"Nie jestem wam już potrzebna"

373 19 0
                                    

//Przepraszam jeśli teraz zachowam się egoistycznie ale ten rozdział jest ważnym punktem zwrotnym w tej historii i radzę go przeczytać, a jak już to chociaż sam koniec.

Kiedy wkońcu wyruszaliśmy w trasę naszym pierwszym przystankiem był park gdzie porwano prezydenta. Jedynie co tam znaleźliśmy to była czarna piłka pozostawiona przez kosmitów w rzece, wiele zniszczeń i upierdliwą drużynę prezydenta, która myślała że jesteśmy kosmitami. Oczywiście musieliśmy zagrać z nimi mecz aby nam uwierzyli. Jednak to wszystko okazało się podpuchą a na dodatek doskonale wiedzieli kim jesteśmy. Poza tym była tam jedna różowowłosa dziewczyna która była kapitanką i najbardziej wyszczekana. Wytłumaczyła nam dlaczego to zrobiła ponieważ z nami chciała uwolnić jej ojca z rąk kosmitów. Oczywiście Mark się zgodził a ona mu podziękowała. Kogoś mi przypomniała... tylko kogo...

- Miło Cię poznać. Mamy na imię Mark Evans a ty to? - przedstawił się Mark i podał jej rękę
- Jestem Victoria Vanguard ale mówią na mnie Tori - uścisnęła jego rękę. Teraz już wiem kim ona jest! Wstałam ze swojego miejsca
- A więc to naprawdę ty! - nawet bezmyślnie to powiedziałam. Reszta popatrzyła się na mnie z wtf na twarzach a Tori tylko się zaśmiała.
- Ciekawa byłam po jakim czasie się zorientujesz Margaret - uśmiechnęła się też do Axela.
- Dobrze Cię widzieć - tylko jedynie tyle powiedział ten jeż albinos
- Chwila - zastopował nas Mark - wy się znacie? Wasza trójka? - kompletnie nie rozumiał o co teraz chodzi tak jak cała nasza drużyna
- Przyjaźniliśmy się jak byliśmy mali ale później nasze drogi się rozeszły - odpowiedziała Tori
Po chwili jednak kosmici musieli nam przerwać i przekazali komunikat że przybyli na ziemię. Jeden człowiek z zespołu Tori namierzył skąd ten sygnał pochodzi. Odrazu się tam udaliśmy a kosmici już tam byli. Wchodzili w jakąś dziwną poświatę ale kiedy Mark ich zawołał Reize odrazu się odwrócił i chytrze się uśmiechnął. Naprawdę ich nienawidzę. Chwila skąd się kuźwa wzięło boisko na dachu wieżowca?
- Tu się chowacie kosmici! - krzyknął wkurzony Mark do nich trzymając piłkę.
- Znaleźliście nas. Pewnie tylko dlatego aby oddać mecz walkowerem bo przecież i tak nigdy z nami nie wygracie. - powiedział pewnie Reize - Wy ludzie jesteście wyjątkowo żałośni.
- Ty sobie chyba żartujesz - powiedział pewnie Mark - wyzywamy was na pojedynek
- Właśnie, musimy się odegrać za tych co leżą w szpitalu - poparł go Nathan,
- Skoro tak... więc zagrajmy - powiedział pewnie Reize. Zdziwiło mnie to... Chwila czy to znaczy że on o tym wie?
Po chwili zaczęły się przygotowania do meczu, a Tori dołączyła do zespołu.
- Kiedy po raz pierwszy z nimi graliśmy rozgromili nas ich szybkością ale teraz nas nie zaskoczą i zagramy w piłkę na naszych zasadach. - oczywiście Mark musiał powiedzieć swoje.
Jednak oni przyszli... tamta trójka stała dalej od boiska ale ja ją widziałam. Nie mogę... Po krótkim czasie zaczął się mecz. My zaczynaliśmy i wykonywaliśmy krótkie podanie ale kiedy piłka miała się dostać do Axela to ją niestety przechwycili. Odrazu tym atakiem straciliśmy gola. Nawet nie miałam jak wrócić na obronę ponieważ byłam ciągle obserwowana więc to by mogło się źle skończyć. Jednak po tym golu nastąpił kolejny a ja totalnie nie mogłam się skupić na meczu przez to wszystko jeszcze akurat teraz musiał się pojawić bol głowy ale on na szczęście szybko ustąpił. Powoli zaczynało się robić tak jak na pierwszym meczu z nimi. Co za tym idzie zdobywali coraz więcej goli. Było już 10 do 0. Jednak nagle Sharp przejął piłkę czyli musiał ich rozgryźć. Ruszyliśmy do ataku. Niestety to ja dostałam piłkę do strzału.
- Jastrzębi Wilk! - wykonałam jednak technikę histasu ale dlaczego akurat musiałam na nich spojrzeć. Pierwszy raz się cieszyłam że nie trafiłam a piłka walnęła w słupek i poleciała na aut.
Odrazu usłyszałam za sobą głosu rozczarowania i szoku drużyny. Do tego że nie widzieli że nie trafiłam w bramkę. To nie widzieli naszego meczu z Koreą... Po chwili podszedł do mnie Sharp i powiedział żebyśmy z Axelem wykonali Boski Ogień. Ja tylko pokiwałam głową bo co innego mogłam zrobić. Kiedy znowu dostaliśmy piłkę zrobiliśmy to co polecił nam Jude. Wykonaliśmy ten strzał ale oczywiście nam nie wyszedł i piłka poleciała na aut. Znowu słyszałam to zdziwienie. Po chwili zaczęła sie przerwa więc zeszliśmy z boiska. Okazało się że Jude rozgryzł ich taktykę. Nawet za bardzo ich nie słuchałam jedynie pogrążyłam się w swoich myślach. Po chwili okazało się że trenerka zmieniła ustawienie a zakończyliśmy mecz oczywiście przegrywając. Wieczorem kiedy słońce zachodziło wszyscy zebraliśmy się koło piłkobusa. Oczywiście ja nie słuchałam ich rozmów. Hikari opatrywała Marka w autobusie a reszta stała na zewnątrz. Myślałam o tym wszystkim. Jeśli tak miałby wyglądać każdy mecz to będę jedynie ciężarem dla drużyny. Oni oczywiście się wkurwiali o dzisiejszy mecz ale pod względem że to była wina trenerki. Teraz czterooka rozgryzł działania trenerki. Słuchałam jedynie urywki. Po chwili jednak do nich podeszłam aby nic nie podejrzewali. Chociaż po mojej grze można było to łatwo zauważyć. Właśnie na temat trenerki po chwili do nas przyszła. Odrazu swój wzrok skierowała na mnie.
- Margaret Evans - powiedziała poważnie - w trybie natychmiastowym opuszczasz drużynę.
Dobra wiedziałam że tak się stanie ale i tak mnie lekko wprawiły w szok. Wiedziałam też że z moją sytuacją nie będę im mogła dłużej pomóc. Jednak drużyna naprawdę była w szoku.
- Czy ja dobrze słyszałem? Ona wyrzuca ją z drużyny? Chyba nie - powiedział zdezorientowany Tod.
Menadżerki tak samo nie mogły w to uwierzyć. Po chwili zobaczyłam jej spojrzenie mówiące że o wszystkim wie. Nie miałam innego wyjścia tylko się odwróciłam i zaczęłam z tamtąd iść. Mark próbował mnie jeszcze zatrzymać ale nie udało mu się

Sumimasen Raimon

Born To Make History II || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz