Rozdział 14

279 13 0
                                    

Była 23:57. Teleportowałam się do posiadłości Riddle'ów. Na wskroś czułam przeszywającą mnie złość. Nagle zza ściany usłyszałam głos. A wtedy wyszła Ivy:
(I): No proszę. Aria Meropa Riddle we własnej osobie. Dawno się nie widziałyśmy.
(J): Odpuść sobie. Wiesz po co tu jesteś.
(I): Tak witasz dawną przyjaciółkę? Nasze ostatnie spotkanie zakończyło się dość nieszczęśliwie.
(J): Ty nigdy nie byłaś moją przyjaciółką. Przyjaciele tak się nie zachowują.
(I): Miałam powód.
(J): Jaki?
(I): Zemsta. Cała ta sytuacja była...
Nie dokończyła, bo jej przerwałam:
(J): .... Zaplanowana, wiem. Nastawiłaś Ministerstwo, część uczniów Hogwartu, Azkaban, a nawet moich rodziców przeciwko mnie. Ja to wszystko wiem, Ivy.
Patrzyłam na nią chłodno.
(I): Skąd wiesz?!
Na jej twarzy nie gościł już pewny siebie uśmieszek, a zdenerwowanie.
(J): Wystarczyło wszystko poskładać w całość. Nie było aż tak trudno domyślić się, co planowałaś przez ten czas.
(I): Szybko to odkryłaś. Od zawsze grzeszyłaś sprytem i inteligencją.  To wszystko prawda.
(I): Tylko po co Ci to? Naprawdę chcesz sobie i innym spieprzyć życie tylko dlatego?
Zapadła cisza. Po chwili usłyszałam odpowiedź:
(I): Aria. Władza i potęga to jest mój cel. Od kiedy odbili Cię z Azkabanu dawałam Ci znaki. Do tego spotkania musiało kiedyś dojść. Zrobiłam to z zemsty.
(J): Jakiej zemsty?
(I): Jak pewnie już wiesz został zastosowany zmieniacz czasu 2 razy, żeby Twoi rodzice przeżyli. Był też użyty 3 raz. Twój brat był znany jako Lord Voldemort, ale ty wtedy jeszcze nie wiedziałaś, że jest Twoim bratem. Ja byłam jego śmierciożercą. Zawiniłam, więc jakiś czas później zwolnił mnie z tego tytułu. Dlaczego? Bo ty się o tym dowiedziałaś. O tym, że jestem śmierciożercą, więc usunęłam Ci pamięć o tym wydarzeniu. Dla Toma też. Do waszego spotkania nie mogło dojść, bo wiedziałam, że sobie to wszystko przypomnicie. Tak też się stało i teraz pragnę zemsty. Wiedziałam, że Cię nie złamię tak łatwo, więc nie atakowałam bezpośrednio.
(I): Naprawdę chcesz żyć pod czyjeś dyktando? Zabijać niewinnych ludzi? Stać się po raz kolejny śmierciożerczynią?
(I): Ja nie byłam tylko śmierciożerczynią. Byłam prawą ręką samego Lorda Voldemorta.
(J): K-kochałaś go?
(I): Tak...
Jej oczy zaszkliły się. Było mi jej żal, ale nie dałam tego po sobie poznać.
(J): Ivy... Dobrze wiesz, że on nie potrafi kochać.
(I): Ale Ciebie potrafi... I wcale nie dlatego, że jesteś jego siostrą. Bardzo mu na tobie zależy.
(J): Ale ja, to nie ty. Sama rok temu byłam go gotowa zabić. A on chciał zrobić ze mnie śmierciożercę. Ludzie się zmieniają, ale nigdy sami z siebie. To otoczenie nas zmienia.
Specjalnie tak mówiłam, żeby tylko zbić ją z tropu. Czułam, że nie jest ze mną szczera. Zrobiłam niewidzialną tarczę wokół siebie. Usłyszałam czyjeś kroki za drzwiami i stojącą w nich postać.
(J): Drętwota!
Na podłogę upadła sylwetka postaci. Był to Jack. Od razu domyśliłam się co tam robił.
(J): Sprytnie. Nawet jak na Ciebie. Chciałaś mnie zwieść podczas gdy Jack by się mnie pozbył.
(I): Dlaczego ty zawsze musisz coś zepsuć?!
Zaczęła gorączkowo i agresywnie rzucać zaklęcia. Odbijałam je zwinnie i po jakimś czasie krzyknęłam:
(J): Experiallmus!
(I): Oddaj mi moją różdżkę!
Oddałam jej ostrożnie różdżkę, a ona zabrała mi w tym czasie moją.
(I): Ciekawe jak teraz sobie poradzisz bez różdżki.
(J): Chyba zapomniałaś, że w genach mam magię bezróżdżkową i niewerbalną. Drętwota!
Ivy upadła na Ziemię. Ja wzięłam swoją różdżkę i teleportowałam się do Hogwartu. Znalazłam się w pokoju wspólnym Slytherinu, gdzie byli wszyscy oprócz Dumbledore'a.
(G): Aria? To ty?
(J): To ja.
(G): I co? Wiesz coś?
(J): Wiem czemu to robi.
