Rozdział 22

1.4K 62 17
                                    

Zadzwonił budzik Szczepana. Miał on straszenie irytujący dźwięk. Chłopak wyłączył go szybko i przytulił się do mnie.

-Chodź, idziemy do tego pierdolnika.-pocałował mnie w szyję.

-Kurwa.-przetarłam oczy.-Która jest godzina?

-Szósta. Wstawaj.-chłopak podniósł się z łóżka.

-Dziwne, bo to ja zawsze muszę budzić ciebie, a nie ty mnie.

-Widzisz, świat się zmienia.-uśmiechnął się.

Szczepan poszedł do łazienki, a ja w tym czasie wyprostowałam sobie włosy. Zawsze wkurzały mnie moje naturalne fale. Krzysiek jednak wmawiał mi, że są urocze.

Zauważyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń do mojej mamy. Postanowiłam jednak, że porozmawiam z nią dopiero po szkole. Nie chciało mi się jej w tym momencie wszystkiego dokładnie tłumaczyć.

Gdy byłam już mniej więcej ogarnięta do szkoły, zajadłam śniadanie razem ze Szczepanem i jego rodzicami. Potem wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy w stronę Batorego.

-Przynajmniej mam darmowego szofera, jak u nas mieszkasz.-chłopak uśmiechnął się szeroko.

-Nie przyzwyczajaj się, ty też masz zrobić prawko.

-Może kiedyś.

-Kiedyś.-prychnęłam.-Raczej niedługo.

-Zrobię prawko jak słońce zajdzie na wschodzie, a wzejdzie na zachodzie.-zaśmiał się, a ja puknęłam go w głowę.

Dziś nasi Sadboysi znowu grali mecz. Mi, Idze i Dominice udało się uprosić polonistkę, żeby zwoliła nas z lekcji, i pozwoliła obejrzeć mecz.

-Wiadomo, że przegrają, ale przynajmniej przepadnie polski.-powiedziała Iga, gdy stałyśmy już z boku boiska.

-Zakład, że Antek wypierdoli się na prostej?-zaśmiała się Dominika.

-O to nawet nie trzeba się zakładać.-parsknęłam.

Chłopaki właśnie rozgrzewali się do meczu. Maciek jak zawsze krzyczał na nich, że mają to wygrać, a Mateusz plątał się o własne nogi. Matczak, i Szczepan rozciągali się. Łukasz i Antek tylko chodzili w kółko udając, że coś robią.

-Zobaczysz, że zrobię szpagat.-powiedział Michał, na co Krzysiek zaczął się śmiać.

Przyszli też chłopaki z przeciwnej drużyny. Grał tam między innymi Karpiu.

-Kuba!-krzyknęłam.-Chodź tu na chwilę.

-Co tam?-chłopak podszedł do mnie.

-Gadałam z tą Natalią. Nie masz szans gościu, ale nie przejmuj się. Po tym jak z nią rozmawiałam, od razu poszła się pierzyć z jakimś gościem.

-Kurwa.-mruknął.-No trudno, tego kwiatu jest pół światu.-zaśmiał się.-Szkoda tylko, że trafiają mi się same szmaty.

-Znajdziesz kogoś.-poklepałam go po plecach.-A teraz leć grać i nie zabij mi piłką chłopaka.-parsknęłam.

Kuba pobiegł do swojej drużyny, a ja podeszłam jeszcze na chwilę do Szczepana.

-Nie daj się się połamać i spróbuj zapomnieć, że jesteś chujowy.-zaśmiałam się i dałam mu szybkiego buziaka.

-Dzisiaj będę zajebisty.-uśmiechnął się.

-Nie wątpię.

Mecz się zaczął, a Andrzej jak zawsze prowadził transmisję na żywo. Chłopaki się starali, ale mimo wszystko coś im nie szło. Matczak podawał niecelnie, a Mateusz wykopywał piłkę za wysoko, przez co Maciek raz oberwał w głowę.

-Ty jebany debilu!-krzyknął.-Co ty kurwa odpierdalasz?!

-Maciek już wkurwiony.-śmiała się Iga.-Piłka nożna nie służy jego stabilności emocjonalnej.

Po kilku minutach Antek tradycyjnie wywrócił się na prostej.

-Mówiłam.-szturchnęła mnie Dominika.

O dziwo po chwili Mata strzelił bramkę.

-O kurwa, Matczak strzelił gola. Jak to się stało?-mówił Rościsz.

Maciek z radości zaczął przytulać wszystkich na boisku.

-Ja pierdole!-krzyczał Michał.-Jestem kurwa dojebanym kotem!

Sadboysi zaczęli powoli grać całkiem nieźle. Nawet Szczepan kilka razy obronił drużynę przed bramką. Rościsz darł się niemiłosiernie komentując mecz.

-Nie wiem jak to się dzieje ale oni grają całkiem dobrze. Nawet Szczepan nauczył się bronić. Kurwa, chyba odejdę na emeryturę.-mówił.

Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 1:0 dla naszej drużyny. Maciek podczas przerwy zebrał wszystkich chłopaków i tradycyjnie instruował ich jak mają dalej grać. Mieli tak poważne miny, że razem z dziewczynami zaczęłyśmy się zwijać ze śmiechu.

Podczas drugiej połowy stało się coś, co było mniej prawdopodobne niż zdanie matury z matematyki przez Michała. Gdy drużyna przeciwna próbowała strzelić gola, Szczepan tak odkopał piłkę, że trafiła prosto do bramki przeciwnika.

-Co tu się odkurwiło?!-krzyczał Andrzej.

Chłopaki rzucili się na Krzyśka i zaczęli go przytulać.

-Jesteś naszym skarbem Szczepański.-mówił Maciek.-Masz u mnie dożywotniego propsa. Nie ważne, że zazwyczaj grasz jak łajza.

Do chłopaka chyba nadal nie docierało to, co właśnie zrobił. Miał minę jakby spadł  z księżyca. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.

-Kocham cię, wiesz?-powiedziałam.-Jednak umiesz grać.-parsknęłam.

-Ja nie wiem jak to zrobiłem. To był przypadek, ja chciałem podać do Łukasza.-zaśmiał się cicho.

-To lepiej nie mów o tym Maćkowi.-spojrzałam na czarnowłosego, który nie mógł opanować radości i zaczął skakać.

Po meczu wszyscy stwierdziliśmy, że nie wracamy już na lekcje. Poszliśmy więc nad Wisłę. Antek i Iga kupili w sklepie dwie butelki wódki. Była godzina trzynasta, więc nie było tam wielu ludzi, a tym bardziej straży miejskiej.

-Piejmy za Szczepana i jego boskie umiejętności piłkarskie.-powiedział Andrzej.-Jak prowadzę te transmisje z meczów od trzech lat, tak nigdy nie widziałem, żeby bramkarz strzelił gola i to jeszcze tak pięknego.

-Nie przesadzaj.-powiedział Krzysiek.-Mata też strzelił piękną bramkę.

-To prawda.-zaśmiał się Michał.-Swoją drogą muszę wam się jeszcze czymś pochwalić. Niedługo będę nagrywał w studio freestyle z takim gościem, Januszem Walczukiem. Możecie go nie kojarzyć, ale gość robi rozpierdol. Realizował mi wszystkie moje kawałki. Poza tym będzie z nami jeszcze Solar i ma nam coś pomóc.

-Solar?-zdziwił się Łukasz.-O kurwa, gościu to nieźle.

-Ta, wiem.-uśmiechnął się.

-To pijemy jeszcze za naszego rapera!-powiedział Mati.

Byłam bardzo dumna z mojego przyjaciela. Kiedy on się uśmiechał, ja też cieszyłam się z jego szczęścia. Zawsze wierzyłam, że jego marzenia się spełnią i jak się okazuje miałam całkowitą rację.

~~
Jutro zrobię maraton.❤️

Szklanki i neony || SzczepanWhere stories live. Discover now