2.15. Ja mam wnuczkę?

823 80 62
                                    

Danny's POV

Pieprzona wywiadówka. Nie lubię takich rzeczy, po co to w ogóle komu? Jeśli dziecko coś odwala, to dzwoni się do rodziców, a jeżeli jest grzeczne to po chuj takie spotkania. Stałem znudzony, opierając się o ścianę i czekałem wraz z innymi rodzicami na tą, pożal się Boże, wychowawczynię. Pomińmy już fakt, że ci wszyscy ludzie również nie patrzyli na mnie szczególnie miło.

Zwykle to Emily chodziła do szkoły załatwiać takie sprawy, ale teraz musiałem ją wspierać jak mogłem. Jasne, że się cholernie bałem, bo takie misje zawsze niosą ze sobą duże, wręcz ogromne ryzyko, ale nie mogłem przed nią tego pokazywać, żeby sama się nie załamała. Wierzyłem w to, że jej się uda, kogokolwiek tam kurwa miała zabić. Jeśli tylko krzyżyk nie jest postawiony przy moim nazwisku, to nie obchodzi mnie kto to taki. Widziałem jak siedzi po nocach z laptopem, szukając wielu rzeczy i tworząc jakieś plany. Nie wchodziłem do gabinetu, w którym urządziła sobie centrum dowodzenia, bo dobrze wiedziałem, że i tak dużo poświęca, żeby ciągle być z nami w domu, a nie siedzieć w jakiejś melinie. Pomimo tego jak beznadziejna była ta sytuacja, miałem cholerną nadzieję, że to się dobrze skończy i ciągle będziemy mogli żyć spokojnie w trójkę. Chociaż mój pieprzony głos gangstera śmiał się z mojej jebanej naiwności.

- Zapraszam państwa. - usłyszałem głos kobiety, która otwarła nam drzwi do sali. Jakoś tak nieszczególnie ją lubiłem. Wkurwiała mnie samym wyglądem i aktualnie zastanawiałem się jakby wyglądała z zakrwawionym ryjem. Dobra, dość Dann, ogarnij się.

Usiadłem w którejś z ławek i znudzony oparłem się plecami o ścianę, przymykając oczy.

- Można tu usiąść? - usłyszałem cichy głos, więc popatrzyłem na młodą brunetkę i skinąłem głową.

- Jeśli tylko się mnie pani nie boi jak cała reszta, to proszę. - machnąłem ręką zachęcająco, więc kobieta zajęła miejsce.

- To ze spraw organizacyjnych, w następnym tygodniu organizujemy wycieczkę do muzeum botanicznego, wszystkie informacje dostaniecie państwo mailem - zaczęła nauczycielka.

- Serio? Siedmiolatki do muzeum botanicznego? Oni się zanudzą - powiedziałem głośno, na co większość osób prychnęła z pogardą.

- Jest tam dużo atrakcji również dla dzieci, a do tego może zapamietają coś pożytecznego - odparła.

- Tak, na pewno te wszystkie roślinki będą miały ogromny wpływ na ich dorosłe życie i rozwój zawodowy. - przewróciłem oczami.

- Pana dziecko nie musi jechać skoro to panu nie odpowiada - rzuciła. - Panie...

- Hunter - odparłem, widząc, że ona słabo mnie kojarzy.

- No jasne, ojciec Lily, czego można byłoby się spodziewać - mruknęła z jakąś... Wyższością?

- Czy pani w tym momencie ma coś do mojej córki? - spytałem całkowicie spokojnie.

- Wzorem do naśladowania to ona nie jest, zresztą chyba logiczne dlaczego, skoro zachowanie bierze się ze środowiska, w którym się przebywa.

- Ja przynajmniej mam na tyle kultury, że pani nie obrażam - prychnąłem. Byłem na tyle opanowany, że nie mogła wyprowadzić mnie z równowagi głupimi słowami. - Zresztą proszę mi przedstawić argumenty złego zachowania mojej córki.

- Przeklina - rzuciła nauczycielka. - Ostatnio powiedziała do koleżanki, że tamta jest pizdą - wyjaśniła, na co przewróciłem oczami.

- To zwykłe słowa, ona jest jeszcze dzieckiem, w końcu sama ogarnie, że nie wolno tak mówić - odparłem niewzruszony.

Łatwo zabićWhere stories live. Discover now