Rozdział II*

481 21 4
                                    

Gdy następnego dnia słońce dopiero wstawało, Keysha była już na nogach. Po prawdzie dziewczyna ani razu nie zmrużyła oka tej nocy. Będąc na granicy dwóch, zapewne, wrogich ras, nie czuła się na tyle bezpiecznie, aby oddać się tej przyjemnej, aczkolwiek dla niej zbędnej, czynności.

Wey wykorzystała te kilka godzin aby się rozpakować i posprzątać dom. Co prawda miała do posprzątania tylko parter i poddasze, ale i tak wolała to zrobić od razu. Na parterze znajdował się salon, kuchnia oraz sypialnia i łazienka dla gości. Natomiast na poddaszu znajdowała się sypialnia, łazienka, garderoba oraz wyjście na dach. Mimo że dach był czterospadowy, to na środku jego był płaski kwadrat, którego nie było widać na pierwszy rzut oka, tam właśnie Keysha planowała urządzić sobie tam miejsce do odpoczynku, ale nie chciała robić tego już pierwszej nocy.

Posprzątanie zajęło jej tylko około dwóch godzin, więc pozostały czas dziewczyna wykorzystała, aby pozwiedzać okolicę.

Dzięki nocnemu spacerowi Key upewniła się do koegzystencji dwóch pozornie wrogich raz. Dziewczynie udało się odszukać wyraźną granicę, a także ustalić, że Forks należy do neutralnej strefy, gdyż wyczuwała tam tę dziwną, acz przyjemną, mieszankę zapachów.

Do domu Keysha wróciła nad ranem, więc miała jeszcze czas aby się przygotować do szkoły. Poszła do garderoby i westchnęła.

- Muszę pojechać niedługo na zakupy - pomyślała patrząc na dwie półki, gdzie mieściły się jej wszystkie ubrania.

Nie zwlekając dłużej Wey wyjęła czarne spodnie z wysokim stanem oraz czerwony golf z długimi rękawami przylegający do ciała. Następnie skierowała swoje kroki do łazienki gdzie wzięła, długą odprężającą kąpiel, podczas której starała przygotować się psychicznie na możliwe spotkanie z wampirami i na ich reakcję na jej zapach.

Krew Keyshy była bowiem dla wszystkich wampirów najbardziej pociągająca, nie licząc oczywiście pojedynczych ,,śpiewaczek". Właśnie dla tego Key postanowiła zamieszkać w lesie zamiast w Forks. Nie chciała narażać niewinnych ludzi, a już nie jeden raz robiła za przynętę dla nomadów, którzy owładnięci pragnieniem jej krwi, zostawili w spokoju mieszkańców innych miast i ruszali jej tropem. Trafiali w tedy pod jej dom, a ona mogła w tedy spokojnie ich pokonać lub zmusić do opuszczenia miasta. W takich chwilach Wey była wdzięczna za swoje geny i to nie tylko ze strony mamy ale także taty.

Keysha westchnęła i wyrwała się z niezbyt optymistycznych myśli. Szybko skończyła poranną kąpiel i wysuszyła włosy.

- To jest bezsensu. Po co suszę włosy, skoro i tak będą zaraz mokre. - Narzekała w myślach.

Gdy była już gotowa, Wey stanęła przed lustrem i popatrzyła na siebie surowym wzrokiem. Ujrzała dziewczynę o szczupłej, wysportowanej sylwetce, czerwony golf ładnie podkreślał jej piersi i wcięcie w talii, a czarne botki na obcasie wydłużały jej nogi. Jasne, wręcz białe, włosy spływały jej po ramionach, aż do końca pleców. Twarz przesyłania maska obojętności. Czarne tęczówki, z pojedynczymi czerwonymi plamkami, które zmieniały swój kolor w zależności od krwi jaką dziewczyna piła, patrzyły na nią z pod długich i grubych rzęs. Pełne, malinowe usta, mały, prosty nos oraz ostre rysy twarzy nadawały jej nieco drapieżny wygląd.

Keysha westchnęła patrząc na swoje długie włosy. W przeciwieństwie do innych zmiennokształtnych dziewczyna nie musiała obcinać swoich włosów. W tym momencie bardzo kusiło ją, żeby to zrobić, ale wiedziała że będzie tego później żałować, więc tylko związała je w luźnego warkocza, którego przerzuciła przez lewe ramię. Wey nigdy nie robiła makijażu, zatem i teraz go odpuściła. Nie widziała sensu w nakładaniu czegoś na twarz, którą i tak była już piękna, przez to czym była. Jedyne co czasem zakładała to były szkła kontaktowe, w tym także tego dnia, które miały ukryć jej dziwny kolor oczu, lub przeźroczyste rękawiczki, które miały za zadanie ukrywać jak jej skóra delikatnie migocze w słońcu. Może i śmiertelnicy by tego nie zauważyli, ale wampiry już na pewno, a to przed Volturi Key chciała się ukryć. A wszystko przez lekkomyślne decyzje jej ojca...

