III - Spotkanie

3.2K 180 36
                                    

Średniej wielkości biała sala, w której stoją trzy łóżka. Na jednym z nich leży chuda, bezwłosa o błękitnych oczach i wyglądająca na oko 10 lat dziewczynka. Obok nie ja taborecie siedzi ruda, trochę starsza dziewczyna, trzymająca młodszą za rękę.

-Opiekuj się rodzicami i babcią, i tak już dużo przeszli- powiedziała błękitnooka lekko zachrypniętym głosem.

-Ali nawet tak nie mów. Wyzdrowiejesz i wszystko będzie dobrze. Zobaczysz- odparła rudowłosa.

-Lili, Ty przecież dobrze wiesz, że ja już stąd nie wyjdę. Chcę abyś się nie załamywała i dalej była taka radosna i uśmiechnięta jak do tej pory, nie przejmowała się niczym i co najważniejsze zawsze dbała o rodzinę.

-Ali...

-Obiecaj mi to. Proszę- poprosiła błagalnym tonem.

-Dobrze- odpowiedziała starsza.

-Dziękuję. Kocham Cię siostrzyczko- powiedziała a jej powieki zaczęły powoli opadać.

-Ali?, Ali!, Ali!, Nieeeee!!!!!- krzyczała rudowłosa.

W chwili kiedy młodsza zamknęła oczy, cała aparatura, do której była podpięta, zaczęła okropnie piszczeć. Oznaczało to tylko jedno. Śmierć. Po chwili obraz zaczął się rozmywać.

-Ali!- obudziłam się w swoim pokoju, z krzykiem i cała zlana potem.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 5.32. Teraz już na pewno nie zasnę. Napiłam się wody, zapaliłam lampkę, złapałam za szkicownik oraz ołówek i zaczęłam rysować. Cały smutek przelałam na kartkę papieru. Od razu mi ulżyło. Sprawdziłam czas - 6.10. Wstałam, wyciągnęłam z szafy beżowe rurki, czarny sweterek i weszłam do łazienki. Ubrałam przygotowane rzeczy, zrobiłam lekki makijaż a włosy spięłam w francuza. Wróciłam do pokoju i spakowałam potrzebne książki i zeszyty do plecaka w kwiaty. Zeszłam na dół, a że miałam dużo czasu to zagrzałam sobie parówki. Zjadłam, napiłam się gorącej herbaty i wróciłam na górę. Akurat ktoś napisał do mnie sms'a. Był on od Emi.

-O której jedziesz?

-Tak jak wczoraj.

-To widzimy w autobusie.

-Jasne. Do zobaczenia.

-No pa.

Do odjazdu zostało mi jeszcze jakieś 15 minut dlatego zaczęłam się zbierać. Nałożyłam czarne trampki, wzięłam plecak i zeszłam na dół. Zamknęłam dom na zamek i ruszyłam w stronę przystanku. Po około 5 minutach zza rogu wyłonił się ciemny pojazd z numerem 52. Usiadłam tam gdzie wczoraj a na następnym postoju dosiadła się do mnie blondynka. Ubrana była w granatowe spodnie i błękitną bluzkę z rękawem 3/4 a na nogach miała tak jak ja trampki. Włosy spięła w tak zwany mysi ogon na czubku głowy. W szkole  byłyśmy 8.45. po drodze spotkałyśmy jeszcze Alexa a w budynku przy wejściu Jamesa. Od razu skierowaliśmy się pod naszą salę w której zaczynamy a mianowicie w 206. O równej 9.00 zadzwonił dzwonek oznaczający początek lekcji. Zajęłam ławkę pod oknem gdzie obok mnie wolne miejsce zajęła Emilli.

-Cześć wszystkim. Siadajcie. dzisiaj nie będzie lekcji chemii tylko ogarniemy sprawy organizacyjne. Najpierw szafki. Każdy wyczytany według dziennika będzie do mnie podchodził i odbieram swój- powiedział nasz wychowawca, wchodząc do klasy i siadając za biurkiem.

Zaczął czytać osoby. Kiedy doszedł do mojego nazwiska wszyscy się na mnie popatrzyli a ja pewnym krokiem ruszyłam w stronę nauczyciela. Odebrałam swój kluczyk. Okazało się, że jestem 15 w dzienniku a numer szafki mam 277. Przede mną jest Alex a za Emilli, a James jest ostatni. Później mieliśmy jeszcze WOS, Historię, Informatykę, Matematykę. Po 6 lekcji mięliśmy obiad a po nim jeszcze WF i Plastykę. Ze szkoły wyszliśmy o 14.30. Poszliśmy jeszcze na chwilę do tej samej kawiarni gdzie byliśmy po rozpoczęciu roku szkolnego. Oni zamówili sobie czekolady a ja mus truskawkowy ponieważ jestem uczulona na wszystko co jest związane z czekoladą. Wypiliśmy i ruszyliśmy do swoich domów. Ja u siebie byłam o 16.00. Ciotki jak zwykle nie było. poszłam do siebie do pokoju i nie mając pomysłu co robić zabrałam się za czytanie po raz setny "Zwiadowców". Po około 100 stronach  stwierdziłam, że jestem głodna. na dole zagrzałam sobie zupę pomidorową z makaronem i zjadłam przy stole. Na polu nie zrobiło się jeszcze ciemno dlatego postanowiłam wybrać się na spacer. Założyłam skórzana kurtkę i wyszłam z domu. kiedy chciałam go zamknąć na podjazd podjechał samochód. Wysiadła z niego elegancka kobieta a mianowicie ciotka Rebeca. Minęła mnie na schodach nie powiedziawszy nawet słowa. No cóż. Ruszyłam w stronę lasu. Po chwili do niego doszłam. Po około 10 minutach marszu doszłam do niewielkiej polany na środku której znajdował się nieduży staw. Dawno nie czarowałam dlatego stwierdziłam, że mogę się zabawić. Zebrałam w sobie całą siłę i zaczęłam tworzyć rozmaite wzorki na tafli wody. Nagle usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Szybko uspokoiłam wodę i stanęłam z rękami wzdłuż ciała. Wiedziałam, że ktoś tam jest. Znowu zebrałam siłę, przywołałam wiatr i posłałam w stronę miejsca skąd pochodził dźwięk. Kiedy powietrze poleciało w głąb lasu ktoś gwałtownie spadł z drzewa. Chciałam uciec, ale zauważyłam że ta osoba się nie rusza. Podeszłam bliżej a moim oczom ukazał się chłopak. Wyglądał na oko w moim wieku, ubrany był w niebieską, oszronioną bluzę i brązowe spodnie na łydkach obwiązanymi rzemykami. Najdziwniejsze było to że był boso i miał białe włosy. Pochyliłam się żeby sprawdzić czy oddycha kiedy gwałtownie otworzył oczy. Odskoczyłam pod drzewo i oparłam się o jego pień. Chłopak otrzepał ubranie ze śniegu, złapał długa laskę, zawiniętą na końcu i popatrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami.

-Kim jesteś?- spytałam.

-Ty mnie widzisz?- zapytał z lekkim zdziwieniem w głosie.

-No ślepa nie jestem- żachnęłam się.

-Ha. Ty mnie widzisz!. Ty mnie widzisz!- krzyczał radośnie.

-Co w tym takiego dziwnego?

-Kiedyś Ci to wytłumaczę. Mieszkasz tutaj?

-Tak. W takim domu z białym dachem.

-To do zobaczenia!- krzyknął i wzbił się w powietrze. Po chwili znikł z mojego pola widzenia.

Nie wiedziałam o co mu chodziło ani tym bardziej kto to był. Dopiero teraz zrozumiałam, że jest to postać która już kilka razy mi się śniła. Pobiegłam szybko do domu. Wpadłam do swojego pokoju niczym burza i zaczęłam przeglądać moje stare rysunki. Znalazłam ich chyba z 20 a na każdym z nich był właśnie ten chłopak, którego dzisiaj spotkałam. Narysowałam go jeszcze raz ale teraz był bardziej szczegółowy bo widziałam go na żywo. "O co tutaj chodzi?", "Kim on jest?". Z głową pełną pytań odpłynęłam w krainę snów nawet się nie przebierając. Byłam zbyt zmęczona.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział miał być tydzień temu ale najpierw miałam dwudniowy wyjazd z rodzina do Zakopanego, później szkoła i codziennie jakieś sprawdziany i kartkówki a na koniec mój laptop postanowił, że sie zepsuję więc ful serwis.

Następny rozdział nie wiem kiedy będzie bo nauczyciele strasznie nas cisną i nie mam dnia bez sprawdzianu czy kartkówki.

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki aczkolwiek nie chcę marudzić ale mogło by być ich trochę więcej ;)

Zapraszam do lektury :D


STRAŻNICY MARZEŃ-CÓRKA ŻYWIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz