem wszystko na balkonie i włączyłem kuchenkę gazową, aby zrobić sobie dobrej kawy, której nie piłem od tak dawna.

Usiadłem na sofie kiedy wszystko było już posprzątane na swoim miejscu.
Podniosłem kubek i miałem zamiar zrobić pierwszego łyka wymarzonego napoju, kiedy nagle wielki huk dobiegający z korytarza przerwał mi tą czynność.
Zacisnąłem oczy ze złości, odkładając napój, wstając energicznie z kanapy i kierując się w stronę drzwi.

Otworzyłem je z rozpędem przeklinając pod nosem.

- Co jest kurwa? - warknąłem, rozglądając się po korytarzu.

W tym momencie zauważyłem sylwetkę, która sprawiła ze rozszerzyłem oczy ze zdziwienia i pożałowałem przed chwilą wypowiedzianych słów.

Pod drzwiami mieszkania obok leżał drobny blondyn, którego spotkałem dzisiaj nad ranem.

Nie wiedziałem co powiedzieć ponieważ byłem tak zdziwiony, że zdołałem tylko otworzyć delikatnie usta.

- Ajć... pomógł by mi Pan? - zapytał nagle, nie podnosząc nawet na mnie głowy, wiec tym samym nie wiedząc, że znowu się spotykamy.

Podszedłem powoli do chłopaka i podniosłem leżące koło niego wyjątkowo ciężkie torby i walizki, które prawdopodobnie spowodowały ten niefortunny wypadek.
Bez słowa podałem chłopakowi rękę i chwytając go również pod pachą, pomogłem podnieść się piegowatemu chłopakowi.

W momencie kiedy chciał mi już podziękować, spojrzał na mnie, a jego mina wyraziła to samo zdziwienie, jakie było u mnie przed chwilą.

- O- o kurczę... - powiedział w końcu, chwilę później śmiejąc się nerwowo pod nosem - Ah.. czemu kolejny raz spotykamy się w takich okolicznościach? - zapytał, chyba nie specjalnie oczekując ode mnie odpowiedzi.

- Em... wszystko okej? - zapytałem, zmieniając również ton głosu na równie miły, jaki udało mi się użyć dzisiaj rano.

- T-tak... chyba. Przepraszam cię - podniósł się w końcu, spoglądając mi w oczy.

Kolejny raz poczułem to piękne uczucie.
Lekki stres połączony z... fascynacją? Ze szczęściem?
Serce zaczęło mi bić jak szalone, a moje oczy nie mogły oderwać się od jego pięknych ciemnych źrenic.
Co się ze mną dzieje? Nie potrafiłem opisać uczucia jakie w tej chwili odczuwałem, będąc tak blisko tego chłopaka.
Po chwili milczenia, postanowiłem mu w końcu coś odpowiedzieć.

- O-h... nie masz za co - zauważyłem że blondyn zaczął podnosić z powrotem wszystkie walizki - Em... może ci z tym pomóż? - zaproponowałem, przejmując od chłopaka ciężary.

- Byłbym naprawdę wdzięczny... - powiedział, za chwilę otwierając drzwi do jego mieszkania i wnosząc tam po kolei wszystkie torby - Wprowadzam się tutaj i no... miałem dość dużo do zabrania - westchnął kiedy odstawiłem ostatnią walizkę - Mieszkasz tutaj po prawej? - zapytał nagle, a ja podrapałem się nerwowo po głowie.

- Um.. t-tak...

- Oo to świetnie się składa - powiedział uroczo, a ja poczułem z jednej strony zestresowanie, a z drugiej w sumie radość, więc uśmiechnąłem się lekko w jego stronę - W sumie przydałoby się w końcu przedstawić - zaśmiał się - Lee Felix jestem - powiedział, podając mi rękę, a ja słysząc to piękne, na dodatek niekoreańskie imię, podniosłem kąciki ust do góry.

- Bang Chan - odpowiedziałem, ściskając delikatnie jego drobną, uroczą małą dłoń.

- Może... chciałbyś wejść i ten... na kawę? - zaproponował nagle, a ja z wrażenia nie wiedziałem co powiedzieć. Z jednej strony tak bardzo chciałem poznać tego cudownego chłopaka, który sprawiał, że zachowywałem się jak dosłownie inny człowiek, ale z drugiej, nie chciałem się przed nim za bardzo otwierać...
Wolałbym, żebyśmy zostali zwykłymi sąsiadami, a on wciąż myślałby, że jestem porządnym miłym człowiekiem.

Dziwne było to, ze przy nim nie miałem ochoty być wredny, złośliwy czy niemiły. Przy blondynie otwierała się moja chyba nieznana do tej pory, w miarę miła strona, której nie używam pewnie dlatego, że nie mam dla kogo.
Nie znam dobrych ludzi.

- Um... - wciąż nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Chociaż... Tak bardzo pragnąłem spędzić z nim jeszcze dosłownie chwilkę. Jego obecność sprawiała, że... w końcu czuję się szczęśliwy.
Może powinienem zaprosić go do siebie? Chłopak ma na razie lekki bałagan przez tą całą przeprowadzkę, a chwilowy odpoczynek na pewno mu się przyda.

Wyglądał tak ślicznie patrząc na mnie tymi jego ciemnymi oczami, czekając na moją odpowiedź. Widać było, że mu zależy...
Nie mogę pozwolić, żeby się na mnie zawiódł, a co dopiero go w jakikolwiek sposób zranić.

- J-eżeli nie chcesz, to nie naciskam... - odparł w końcu.

- Nie nie! Ja... tylko... no mógłbyś przyjść do mnie... ale daj mi chwilkę, bo mam lekki bałagan i ten... no... - zaśmiałem się nerwowo, proponując jedyne wyjście, jakie przyszło mi na myśl.

- Jasne - zaśmiał się uroczo - Za godzinkę? Bo potrzebuję tutaj jeszcze ogarnąć pare rzeczy...

- Okej... w takim razie, d-do zobaczenia - uśmiechnąłem się nieśmiało i opuściłem jego mieszkanie.

Odetchnąłem z ulgą i skierowałem się pod moje drzwi.







★ ★ ★

𝘸𝘰𝘶𝘭𝘥 𝘺𝘰𝘶 𝘭𝘪𝘬𝘦 𝘵𝘰 𝘣𝘦 𝘮𝘺 𝘨𝘪𝘧𝘵? || 𝘤𝘩𝘢𝘯𝘭𝘪𝘹Where stories live. Discover now