XVIII- Cisza przed burzą

729 38 9
                                    

#Lilly

Kiedy zobaczyłam wielką piątkę, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Zostałam wypytana o wszystko, dosłownie. Od tego, jak doszło do całego zajścia, przez to co się ze mną działo przez ten czas aż do tego co zamierzam teraz robić. Byłam bardzo szczęśliwa, że nic im nie jest. Kiedy wszyscy zaczęli się zbierać, w pomieszczeniu został tylko Jack. Ostrożnie podszedł do łóżka i usiadł w jego nogach, uważając żeby nie zrobić nic gwałtownie.

-Jak się czujesz?- zapytał, mocniej chwytając swoją laskę.

-W porządku. Już o wiele lepiej- odpowiedziałam i spróbowałam usiąść.

-Poczekaj- powiedział i pomógł mi się wyprostować.

Popatrzyłam w jego oczy i zauważyłam w nich troskę, zmartwienie i coś jeszcze. Ale nie mam pojęcia co. Powoli odsunął się ode mnie i z powrotem wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. W tym momencie światło świecy padło na jego postać. Wyglądał okropnie. Miał podkrążone oczy a jego włosy stały się matowe. Jakby nie spał i nie jadł od kilku dni.

-Co Ci się stało Jack? Wyglądasz tragicznie. Czy ty w ogóle spałeś i cokolwiek jadłeś w ostatnim czasie?- przeraziłam się.

Nie odpowiedział tylko spuścił głowę i usilnie wpatrywał się w swoje dłonie, wykręcając palce na wszystkie możliwe strony.

-Hej, powiedz mi. Co się dzieję?- nie dawałam za wygraną. Muszę się dowiedzieć.

-To wszystko moja wina!- wstał gwałtownie, posyłając kilka sopli lodu w stronę szafy stojącej po przeciwnej stronie pokoju.- Gdybym się Tobą nie zainteresował, nie przylatywał do Ciebie, a później przyleciał wcześniej to nie leżałabyś tydzień nieprzytomna. Nic by Ci się nie stało i ...

-Jack!- krzyknęłam- To nie jest Twoja wina. Mrok sam się mną interesował i to już dawno. Znając go i tak by znowu próbował mnie znaleźć więc to było nie uniknione. A co do mojego stanu, to rzeczywiście nie leżałabym tydzień nieprzytomna bo gdyby nie Ty to w ogóle by mnie tu nie było. Uratowałeś mi życie- nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam podnosić głos i wstawać na własne nogi ale kiedy skończyłam okropnie zakręciło mi się w głowie i gdyby nie białowłosy to spotkałabym się z podłogą.

-Co ty wyprawiasz?- delikatnie położył mnie na łóżku i z powrotem przykrył ciepłą kołdrą.

-Zrozum, o nic Cię nie winię. Nawet muszę Ci podziękować- dotknęłam delikatnie dłonią jego policzka i się uśmiechnęłam chcą dodać wiarygodności swoim słowom i żeby w końcu mnie zrozumiał.

-Nie rób tego więcej.- powiedział i ścisnął moją rękę po czym odłożył ją na poprzednie miejsce.- Prześpij się. Widzę, że jestem zmęczona. Przyjdę później.

-Dziękuję Jack. Za wszystko- po moich słowach duch zimy uśmiechnął się i wyszedł a ja znowu zapadłam w sen. Tym razem nie śniło mi się nic.

#Jack

Wyszedłem z pokoju Lilly. Nie wiem czemu ale już nie miałem takich wyrzutów sumienia jak wcześniej. Może miała rację? Gdyby nie ja to to wszystko mogło skończyć się jeszcze gorzej? Z tą myślą dotarłem do Sali z globusem gdzie spotkałem całą resztę siedzącą przy stole i o czymś rozmawiającą. Ostrożnie podszedłem i zająłem wolne miejsce obok Zająca.

-Jak tam u Lilly?- zapytał North.

-Poszła spać. Potrzeba jej tego więc lepiej nie budzić przez najbliższy czas. A co Wy tu tak siedzicie? Coś jeszcze się stało?- zapytałem podkreślając słowo JESZCZE.

STRAŻNICY MARZEŃ-CÓRKA ŻYWIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz