XIX- Plany

316 13 6
                                    

#Jack

Ruszyliśmy wszyscy za Northem do ogromnej biblioteki. Tam Mikołaj wyciągnął na stół ogromną mapę przedstawiającą cały świat. Stanęliśmy wszyscy na około stołu i czekaliśmy na to co powie nam Melania.

-Mrok ma pięć baz w różnych miejscach świata. Jedna znajduję się na wyspie Madagaskar w niedalekiej odległości od morza. Tam przebywał najrzadziej bo było za ciepło i za dużo światła. Drugą bazę usytuował na Alasce głęboko w górach, żeby nie można było do niej trafić. Kolejna mieści się w Chinach, dokładnego położenia niestety nie znam ale wiem że wejście do niej znajduję się w Pekinie. Czwarta umieszczona jest w Norwegii ale tam nigdy nie byłam i z tego co wiem to już dawno Mrok z niej zrezygnował. Ostatnia jest w Brighton, tam przebywał najczęściej i zrobił z niej swoją główną siedzibę. Wejście do każdej z baz jest pilnie strzeżone i ukryte. Nie da się ich odnaleźć jeżeli nie wie się gdzie mogą być.- mówiąc to wszystko, zaznaczała każdy punkt na mapie.

-Super. Czyli znamy położenie wszystkich miejsc gdzie Mrok mógłby być- odezwał się po chwili North

-Taaaak, pięć miejsc oddalonych od siebie setki kilometrów. Tak na prawdę dalej nie wiemy gdzie ten gad może być- tym razem głos zabrał Zając a jego drwina w głosie była wręcz namacalna.

-Dokładnej pewności nie mamy, to prawda- Melania wydawała się jednocześnie smutna i poirytowana tonem uszatego- Ale wiemy już, że dwie z pięciu odpadają. Brighton wydaję mi się zbyt oczywiste ze względu na to, że wie że na pewno będę Wam pomagać a tamto miejsce znam na wylot. Zostają nam Chiny i Alaska.

-Czyli czekają nas dwie wycieczki- oznajmił Mikołaj.

-Ty chyba żartujesz- Zając wyglądał na coraz bardziej zirytowanego.

-A masz lepszy pomysł?- sytuacja zaczęła denerwować również Tooth.

-A jaką mamy pewność, że to nie pułapka? My polecimy na Alaskę, tam czeka na nas zasadzka a Mrok wtedy uderzy z innego miejsca? Skąd możecie wiedzieć, że to wszystko co mówi to prawda?- teraz to nawet ja miałem ochotę coś zrobić Astrowi.

-Ja jej ufam Zając- zagrzmiał North- Możesz zostać jeżeli nie chcesz lecieć z nami.

-Fantastycznie!- krzyknął uszaty i trzaskając drzwiami wyszedł z pomieszczenia.

-Przepraszam- chwilę ciszy przerwała Melania.

-Za co?- odezwałem się po raz pierwszy.- Zając jest ciężkim przypadkiem.

-Nie ufa mi i ja go w pełni rozumiem. Skłóciłam Was ze sobą a nie taki był mój cel. Najlepiej będzie jeżeli Wy zostaniecie tutaj a ja sama polecę sprawdzić gdzie aktualnie przebywa Mrok.- odepchnęła się rękami od stołu i ruszyła w stronę okna.

-Nie ma takiej opcji, lecimy wszyscy.- drogę do jej wyjścia zagrodziła jej Wróżka.

-Możemy zginąć, nie pozwolę Wam ryzykować.- próbowała ominąć Tooth ale w tym momencie złapałem ją za rękę.

Gwałtownie się obróciła i popatrzyła w moje oczy. W jej zielonych oczach dokładnie widziałem determinację, strach i poczucie winy.

-Lecimy z Tobą- powiedziałem to powoli i wyraźnie i w tym samym momencie zauważyłem jak wszystkie emocję jakie widziałem zastępuje spokój i wdzięczność. Na jej ustach pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Puściłem jej rękę i razem odwróciliśmy się przodem do stołu i pozostałych. Jaki mamy plan?

-Myślę, że najpierw powinniśmy polecieć do jednej a później do drugiej bazy, sprawdzić jak to wszystko wygląda a jeżeli tam nic nie znajdziemy to wrócimy tutaj i zobaczymy co dalej. Melania, co o tym myślisz?- Mikołaj dokładnie pokazał proponowaną trasę na mapie a na koniec zwrócił się do czarnowłosej. Oczy wszystkich zwróciły się na dziewczynę.

-Myślę, że tak będzie najlepiej- odezwała się i popatrzyła na mnie. Kiwnąłem głową a wtedy North zwinął mapę i zarządził, że spotykamy się za pół godziny w garażu bo polecimy saniami. Postanowiłem, że zajrzę przed wszystkim zobaczyć co tam u Lilly. Kiedy wychodziłem z biblioteki poczułem czyjś uścisk na ramieniu.

-Nie mów jej, że wyruszamy na taką niebezpieczną wyprawę. Będzie chciała lecieć z nami a jak jej nie pozwolimy to będzie się strasznie martwić a w jej stanie najważniejszy jest odpoczynek i spokój.- Melania patrzyła na mnie z ogromną prośbą wypisaną w spojrzeniu zielonych oczu.

-Jasne, nie będę jej nie potrzebnie denerwować- powiedziałem i ruszyłem do pokoju rudowłosej. Tylko co ja mam jej powiedzieć?


#Lilly

Siedziałam już chyba którąś godzinę z rzędu i wpatrywałam się w widok za oknem. Słońce górowało wysoko nad horyzontem a śnieg delikatnie osiadał na szybie jednak pod wpływem promieni szybko znikał. Z każdą godziną czułam się coraz lepiej a większość dolegliwości odeszła już dawno w zapomnienie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł Jack niezmiennie dzierżąc w swojej ręce laskę.

-O nie śpisz- wydawał się zdziwiony- Jak się czujesz?

-W miarę w porządku. Głowa mnie jeszcze strasznie boli ale jest o wiele lepiej niż było.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uważnie przyjrzałam się chłopakowi. Wydawał się nieobecny, jakby myślami był gdzieś zupełnie indziej.- A Ty jak tam Jack?

-Też w porządku- powiedział i usiadł delikatnie na łóżku obok mnie.

-Wydajesz mi się smutny albo bardzo zamyślony. O co chodzi?- zapytałam i delikatnie położyłam swoją rękę na jego dłoni. Popatrzył na mnie zdziwiony ale nie zabrał ręki.- Martwię się o Ciebie. Wyglądasz jakby coś Cię dręczyło.

-Zastanawiam się gdzie może być Mrok i co planuję dalej.- przyznał odkładając laskę na podłogę i siadając po turecku na łóżku. Zrobiłam to samo na przeciwko niego.

-A wiecie coś gdzie może mieć jakieś schronienie?

-Melania zna położenie jego baz. Wszystkie nam podała i będziemy myśleć co dalej- odpowiedział bawiąc się palcami.

-Gdybym była nim, to ukryłabym się w najbardziej oczywistym miejscu.

-Jak to?- był bardzo zdziwiony- Przecież chodzi o to żeby nikt nie mógł go znaleźć.

-To prawda. Ale pomyśl, wszyscy będą szukać w jakiś mniej znanych miejscach a on w tym czasie ukryje się w tym najprostszym. Nikt nawet nie pomyśli, że mógłby się tak wystawić i w tym momencie, kiedy wy będziecie latać po świecie i szukać on będzie zbierał siły i zaatakuje. Podobno najlepiej się ukryć na widoku bo nikt nie weźmie tego nawet pod uwagę.

-Po co szukać schronienia skoro można zmylić przeciwnika najbanalniejszą z opcji- powiedział i spojrzał na mnie po czym się uśmiechnął.- Jesteś genialna.

Po tych słowach zerwał się na nogi, zabrał swoją laskę i wybiegł z pokoju jakby się paliło. O co mu chodziło? Nie miałam pojęcia ale wkrótce miałam się dowiedzieć.

STRAŻNICY MARZEŃ-CÓRKA ŻYWIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz