XXI - Strach

288 11 6
                                    


#Jack

Wybiegłem z pokoju Lilly jak burza i od razu ruszyłem do biblioteki mając nadzieję, że wszyscy jeszcze tam są. Wpadłem do pomieszczenia strzelając drzwiami o ścianę a osoby w środku skierowały swój wzrok na mnie.

-Lecimy do Brighton – powiedziałem.

-Słucham? – niezrozumienie malowało się na twarzy obecnych a w głosie Melanii brzmiała nuta niedowierzania- Po co?

-No złapać Mroka. Chyba, że przez ten czas znaleźliście sobie inny cel.

-Ale dlaczego do Brighton?- tym razem zapytał Mikołaj, również nie wiedząc o co chodzi – Przecież zgodnie wyeliminowaliśmy tą bazę ponieważ znajduję się najbliżej nas i jest najbardziej na widoku.

-I właśnie dlatego to tam powinniśmy polecieć– przerwałem mu i podszedłem do mapy leżącej na stole – To prawda, jest najbardziej oczywistą ale może właśnie o to chodzi. Może on chce nas tym zmylić. My będziemy sobie latać po świecie a on będzie właściwie pod naszymi nosami rósł cały czas w siłę.

-Ma to trochę sensu – wyraziła swoją opinię Tooth, drapiąc się po szyi – Chociaż z drugiej strony wydaję mi się to za proste. North, co myślisz?

-Jack ma rację. Spróbujmy zacząć w Brighton i zobaczymy na co trafimy- zakomenderował i ruszyliśmy na dół, żeby zapakować się od razu do sań.

-A gdzie jest Zając?- zapytałem, bo od kłótni z Melanią się nie pokazał.

-Nie mamy pojęcia bo nie wrócił do nas. Nie mamy czasu, żeby na niego czekać. Wszyscy gotowi?! – krzyknął strażnik zachwytu i szarpnął lejcami.

Sanie z piskiem ruszyły przed siebie do tunelu. Po wariackiej jeździe korytarzami, w czasie której Piasek o mało nie zakończył podróży na jednym z zakrętów, wreszcie za pomocą magicznej kuli znaleźliśmy się u celu. Brighton o tej porze skąpane było w mroku a uliczne latarnie nadawały wyjątkową atmosferę. Sunęliśmy podniebnymi trasami w poszukiwaniu wejścia do bazy Mroka. Wreszcie udało nam się je zlokalizować oraz wylądować nie tracąc przy tym życia i nie doświadczając uszczerbku na zdrowiu co było ogromnym sukcesem. Przed nami, w zboczu niedużego pagórka znajdowała się ogromna, drewniana brama z pięknymi zdobieniami co było dosyć dziwne. Ostrożnie z Northem i Piaskiem zbliżyliśmy się do zawieszonej kłódki, która okazała się zamknięta. Kiedy my doktoryzowaliśmy się jak ją otworzyć, Melania podeszła do nas z kamieniem w ręce i jednym stanowczym ruchem pozbyła się metalowej przeszkody. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony, my czy ta kłódka. Po otworzeniu wrót powoli weszliśmy do środka i zaczęliśmy kierować się coraz głębiej dosyć zawiłymi korytarzami. Jakiś czas później dotarliśmy do ogromnego pomieszczenia, które w przeciwieństwie do wcześniejszych miejsc, było w pełni oświetlone. Na środku stał ogromny okrągły stół a wokół niego siedem krzeseł. Każde z nas podeszło do wybranego krzesła a wtedy drzwi za nami zatrzasnęły się z łoskotem. Rzuciliśmy się w ich stronę ale na darmo. Zostaliśmy uwięzieni.

-Kochani – rozległ się ochrypły głos gdzieś z głębi – Teraz jesteście moimi gośćmi i nic na to nie poradzicie.

-Jak takiś odważny to się pokaż – krzyknąłem pewniej łapiąc laskę w rękach.

Z kąta dokładnie naprzeciwko nas wyłonił się mężczyzna. Wyglądał dosyć młodo. Miał ciemne, krótkie kręcone włosy oraz ciemne i wyglądające na puste oczy. Na wąskich ustach gościł ironiczny uśmiech, który nadawał jego twarzy jeszcze bardziej przerażający wygląd, a mocno zarysowane kości policzkowe nie poprawiały sytuacji. Był wysoki i szczupły, jednak można też było zauważyć, że był dobrze zbudowany co podkreślała czarna koszula i tego samego koloru spodnie. Stopy co było najbardziej dziwne miał bose.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 02, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

STRAŻNICY MARZEŃ-CÓRKA ŻYWIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz