Rozdział 50.

2.4K 175 22
                                    

Robert Wilcox. 

Dyrektor FBI w naszym stanie. 

Facet po pięćdziesiątce, ciężko kroczący w naszą stronę.

Pół godziny wcześniej wysłaliśmy mu jakiegoś intrygującego SMS'a, więc przyszedł na spotkanie. 

- Robert Wilcox. FBI. Mam nadzieje, że to nie jakieś szczeniackie żarty - powiedział poważnie, skanując nas wzrokiem. 

- Niestety wiadomość nie jest prawdziwa, ale musieliśmy mieć jakiś pretekst do spotkania - wyjaśniłam. - Może się przejdziemy kawałek - zaproponowałam, a facet niechętnie przytaknął.

Byliśmy w jednym z portów. Było już ciemno, więc nikt nam nie przeszkadzał. Cały dzień planowaliśmy z Nathanem jak to rozegrać, żeby po pierwsze - facet nie wziął nas za świrów, a po drugie - żeby od razu nas nie aresztował.

- Możecie wyjaśnić o co chodzi? Ta sytuacja jest co najmniej dziwna. - Facet zaczął lekko się irytować.

- Jest pan wierny ojczyźnie? - wypalił Nathan, ignorując jego słowa.

- Oczywiście. Uroczyście przysięgałem. Jaki to ma związek?

- Co pan sądzi o skorumpowanych policjantach? - rzucił znowu, a dyrektor splunął na ziemie.

- Parszywe świnie, dla których liczą się tylko pieniądze... Dla nich od razu powinien być zastrzyk bez możliwości wyjaśnień - prychnął.

- Nie jest pan skorumpowany? 

- O co ty mnie chłopcze oskarżasz?! - Mężczyzna lekko się uniósł oburzony. Nie było wątpliwości. Mogliśmy mu zaufać. - Po co te cholerne pytania. Dzieciaki, ja mam poważne sprawy. Czego chcecie? Jesteście z mediów?

- Nasze spotkanie dotyczy ważniejszych tematów - odparł obojętnie Nate. - Wie pan kim jestem? 

- Skąd mam wiedzieć? - zdziwił się. - Tracę cierpliwość...

- Myślę, że po tych kilku latach już pan powinien mnie znać... - westchnął mój towarzysz. - Proszę mi obiecać jedną rzecz. - Mężczyzna posłał mu pytające i lekko zirytowane spojrzenie. - Nie aresztuje nas pan, dopóki wszystkiego nie wyjaśnimy.

- Czemu miałbym was aresztować? Popełniliście przestępstwo? Chcecie się przyznać? Nie łatwiej było przyjść na komisariat? Jak poważna to sprawa? Jeśli to coś dla FBI, mogliście od razu napisać w wiadomości, to wziąłbym ekipę. O co chodzi? - zaczął obrzucać nas pytaniami. 

- To dość... skomplikowane - rzuciłam wskazując ręka ławkę. - Emily Blake - przedstawiłam się.

- Nathan McCartney.

- Dalej nic mi to nie mówi - westchnął mężczyzna po namyśle.

- Jestem synem Scorpiona - wyszeptał po chwili Nate, a dyrektor FBI, kiedy tylko otrząsnął się z zaskoczenia, sięgnął do kabury. - Prosiłem o coś... Pięć minut na wyjaśnienie sprawy. 

- No dobra... Słucham - zgodził się wreszcie.

- Może pan nie uwierzyć w to co powiem, ale są poważniejsze sprawy, niż gang rozprowadzający narkotyki we wschodniej części Stanów.

- Doprawdy? Myślę, że to dość poważny problem i kilkadziesiąt złamanych przepisów - odparł ostro.

- Trzecia wojna światowa to chyba rzeczywiście poważniejsza sprawa - wtrąciłam, a mężczyzna popatrzył na mnie zdumiony.

- Dowiedzieliśmy się, że organizacja JJ-source współpracująca z wojskiem, zamierza sprzedać jedną z bomb jądrowych, które posiada nasz kraj, terrorystom. Już wcześniej wojsko sprzedawało im potajemnie broń, kupując niewyobrażalne jej ilości u nas. Tak, Scorpion nie zajmuje się tylko narkotykami - westchnąć Nate. Rozumiałam, że jest mu ciężko, bo z każdą chwilą coraz bardziej pogrążał swojego ojca. 

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz