Rozdział 7

2K 71 10
                                    

Rano obudziłam się oczywiście z kacem. Nie pamiętałam zbyt wiele z wczorajszego wieczora. Ania  mówiła coś o Kubie. Chyba, że jej się podoba. A ja powiedziałam, że całowałam się z Krzyśkiem. O kurwa. Wstałam z kanapy i skierowałam się do kuchni, gdzie była Dominika.

-Co ja wczoraj pierdoliłam?-zapytałam od razu.

-Nie pamiętam Ewa, każda z nas wczoraj coś pierdoliła.-powiedziała podając mi szklankę z wodą.

-Kurwa, muszę zadzwonić do mamy.-wróciłam do salonu po mój telefon i od razu wybrałam do niej numer.

-Hej mamo, bardzo was przepraszam, że nie wróciłam na noc.-powiedziałam odrazu gdy odebrała.-Po prostu... źle się poczułam i zostałam u koleżanki.-wymyśliłam szybko.

-Piłaś coś wczoraj?-zapytała.

-Co?-zmieszałem się przez chwilę.

-Czy coś piłaś?

-Nie, no co ty. Chyba się czymś zatrułam i tyle. Już jest dobrze.

-Ok, ale na przyszłość mów nam o takich rzeczach. Masz dużo luzu i naszego zaufania. Tak myślałam, że zostałaś u niej na noc, dlatego z tatą nie dzwoniliśmy, ale nie wiedzielibyśmy gdzie jesteś gdyby coś się stało.

-Przeparaszam jeszcze raz.-powiedziałam.

-Dobrze, wracaj już do domu. Miłego dnia.

-Pa pa, kocham cię!-rozłączyłam się.

-Wow, serio masz z nimi dobrze.-stwierdziła Ania.

-Wiem, nawet bardzo, ale zawsze im mówię jak zostaję gdzieś na noc.

-Swoją drogą, nie wiem czy dobrze pamiętam, ale czy ty wczoraj powiedziałaś, że całowałaś się z Krzyśkiem?-zapytała.

-Nie, nie całowałam się z nim przecież.-bardzo głupio się poczułam.-Mogłam coś wczoraj pierdolić, wiesz jak było.

-Ta, wiem.-powiedziała.

-Laski, chodźcie na śniadanko, zrobiłam wam kanapki!-krzyknęła z kuchni Dominika.

-Boże, kocham cię!-powiedziałam.

Usiadłyśmy przy blacie w kuchni i jadłyśmy kanapki. Wiadć było, że każda z nas ma kaca. Strasznie bolała mnie głowa. Chciałam wrócić już do domu i iść spać.

-Ja już będę się zbierać.-stwierdziłam.

Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam do domu. Od razu gdy dotarłam, pobiegłam do swojego pokoju, przebrałam się i położyłam na łóżku. Wszystko mnie irytowało, ale to wina kaca. Nagle usłyszałam, jak dzwoni mój telefon.

-Czego, kurwa mać?-odebrałam.

-Co jest?-usłyszałam głos Szczepana.

-O Jezu, przepraszam. Nic, tylko mam kacówę jak cholera.

-Dlaczego?

-Byłam z dziewczynami i trochę przesadziłyśmy z winem.

-Słabo. Ej, bo mam taki pomysł.-zaczął.

-Dajesz.

-Bo może złożylibyśmy się we dwójkę na prezent dla Michała. Jak będzie większy budżet to kupilibyśmy mu coś fajnego. Co ty na to?

-No w sumie czemu nie. To kiedy mielibyśmy coś wybrać?

-Może dzisiaj wieczorem poszlibyśmy do Złotych? Oczywiście jak będziesz się dobrze czuć.

-Nie no, do wieczora powinno mi przejść.

-To o dziewiętnastej w Złotych Tarasach?

-Oki. To do zobaczenia.

-Do zobaczenia!-chłopak się rozłączył.

Nadal nie czułam się najlepiej, ale miałam nadzieję, że do wieczora mi przejdzie. Postanowiłam, że zdrzemnę się trochę, bo była dopiero trzynasta.

