Rozdział 2

92 3 0
                                    

 Kobieta postawiła dwie karafki wypełnione alkoholem na stoliku. Spojrzała na mężczyznę, który rozsiadł się wygodnie na kanapie, biła od niego wyższość i pewność siebie, jakby wcale jej ochroniarze nie stali tuż przy drzwiach i nie obserwowali każdego jego ruchu, zachowywał się całkowicie swobodnie, skanował ciało Lilit uważnym wzrokiem i śledził jej poczynania z największą dokładnością, zasiadła na kanapie naprzeciwko mężczyzny, zakładając nogę na nogę, chwytając karafkę, upijając z niej łyka tym samym, zostawiając na niej odbitą bordową pomadkę.

Spojrzała na swojego gościa, dokładnie skanując jego twarz. jasna cera, bardzo ostre rysy twarzy, prosty nos, i pełne usta, na jego twarzy nie było żadnych większych skaz poza małą blizną nad brwią, jego dłonie i szyje pokrywały liczne tatuaże, oczy okalały długie i czarne rzęsy, brwi były równe ciemne i gęste, ale to, co przykuło jej uwagę, były jego zachwycające tęczówki, jedna z nich była wręcz czarna jak smoła, za to druga była w kolorze ciemnego miodowego brązu z daleka różnicy niemal nie było widać, lecz gdy się im przyglądało było widać różnicę.

- Nie miałeś się zjawić za trzy dni? - Zadała pytanie, które ciemnooki przyjął z lekkim uśmiechem błąkającym się na jego pełnych wargach.

- Spostrzegawcza- jego niski, a zarazem tak płynny głos rozbrzmiał w pokoju, na ciele Lilit pojawiła się lekka gęsia skórka, głos jej ojca był niczym w porównaniu do głosu mężczyzny, który siedział przed nią.

- Nie wierzę w przypadki - podniosła podbródek, przyglądając się jego poczynaniom, obserwowała jak, wyciągną dłoń w jej stronę, jego kącik ust lekko drgną do góry.

- Ares Aristow

Pieprzony grecki bóg.

- Lilit Al Capone - uścisnęła jego dłoń, ciemnooki chwycił dłoń kobiety w mocnym uścisku, następnie całując jej wierzch.

-Skoro już się znamy, moja przyszła żona pewnie ma jakieś zastrzeżenia co do naszego ślubu - Lilit zmarszczyła lekko brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli. Jakie mogła mieć zastrzeżenia? jedynie takie, że nie powinna za niego wychodzić.

-Nie rozumiem po co, zawitałeś tutaj tak wcześnie, za trzy dni miało się odbyć omówienie tego całego ślubu. A raczej szopki którą musimy odstawić -Ares oparł się o kanapę, zakładając kostkę na kolano. Oparł rękę o oparcie kanapy, przyglądając się uważnie kobiecie przed nią.

-nie lubię prowadzić bezsensownych rozmów, więc przejdę do rzeczy, zjawiłem się tutaj by omówić z tobą zasady, jak i omówić twoje granice, jeśli chcemy się pobrać.

- Kto chce ten chce - mruknęła cicho wcinając się w zdanie mężczyzny, Ares zareagował lekkim parsknięciem śmiechu.

-Słuszna uwaga, ale kontynuując, chce poznać twoje zdanie i dojść do jakiegoś kompromisu, żeby to małżeństwo miało, choć trochę jakikolwiek sens -  Lilit zaprzestała wszelkich ruchów, będąc w dużym szoku, pierwszy raz słyszała jak Rosjanin godzi się na kompromis lub zależy mu, na jakimkolwiek porozumieniu, w małżeństwie zazwyczaj to kobieta była tylko cielesnym kawałkiem mięsa, w którym można się było spuszczać, i maszyną do rodzenia dzieci. Kobiety były tam najgorszym sortem, dlatego dalej w osłupieniu gapiła się na Aresa, który przyglądał jej się z lekkim rozbawieniem.

- Od kiedy Rosjanin chce iść na kompromis, a tym bardziej w małżeństwie- na jej uwagę ciemnooki westchną głęboko, pochylając się w jej stronę.

- Wiem, że w Bratwie są pewne zasady co do pozycji kobiet w tym świecie i całkowicie rozumiem twoje podejście, jednak chce cię zapewnić, że osobiście mam inne poglądy i nie na darmo wybrałem właśnie ciebie za żonę droga Lilit.

On ją wybrał za żonę, te słowa chodziły kobiecie po głowie i odbijały się echem, była ciekawa dlaczego tak mu zależało akurat na niej, dlaczego chciał za żonę ją, a nie jakąś posłuszną żonkę, która grzałaby mu łóżko i robiła wszystko, jak jej zagra, było to dla niej podejrzane i miała coraz więcej wątpliwości.

- Skoro to ty mnie wybrałeś, to muszę przyznać, że decyzje podejmujesz fatalne - Ares lekko się spiął, Lilit zdawała sobie sprawę z tego, że w pewnym sensie go obraziła, jednak nie robiła sobie nic z tego faktu.

- Powiem wprost, nie chciałem żony, która byłaby tylko od seksu i rodzenia mi dzieci, chce żony, która rozumie ten świat. Chce żony, która umie walczyć o swoje, która stałaby obok mnie i rządziła ze mną. Chce kogoś równego sobie. Usłyszałem o tobie i cię prześwietliłem, masz duże doświadczenie w biznesie, jesteś inteligentna, nie jesteś przestraszonym niewiniątkiem, a przede wszystkim, umiesz władać twardą ręką. Dlatego to ciebie wybrałem i chce od ciebie współpracy, a nie małżeństwa.

- W takim razie, po co ślub ? Chcesz współpracy w porządku, ale po co ci do tego ślub.

- Nazwijmy to moim zabezpieczeniem, nie zrozum mnie źle, po prostu wole być zabezpieczony w razie gdyby nastąpiło coś niespodziewanego.- Lilit przyznała, że gadał z sensem, ale to nie zmieniało faktu, że nie chciała wychodzić za mąż. 

Za całą tą sytuację obwiniała ojca, który już w dzień jej narodzin postanowił, że to dzięki niej zawrze idealny sojusz i proszę, siedział on właśnie przed nią.

- Nie mam pewności, że to, co mówisz jest prawdą, równie dobrze możesz wmawiać mi tu jakieś bajeczki, nie tylko ty potrzebujesz zabezpieczenia- stwierdziła, przyglądając się jak mężczyzna, zaczyna się nad czymś zastanawiać, chwytając karafkę, upijając z niej duży łyk, oparł się o kanapę patrząc wprost na nią.

- Więc, czego chcesz jako zabezpieczenie- Usta Lilit wygięły się w pół uśmiechu, wstała z kanapy, podchodząc do biurka, wyciągając z szuflady paczkę fajek i złotą zapalniczkę. Odpaliła jednego papierosa, zaciągając się nim, wysunęła paczkę w stronę mężczyzny, który chwycił za jedną fajkę, również ją odpalając.

-Chce odpowiednie papiery, a dokładniej podpisane papiery rozwodowe i odpowiednie klauzury, które spisze mój prawnik, w razie jakiejkolwiek próby oszustwa względem mnie te papiery dadzą mi możliwość zerwania małżeństwa.- Lilit nie zgodziłaby się na nic innego i on o tym dobrze wiedział, dlatego po krótkim zastanowieniu się, jego wzrok wylądował na jej tęczówkach, a z jego warg wydobyło się to jedno słowo, z którego była niezmiernie zadowolona.

-Zgoda.

Uścisnęła dłoń Aresa, który właśnie wstał z kanapy, szykując się do wyjścia i mogła śmiało stwierdzić, że ten miał przynajmniej ponad metr dziewięćdziesiąt. Zauważyła to gdy stanęła naprzeciwko niego, sięgałam mu ledwo do brody, a miała na sobie dziesięcio centymetrowe szpilki.

Cholerny olbrzym.

Patrzała jak mężczyzna się odwraca podchodząc do drzwi, gdy jego ręka dotknęła klamki, Aristow przystaną, odwracając się do kobiety przodem.

- Chciałbym spotkać się jeszcze z tobą przed wizytą z twoim ojcem - Lilit przekręciła głowę, krzyżując ręce pod piersiami, analizowała słowa Aresa w milczeniu.

- Dlaczego, uważam, że w kwestii małżeństwa wszystko jest jasne - skiną głową, stawiając dwa kroki w przód zbliżając sie do kobiety, znajdując się tuż przed nią, położył dłoń na jej ramieniu, pochylając się delikatnie w jej stronę.

-Chce cię lepiej poznać - po tych słowach z powrotem podszedł do drzwi, otwierając je. - Zadzwonię - mrukną na odchodne. Po mężczyźnie został jedynie huk zamykanych drzwi oraz zapach intensywnych perfum.

- Czy w moim życiu będzie, choć chwila spokoju - mruknęła sama do siebie chwytając za butelkę wyskey. Upijając trzy dość spore łyki prosto z butelki, zdjęła szpilki, kładąc się, na kanapie wbiła swoje spojrzenie w sufit.

Spędziła w tej pozycji praktycznie całą noc, upijając się i rozmyślając o mężczyźnie, który nie chciał wyjść z jej głowy ani na sekundę. Gdy słońce zaczęło wychodzić na horyzont, przekrzywiła głowę spoglądając za okno, westchnęła gdy w jej głowie pojawiło sie krótkie podsumowanie tego dnia.

Jestem w dupie.




Hell belongs to usWhere stories live. Discover now