"Buongiorno Italia!"

327 19 3
                                    

- Drodzy państwo za nie długo dotrzemy do celu naszej podróży. Dziękujemy za wspólny lot. Prosimy zapiąć pasy nie długo będziemy lądować. - usłyszałam z głośników
Na sam początek wspomnę to zmieniłam fryzurę. Teraz mam dwa koczki obwiązane niebieskimi wstążkami.
Przeciągłam się leniwie. Nienawidzę zmian strefy czasowej zawsze mnie wykańczają. W sumie już tyle razy leciałam samolotem i nadal się tego cholernie boję. Według czasu obowiązującego w Rzymie była 2 w nocy. Marzyłam żeby tylko się położyć w łóżku. Tata miał mnie odebrać z lotniska. W sumie ciekawa jestem co jest u drużyny. Tak samo co z tymi kosmitami. Nie mogę się doczekać zobaczyć się z Orpheuszem. Po nie długim czasie wkońcu stanęłam w Rzymie.
- Tata - przytuliłam się do niego. On też mnie przytulił.
- Chodź jedźmy do mojego domu - wziął moją walizkę.

Otworzyłam oczy ale po chwili je zamknęłam, ponieważ równiótko świeciło mi słońce z okna. Po chwili jednak siadłam na łóżku i przetarłam sobie rękami twarz. Dosłownie pierwszy raz w życiu wstałam odrazu. Dobra żart. Wstałam po godzinie bo nie mogłam coś wstać z łóżka. Było za wygodnie i wkońcu nikt mi nie krzyczał za uchem. Po chwili Błyskawica zaczął mnie lizać. Ja go pogłaskałam.
- Tak jak też cię kocham - zaczęłam się z nim pieścić i gadać jak do dziecka. Moje kochanie. Ta on i Pikachu to mój słaby punkt
Wstałam żeby się ubrać. Założyłam po prostu niebieską bluzę bez rękawów a do tego czarne rurki z dziurami. Pikachu jeszcze spał więc zeszłam na dół, gdzie tata czekał już ze śniadaniem. Zjadłam na szybko bo nie mogłam już usiedzieć na dupie. Chciałam już zobaczyć się z nimi. Błyskawica jednak został tak samo jak Pikachu. Nie wiem dlaczego. Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne, które założyłam sobie na głowę. Wyszłam z domu. Rzym nic się nie zmienił. Jedyne co będzie dobre w tej operacji to to że wróciłam chociaż na chwilę do Rzymu. Po prostu pozwiedzałam sobie stare kąty. Jeszcze oczywiście na lody. Ciekawa jestem tylko jak z moją drużyną obecnie. Chociaż teraz w pewnym sensie jestem bezdomna bo trenerka mnie wyrzuciła ale po jej wzroku widziałam że rozmawiała z lekarzem co za tym idzie że się o wszystkim dowiedziała. Wróciłam po tym do domu a dopiero po południu poszłam w dobrze mi znanym kierunku. Założyłam okulary na nos, ponieważ słońce raziło mnie w oczy oraz kaptur na głowę aby mnie nie odrazu rozpoznali. Po nie długim czasie doszłam na boisko kończąc loda.
- Alessandro! Ganialuca! Uważajcie zawsze na obronę! - usłyszałam po chwili głos Paolo
Stanęłam nie daleko boiska przyglądając się im. Niektórych widziałam po raz pierwszy ale większość to był nas stary skład. Chociaż, nadal bez kapitana. Może jestem chamska w stosunku do Marka ale Nakata jest dla mnie prawdziwym kapitanem. Ciekawa byłam czy ktoś mnie zauważy.
- Uważaj! - nagle ktoś do mnie krzyknął kiedy piłka poleciała w moją stronę. Przyjęłam piłkę i odrazu ją odkopnęłam do bramki. Jednak musiałam się wspomóc ręką bo prawie się wypierdoliłam ale to pomińmy. Przy okazji oczywiście zdobywając bramkę. Dobra teraz zdałam sobie sprawę jak mam duże ego ale takie życie. Tylko jak inni ze mną wytrzymują? To jest dobre pytanie. Po chwili Paolo do mnie podbiegł.
- Nic Ci nie jest? - zapytał a ja się na niego popatrzyłam. Pokiwałam przecząco głową. Ciekawa jestem kiedy mnie pozna. - To był świetny strzał. Grasz w piłkę? - pokiwałam głową na tak. - Zagrasz z nami? - też pokiwałam głową. - Jak się nazywasz?
Ściągłam okulary i kaptur.
- Okej ludzie kto się stęsknił!? - krzyknęłam do reszty. Oni się w moją stronę odwrócili.
- Margaret... - Paolo popatrzył się mnie zdziwiony. - Długo musieliśmy na ciebie czekać...
Dosłownie po chwili Angelo rzucił mnie się na szyję i przy okazji się wywaliłam.
- Kapitanie! - taa dosłownie po kilku sekundach zostałam otoczona przez chłopaków. Dobra to było mega przyjemne uczucie. Szczególnie że znam się z nimi od dziecka. Jedynie 5 chłopaków nie wiedziali o co chodzi ale ja też ich nie znałam. Dopiero po kilkunastu minutach dali mi spokój. Wkońcu.
- Margaret poznaj to jest Lorenzo, Francesco, Carlo i Valentino. - przedstawił nas sobie Paolo. Przy okazji kiedy wymieniał ich imiona pokazywał na nich a oni kiwali głową albo krótkie przywitanie.
- Ohayo - zrobiłam strzałke - miło was poznać.
- Wracasz do Włoch? - popatrzył się na mnie Marco, podchodząc do mnie.
- Przyjechałam na trochę ale nie na stałe. Muszę parę spraw pozałatwiać - przyznałam szczerze. Nie chciałam ich martwić o mój stan zdrowia.
- Rozumiem. - odpowiedział kiwając głową.
- Zagrajmy mecz! - nagle wypalił Angelo.
W sumie? Czemu nie. Odrazu przystanęłam na te propozycje. Dawno tak się nie cieszyłam jak małe dziecko grając z nimi. Po tym siedzieliśmy z Paolo, Ganialucą i Marco na trawie tak jak podczas Mistrzostw Włoch. Znaczy ja leżałam patrząc na zachodzące słońce nad miastem.
- Na pewno nie chcesz do nas wrócić? - zapytał Ganialuca patrząc się w to samo co ja. Jedna część mnie strasznie chciała abym tu została ale druga krzyczała że muszę wracać do Japonii i pomóc przyjaciołom. Tylko że Orpheusz to była moja rodzina.
- Nic nie słyszeliście o kosmitach? - palnęłam głupio. Marco się jedynie zaśmiał.
- Znowu za mocno oberwałaś piłką w głowę? - popatrzyłam się na niego wzrokiem zamknij się lepiej.
Jednak faktycznie o niczym nie wiedzieli, więc opowiedziałam im o wszystkim. Oni na początku nie chcieli mi wierzyć ale później pokazałam im artykuły i zdjęcia. Dopiero po tym mi uwierzyli.
- Więc dlatego nie mogę tutaj zostać na dłużej - odpowiedziałam na pytanie Ganialuci
- Masz nasze wsparcie - powiedział Paolo a ja się na te słowa uśmiechnęłam.
Po tym już rozmawialiśmy o codziennych rzeczach i ogólnie co się wydarzyło przez tą rozłąke. Jedyne co to ten Lorenzo mi się nie podobał. Odrazu kiedy mnie zobaczył to w jego oczach widziałam panikę.

~5 dni później~

- Przygotować pacjęntke do operacji - jedynie tyle usłyszałam. Inne głosy mi się zacierały. Po chwili straciłam kontakt ze światem rzeczywistym i wszystko rozmyło się tak jak sen o poranku.

Born To Make History II || Inazuma ElevenWhere stories live. Discover now