# rozdział III

43 6 5
                                    

Minęło już sześć dni odkąd „uciekłem"
od rozmowy z Chae. Przez ten czas rozważałem napisanie do starszego chłopaka.
W szkole również zauważyłem, ze ten sam chłopak, który zawsze chodzi uśmiechnięty i pewien siebie, był przygnębiony. Trochę mnie to zmartwiło. Może to dlatego, że mu nie odpisałem? Na tą chwilę wolałem odsunąć od siebie te myśli i skupić się na rzeczywistości.

Zadzwonił dzwonek na przerwę przed ostatnią lekcją. Jak zwykle usiadłem pod klasą, czekając na Changkyuna. Niestety lub stety Im był z młodszego rocznika więc nie spędzaliśmy ze soba dużo czasu w szkole.
Zauważyłem już zbliżającego się w moją stronę przyjaciela i pomachałem do niego.

— Siema Kyun! What's up? — Zapytałem młodszego. Może przynajmniej u niego było ciekawiej niż u mnie.

—Hej hej. Ogólnie jestem zdenerwowany, oburzony i zażenowany. Ta prukwa od matematyki przypieprzyła się do mnie o to, że pisałem po marginesie, rozumiesz ty to? Już
w ogóle bym zrozumiał gdyby zwróciła mi uwagę bo nie uważam, ALE ŻE O TO???!!!? żałosne i dwulicowe w chuj. No, a u ciebie co tam? Napisałeś do tego Hyungwona? — Przy każdym słowie musiał oczywiście gestykulować rękoma, inaczej się nie dało. Na jego twarzy wyraźnie było widać zażenowanie cała sytuacją, co bardzo mnie rozbawiło. Co do pytania, wcale się nie zdziwiłem, ze właśnie o to zapytał młodszy. Lubił sie wtrącać w moje sprawy „sercowe", był on tak zwana „swatka" ale zazwyczaj mu to nie wychodziło.

— Um, co do Hyungwona to nadal rozważam napisanie do niego i w sumie jeszcze dziś mam w planach to zrobić, ale zobaczmy jak to będzie. Oczywiście jak to zrobie, zostaniesz o tym powiadomiony! Od razu!!! — Zaśmiałem się i walnąłem młodszego w ramie, tak po prostu bez wyraźnego powodu.

— Auć? Za co to? Masz farta, ze jesteśmy w szkole bo inaczej to byłoby po tobie. — Zaśmiał się, a po chwili rozległ sie dźwięk jakże pięknego dzwonka na lekcje, który kochałem najbardziej, zero sarkazamu.
Wszedłem do klasy i skierowałem się do swojej ławki. Wypakowałem potrzebne mi rzeczy i zamieniłem się w słuch.

*****

— Boże ile ona jeszcze będzie tak gadać? — Powiedziałem sam do siebie, ale na tyle cicho by nikt mnie nie usłyszał. Spojrzałem na zegarek i bardzo usatysfakcjonował mnie widok, że koniec lekcji jest dokładnie za 2 minuty. Odliczałem tak każdą sekundę i.. w końcu! Zadzwonił ostatni dzwonek, dla mnie jak i dla innych, był to koniec lekcji i początek weekendu.
Najzwyczajniej wróciłbym z Changkyunem, ale on szedł jeszcze na trening z piłki nożnej. Wiec byłem skazany na samotna drogę do domu.

Po wyjściu z klasy włożyłem do uszu białe słuchawki i włączyłem swoją ulubiona playlistę, akurat leciało „Deep End" od Fousheé. Oczywiście jak to miałem w zwyczaju, dźwięk podgłosiłem do końca, by zagłuszyć tych wszystkich ludzi dookoła.

*****

Szedłem chodnikiem słuchając muzyki, gdy nagle poczułem, że na kogoś wpadłem.

— Boże! Najmocniej przepraszam. — Boże jaki wstyd. Najwidoczniej los tak chciał.

— Nic nie szkodzi. — Chwila. Ja znałem ten głos, należał on do Hyungwona. O cholera..

Chae jak gdyby nigdy nic, poszedł dalej, a ja śledziłem go wzrokiem póki nie zniknął za rogiem.

