Rozdział 15

1.7K 65 28
                                    

-No proszę daj mi jeszcze jedno piwko, Ewcia.-mamrotał pijany Michał. Siedzieliśmy właśnie prawie całą ekipą na schodkach.

-Nie dam ci, jesteś pijany w trzy dupy.

-Nie jestem pijany. Jestem bardzo trzeźwy.

-Gościu, serio lepiej już przestań.-powiedział Szczepan, odpalając papierosa.

Nie tylko Michał był już pijany, Łukasz, Karpiu, Mati i Maciek tak samo. Ja i Krzysiek wypiliśmy tylko jedno piwo na pół. Tadzik i Antek postanowili, że wcale nie będą dzisiaj pić.

-Musze znaleźć dziewczyne.-wybełkotał Karpiu, gdy Szczepan objął mnie w pasie.

-Żadna laska z tobą nie wytrzyma.-zaśmiał się Tadzik.

-To znajdę chłopaka. Bo miłość to jest piękne uczucie.-powiedział nieco już przymulony i zaczął nucić jakąś piosenkę.

-Oni już są na odlocie.-wyszeptał do mnie Krzysiek.-Idziemy stąd?

-Zostawimy ich tak?

-Nie są nieprzytomni, więc tak.-wzruszył ramionami.-Całe wakacj dawali radę wracać w takim stanie, więc dzisiaj pewnie też.-zaśmiał się.

-No w sumie.

-No chodź.-wstał i pociągnął mnie za rękę.-Chłopaki to my się zmywamy.

-Szczepan dzisiaj nie będzie musiał walić konia.-chciał wyszeptać Michał, ale powiedział to trochę za głośno.

-Za to ty będziesz musiał.-pokazałam mu środkowy palec, na co Krzysiek zaśmiał się.

-Zotawiacie nas z tymi najebusami?-zapytał Tadzik.

-Poradzicie sobie.

-To pa gołąbeczki.-posłał nam buziaka pijany Karpiu.

Krzysiek zamówił ubera, który przyjechał po trzech minutach. Kierowca całą drogę smęcił o swoim życiu, na co brunet mu przytakiwał, a ja skręcałam się ze śmiechu z jego miny.

-Żona mnie zostawiła dzieciaki. Życie jest do niczego.-mówił mężczyzna.

-Bardzo mi przykro.-powiedział brunet z udawaną powagą w głosie.

-No nic, życzę wam szczęścia smyki.

-Dziękujemy serdecznie.-mówił Szczepan.

Gdy dojechaliśmy wreszcie pod mój dom, wysiedliśmy z samochodu, a chłopak zapłacił za przejazd.

Otworzyłam drzwi i gdy tylko zdjęłam bluzę, poczułam z tyłu ręce Szczepana na mojej talii i jego usta na mojej szyi. Zawsze gdy tylko czułam jego pocałunki na mojej skórze, miałam wrażenie jakbym już nie potrzebowala do szczęścia niczego więcej. Odwróciłam się w jego stronę, na co szeroko się uśmiechnął, a ja mocno go pocałowałam. Nasze języki zaczęły toczyć walkę o dominację. Po omacku trafiliśmy do salonu. Chłopak podniósł mnie i posadził na komodzie, zrzucając przy tym prawie wazon mojej mamy. Oplotłam swoje nogi wokół jego i zdjęłam jego koszulkę. On po chwili pozbył się też mojej.

-Uważajmy na ten wazon.-zachichotałam.

-Postaramy się.-parsknął brunet.

Po chwili byliśmy już bez ubrań. Chłopak mocno we mnie wszedł, przez co głośno jęknęłam. Krzysiek uciszył mój jęk pocałunkiem. Po raz kolejny prawie przewróciliśmy wazon, więc chłopak podniósł mnie i ułożył na kanapie w salonie. Jego ruchy były mocne i zdecydowane. Wbiłam paznokcie w jego plecy, zostawiając przy tym na nich czerwone ślady. Nikt nie potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu jak on. Gdy kochaliśmy się, byliśmy jednością. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały i współgrały ze sobą. Każdy nasz dotyk i ruch przepełniony był silnymi emocjami. Doszliśmy mniej więcej w tym samym czasie. Szczepan położył się obok mnie, a ja ułożyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Chłopak gładził mnie delikatnie po plecach, a ja wsłuchiwałem się w bicie jego serca. Był wszystkim czego potrzebowałam. Wystarczała mi tylko jego obecność. Spojrzałam mu głęboko w oczy.

-Kocham cię.-powiedziałam, na co Krzysiek pocałował mnie.

-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Czułam przy nim błogość i spokój. Nie miałam żadnych zmartwień i zapominałam o problemach. Był tylko on i nic poza tym.

-Może pójdziemy do twojego pokoju? Kiepsko by było, gdybyśmy tu tak nago zasnęli, a twoi rodzice rano by nas znaleźli.-zaśmiał się.

-Może faktycznie.-również się uśmiechnęłam.

Zabraliśmy swoje ubrania z podłogi i poszliśmy na górę do mojej sypialni. Dałam Krzyśkowi jakieś czyste dresy i koszulkę, które kiedyś u mnie zostawił. Sama przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku obok bruneta. Szczepan wyjął paczkę Cameli i zapalniczkę. Podał mi jednego i sam wsadził papierosa do ust. Podpalił je, po czym otworzył okno i z powrotem ułożył się obok mnie.

-Będziemy tak spędzać wieczory i noce jak razem zamieszkamy.-wypuścił dym z ust.

-Jak razem zamieszkamy to będziemy zapierdalać z nauką.-odparłam i zaciągnęłam się papierosem.

-Nie psuj moich marzeń.-zrobił smutną minę, na co ja się zaśmiałam.

-Co w zasadzie chcesz robić jak skończysz prawo?-zapytałam.-Zawsze rozmawiamy o tym, że chcemy tam iść, a w sumie nie wiem co chcesz potem robić.

-Jak skończę prawo to pójdę w lewo.-parsknął.-Ja sam nie wiem. Mam wrażenie, że moje życie potoczy się w jakiś wyjątkowy sposób. Że stanie się coś i wszystko będzie zupełnie inne.

-Nie wątpię, że twoje życie będzie wyjątkowe.-spojrzałam na chłopaka i się uśmiechnęłam.-Będziemy spełniać wszystkie marzenia na naszej drodze, ok?

-Ok.-chłopak rówinież się uśmiechnął.-Może nawet zostaniemy sławni.-zaśmiał się.

-Kto wie.-zaciągnęłam się papierosem.-Karty pozostają zakryte do końca.

Nagle zadzwonił telefon Szczepana. Odebrał i ustawił go na głośnomówiący.

-Halo?

-Stary, kurwa kocham cię. Jesteś cudownym przyjacielem. Pozdrów Ewę. Jesteście piękni, kochani, pierdolnięci. Nazwijcie proszę swoje pierwsze dziecko moim imieniem.

-Karpiu kurwa, co się dzieje?-Szczepan zaśmiał się.

-Jest wspaniale. Idę popływać w Wiśle.

-Stary nie rozbieraj się. Co ty odpierdalasz?-usłyszeliśmy w tle głos Antka.

Nagle telefon rozłączył się.

-Ale najebusy.-parsknęłam.

-Do monaru. Po maturze to już z głowy im zostanie orzeszek, od tego zielska i alkoholu.

-A my umrzemy od raka płuc, przez papierosy.

-Jakoś mnie to nie martwi. Przejmują mnie tylko te paczki z napisem o impotencji.-zrobił głupią minę.-Ale na razie nie mamy takich problemów.-przytulił mnie do siebie.

-Na razie.-zaakcentowałam.

-Kiedyś to rzucę, zobaczysz. Na przykład jak będziesz w ciąży.

-Nie będę jeśli ci już nie będzie stawał.-zaśmiałam się, a chłopak odpowiedział tym samym.

Gdy wypaliliśmy swoje papierosy, umyliśmy się i zasnęliśmy wtuleni w siebie. W objęciach Krzyśka spalam jak małe dziecko, czując się przy tym jak w niebie. Bardzo go kochałam.

Szklanki i neony || SzczepanWhere stories live. Discover now