Omiotłam wzrokiem Grace, Draco i zatrzymałam się na Tomie. Cicho westchnęłam.
(G): I czego się dowiedziałaś?
(J): Robi to z zemsty. Zanim otworzyłam komnatę ona była śmierciożercą. Kiedyś ją weszłam nieświadomie na spotkanie śmierciożerców, gdzie ją spotkałam. Nie trudno było domyślić się, że do tego miało nie dojść. Tom był wkurzony na Ivy, bo miała mnie tu przyprowadzić, ale nie udało jej się. Zaczęła się walka, którą wygrałam ja. Ivy wymazała mi, Tomowi i reszcie śmierciożerców pamięć z tamtego wydarzenia. Później już nie była śmierciożercą. Nie chciała, żeby doszło do spotkania w komnacie, bo była pewna, że przypomnimy sobie wiele wydarzeń. I tak też się stało. Teraz chce zemścić się.
(D.M): Pewnie kłamała.
(J): Nie sądzę. Mam wrażenie, że to naprawdę się wydarzyło, tylko nie mogę sobie tego przypomnieć.
(T): Ja też. Rzeczywiście mogło tak być. A jak stamtąd uciekłaś?
(J): Najpierw zaczęło się niewinnie. Później zobaczyłam Jack'a, więc domyśliłam się, że ona miała mnie zbić z tropu, podczas gdy on miał się mnie pozbyć. Zaczęła mnie atakować i w końcu zabrała mi różdżkę, więc musiałam radzić sobie magią bezróżdżkową. Rzuciłam drętwotę i uciekłam.
(G): Ale ty wiesz, że teraz na 100% zaatakuje Hogwart?
(J): Tak. Oto mi cały czas chodziło. Jeśli zaatakuje Hogwart to będzie zdana na moją łaskę.
Widziałam jak trójka wymienia między sobą spojrzenia, bojąc się o to zapytać. Na odwagę zdobył się Draco:
(D.M): Dlaczego?
(J): Bo ja wiem coś, czego ona nie wie.
(T): Co to jest?
(J): Wszystko w swoim czasie. Nawet wy nie możecie o tym wiedzieć. Nikt nie może.
(G): Wiesz, że potrafisz być przerażająca?
(J): Nie schlebiaj mi aż tak, Grace.
Ruszyłyśmy wtedy do dormitoriów. W środku nocy usłyszałam trzask otwieranych drzwi, ale za ścianą. Uchyliłam cicho drzwi i zobaczyłam Draco. Zdziwił mnie widok chłopaka o 3 nad ranem poza dormitorium, więc postanowiłam pójść za nim. Oczywiście niezauważona.  Doszedł do biblioteki i skierował się w zakazaną część. Wziął jakąś książkę. Usiadł przy stoliku i zaczął czytać. Czas przyłapać go na gorącym uczynku.
(J): Draco, co ty tu robisz?
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo zobaczyłam parę czerwonych oczu i usłyszałam prawdopodobnie mój krzyk.
Obudziłam się cała zlana zimnym potem. Spojrzałam na zegarek: 3:27. Wstałam, Grace smacznie spała. Wyglądała uroczo, na co się uśmiechnęłam. Poszłam do pokoju wspólnego, gdzie zastałam Draco.
(J): Ty też nie możesz zasnąć?
Odwrócił się w moją stronę, po czym powiedział:
(D.M): Ta. Miałem dziwny sen.
(J): Ja też. Śniło mi się, że o 3 w nocy poszedłeś do biblioteki i wziąłeś książkę z zakazanego działu. Przyłapałam Cię na tym, a później zobaczyłam parę czerwonych oczu i usłyszałam krzyk. Wtedy się obudziłam.
(D.M): Śniło mi się dokładnie to samo.
Spojrzałam na blondyna ze zdziwieniem.
(G): Mi też. Nie podsłuchiwałam- jak zaczęliście o tym gadać to obudziłam się.
Odwróciłam głowę w stronę Grace. Zmarszczyłam brwi.
(J): A może to wcale nie był sen?
(G): Tylko ta para czerwonych oczu. Kto z nas ma czerwone oczy?
(J): Tylko ja, ale tylko jak się wkurzę.
(G): I Tom! On też ma czerwone oczy jak się zdenerwuje.
Spojrzałam na Grace.
(J): Myślisz o tym samym, co ja?
(G): Myślę, że tak.
Od razu zerwałyśmy się z kanapy i pobiegłyśmy do dormitorium prefektów. Delikatnie zapukałam. Gdy usłyszałam proszę od razu weszłam i zapytałam:
(J): Co Ci się teraz śniło?
Gdy powiedział, od razu stwierdziłam:
(J): Wiedziałam. Jeśli ten sam sen przyśnił się dla 4 osób jednej nocy to jest coś na rzeczy.
(G): Myślisz, że...
(J): Tak. Najwyższy czas zakończyć to.
___________________________________________
Opowiadanie liczy 1159 słów.

Siostra Toma Marvolo Riddle'a [ZAKOŃCZONE]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt