*5*

169 17 4
                                    


Coś miało się dzisiaj wydarzyć.

Luna już od rana czuła podniecenie z niewiadomego powodu. Może była to sprawa snu, w którym pojawił się, jak prawie co noc ostatnimi czasy, Draco lub jej ulubione ciasto marchewkowe, które zawsze wprawiało ją w dobry nastrój.

Wszystko wyjaśniło się przed obiadem, kiedy siedziała w dormitorium, a do okna zapukała dobrze znana jej sowa Draco, z listem od niego. Chciał się z nią spotkać po obiedzie, na błoniach. Takie niespodziewane wiadomości zawsze poprawiały jej humor. Swoją drogą to ciekawe jak bardzo zakochani ludzie są uzależnieni od tej drugiej osoby. Niby tylko dostała głupią wiadomość, a czuła się jakby był to kawałek nieba.

W czasie obiadu Luna spoglądała ukradkiem na stół Slytherinu i zastanawiała się, jak opuścić Wielką Salę nie będąc zauważoną. Sprawę ułatwił jej, o dziwo, profesor Snape, który padł chyba ofiarą jakiegoś wymyślnego żartu, bo wstał nagle, ubrany w mieniące się złoto-czerwone szaty i zaczął krzyczeć swoim najbardziej z przerażających głosów, chcąc wyłonić winnego. Luna korzystając z okazji wybiegła szybko i udała się na błonia.

Po dotarciu do kryjówki, odkryła tam tylko koc i kosz piknikowy. Zdziwona podeszła do niego i usiadła. Kiedy już chciała dotknąć koszyka, nagle zza drzewa wyskoczył Draco. Luna, jak to Luna, zamiast krzyknąć po prostu, bez zastanowienia wyczarowała kulkę wody i posłała ją na delikwenta. Wiedziała oczywiście, kto to był, ale przepuścić taką okazję, to niemal przestępstwo.

Następne pięć minut Malfoy poświęcił na skrzyczenie przyjaciółki, bo jego fryzura była aktualnie kompletnie zrujnowana, a on sam wyglądał jak zmokła kura. Zapomniał chyba z wrażenia, że jako czarodziej mógł wszystko naprawić w parę sekund. Dopiero, kiedy skończył wywód, różdżką osuszył się i w ramach rekompensaty rzucił na Lunę.

Już po chwili, na pół kilometra wokół, można było usłyszeć perlisty śmiech dziewczyny. Draco był w tym naprawdę dobry, co było dziwne, zważając na to, że rodzeństwa nie miał. A raczej w Slytherinie nikt się dla zabawy nie bawił w łaskotki.

Po wyrównaniu rachunków, przyjaciele zasiedli do jedzenia. Głód dał o sobie znać, bo żadne z nich, w czasie obiadu, na jedzeniu skupić się nie mogło. Z wiadomeego powodu. Kiedy skończyli wcinać kanapki i ciastko zrobione przez skrzaty, położyli się na kocu i zapatrzyli w kwiaty na drzewie. Cisza, która z początku była komfortowa, zaczęła się robić niezręczna. Pierwszy raz od początku ich bliższej znajomości atmosferę można było kroić nożem.

W końcu Draco podniósł się i spojrzał na Lunę poważnym wzrokiem. Wydała się mu dzisiaj wyjątkowo... urocza. Czasem sam nie wierzył, jakie miał szczęście, że dziewczyna weszła wtedy do łazienki. Ten anioł pomógł mu bardziej niż sam przypuszczał. Wyciągnął go z załamania i pokazał, że na świecie jest ktoś, kto się o niego zatroszczy. Nagle zdał sobie sprawę, że dziewczyna coś do niego mówi.
- ...ystko w porządku? Draco?
- Tak, tak, wybacz zamyśliłem się. - Dracon otrząsnął się, zebrał myśli i zaczął:
- Luna muszę Ci coś wyznać.
Ta spojrzała na niego zaniepokojona.
- Coś się stało? Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda?
- Oczywiście, ale ja nie o tym. To, co chciałem Ci powiedzieć dotyczy trochę innej sprawy. Otóż... Luna od kiedy bliżej cię poznałem, czułem, że... Że to coś więcej. Jesteś piękną kobietą i niezwykle inteligentną. A przy tym uroczą. Zrozumiałem już dawno temu, że... Kocham cię. Kocham twój uśmiech, rozmarzony wzrok. Kocham kiedy rozmawiasz ze mną o tematach poważnych, ale kocham też to, kiedy odpływasz do swojego świata i zaczynasz mówić o przedziwnych stworzeniach, bujając w obłokach. Po prostu... Kocham cię tak mocno, że to czasem boli. Rozumiem, jeżeli mnie teraz znienawidzisz i sobie pójdziesz, ale...
- Draco. Ja też cię kocham. - Luna myślała, że śni. Chłopak jej marzeń, co do którego nie liczyła na odwzajemnienie uczuć, właśnie wyznaje jej miłość. Zaśmiała się w duchu, kiedy usłyszała, że on przypuszcza, że mógł się jej nie podobać. Na Merlina, był jedną z najlepszych partii w szkole. Był jak Apollo wyróżniający się urodą nawet wśród innych bogów.

Draco tymczasem zamurowało. Ona to powiedziała. Kocha mnie. Dzięki Ci, Merlinie, Salazarze, Godryku, Roweno i Helgo. Chyba oszaleję. I cóż innego mógł chłopak zrobić w tym momencie, jak rzucić się na dziewczynę i ją pocałować. Kiedy ich wargi się zetknęły, poczuli, jakby znaleźli się we własnym, prywatym niebie.

Długi i namiętny pocałunek zakochanych przerwał nagle krzyk. Przerażający krzyk. Rozdzierający duszę. Draco i Luna spojrzeli na siebie i chwytając różdżki, ruszyli do źródła wrzasku. Po dotarciu na miejsce zobaczyli tylko trzecioroczną puchonkę w kałuży krwi.

-

Muchy w smole szybciej przejdą POW niż ja rozdział napiszę do tego opowiadania.

Przepraszam wszystkich, którzy czekali na ten rozdział. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że pisałam w tym czasie pracę semestralną i opowiadanie na moim drugim koncie (opowiadanie: Pani Smith; jest ono o tematyce girlxgirl; tak tylko ostrzegam). Następny rozdział do tego opowiadania pojawi się... Kiedyś. Nihil novi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Aide inattendue|| Druna [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz