Chapter 12.

1.1K 86 38
                                    

25 gwiazdek = nowy rozdział!






-Naprawdę uważasz, że to konieczne? - mruknęłam do Olivera, który uparł się, że odprowadzi mnie aż po same drzwi - To prosta droga, co miałoby mi się stać? - schowałam dłonie do kieszeni płaszcza.

-Wolę o tym nie myśleć. - westchnął - Po prostu jestem spokojnieszy wiedząc, że będziesz bezpieczna w domu. - wyjaśnił, niechętnie skinęłam głową na znak zrozumienia.

Dzisiejszego dnia miałam okazję poznać ekipę Zielonej Strzały i muszę przyznać, że początkowo źle ich oceniłam. Myślałam, że to grupa psychopatów, która nie zgadza się z wyrokami sądów. Jednak to bardzo inteligentny ludzie, którzy walczą o sprawiedliwość w mieście.

-Teraz każdego wieczoru będziesz robił za moją niańkę? - prychnęłam.

-Ja albo ktoś z mojej drużyny. - przyznał. W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart, ale on był całkowicie poważny.

-Serio? - jęknęłam - Teraz nigdzie nie będę mogła się wybrać bez obstawy? - spojrzałam na niego kątem oka, lekko skinął głową - A do toalety będą mogła sama czy też któryś z was ze mną pójdzie? - zaszydziłam.

-Wyślemy z tobą Felicity żebyś nie czuła się niezręcznie przy mnie czy innym facecie. - odpyskował, a mi zabrakło słów. Po raz pierwszy w życiu ktoś mnie zgasił.

-Wygrałeś. - przyznałam niechętnie. Jego mina pozostała niezmienna, a mimo to miałam wrażenie, że był z siebie dumny. Ukrywanie emocji to był jego dar. Nic nie dało się z niego wyczytać, a to było dla mnie coś nowego. Stanowił pewnego rodzaju wyzwanie i imponował mi. - Jeśli chodzi o Diggle'a - poruszyłam niewygodny temat - jutro zgłoszę się do prokuratury i przedstawię jako jego obrońca.

-Dziękuję. - widziałam, że zrobiłam mu się lżej na sercu - John jest dla mnie jak brat i nie wyobrażam sobie, że mógłby pójść siedzieć za coś czego nie zrobił. - przytaknęłam.

-Nic się nie martw. Nie pozwolę im na to. - odważyłam się na to stwierdzenie, choć narazie nie wiedziałam zbyt wiele o całej sprawie.

-A co z tym nagraniem, które ma Lance? - westchnął.

-Zdobędę je. - oznajmiłam - Jeszcze nie wiem jak, ale je zdobędę. - obiecałam. Poczułam jak kropla wody spadła mi na twarzy. Uniosłam głowę w górę i spojrzałam w niebo, czując kolejne zimne krople na ciele. Znów to samo... Westchnęłam i mocniej otuliłam się płaszczem, jednocześnie przyspieszając kroku.

Usłyszałam jęk Olivera, zauważyłam jak również przyspieszył, doganiając mnie.

-Daleko jeszcze? - pokręciłam głową.

-Za tym zakrętem. - wskazałam budynek. Skinął głową.

Kolejna fala deszczu była gorsza od poprzednich i można było mówić o ulewie. Zaczęliśmy biec, choć było to bezcelowe, gdyż i tak cali przemokliśmy. W końcu dotarliśmy do odpowiedniego budynku. Wyciągnęłam klucz i szybko weszliśmy do mojego mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, gdy poczułam przyjemne ciepło na ciele.

-Rozgość się. - mruknęłam, ściągając buty. Rzuciłam płaszcz na wieszak i spojrzałam na Olivera, który stał jak słup i się nad czymś zastanawiał. - A ty, co? Medytację uskuteczniasz? - zakpiłam - Ściągaj kurtkę i buty i czuj się jak u siebie. - wskazałam na salon.

-Nie chciałbym przeszkadzać i...

-Przez ciebie ściga mnie morderca psychopata, a ty nie chce wejść do mnie do mieszkania na gorącą herbatę? - prychnęłam - Obiecaj, że nie będziesz strzelał i wchodź, dziwaku. - oświadczyłam. Uśmiechnął się pod nosem i ściągnął kurtkę i buty. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jest tak samo mokry jak i ja. - Mój brat czasem u mnie nocuje. Powinnam mieć jakieś jego rzeczy, chyba jesteś trochę wyższy od niego, ale myślę, że będą na ciebie dobre. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę schodów - Salon jest do twojej dyspozycji. - pobiegłam na piętro. W sypialni przebrałam się w suche bordowe dresy i tego samego koloru bluzę, do tego czarny podkoszulek. Związałam włosy w kitkę i wyszłam do łazienki, aby wrzucić mokre ubrania do pralki.

Wróciłam do salonu z dresami mojego brata w dłoniach. Zobaczyłam Queena, który rozglądał się po pomieszczeniu.

-Łap! - odwrócił się i chwycił ubrania w locie - Łazienka na górze. Drugie drzwi po prawej. - skinął głową i zniknął na piętrze, ja natomiast postanowiłam zaparzyć herbatę.

-Jestem. - oznajmił z mokrymi ubraniami w dłoni.

-Rzuć je na grzejnik to szybciej wyschną. - poleciłam. Chwyciłam dwa kubki z gorącą herbatą i wróciłam do salonu, siadając na kanapie. Podałam kubek Oliverowi, który usiadł na fotelu na przeciwko mnie.

Zapowiadał się ciekawy wieczór...







*****
Raz jeszcze, życzę wam wesołych świąt! 🖤🎄

Emilia Mikaelson

Changes | Oliver Queen ✔Where stories live. Discover now