ROZDZIAŁ 12

21 2 6
                                    


Słoneczny Mrok siedział smuto obok swoich towarzyszy podróży, śpiących jakby ktoś zabił ich podczas gdy wojownik mrugnął. Rozmyślał nad swoim stosunkowo krótkim i marnym życiem. Zastanawiał się czemu członkowie jego klanu mu nie wieżą, czemu w jego towarzystwie tak wiele kotów czuje się nieswojo, czemu ciągle czuje poczucie winy za coś czego nie zrobił i przede wszystkim, czemu, gdy dotknął nosem Księżycowego Kamienia, jego wizje przedstawiały go w tak krwawej i strasznej formie. Wojownik strząsnął krople wody z wąsów, która spadła na niego z gałęzi drzew i rozejrzał się uważniej po polanie przy lesie, w którym zniknęła niedawno Jastrzębie Skrzydło. Zielona trawa, pokryta błotnistymi kałużami, powstałymi po długotrwałym deszczu poprzedniego wieczora, którego ślady nie zdążyły jeszcze zniknąć, posrebrzone były białym blaskiem księżyca. Słoneczny Mrok rzadko się uśmiechał lub zachwycał, po prostu uważał, że jeśli nie będzie tego robić, inne koty będą traktować go z większym szacunkiem. Tym razem widząc ten krajobraz nie chciał powstrzymywać radości, nic by mu to nie dało, a tak rzadko miał na to okazję. Nagle, z przyjemnego trasu wyrwał głośny trzask. W mgnieniu oka odwrócił głowę w stronę lasu i zobaczył, że reszta kotów również się obudziła i wpatruje się czujnie w źródło dźwięku, które Słoneczny Mrok próbował ujrzeć. Cicho podszedł do reszty swoich towarzyszy i wtedy ujrzał znane już srebrne, świecące w świetle futro. Obok kotki, szła niespiesznie Jastrzębie Skrzydło, której bursztynowe oczy jarzyły się dziwną ekscytacją. Srebrna samotniczka zjeżyła się na dźwięk cichego pisku bólu za nią. Zza kotki wytoczył się ciemnoszary kocurek, a obok niego pojawiła się radosna ruda kotka, o przenikliwych, zielonych oczach. W ułamek sekundy pojawiła się zaraz przed oczami wojownika Klanu Wiatru. Słonecznemu Mrokowi wydawało się, że przeszyła jego duszę na wylot. 

- Śmieszny jesteś - stwierdziła wynik swojego badania.

- Zachowuj się! - zbeształa ją srebrna kotka i odciągnęła za siebie.

- To jest Blask, Igła i Rdzawa - przedstawiła koty Jastrzębie Skrzydło - Należą od teraz do Klanu Nocy.

- Nie wiem czy to tak działa... - zaczęła Księżycowa Łapa, ale zatrzymała się gdy Jastrzębie Skrzydło posłała jej zabójczy wzrok.

Uczennica podeszła do Blasku i otarła o nią ogon.

- Witamy w drużynie - mruknęła przyjaźnie.

- Musimy opuścić to miejsce. Tu jest niebezpiecznie - syknęła wojowniczka Klanu Pioruna - wytłumaczę wam po drodze.

Cała ósemka kotów przeszła przez mokrą łąkę i zaczęła iść w kierunku gór.


W końcu dotarli do dużego siedliska Dwunożnych. Nieprzyjemnie pachniało i wszędzie spacerowały potwory. Słoneczny Mrok zmarszczył nos i poprowadził kompanię do dziury pod płotem. Przeszedł przez podwórko i usadowił się pod ścianą budynku.

- Myślę że jednak może być problem z jedzeniem tutaj... - mruknął zawiedziony Wrzosowy Wąs.

- Jakoś sobie poradzimy - syknął obojętnie Słoneczny Mrok - idę się rozejrzeć.

Reszta kotów skinęła głowami. Gdy wojownik przeczołgał się przez dziurę w ogrodzeniu, omal nie zginął pod kołami wielkiego, burego potwora przebiegającego mu przed nosem. Skulił się i ocierając się o chłodny płot ruszył przed siebie. Okazało się, że siedlisko to było naprawdę długie. Zaraz za drzewami, rozchodził się widok na wysokie, szare i brudne budynki. Czarna Droga Grzmotu pachniała gorzej niż wronia karma, a migające wszędzie światła raziły wojownika w oczy. Większość przechodzących władczo Dwunożnych nie widziała go, albo przynajmniej to udawała, niektórzy próbowali go odgonić.

- Nie chcą mnie na swoim terenie, rozumiem - mruknął do siebie lecz zanim zdążył postawić krok w stronę przeciwną, usłyszał ponury głos.

- Nie powinieneś się zapuszczać sam do miasta koteczku. Widzę że twoje chude łapki nie mają raczej ochoty na walkę, więc dam ci ostrzeżenie, ale jeśli ja, lub ktoś z mojej bandy cię tu zobaczy po raz kolejny, to nie licz na litość - Słoneczny Mrok, lekko rozeźlony odwrócił się do dużego pręgowanego kocura z wielką blizną przecinającą twarz. Nawet jeśli wojownik nie uznawał się za słabego, mógł by mieć nie mały kłopot z tymjegomościem.

Łaciaty kocur wycofał się, zmuszając swój pysk do milczenia i odszedł do kryjówki.

- Możemy mieć mały problem z przejściem przez to miejsce - mruknął do swojej drużyny - Księżycowa Łapo, jak się przedostałaś przez to siedlisko?

- Jestem mała i staram się nie zwracać na siebie uwagi - miauknęła -ale w ósemkę może się to nie udać.

- Ja proponuję zapolować za płotem, puki mamy blisko, a później pomyśleć jak dostaniemy się do terenu Klanu Nocy - mruknął Mokre Serce.

- Mi pasuje - stwierdziła Blask.

Reszta kotów skinęła głowami. Cała ósemka kotów przeszła przez dziurę w ogrodzeniu i odeszła na polowanie.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W ogóle, to z tego co zauważyłam, poprzednie rozdziały były naprawdę krótkie (tylko 300 - 500 stron!), ten ma ponad 1000, więc całkiem nieźle

Wojownicy: Tajemnica Klanu NocyWhere stories live. Discover now