Obudziłam się cztery godziny później. Kurwa, spałam trochę za długo. Czułam się już nie najgorzej, chociaż nadal trochę bolała mnie głowa. Zeszłam na dół do kuchni i odgrzałam sobie wczorajszy obiad. Gdy zjadłam, skierowałam się do mojego pokoju. Zrobiłam delikatny makijaż i przebrałam się w bardziej wyjściowe ubrania. Gdy byłam już gotowa, zabrałam ze sobą torbę i wyszłam z domu. Autobusem dojechałam na Śródmieście. Do spotkania ze Szczepanem miałam jeszcze praktycznie godzinę, więc postanowiłam, że pochodzę chwilę sama po galerii. Nie kupiłam sobie niczego szczególnego, jedynie jedną parę spodni i dwie bluzki. Usłyszałam jak dzwoni mój telefon.

-Hej, jestem już na dole. Gdzie ty jesteś?-usłyszałam głos Krzyśka.

-Zaraz do ciebie przyjdę.-powiedziałam i poszłam w jego stronę.

Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i mnie przytulił.

-To co, lecimy kupić Michałowi ładną sukienkę i szpilki?-zaśmiał się.

-I do tego jeszcze torebkę, żeby mu się pomieściły wszystkie kosmetyki.-również zaczęłam się śmiać.

Przez godzinę chodziliśmy po galerii, ale nie mogliśmy nic dla niego znaleźć. W zasadzie to po prostu nie potrafiliśmy się skupić, bo cały czas coś nas rozśmieszało. Zrezygnowani usiedliśmy na jakiejś ławce, żeby chwilę odpocząć.

-Już nigdy nie pójdę z tobą na zakupy.-zaśmiałam się.

-Dlaczego?-zrobił wielkie oczy.

-Bo nie potrafisz się skupić na jednej głupiej rzeczy.-prychnęłam.

-Oj tam, zaraz coś wymyślimy. Może kupimy mu prezerwatywy?-powiedział ewidentnie zachwycony swoim pomysłem.

-Brawo, będziemy się skłdać na prezerwatywy dla Michała. Twój geniusz mnie coraz bardziej zaskakuje.-zaśmiałam się i pokręciłam głową.

-Kurwa, serio musimy coś wymyślić.

-Wiem. Dobra, idziemy dalej?

Chodziliśmy po galerii jeszcze godzinę. W końcu kupiliśmy Michałowi... kartę podarunkową do sklepu sportowego.

-Lepsze to niż nic.-stwierdził Szczepan.

-Myślałam, że znajdziemy mu coś fajnego.-powiedziałam.

-Prawda jest taka, że on jest w stanie kupić sobie wszystko co chce.

-No w sumie racja.

Wyszliśmy już ze Złotych Tarasów. Poszliśmy w kierunku przystanku, z którego miałam jechać do domu.

-Poczekam z tobą.-powiedział chłopak.

-Dzięki.-uśmiechnęłam się.

-Moi rodzice wyjechali na tydzień do Hiszpani. Jak chcesz to możesz wbijać o każdej porze.

-Nie zabrali cię?-zdziwiłam się.

-Nie chciałem jechać. Nienawidzę upałów. Wolę zrobić za ten czas jakiś melanż w domu.-zaśmiał się.-A ty gdzieś jedziesz?

-Nie, w tym roku moi rodzice zadecydowali, że zostajemy w Warszawie. Mówili, że powinnam się tu zaklimatyzować po przeprowadzce i w ogóle.-chłopak pokiwał tylko głową.

-Michał wyjeżdża, mówił ci?

-Jeszcze nie.

-Jedzie za dwa dni po swoich urodzinach. Gdzieś w jakieś tropiki. On zawsze ma jakieś dojebane miejsce na wakacje.-zaśmiał się.

-Ja się cieszę, że tu zostaję.-stwierdziłam.

-Ja też, bo możemy się spotykać.-śmiesznie poruszył brwiami.- Chodzić na ,,randki" jak to mówi Matczak.-prychnął.

-Oj przestań, bo się zawstydzę.-zaśmiałam się.

Mój autobus akurat podjechał na przystanek.

-To do zobaczenia.-przytuliłam chłopaka.

-Do zobaczenia.-odparł, a ja wsiadłam do środka.

Zawsze miło spędzało mi się z nim czas i nie lubiłam się z nim żeganać. Byłam ciekawa do czego prowadzi nasza relacja. Na razie byliśmy dobrymi przyjaciółmi. No ale przyjaciele przecież się nie całują. Miałam trochę mętlik w głowie, ale wierzyłam, że wszystko jakoś się ułoży.

Szklanki i neony || SzczepanWhere stories live. Discover now