>--< To naprawdę Ty >--<

1.1K 54 70
                                    

Ashley

Moje serce zaczęło bić kilka razy szybciej, a nogi zrobiły się tak miękkie, że musiałam usiąść, żeby nie upaść. Poczułam jak cała się pocę i robi mi się gorąco. Moje oczy zrobiły się wilgotne, a po policzku spłynęła łza. To było zbyt surrealistyczne, żeby mogło być prawdziwe.

– Ashley, to Ty, prawda? – upewnił się mój rozmówca już nie tak pewnym tonem, gdy przez kilka minut nie odpowiadałam.

– T – tak, to ja. To naprawdę Ty, Byron? – zapytałam biorąc głęboki oddech, po moich policzkach płynęły już łzy.

– Spotkajmy się lepiej, możesz teraz?

Kilka minut później zmierzałam do parku, gdzie umówiłam się z, prawdopodobnie, moim starym przyjacielem. Im bliżej celu byłam, tym bardziej nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a w żołądku czułam zdradziecki ucisk.

Jak to w ogóle możliwe? Byłam pewna, że Byron nie żyje. To był niemal niemożliwe, że przeżył tamto uderzenie. Nie mówiąc o tym, że od kilku osób, w tym lekarzy, usłyszałam, że Love zmarł. Wszyscy mi wmawiali, że mój najlepszy przyjaciel stracił wtedy życie i pozwolili mi cierpieć podczas, gdy On tak naprawdę żył.

Z mieszanką emocji doszłam na miejsce, gdzie faktycznie zobaczyłam znajomą blond czuprynę. Moje oczy ponownie zalały się łzami, gdy biegłam do niego, by po chwili wpaść w jego ramiona. Staliśmy tak przez jakiś czas, mocno w siebie wtuleni.

– To Ty! To naprawdę Ty, Byron – powtarzałam cały czas niedowierzając, patrząc w twarz blondyna. Moje policzki były już całe mokre.

– Tak, to To ja, Ash – potwierdził cicho, również się we mnie wpatrując. W jego bordowych tęczówkach także były łzy.

Gdy już ochłonęliśmy, usiedliśmy na ławkę i zaczęliśmy rozmowę. Musiałam się dowiedzieć jak to możliwe, że chłopak jednak żyje.

– Myślałam, że wtedy zginąłeś – oznajmiłam, powstrzymując drżenie warg. – Co się tak naprawdę wydarzyło? – zapytałam ze szczerą nadzieją na wyjaśnienia.

– Twój brat miał więcej szczęścia niż rozumu – odparł ironicznie, co bardzo mi się nie spodobało. Wyglądało na to, że Byron nadal myślał, że Xavier chciał go zabić.

– Nadal myślisz, że zrobił to celowo? – zadałam to pytanie, mimo, że odpowiedź była raczej oczywista. Chłopak pokiwał głową.

– A wyglądało na wypadek?

– No nie, ale On by tego nie zrobił. Byliście przyjaciółmi, do cholery! Wszyscy nimi byliśmy! – Coraz mnie panowałam nad sobą. W przypływie emocji wstałam z ławki, a blondyn ze mną.

– Właśnie, byliśmy! Nie wiesz, co On zrobił! – krzyczał coraz głośniej. Czułam coraz większy przypływ złości.

– Oprócz tego, że zostawił mnie samą z siostrą to nie, nie wiem, co takiego zrobił! – przyznałam mu rację uważając, żeby nie powiedzieć za dużo. Wyraz twarzy Love’a  od razu się zmienił ze wściekłego na zmartwiony.

– Co? – wydukał już spokojniejszy. – Zostawił Cię z siostrą? A wasi rodzice? – pytał zaskoczony. Do jego niedoszłej śmierci doszło rok przed wypadkiem moich rodziców.

– Nie żyją – odpowiedziałam. – Rok po ich śmierci Xavier został adoptowany i od tej pory nie daje znaku życia – wyjaśniłam za wszelką cenę powstrzymując łzy, wystarczająco ich dzisiaj wylałam.

– A gdzie jest teraz Cate? – Spojrzał na mnie zastanawiająco. Przełknęłam ślinę czując, że pocą mi się ręce.

– Nie mogę o tym rozmawiać – oznajmiłam szczerze. Na twarzy Byrona pojawił się wyraz niepokoju.

Zamaskowany Zawodnik | Inazuma ElevenWhere stories live. Discover now