Tym dziwniejsza wydała mu się ta zapomniana bluza. Jungkook ją uwielbiał. Nie pojechałby nigdzie bez niej, nawet w środku upalnego lata. W jego szafie były same białe T-shirty, czarne T-shirty i ta jedna żółta bluza, tak śmieszna, tak niepasująca i tak bardzo jungkookowa.

Seokjin pokręcił głową, uśmiechając się lekko, sam do siebie. Był ciekaw, co Jungkook robił, gdzie teraz był. Kiedy dzień wcześniej wszyscy żywo dyskutowali o swoich planach na długi weekend, on siedział z boku, milczący i jakby zupełnie niezainteresowany, co wydało się Seokjinowi dość niecodzienne. Jungkook zawsze miał na swojej liście jakiś milion nowych rzeczy, które chciałby zrobić, których chciałby koniecznie spróbować. Część to były proste, urocze drobiazgi, jak pojechać z Namjoonem na wycieczkę rowerową albo pokonać Seokjina w następnej rundzie gry. Ale lista obfitowała też w bardziej czasochłonne aktywności, jak zdobycie czarnego pasa karate czy nauka jazdy na nartach wodnych. Jungkook mógł wykorzystać tych kilka wolnych dni na rozwijanie któregoś ze swoich licznych zainteresowań. Mógł też, jak niektórzy, pojechać odwiedzić rodzinę bądź znajomych. Opcji było bez liku. A mimo to nie wyglądał, jakby wybierał się gdziekolwiek.

Seokjin westchnął. Za dużo o tym myślał. Jungkook był z nich wszystkich najmłodszy i może to sprawiało, że czuł się za niego szczególnie odpowiedzialny, nawet jeśli Jeon już od dawna potrafił sam o siebie zadbać.

Mimo to na widok jego zapomnianej bluzy Seokjin poczuł coś więcej, niż troskę. Coś jakby nadzieję. Drobną, żółtą iskierkę pośród chłodnych wieczornych błękitów.

Oczywiście zaraz prędko zdusił w sobie taką myśl, ponieważ nie miała krztyny sensu. Seokjin uwielbiał spędzać czas samotnie, od wielu tygodni wręcz o tym marzył. Nie było żadnego powodu, żeby teraz, kiedy wreszcie miał ku temu okazję, nagle zaczął tęsknić za czyimś towarzystwem.

I w zasadzie wcale nie tęsknił, to nie było odpowiednie słowo. Po prostu pomyślał, że gdyby Jungkook tu był, mógłby zalać wrzątkiem dwa kubeczki instant ramenu, zamiast jednego. Gdyby Jungkook tu był, mógłby włączyć konsolę, żeby zagrać razem z nim. Gdyby Jungkook tu był, ten wieczór byłby pewnie odrobinę mniej spokojny i odrobinę mniej cichy, ale Seokjinowi chyba wciąż by to nie przeszkadzało.

Ale Jungkooka tu nie było, więc Seokjin wszedł do swojego pokoju, odstawił ramen na stolik i włączył światło. Pomieszczenie zalała fala jasności, a od strony balkonu dobiegł go nagły hałas i głośne przekleństwo.

Przekleństwo, które naprawdę zabrzmiało, jak wypowiedziane przez Jungkooka.

Seokjin wzniósł oczy ku niebu, zastanawiając się, co nim kierowało, kiedy pokazał przyjaciołom swoją kryjówkę na zapasowe klucze, znajdującą się pod wycieraczką. A więc to by było na tyle z jego upojnego, samotniczego długiego weekendu. Żegnaj kubeczku ramenu, żegnaj nocy spędzona na graniu! Seokjin wrócił do przedpokoju, zdjął bluzę Jungkooka z wieszaka i ściskając ją w dłoni, wyszedł na balkon.

Noc była ciepła, sierpniowa. Beton pod jego bosymi stopami zdawał się wciąż trzymać w sobie złoty słoneczny gorąc, ale powietrze już było inne, już myślało o jesieni. Seokjin lubił takie noce. Można było znaleźć w nich komfort, można też było zachłysnąć się ich utajonym chłodem, który niepostrzeżenie dosięgał twarzy, wplątany w łagodne, letnie podmuchy wiatru.

Tak jak się spodziewał, balkon był pusty. Ta niewielka, ciasna wręcz, przestrzeń nigdy nie należała do ulubionych miejsc Seokjina. Okna jego sypialni wychodziły prosto na ceglaną ścianę sąsiedniego budynku. Nie można więc było liczyć na ciekawe widoki. W dodatku sąsiadujące ze sobą budynki dzielił odstęp tak wąski, że wywoływał uczucie klaustrofobii. Przynajmniej z poziomu balkonu.

blue hour // jinkookWhere stories live. Discover now