1.3 "Różdżki, kotły i miotły"

14 0 0
                                    

Po powrocie do domu spakowałam resztę potrzebnych rzeczy. Poprosiłam tatę, żeby zniósł walizkę, co prawda była ciężka, ale był to pretekst do podpytania się mamy gdy będzie sama o kilka spraw.

- Mamo?

- Tak?

- Dlaczego w naszej książce nie ma nic o eliksirach? - zapytałam starając się wyglądać tak jakby ten temat jakoś bardzo mnie nie interesował.

- Eliksiry to część magii, którą zazwyczaj wykorzystuje się do podstępów, dlatego znajduje się w tej tajemniczej drugiej części naszej książki. Te eliksiry, które wykorzystuje się raczej w dobrych celach są wykorzystywane do leczenia czarodziei. Jeśli chcesz mogę podarować ci mój dziennik lekarski, w którym znajdują się wszystkie rzeczy na ten temat.

- A nie będzie ci on potrzebny?

- Znam te przepisy na pamięć, używam ich od lat - powiedziała idąc w stronę naszej małej spiżarni, w której oprócz zapasów trzyma swoje przepisy.

- A dlaczego pytasz o te eliksiry? - zapytała gdy była już w środku.

- Zadali mi takie pytanie na egzaminie, o eliksir słodkich snów, ale słyszałam, że to na razie nas nie obowiązuje, więc nie przejęłam się - starałam się udawać, że to zwykła, codzienna rozmowa.

- Mam! - krzyknęła i wróciła znów do miejsca naprzeciwko mnie.

- Bardzo dziękuję - odpowiedziałam i ją przytuliłam.

- Nie ma za co, tobie się przyda bardziej.

- Ophie, zniosłem już twoją walizkę - powiedział stojąc już przy drzwiach - nie widziałem u góry bagażu podręcznego.

- Bo nie mam żadnego, mam tylko małe, wyjściowe torebki - oznajmiłam.

- W takim razie - przeciągnął i sięgnął na wieszak z kurtkami przy wejściu - prosze, oto mój kilkunastoletni plecak.

Moim oczom ukazał się brązowy skórzany plecak, który wyglądał tak jakby wzięto zwykłą brązową, ojcowską, małą teczkę na dokumenty i przywiązano do niej dwa skórzane paski. Pomimo tego, że w niektórych miejscach skóra była już zdarta bardzo mi się podobał. Miał swój charakter.

- Jest piękny - powiedziałam uśmiechnięta - oddajesz go mi?

- Tak, od teraz jest twój - podszedł i mi go podał.

- Pewnie masz z nim tyle wspomnień - powiedziałam już go oglądając.

- Pora, żebyś stworzyła swoje wspomnienia nosząc go.

- Dziękuję - przytuliłam go.

Po słowach taty zrozumiałam, że teraz zaczyna sie dopiero moja historia.

- Wszyscy są szczęśliwi, ale musimy się zbierać kochani zostało mało czasu - pospieszyła nas mama - oczywiście cieszymy się z sukcesu Ophie, ale czym będzie dostanie się do szkoły bez uczęszczania do niej.

Rodzice zanieśli walizkę do samochodu i ubrali się do wyjścia ja za ten czas spakowałam rzeczy na podróż do mojego nowego plecaka. Przypomniałam sobie, że podróż ma trwać kilka godzin, więc sięgnęłam po książkę, którą zaplanowałam sobie przeczytać. Nosiła tytuł "Różdżki, kotły i miotły", opowiadała o historii magii, o czasach gdy używano różdżek, latało się na miotłach i niemagiczni ludzie myśleli, że jedyne co robią czarodzieje to mieszają kawałki zwierząt w kotłach. Nie jestem w stanie uwierzyć, że kiedyś były takie czasy. Nie umiem wyobrazić sobie ukrywania się całe życie przed osobami niemagicznymi, kiedyś tacy istnieli, ale gdy zaczęło przybywać czarodziei, niektórzy robili głupoty aż świat dowiedział się o ich istnieniu, niektórych nawet spalono, a inni założyli z nimi rodziny, dlatego doszło do momentu gdy po świecie chodzą tylko czarodzieje - wyczytałam to z opisu na tylnej części okładki. Oprócz książki spakowałam drobne, które mogą mi się przydać w kafejce na dworcu w Liverpoolu, odtwarzacz kaset, kilka kaset, słuchawki, dziennik zaklęć, książkę Thomasa i zielony dziennik mamy. Nie oznacza to, że był on koloru zielonego, tylko chodziło o jego treść, o różnego rodzaju przepisy z ziół.

Wszyscy mamy w sobie magięWhere stories live. Discover now