blue hour

218 29 26
                                    


Wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi dla Seokjina zapowiadał się wieczór idealny. Był początek długiego weekendu, co oznaczało, że nadszedł wreszcie czas na upragniony odpoczynek. Z tej okazji wszyscy gdzieś powyjeżdżali, jakby w pogoni za utraconym w lawinie codziennych spraw czasem. Każdy miał kogoś, kogo musiał odwiedzić, albo miejsce, które musiał zobaczyć. Każdemu dokądś było spieszno.

No i był też Seokjin.

– Frajerzy – mruknął pod nosem, leniwie przechadzając się po swoim niewielkim mieszkaniu i napawając się panującą w nim pustką. Gdyby to był zwykły piątkowy wieczór, cała zgraja jego chaotycznych, rozwrzeszczanych przyjaciół już dawno zwaliłaby mu się na głowę. Wtargnęliby do mieszkania bez zaproszenia, głośni, rozbrykani i ponad wszelką miarę głodni, a Seokjin dwoiłby się i troił, żeby ich wszystkich czymś smacznym nakarmić. To nie tak, że nie lubił ich gościć i dla nich gotować. Troszczenie się o przyjaciół uważał za swoją personalną misję życiową. Ale często w tym wszystkim brakowało mu czasu dla samego siebie.

Dzisiaj jednak było inaczej. Został sam w swoim sanktuarium ciszy i spokoju. Żadnych Jiminów czy Taehyungów okupujących jego kanapę w salonie. Żadnych Hobich zaglądających mu do lodówki. Żadnych Namjoonów, po raz piąty w tym miesiącu psujących kran w łazience.

Seokjin był wreszcie sam, zupełnie sam, w chłodnej niebieskiej ciszy swojego mieszkania.

I może, ale tylko może, ta cisza wydała mu się nieco obca.

Zaraz jednak rozproszył ją swoją krzątaniną. Zaczął nucić pod nosem jakąś energiczną melodię, żeby pozytywnie się nastroić na resztę wieczora. Zyskanego czasu w pojedynkę nie zamierzał zmarnować. Planował poświęcić go na najdoskonalszą formę rozrywki, jaką ludzkość kiedykolwiek wynalazła.

Tak, w tę upojną noc czekał na niego kubek instant ramenu, gry komputerowe i...

– Jungkook? – Seokjin zatrzymał się w połowie drogi z kuchni do sypialni. Korytarz był ciemny, rozjaśniany jedynie bladą elektroniczną poświatą komputerowego monitora, sączącą się zza uchylonych drzwi pokoju. Mimo tej ciemności Seokjin natychmiast rozpoznał wiszącą na wieszaku żółtą bluzę Jungkooka. Był to widok na tyle znajomy, że w pierwszej chwili zdało mu się, że to sam właściciel bluzy stoi tuż przed nim, kryjąc się w ciemności przedpokoju. Zaraz jednak pokręcił głową i przetarł oczy dłonią. To była tylko bluza. Jungkook musiał zapomnieć jej, kiedy ostatni raz u niego był.

Mimo pełnej zasadności takiej wersji zdarzeń, Seokjin nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jeszcze tego samego dnia rano wieszak był pusty. Zresztą, gdyby bluza wisiała na nim już wtedy, z pewnością dałby Jungkookowi znać, żeby ją sobie odebrał. Chłopakom często zdarzało się coś u niego przypadkiem zostawić. Czasem to były drobiazgi, jak długopis czy paczka gum do żucia. Zdarzały się i większe zdobycze, klucze, portfele, dokumenty. Namjoon raz wyszedł z jego mieszkania bez butów! Seokjin mógłby z powodzeniem otworzyć biuro rzeczy znalezionych i naliczać kaucję za wydanie każdego zostawionego u niego przedmiotu zapominalskiemu właścicielowi (czasem poważnie rozważał to jako opcję awaryjną, w razie gdyby potrzebował dodatkowego źródła dochodów).

Jednak w dni takie, jak ten, zwracał szczególną uwagę na potencjalne zgubione rzeczy. Długi weekend obfitował w podróże. Yoongi jechał do Daegu, Jimin wybierał się do Busan. Taehyung miał w planie wiele miejsc, wielu przyjaciół, których chciał odwiedzić. To by była wielka strata, gdyby ich wyjazdy się opóźniły, bo czyjś bilet na autobus został na stoliku w salonie Seokjina, przez nikogo nie zauważony. Takie sytuacje już się zdarzały. Seokjin starał się im zapobiegać.

blue hour // jinkookWhere stories live. Discover now