Keysha potrząsnęła głową, wyrywając się z niezbyt przyjemnych myśli, i spojrzała na zegar, który pokazywał 6.40.

- Świetnie. Mam pół godziny, aby dojść na miejsce spotkania z Bellą.

Dziewczyna wzięła torbę, w której miała zeszyty do szkoły i parasol. Wychodząc z domu wzięła jeszcze skórzaną kurtkę, co prawda nie czuła zimna, ale musiała utrzymywać pozory.

Tym razem postanowiła pójść z ludzką prędkością, nie chciała ryzykować, że ktoś zobaczy jej prawdziwe oblicze. Niby wiedziała, że usłyszałaby lub wyczuła każdego kto się zbliży, ale nie chciała ryzykować, że jakiś wampir lub zmiennokształtny mógłby siedzieć gdzieś na drzewie i ją zobaczyć.

Idąc w stronę spotkania z Bellą, Keysha pogrążyła się w myślach. Zastanawiała się, czy to że mieszka na granicy terytoriów wrogich sobie stworzeń, ma jakieś plusy. Gdy była już blisko drogi, stwierdziła, że tak, ma. Liczyła na to, że ta niecodzienna mieszanka zapachów sprawi, że i wampiry, i zmiennokształtni nie będą mogli wyczuć zapachu jej krwi.

Gdy doszła już do umówionego miejsca, zobaczyła, tam stojący czerwony pick-up, a za kierownicą Bellę. Wey czym prędzej podeszła do drzwi od strony pasażera i złożyła parasol. Brunetka otworzyła jej drzwi od środka i blondynka wsiadła do samochodu.

- Część Key - powitała ją z uśmiechem Swanówna

- Część Swan. - zmiennokształtna odwzajemniła uśmiech i zapytała - Gotowa na pierwszy dzień szkoły?

- Bardziej już nie będę. Ale i tak się bardzo stresuję. A ty?

- Ja jestem gotowa na podbój tego małego liceum! - wykrzyknęła z udawaną radością Keysha. I obie wybuchnęły śmiechem.

- A tak serio, to też się stresuję - powiedziała blondynka, gdy już się uspokoiły.

Mimo, że zmiennokształtna nie chciała się przywiązywać do żadnego śmiertelnika, to nie mogła zaprzeczyć, że Bella Swan miała w sobie coś niecodziennego, przez co bardzo łatwo było ją polubić. I Keysha czuła, że ona sama też ulega jej czarowi, i po prawdzie nawet nie za bardzo chciała się temu opierać. Podczas gdy rozmawiała z brunetką, na jej twarzy uśmiech pojawił się więcej razy niż podczas ostatnich kilkunastu lat.

Jedyne co nie dawało Keyshy spokoju to jakaś dziwna energia, która odbierała od Belli. Dopiero jak podjeżdżały pod szkołę zrozumiała co to jest. Swanówna miała dar. I to jak na człowieka bardzo silny. Keysha próbowała dostać się do jej głowy, aby dowiedzieć się co to za dar. Zazwyczaj nie musiała się nawet starać. Wystarczyło, że spojrzała danej osobie raz w oczy i już wiedziała. Ale brunetce udało się ją jakoś zablokować. A to oznaczało, że musiała mieć ona tarczę mentalną.

- Hmm... To jest bardzo pożyteczny dar. I do tego wyjątkowo potężny - rozmyślała Wey.

W końcu zmiennokształtna zdecydowała się na skopiowanie tego daru dla siebie.
Keysha była o wiele bardziej wyjątkowa niż mogło się wydawać. Dzięki genom ojca miała wampirzy dar.Potrafiła ona manipulować dowolnie darami innych osób. Mogła je kopiować i używać ich, bez ograniczeń czasowych, ale za to tylko pięć darów na raz, mogła również je odbierać, modyfikować, ale tylko dla siebie, mogła je łączyć i mieszać.

Moc Belli idealnie pasowała do innego daru, który skopiowała dla siebie wiele lat temu. Była to również tarcza, ale fizyczna. Teraz Key wyobraziła sobie tarczę fizyczną wokół siebie, i tarcze mentalną wokół umysłu Belli. Najpierw zobaczyła jak otoczka wokół umysłu Swan się kopiuje i pojawia w umyśle Wey. Następnie jak obie tarcze łącza się ze sobą stając się jedną wielką otoczka wokół niej samej.

~~~

Liczba słów: 1194
Dziękuję za przeczytanie :)
Przepraszam za błędy (jeżeli ktoś jakiś zauważy, to może napisać w komentarzu, dzięki;))
Mam nadzieję, że do zobaczenia.

Zmierzch, Inna historia J.H [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz