"M-Margaret!?"

307 16 6
                                    

Wkońcu jedynastka Raimona dotarła na Okinawe. Było strasznie gorąco. No cóż jak na każdej rajskiej wyspie.
- Chce już się ponownie zagrać w piłkę z Margaret i pokonać obcych. - powiedział Mark do Darrena, patrząc w stronę morza. On mu to samo przyznał.
- Wielkie nadzieje często kończą się wielką porażką - sprowadził ich na ziemię chichocząc Scotty ale Hikari go złapała i dostał burę.
- Będziemy musieli ją znaleźć - podszedł do nich Jude z Axelem i Matteo - Musimy również zostać najsilniejszym zespołem na ziemi.
Po chwili zebrali się całą drużyną aby obmyślić plan działania.
- Zgodnie z informacjami od trenera ona powinna być gdzieś tutaj. - podsumował Bobby.
- Dlatego rozbijemy tu obóz. Rozdzielimy się również i będziemy dokładnie szukać. - Mark zrobił krok do przodu. Nagle nie wiadomo skąd Jack i Willy wymyślili sobie że będą się bawić w Sherlocka Holmesa i jego pomocnika Doktora Watsona.
- Chyba im słońce za bardzo przygrzało. - skomentował to tylko Matteo.
Z taką małą ilością informacji było ciężko cokolwiek zacząć oraz gdzie. Trochę to wszystkich zniechęciło ale i tak się nie poddali ze szukaniem. Po chwili zobaczyli piłkę, która została wykopana w miejscu gdzie nie daleko stali. Mark, Darren, Jude i Axel poszli tam sprawdzić to bo może czegoś się więcej dowiedzą ale skończyło się to na płaczących dzieciach bo jeszcze większe dziecko (Mark) musiało pokopać piłkę.
- Co ty zrobiłeś tym dzieciom? - zapytał zrezygnowany Axel.
- Ja nic nie zrobiłem - odrazu zaczął się bronić ale odrazu przybiegł starszy brat tych dzieciaków, który odrazu zaczął ich bronić. Był wysoki i silny. Z opaloną skórą oraz brązowymi włosami z pomarańczowym kogutem. Mark odrazu oddał piłkę i przeprosił.
- Poczekaj chwilę! - zawołał za nim kiedy ten chciał iść - widzieliśmy jak grają w piłkę i chcieliśmy się o coś zapytać. Jesteśmy klubem piłkarskim Raimona. - wysoki się zaśmiał.
- Przepraszam, przepraszam. Jesteście tymi co walczycie z kosmitami. Jestem Thor Stawberg też jestem w klubie piłkarskim. - wkońcu się przedstawił kogut
- Ja jestem Mark Evans i jestem kapitanem - uścisnęli sobie dłonie.
- Więc to ty jesteś Mark Evans - Thor mruknął pod nosem.
Oni nie byli by sobą gdyby krótko z nim nie zagrali. Postanowili też że się go spytają.
- On jest dobry! - małe dziecko zaczęło się znowu cieszyć - Byłoby wspaniale gdyby mógłby dołączyć do nas.
- On ma naprawdę wspaniałą technikę - poparł go Darren - Może on coś wie o Wilczym Napastniku. - Thora zaciekawiło go to co powiedział.
- Jesteśmy na Okinawie, aby znaleźć Wilczego Napastnika - Jude mu odrazu wytłumaczył.
- Znasz go? - zapytał go Mark z gwiazdkami radości w oczach. - On może być naszą koleżanką z drużyny, której szukamy. Słyszałeś o niej?
- Nie, nie słyszałem - odrazu odpowiedział jakby zamyślony.
Później wszyscy podzielili się na grupki i zaczęli szukać. Mark poszedł z Axelem i Judem. Chociaż jak cała drużyna szukała po całej wyspie tak każdy napotkany człowiek mówił że o nikim takim nie słyszał. Nawet to trio zaczęło już rezygnować.
- Nie wiem już co robić - siadł na kamieniu Mark, pijąc wodę. - Możemy jeszcze spróbować tam - popatrzył się na szpital dla Pokemonów
- Serio jesteś pewien? - popatrzył się na niego Axel zakładając ręce na piersi.
- Tam gdzie jest Pikachu tam jest też i Margaret. Proste i logiczne - odpowiedział mu zwięźle i na temat.
Wkońcu jednak tam poszli. Wystrój kliniki był jednak strasznie babciny ale czysty i schludny. Oczywiście nie była za bardzo duża. Wszędzie kręciły się Pokemony, chociaż nie było można poznać czy to są pacjenci czy po prostu tutaj przyszły bo wszędzie była porozkładana woda i jedzenie. Nie było jednak nigdzie widać żadnych ludzi no oprócz staruszki na recepcji u której było widać że ma swoje lata. Cała trójka popatrzyła się na siebie. Wkońcu jednak pierwsza staruszka się odezwała.
- Potrzebujecie czegoś chłopcy? - zapytała a głos miała trochę zachrypnięty.
- Właściwie to szukamy kogoś - odpowiedział Mark. Kobieta popatrzyła się na niego za grubych szkieł swoich okularów
- Wilczego Napastnika - dokończył Jude
- Nikogo takiego nie kojarzę ale może Margaret wam pomoże - powiedziała staruszka a trio popatrzyło się w szoku znowu na siebie.
- M-Margaret!? - Axel i Jude powiedzieli a Mark oczywiście jak to Mark krzyknął.
- Poczek... - nie dokończyła bo w tej chwili przyszła dziewczyna, no którą nie była M. Miała włosy koloru pastelowego rudego a oczy kolor ocenu. Co pasowało do dziewczyny z Okinawy.
- Ile razy mam Ci babciu powtarzać że nie nazywam się Margaret tylko Morgan. - powiedziała i popatrzyła się na chłopaków - Czego chcecie?
- Szukamy Wilczego Napastnika - powiedział Mark nerwowo uśmiechając się bo widział jaki dziewczyna ma temperament. - Myślimy że to może być nasza przyjaciółka.
- Serio? - popatrzyła się na niego zaskoczona ale po chwili zamgliło ją tak jak Thora - niestety wam nie pomożemy.
- A tamt... - zaczęła kobieta ale dziewczyna jej przerwała.
- Babciu nie pamiętasz co mówił wujek? Masz się nie przemęczać - teraz cała trójka była skołowana bo co miała Wilczy Napastnik do zdrowia chyba jej babci z tego co wynikało. Niestety zrezygnowani wrócili do punktu wyjścia.

~wieczór~

Pow: Morgan

Całe szczęście że babcia niczego nie wypaplała. Wtedy nasza czwórka miała by przerąbane. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Skoro nie było jej na boisku to na pewno musi być na plaży i serfofać. Faktycznie tam poszłam. No oczywiście. Ta to nigdy nie potrafiła usiedzieć w miejscu odkąd ją poznałam. Kilka miesięcy temu.

~kilka miesięcy wcześniej~

- Dziękuję że się mną zajmiecie - brunetka skłoniła się na znak podziękowania.
- Jeju to nic takiego naprawdę - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Musi tu zostać zanim wszystkiego nie załatwimy. Będzie musiała jeszcze wyjeżdżać na jakiś czas jeśli Ci z góry na to pozwolą - wytłumaczył wszystko wujek.
Popatrzyłam się na nią od razu było czuć od niej siłe i chęć dalszej walki pomimo tego wszystkiego.

~teraźniejszość~

Błyskawica wylegiwał się na jej kocu, a Pikachu próbował łapć kraby, które przed nim uciekały. Czemu to musiało tak słodko wygladać. Podbiegłam do Morza jedynie tak że tylko delikatnie fale obijały się o moje stopy.
- Margaret! - wkońcu zawołałam. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i przez to spadła z deski. Uuu to musiało boleć. Oczywiście później ją za to przepraszałam jak przyszła do mnie.
- Przez ciebie straciłam tak dobrą falę - wykręciła sobie włosy i wytarła twarz ręcznikiem.
- Przepraszam ale twój brat i reszta zespołu są na Okinawie. Dopiero teraz Cię znalazłam a wcześniej byłam zabiegana w klinice - powiedziałam a ona się uśmiechnęła.
- Wiem o tym rozmawiałam z Hibikim ostatnio. To będzie jeszcze bardziej interesujące niż myślałam. - odpowiedziała i popatrzyła się na falę.

Born To Make History II || Inazuma ElevenWhere stories live. Discover now