*****

Gdy już doszedłem do swojego domu, zjadłem już gotowe kanapki, które znajdowały się na stole w kuchni.

— Dzięki mamo! — Krzyknąłem do niej, pewnie była w swoim pokoju.

Taki fun albo nie funfact: Tak na prawdę miałem tylko ją, ojciec podobno opuścił ją gdy zaszła w ciąże, ale ona w pełni mi wystarcza, zawsze mogę się jej wyżalić, poradzić. Ba! Ona nawet nie ma nic przeciwko mojej orientacji.

— Na zdrowie! — Odpowiedziała mi.

Napiłem się jeszcze wody i skierowałem się do swojego pokoju w celu odrobienia lekcji, których wyjątkowo dziś, nie miałem dużo.
Dzień dobroci dla zwierząt pewnie!
*****

Po odrobieniu lekcji usiadłem wygodnie na łóżko by wziąć telefon do ręki i w końcu dać znak życia Hyungwonowi.

20 wiadomości

Nieźle się musiał zmartwić. Skrzywiłem się, było mi trochę głupio—

ChaeFroggie: Hej! Co tam

ChaeFroggie: Wszystko okej?

ChaeFroggie: Halo?

ChaeFroggie: Może jesteś zajęty..

ChaeFroggie: Hejka!

ChaeFroggie: Znowu cie nie ma..

ChaeFroggie: Nie odpuszczę!

ChaeFroggie: Chce cie poznać, wiesz?

ChaeFroggie: Nie obchodzi mnie to, czy jesteś bogaty, czy jesteś gejem, czy nie, czy grubszy lub chudszy. Czy jesteś znany, czy nie.

ChaeFroggie: Chce cie poznać.

ChaeFroggie: Martwię się.

ChaeFroggie: Mam nadzieje, ze nic ci się nie stało...

ChaeFroggie: Jest już późno, pójdę spać.

ChaeFroggie: Tak kurewsko się martwię o ciebie.

ChaeFroggie: Nie ma cie już kilka dni, dałbyś chociaż znak życia.

ChaeFroggie: Cholernie mi przykro, wiesz?

ChaeFroggie: Nigdy bym nie pomyślał, ze bede martwic się o kogoś, kogo praktycznie nie znam bardziej niż o siebie.
Odpisz mi.

ChaeFroggie: Proszę ):

ChaeFroggie: Nah, chyba nie mogę liczyć na wiadomość od ciebie.

Chyba rzeczywiście z tego powodu był przygnębiony. No i co narobiłeś Wonho? Nah teraz zrobiło mi się przykro, ale tak jak miałem w planach, tak zrobie! Napisze do Hyungwona.

iwvnhoyou:
Lee Hoseok.

ChaeFroggie: Boże! Żyjesz! Nic ci nie jest?
Jaki Lee Hoseok, o co chodzi?

iwvnhoyou:
Nic mi nie jest, nie martw się już tak o mnie, dobrze?
Lee Hoseok to ja, ale mówią na mnie Wonho.
Przepraszam, ze nie odpisywałem te kilka dni. Widzisz, chodzimy razem do szkoły. Jesteś popularnym chłopakiem, a ja? Ja jestem nikim i przejąłem się tym, ze pewnie jak dowiesz się kim jestem, nie będziesz chciał już ze mna pisać czy coś.

ChaeFroggie: O! Wonho! Pisałem wyżej, może nie zauważyłeś, ale napisałem tam, ze nie obchodzi mnie to czy jesteś znany, czy nie. I wiele innych rzeczy. Chciałbym cie poznać.

iwvnhoyou: Um.. bardzo mi miło. Może chciałbyś się gdzieś spotkać?

ChaeFroggie: Bardzo chętnie! Miałbyś jutro czas? Jeśli tak , to może spotkalibyśmy się w parku? Tym niedaleko naszej szkoły.

iwvnhoyou: Nie ma problemu, pasuje Ci godzina 17?

ChaeFroggie: Oczywiście, do jutra Wonho!

wyświetlono.

Make u happy || HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz