Rozdział 4

1.2K 23 20
                                    

W końcu weszłam do Komnaty. Rozejrzałam się wokół. Nikogo nie było, tylko ja. Szłam wzdłuż korytarza, nie miałam pojęcia co mam robić. Byłam zła, przeklinałam w myślach siebie, że dałam się nabrać na głupie sztuczki, nagle usłyszałam głos:
(?): Kogoś szukasz?
Automatycznie obróciłam się za siebie i wystawiłam różdżkę. Kilkadziesiąt metrów dalej stał jakiś chłopak. Cały czas z wyciągniętą do przodu różdżką przybliżałam się do niego ostrożnie. Gdy w końcu staliśmy twarzą w twarz zrozumiałam, że stoję przed moim największym wrogiem. Zabrałam głos:
(J): Domyślam się, że ty pewnie to Tom Marvolo Riddle.
(I): Zgadza się, to ja. Długo czekałem na to spotkanie i w końcu jesteś, Aria.
(J): Bez przesady. Poznaliśmy się wczoraj wieczorem.
Mój ton głosu był chłodny i obojętny. Tylko na taki udało mi się zdobyć.
(T.M.R): To już nie pamiętasz mnie? Poznaliśmy się 16 lat temu.
(J): 16 lat temu to nawet roku życia nie miałam. Nie przypominam sobie, żebyśmy się wcześniej znali. A przynajmniej nie w tym wcieleniu.
(T.M.R): Ty naprawdę nic nie pamiętasz? Jesteśmy rodzeństwem.
Byłam wstrząśnięta tą wiadomością. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
(J): Kłamiesz! Powiedz prawdę!
(T.M.R): Nie kłamię! Nie wierzysz mi? Całe życie Ciebie szukałem, bo tak bardzo mi na tym zależało. Po śmierci naszej matki zaginęłaś i byłem załamany. Myślałem, że może już nie przeżyłaś.
(J): Oddali mnie do brata mojej matki. Rok temu zdarzył się nieszczęśliwy i niesprawiedliwy wypadek! Mój wuj trafił do Azkabanu za przestępstwo, którego nie popełnił. Musiałam zamieszkać u rodziców przyjaciółek. Nawet nie wiedziałam, że mam jakieś rodzeństwo. A teraz śmiesz mi i tak moje spieprzone życie psuć.
(T.M.R): Ale ty nie powinnaś nic czuć. Żadnych emocji. Dlaczego tak jest?
(J): Całe życie sobie to pytanie zadaję. I nie znalazłam odpowiedzi. W przeciwieństwie do Ciebie potrafię okazywać uczucia.
(T.M.R): Ale skąd ty wiesz, że ja nic nie czuję?
(J): Myślisz, że ja nic nie wiem? Bo jesteś tym, którego wszyscy się bali i boją- jesteś lordem Voldemortem. Niezdolny do uczuć, który zabił miliony ludzi i własnego ojca. Wiem, że jestem tu tylko z jednego powodu, dlatego nie pogrążaj się w te pytania i mnie po prostu zabij.
Wtedy bezwładnie upuściłam różdżkę gotowa na cios.
(T.M.R): Ale dlaczego miałbym Cię zabić?
(J): A nie chcesz?
(T.M.R): Oczywiście, że nie. Jesteś moją siostrą. Ty nie musisz się mnie bać, nie zrobiłbym Ci krzywdy celowo, a już na pewno nie chcę być powodem twoich łez.
Cała się trzęsłam, nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.
(J): Ale ja nie rozumiem. To czemu mi  groziłeś, skoro nie chcesz być powodem moich łez?
(T.M.R): Musiałem Cię tu jakoś zwabić. Dobrze wiedziałem, że miłe słówka nic nie dadzą. Pamiętasz jak zapytałem kim jesteś? Gdy odpisałaś wiedziałem, że jesteś moją siostrą, którą tak długo szukałem. Myślałem, że przestraszysz się i zrobisz to, o co prosiłem. Gdy napisałaś, że nie masz zamiaru byłem zły, ale na siebie. Nie zamierzałem spełnić tych gróźb. Żałowałem, że tak to się potoczyło, więc napisałem ostatni wpis, żebyś chociaż zła nie była. Ale najwidoczniej podziałało.
Po moich policzkach pociekły łzy, czułam się strasznie.
(T.M.R): Nie wiedziałem, że aż tak Cię to zaboli. Nie płacz z mojego powodu.
(J): To nie o to chodzi. Ja kłamałam. Kiedy  napisałeś, że mogę Ci zaufać zrozumiałam coś. Dziwny głos w mojej głowie dudnił od kilku miesięcy, że mam za nim podążać i zaufać mu. Książka, którą znalazłam w bibliotece o zaklęciach niewybaczalnych i wreszcie dziennik. Złączyłam wtedy fakty i zrozumiałam, że to sprawka tej samej osoby. Wszystko było połączone i to sprawka tylko jednej osoby. Wiedziałam, że tamtą książkę znalazła tylko jedna osoba-Lord Voldemort… czyli ty. Byłam tak zdenerwowana, że złość przelała się na papier i napisałam to, co napisałam. A ostatnie wyznanie nie było szczere. Uknułam plan, żeby Ci wygarnąć, co tak naprawdę o tobie myślę. Byłam zła, bo ktoś mi jeszcze powiedział, że z charakteru jesteśmy do siebie bardzo podobni. Tylko, że ja żałowałam swoich czynów. Teraz wiem, że to było złe, a ja jestem prawdziwym potworem. Tylko jedno w tym wyznaniu jest prawdą. To, że trafiłam do Slytherinu to nie przypadek. Rozumiem, że jesteś teraz na mnie wściekły. Masz do tego prawo.
(T.M.R): Nie jestem na Ciebie zły. Dzięki tobie nawet jak Cię nie było tuż obok czułem coś. A teraz tu jesteś. Nie jesteś potworem. To ja nim jestem- to przeze mnie cierpiałaś. Głosy w głowie, dziennik, teraz pewnie też żałujesz, że tu jesteś.
(J): Jedno jest pewne. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Nieufni, z ambicjami chociaż odmiennymi na swoją przyszłość, chłodni i wredni. Taaak, zdecydowanie jesteśmy rodzeństwem. Prawdę mówiąc myślałam, że będziesz chciał mnie zabić albo coś takiego za to, że jestem przeszkodą na twojej drodze.
(T.M.R): Dzięki tobie nie jestem tą osobą, którą byłem wcześniej.
Moje serce zaczęło szybciej walić, a ja cała drżałam.
(T.M.R): Boisz się mnie?
(J): Tak. Skąd mam wiedzieć, że to, co mówisz jest prawdą.
Zrobił krok w moją stronę, a mnie przyparł do ściany. Spodziewałam się najgorszego. Patrzył na mnie chłodnym, przenikliwym spojrzeniem. Postanowiłam pokazać mu moją siłę mentalną i zrobiłam to samo zabijające spojrzenie. Nagle jego spojrzenie złagodniało i zobaczyłam w nich coś innego niż obojętność. Złapał mnie delikatnie za rękę i mocno do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i po raz pierwszy w życiu poczułam się cudownie od czasu minionych wydarzeń, które przyniosły do mojego życia wiele cierpienia. Chwilę jeszcze pogadaliśmy, po czym powiedziałam:
(J): Która godzina? Muszę wracać.
(T.M.R): 2:16 mamy czas.
(J): Ty to może masz, ale ja nie. Jestem tutaj zdecydowanie za długo. Zresztą, nie jestem wcale aż tak daleko stąd. Może kiedyś wrócę.
(T.M.R): Możesz zrobić o wiele więcej. Nie muszę być tylko wspomnieniem. A ty jesteś w stanie to zrobić.
(J): Ale ja nie umiem tego zrobić. Przykro mi, może kiedyś coś wymyślę, ale teraz nic na to nie poradzę.
(T.M.R): Wystarczy, że spełni się przepowiednia.
(J): Jaka przepowiednia?
(T.M.R): Gdy znajdzie się ta, która pokona mrok, światło przepędzi ciemny kąt. Ona ma pomóc pokonać strach, co w mrocznym sercu trwał tyle lat.
Chwilę zastanowiłam się, znałam te słowa. Słowa przepowiedni. W końcu powiedziałam:
(J): To ja jestem tą, która ma przepędzić mrok z twojego serca. Na zajęciach z wróżbiarstwa mówiła nam o przepowiedniach, ale ta spełni się tylko i wyłącznie wtedy, gdy ta druga strona chce się naprawdę i na zawsze zmienić.
(T.M.R): Ale ja chcę się zmienić. Naprawdę i na zawsze.
Wolnym krokiem podeszłam do Toma, teraz wydawał się taki bezbronny. Spojrzałam w jego oczy, wyczytałam w nich prawdę.
(J): Musisz się bardziej postarać. Musisz tego być pewny.
Po tych słowach ruszyłam w stronę wyjścia. Poczułam uścisk na nadgarstku, patrzyłam się teraz w ciemne, orzechowe oczy Toma. Były tak cudowne, że ciężko było oderwać od nich wzrok. Poczułam jak składa na moich ustach pocałunek. Czułam się, jakby ktoś zatrzymał czas. Nagle, gdy odsunęłam się nastąpiło coś niesamowitego. Moja różdżka i Toma zaświeciły się tworząc nad Tomem wiązkę potężnej magii. Spłynęła ona na mojego brata. Nastąpiła transformacja w cielesną istotę.
___________________________________________
Od autorki: A oto 4 rozdział mojego opowiadania. Jeśli Ci się spodobał zachęcam do komentowania 👇 i zostawienia gwiazdki.
Liczba słów w opowiadaniu: 1147

Siostra Toma Marvolo Riddle'a [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now